Poprzednie częściNotatka Znaleziona w Tunelu 1/4

Notatka Znaleziona w Tunelu 3/4

Następnego dnia obudziłem się późnym popołudniem, nawet bardziej zmęczony niż poprzedniego wieczora. Całą noc dręczyły mnie koszmary, albo raczej pojedyncze, z reguły upiorne sceny – Przechodzenie przez nieskończone rzędy tuneli, koszmarne istoty, stąpające na czterech nogach, rozmowa z Lindą, szkoła płonąca na moich oczach, czytanie jakichś papierów, zabawy ze znajomymi w pubie i mnóstwo innych dźwięków, obrazów, wrażeń. Ale przede wszystkim widziałem na zmianę siebie i Lindę, przemierzających tunele i powtarzających, że niczego tam nie ma.

 

Nie potrafiłem powiedzieć, co z tego było prawdziwe, a co zaledwie wytworem mojej wyobraźni. Nawet teraz nie jestem tego do końca pewien. Zapisałem tu jedynie tę wersję wydarzeń z poprzedniego wieczora, która po wielu dniach rozważań wydaje mi się najbardziej prawdopodobna.

 

Rzecz jasna chciałem wiedzieć, co naprawdę się wydarzyło. Nadal pamiętałem kilka szczegółów i byłem pewien, że z pomocą Lindy uda mi się poskładać to wszystko w całość. Jej wersja wydarzeń, czy nawet spojrzenie na jej palce, mogło bardzo wiele wyjaśnić.

 

Niestety, po tamtym wieczorze kontakt między nami kompletnie się urwał. Od dawna nie rozmawialiśmy zbyt wiele, ale teraz dziewczyna wstawała wczesnym rankiem i nie wracała aż do późnej nocy, by od razu położyć się spać. Gdy próbowałem ją obudzić, przewracała się tylko na drugi bok, obiecując, że porozmawiamy następnego dnia. Ten następny dzień, rzecz jasna, nigdy nie nadchodził.

 

Nie mając innej drogi, zacząłem przetrząsać jej szafki, z nadzieją na znalezienie czegoś, co pozwoli mi to wszystko wyjaśnić. Znalazłem pudełko po tabletkach, którymi mnie wtedy poczęstowała (tak jak mówiła, były to zwykłe środki uspokajające) i kilka kopii jej prac naukowych, z których żadna nie dotyczyła hipochondrii. Linda pisała o ciąży mnogiej, zaburzeniach tożsamości, radiologii, a w tym roku przygotowywała się wyraźnie do badań nad długotrwałą traumą i dostosowywaniu się organizmów do nowych warunków. Nic na temat hipochondrii ani przywidzeń.

 

W środku były też inne rzeczy – strzykawki, testy krwi i moczu, urządzenie do pomiaru ciśnienia, szpatułki lekarskie… Zastanawiałem się, po co trzyma w szufladach tyle rzeczy, które mogłaby spokojnie przechowywać w laboratorium.

 

Ta sytuacja zaczynała mnie martwić. Incydent sprzed kilku dni, miski, jej dziwaczne zachowanie. Coś było nie w porządku. Nie rozumiałem jeszcze co, ale nie podobało mi się to wszystko.

 

Sprawdziłem też przedsionek tuneli, ale tam nie znalazłem kompletnie niczego. Ani mikroskopu, ani misek, ani żadnej innej rzeczy, jaką pamiętałem z poprzedniego wieczora. Wyglądało to tak, jakby wszystko to naprawdę było tylko przywidzeniem.

 

Po pięciu dniach od drugiego incydentu, postanowiłem poczekać, aż Linda wróci do pokoju. Nie miałem zamiaru jej przesłuchiwać, chciałem tylko wyjaśnić ostatnie zajścia. Czułem się jak nadopiekuńczy ojciec, ale wiedziałem, że to dobra decyzja.

 

Zacząłem swoją wartę o dwudziestej trzeciej. Linda z reguły chodziła spać o wpół do dwunastej, więc liczyłem, że nie zajmie to długo. Jednak po dwóch godzinach wciąż jej nie było. Zdążyłem już zobaczyć połowę filmików z mojego folderu „do obejrzenia”, a ona nadal się nie pojawiała.

 

Kolejną godzinę spędziłem z książką, próbując skupić uwagę na czymkolwiek innym, niż mój rosnący niepokój. Nigdy nie byłem fanem fantastyki, ale to było jedyne, co akurat miałem pod ręką. Ostateczne udało mi się przeczytać piętnaście stron, a i z tego zapamiętałem co trzecie słowo. Na zegarze dochodziła już druga nad ranem, a Linda nadal nie wróciła. To było do niej niepodobne. Zaczynałem już martwić się, czy wszystko z nią w porządku. Dzwoniłem, ale nie odbierała.

 

Dziesięć przed trzecią, wyszedłem na chwilę do łazienki. Podróż w tę i z powrotem zajęła mi może dwie minuty, lecz gdy wróciłem, czekało mnie zaskoczenie. Linda nie tylko już tam była, ale spała snem sprawiedliwego.

 

– Linda?! – zapytałem głośno, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Powtórzyłem jeszcze raz, prawie krzycząc, ale nadal bez reakcji. Podszedłem więc i potrząsnąłem mocno jej ramieniem. Dopiero wtedy, choć bardzo niechętnie, dziewczyna otworzyła oczy.

 

– Uuhhhm… co? – jęknęła, jakby spała od co najmniej kilku godzin.

 

– Linda, to ty?

 

– A kto?… – szepnęła zirytowana – Czego chcesz?

 

– Ja… Jak się tu dostałaś?

 

– Weszłam.

 

– Kiedy?

 

– Przed chwilą – warknęła, przekręcając się wymownie na drugi bok. – Wróciłam późno, bo byłam u kolegi z góry – dodała, wyprzedzając kolejne pytanie.

 

– Od kiedy zostajesz do późna u znajomych? I jakim cudem doszłaś tu tak szybko? Nie było mnie dwie minuty!

 

Linda nawet nie siliła się na odpowiedź. Wiedziałem, co próbuje zrobić. Przerabiałem już ten scenariusz wiele razy i nie miałem ochoty go powtarzać.

 

Zostawiłem ją więc w spokoju i wyszedłem na korytarz. Było już po ciszy nocnej, więc oczywiście opuszczanie pokojów było zakazane, ale naprawdę musiałem się przewietrzyć, a kamer nie sprawdzano tak często.

 

Ruszyłem w stronę stołówki. Tam usiadłem, rozmyślając nad dziwaczną sytuacją, w której się znalazłem. Po pewnym czasie zacząłem wysyłać wiadomości do wszystkich moich znajomych z wyższych pięter, którzy mogli widzieć, jak Linda przechodzi przez ich korytarz. Większość rzecz jasna spała, ale tych kilku, którzy odpisali, nie widziało nikogo przez całą noc. Dali mi za to kilka innych, bardziej niepokojących informacji.

 

Nie byłem jedynym, który zauważył dziwne zachowania mojej współlokatorki. Jej kolega z wykładów wspomniał, że od kilku tygodni przychodziła na zajęcia blada jak trup. Ktoś inny martwił się, bo ostatnio zdawała się nosić wyłącznie długie, zasłaniające niemal całe ciało ubrania, które na dodatek były często zabrudzone ziemią i pajęczynami. Kolejny dodał, że na jednej z przerw widział, jak podwinęła na chwilę rękaw, rzekomo odsłaniając głębokie, czerwone rany, przypominające ugryzienia.

 

Zapytałem o jej palce i dostałem dokładnie taką odpowiedź, jakiej się spodziewałem. Niedawno straciła jeden z nich, a kikut początkowo nosiła obwiązany chustką. Twierdziła, że miała wypadek z udziałem bezdomnego psa.

 

Co gorsza, większość z tych spostrzeżeń miała miejsce przed kilkoma tygodniami. Ostatnio nikt nie w ogóle nie widywał Lindy na uczelni. To także nie było w jej stylu. Zawsze miała praktycznie stuprocentową frekwencję.

 

Zapytałem ich, czy którekolwiek widziało, jak szła do albo była w jakiejś kawiarni. Odpowiedź była dokładnie taka, jak się spodziewałem – Lindę niełatwo było ostatnio w ogóle zobaczyć, a co dopiero spotkać przelotnie w kafejce. Nie mogliśmy oczywiście wiedzieć o każdej kawiarence w mieście, ale po ponad godzinie dzwonienia do znajomych i patrzenia w Google Maps, wszyscy byliśmy skłonni uwierzyć, że Linda nie piła ostatnio kawy ani w miasteczku akademickim, ani nigdzie w promieniu co najmniej dwóch kilometrów.

 

Byłem zmartwiony. Opowiedziałem im o własnym incydencie, trochę się obawiając, czy nie wezmą mnie za wariata. Nie wzięli. Wręcz przeciwnie, tak samo jak ja uznali, że sprawa jest poważna. Ktoś zasugerował nawet by zadzwonić na policję, ale zaraz go uspokoiłem. Opuszczanie zajęć to przecież jeszcze nie zbrodnia. Za to ukrywanie sieci tuneli, by urządzać w nich imprezy, już raczej tak i szczerze wolałem, by policja się o tym nie dowiedziała.

 

Poprosiłem znajomych, by obserwowali jutro uważnie drzwi do naszego pokoju i dali mi znać, gdy tylko dziewczyna opuści budynek. Niektórzy kręcili nosami, ale spora część zgodziła się, że to dla większego dobra. Nie mogliśmy jej tak po prostu zostawić.

 

Rozłączyliśmy się, przedtem obiecując sobie, że zbierzemy do tej akcji więcej osób. Z każdą chwilą coraz mniej mi się to podobało, ale tak trzeba było. Nie robiłbym tego, gdyby choć raz porozmawiała ze mną normalnie.

Następne częściNotatka Znaleziona w Tunelu 4/4

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Zaciekawiony 23.10.2020
    Całkiem zgrabna historia
    " Twierdziła, że miała [wypadek?] z udziałem bezdomnego psa."
  • Abbadon 26.10.2020
    Dziękuję, miło mi słyszeć :)
    Błąd już poprawiłem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania