Poprzednie częściNowy świat [1]

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nowy świat [13]

Mijają kolejne chwile, wypełnione jedynie wahaniem. Obie postacie popatrują na siebie, z lękiem i w niezdecydowaniu. Mała wtula się w większą, w oczekiwaniu na rozwiązanie problemu. Jej strach jest tak namacalny, że dotyka Sukę i wzbudza w niej gniew.

— Noż, kurwa! — wyrzuca z siebie. Tym razem to ona w rozżaleniu.

Reakcją małej jest opuszczenie główki i zerkanie spod oka. Buzię składa w ciup i ma zamiar zapłakać, starsza patrzy oskarżycielsko i z niesmakiem.

— Jesteś jedną z nich! — stwierdza głucho. W jej oczach widoczna jest rezygnacja.

— Byłam! — odwarkuje na to, zła do tego stopnia, że w oczach ukazują się łzy. — I ruszcie się, kurwa, bo oni tu wrócą!

— Ruszymy, ale nie mów tak do nas! — odkrzykuje większa, by w końcu westchnąć głęboko, ostrożnie przystępując do schodzenia. Suka dopiero teraz spostrzega, że jest wyczerpana i że wrzeszcząc, na pewno im nie pomogła. Natychmiast zabiera się za rozplątywanie liny.

><><><

Ją utrzymała, więc uznaje, że waga tej dwójki mniejszych, również nie będzie stanowiła problemu. Dopada ją jednak wahanie innej natury.

Kiedy wspinała się sama, upadek przerażał ją jedynie ze względu na ewentualne konsekwencje wynikłe z powolnej śmierci. Tutaj zaś miała wziąć na siebie odpowiedzialność za życie innych postaci, w tym jednej tak malutkiej i kruchej, że jest całkowicie bezbronna i od pomocy innych uzależniona. I zaczyna się bać bardziej o nich niż o siebie.

Jednocześnie uważa, że nie może im tego okazać, ponieważ każde jej wahanie może być uznane przez większą, za ukrywanie podstępu i złych zamiarów albo słabości. A przecież obiecała pomoc.

Boi się i jest podniecona. Podekscytowana faktem, że oto nie tylko się ją zauważa, ale i najprawdopodobniej potrzebuje.

><><><

Kiedy się ukazują, jest z nimi jeszcze gorzej. Na domiar złego taszczą ze sobą jakiś pakunek, a wchodząc wyżej, oczywistym staje się fakt, że na szczyt drzewa nie dotrą. Właśnie dał się odczuć silniejszy powiew wiatru, a czubek zareagował natychmiast niebezpiecznym wygięciem. I chociaż i tak nie wchodziło w rachubę wejście aż tam, to zaistniała realna obawa, że w drganie może wpaść większa część drzewa.

Zatrzymały się właśnie, by odpocząć i przeczekać mocniejszy podmuch, a Suka natychmiast uznaje, że odległość siedmiu kroków musi wystarczyć.

Znalazła w międzyczasie szczelinę w pobliżu siebie, na tyle głęboką, by móc wetknąć tam i na sztywno zamocować jeden z kołków. Na wszelki wypadek, gdyby lina wyślizgnęła się jej z rąk. Przywiązuje do niego jeden koniec, drugi rzucając tamtym.

— Nie utrzyma nas! — woła starsza, kiedy udaje jej się ją złapać.

— Nieprawda! — Suka protestuje. — Mnie utrzymała!

Widzi w ich oczach niedowierzanie i znowu to, czego nie może znieść, zrezygnowanie.

— Nie patrzcie tak! — krzyczy.

— Wejdziemy wyżej... — proponuje starsza. Suka nie zgadza się na to. Z determinacją nakazuje im przewiązać się i dopiero asekurowanym w ten sposób, ma zamiar zezwolić na skrócenie dystansu. Wiatr się wzmaga.

Trzymają się drzewa, przerywając obwiązywanie, a potem nagle widzi jak starsza, ze łzami w oczach obwiązuje tylko tą, którą nazywa Mili, a potem odpina od siebie, łączące ich pasy. Mała zaczyna płakać i protestować.

Suce także niewiele brakuje do tego, żeby się rozkleiła, ale bierze się w garść i każe Mili wejść wyżej. Nic z tego. Malutka kurczowo wpina się rączkami w drugą z postaci i trzęsąc się od płaczu, nie zamierza jej puścić.

Suka napina linę. Reakcją jest zdecydowanie oderwanie malutkiej od towarzyszącej i mimo protestów, delikatne odepchnięcie od drzewa. Suka natychmiast klęka i mocno się zapierając, starając przy tym nie trzeć sznurem o skałę, zaczyna powolne wciąganie.

Nie patrzy na starszą, nie chce oglądać zgrozy malującej się na jej twarzy, na widok bujającej się nad przepaścią podopiecznej. Tym bardziej że właśnie zdała sobie sprawę, że z jednoczesnym ciężarem ich dwójki, mogłaby sobie nie poradzić.

><><><

Krzyk Mili jest dosyć krótki, lecz tak przeraźliwy i głośny, że udziela się pozostałym. Czując jednak małą na linie, Suka odczuwa także ulgę i w skupieniu utrzymuje ją w równowadze, by nie narazić na obijanie o ścianę. A potem ostrożnie, w ostatniej fazie dosyć szybko, ją wciąga.

Natychmiast łapie płaczącą i odbiegając kilka metrów w głąb płaskowyżu, tuli do siebie czule, z ogromną ulgą, za wszelką cenę także pragnąc ją uciszyć.

— Peter...! — łka roztrzęsiona mała.

— Już dobrze! — uspokaja ją, próbując się uśmiechać, w uszach mając krzyk, który mógł zaalarmować kogoś niepożądanego, a na ramionach czując ciężar Mili, w ostatnim stadium dźwignięty pasją i obawą o nią, a nie siłą.

Odwiązuje ją wreszcie, błagalnym tonem nakazując, pozostanie w miejscu i wraca do krawędzi, gdzie z ulgą stwierdza, że położenie Petera nie uległo zmianie.

— Wciągniesz mnie...?! — słyszy pełne napięcia. Bez słowa, odczytując podejrzenie o niegodziwość, rzuca mu ze złością linę.

Ten łapie ją z trudem i ku zaskoczeniu Suki przywiązuje do niej pakunek.

— Najpierw to! — rzuca rozkazująco. — To prowiant i ... — Suka nie czeka na dodatkowe wyjaśnienia, ale zaczyna to wciągać.

— To musi być tutaj...!

— Jesteś pewien? — Dwa głosy dochodzą z niewielkiej odległości, a po chwili przyłączają się kolejne dwa. Pakunek ląduje na szczycie, a wciągająca ucieka natychmiast do małej. Ta siedzi potulnie w miejscu pozostawienia, ale nie widząc spodziewanego Petera, patrzy żałośnie i ze strachem na podchodzącą.

Ponownie następują prośby o ciszę, z obietnicami szczęśliwego zakończenia wspinaczek.

Osobnicy na dole nie ukrywają swojej obecności, gdy wraca nad grań.

— Muszą być na drzewie! — pada głośne, chociaż Suka uznaje, że bardziej prowokacyjne niż pewne swych słów. Potwierdzają to zresztą zaraz inni, powątpiewając.

— Jesteście głusi?! — broni swojej racji głos wybijający się nad inne zapalczywością. — To był krzyk dziecka!

— Albo ptaka — naigrawa się inny.

— Poszukajmy śladów — proponuje kolejny.

Napotyka zrezygnowany wzrok Petera, w którym wyczytuje prośbę i zdecydowanie. Oboje wiedzą, że nie ma mowy, by mogła go obecnie próbować wciągać, bez narażenia na wykrycie wszystkich. Przychodzi jej do głowy jednak pewien pomysł i instruuje desperacko, cichym słowem oraz gestami, jak on ma się zachować.

Tamci w końcu znajdują ślady pod drzewem, na którym on tkwi, lecz ze względu na to, że Peter Mili nosił, a przynajmniej ostatnio, są to odciski tylko jednego człowieka. Wtedy Suka daje mu znak, a on się ujawnia.

><><><

Wsłuchuje się jedynie w początek, z ulgą stwierdzając, że bez trudu przychodzi mu udawanie płaczu i biadolenia nad zaginioną. Potem głęboko oddycha i idzie przekonać Mili, o konieczności natychmiastowej ucieczki.

Następne częściNowy świat [14-ostatni]

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Canulas 05.12.2017
    No proszę, kolejna część. Obadam bardzo wieczorem albo jutro.
    Pisze Ci się to
  • Felicjanna 05.12.2017
    zawsze-:)
  • Canulas 05.12.2017
    To bardzo dobrze, ale chodziło mi oto, że "pisze Ci się to", w sensie, że Ci to płynnie i szybko idzie. Brak znaku zapytania nie jest przypadkowy.
    Ale, sam przez chwilę zglupialem teraz, jak zobaczyłem swój komentarz.
    Więc, jeśli Ci się to pisze, to git :)
    Pozdro
  • Felicjanna 05.12.2017
    oj trudno, coraz trudniej, heh. Pozdrawiam
  • Canulas 06.12.2017
    No to żem jest.

    "— Noż, kurwa! — wyrzuca z siebie. Tym razem to ona w rozżaleniu." - Jeśli koniecznie chcesz zakcentować, że w rozżaleniu. A weim, że chcesz. To już wywał chociaż te poprzedzające krzaki.
    "— Noż, kurwa! — wyrzuca z siebie w rozżaleniu." - reszta naprawdę jest wiadoma sama z "się". Ku chwale uproszeniom. Jadziem dalej.

    "Reakcją małej jest opuszczenie główki i zerkanie spod oka. Buzię składa w ciup i ma zamiar zapłakać, starsza patrzy oskarżycielsko i z niesmakiem." - Dwoistość.
    To dobre: "opuszczenie główki i zerkanie spod oka". Widzi mi się, bo łamiesz powiedzenie: Spode łba. No widzi mi sie. Gra.
    "patrzy oskarżycielsko i z niesmakiem". - to mniej. Znów zbyt gęsto. Patrzy z niesmakiem lub patrzy oskarżycielsko. Naprawdę styka. Na co tyle tych zwalniających progów? Nie wiem. Tak to widzę, tak Ci piszę.

    "— I ruszcie się, kurwa, bo oni tu wrócą!" - Lubię Twoje dialogi. Masz dobre dialogi. Dawaj więcej dialogów. Są zupełnie inne. Nie są nadbudowane, jak te chałupy na wsiach przed powodzią. Są informacyjne, ale z taką naleciałością, że od razu pasują do charakterologicznej wizji, jaką se wykrztałci czytający. Liczę, że tera seria będzie ich miała więcej. Oczywiście, przy założeniu, że dalej pójdą razem. Póki co, nie wiem, bo komentarz piszę na bieżąco.

    - Mam dziś melodię do jakiejś rozwlekłości. Chyba w kawie był jakiś pierwiastek "czegoś". Komentarz być może niekrótki.

    "— Ruszymy, ale nie mów tak do nas! — odkrzykuje większa, by w końcu westchnąć głęboko, ostrożnie zabierając się za schodzenie. Suka dopiero teraz spostrzega, że jest wyczerpana i że wrzeszcząc, na pewno im nie pomogła. Natychmiast zabiera się za rozplątywanie liny. - dubluje Ci się (Zabierając-zabiera) Dałbym początek: odkrzykuje większa, by w końcu westchnąć i ostrożnie zabierając się do zejścia. Dlatego że: zabierać się do czegoś. Przygotowywać się. A schodzić, to już akt trwający. No i przy okazji wyjebałem "głęboko". Nie wiem. To nie deski teatru. Wyjebałem i tyle. Ty se zrobisz jak zechcesz.

    "Ją utrzymała, więc uznaje, że waga tej dwójki mniejszych, również nie będzie stanowiła problemu. Dopada ją jednak wahanie innej natury." - A tutaj mi z kolei nie przeszkadza. W sensie, podoba mi się zapis początku. Jest co prawda powtórzenie "ją", ale jakoś mnie nie łupie w bani, że zle.

    Ok. Kawałek wyjasnienia (Off-topic):

    Nie mam na klawiaturze "ź". W sensie mam, ale coś jest spierdzielone. Jak bardzo mi zalerzy na "ź", wpisuję w google zdzbło. Wyskakuje: źdźbło i robię kopiuj-wklej. Piszę o tym, bo czasem tam, gdzie powinno być ź, będzioe po prostu z. Nie chce mi się kopiować, jak nie muszę. Tutaj dla przykłądu. Jedzem dalej.

    "I zaczyna się bać bardziej o nich niż o siebie." - bardziej o nich, jest na tyle czytelne, że kropka i jedziem dalej.

    " Zaczyna wiać wiatr, a czubek giąć się przy tym niebezpiecznie i chociaż i tak nie wchodziło w rachubę wejście aż tam, to istnieje realna obawa, że w drganie może wpaść większa część drzewa." -

    "Pod naporem wzmożonego wiatru czubek zaczyna się niebezpiecznie giąć i chociaż nie wchodziło w rachubę wejście na sam wierzchołek, zachodzi realna obawa, że w każdej chwili w drganie może wpaść większa część drzewa. - No, takie coś. Jeśli koniecznie nie chcesz szatkować na krótkie zdania, to może tak? Albo jakoś inaczej. Moje też kuleje, bo ma aż trzy "w". Tak tylko pod rozwagę daję.

    "Wiatr się wzmaga." - Lubię i cieczę się, że jest. Krótkie zdania dynamisują. Muszą co jakiś czas być.
    W ogóle to szkoda, już nie nawet pod kątem samych czytelników, bo tych, jak mówisz, masz gdzie indziej sporo, ale, że nie mamy alternatywnych opinni. Wszak moje są subiektywne i jakieś dodatkowe byłyby w cenie.
    No nic. Dalej.

    "Suka odczuwa także ulgę i w skupieniu utrzymuje ją w równowadze, by nie narazić na obijanie o ścianę." - akurat tak się skłąda, że ze wspinaczkąmam trochę wspólnego i nie opisujesz tego zle. Nie będę Cie zadręczał niuansami. Napisze tylko, że jest strawnie i żaden skałkowy purysta nie powinien się o nic przypierdolić.

    "— Najpierw to — mówi rozkazująco. — To prowiant i ... — Suka zaczyna to wciągać." - tu już duperel najczystrzej wody z mojej strony, ale zastanawiałbym się, czy nie pasuje bardziej: rzuca rozkazująco? Nie wiem. Obadaj se.

    "Przychodzi jej do głowy jednak pewien pomysł i instruuje desperacko, cichym słowem oraz gestami, jak ma się Peter zachować." - może jakiś synonim Petera? Może: Jak tamten ma się zachować albo co?


    Ok. Czułem, że jest tozaaranżowane tak, że we trójkę mnie pójdą, tylko sądziłem, że ten ludek (Peter, jak się okazało, zginie) Póki co, nie wiemy lub nie wiem ja. Mimo długiego dość komentarza, tych Twoich (rozpoznawalnych już) zagęszczeń, jakby mniej. Dialog, jak już mówiłem, very spoczi. Postacie wykreowane da się lubić. Antagonistą póki co jest śwwiat i je go wszędobylska niegodziwość, więc nie ma kogoś, kogo można bezgranicznie nienawidzieć. No chyba, że ów świat.
    Nie lubię raczej bachorkó w opkach. Albo, inaczej: Lubię sporadycznie. Co jest paradoksem, bo u mnie szkraby występują. Czasem autor za bardzo "uckliwia" - nie ma takiego słowa, nie szukaj - dziecko. Robi sięto infantylne i przesłodzone. Tutaj nie. Jest obawa o los. Nie jakaś ogromna, póki co, ale już się rysuje. Mam nadzieję, że nie pójdziesz drogą, zabrała dziecko, złapali Petera i zabili. W ostatnim słowie krzyknął (lub nie) Teraz ty się nią opiekuj. Proszę nie rób tego.
    Prowadz to dalej na zasadzie, trochę planuję, trochę się samo pisze. Nie idz w sztampę. (Nie, żebyś szła. Piszą ot tak)

    Dałem piątkę z minutem, bo dziś mam przypierdalatorski nastrój. Tyle że tu nie ma minusów, więc piątka jest cała.
    Acz z akcentem, że można przy tym podłubać.
    No dobra.
    Idę se.
    Pozdro.
  • Felicjanna 07.12.2017
    Na początek- "ź" robisz altem, jak inne polskie, znajdziesz je pod literką 'X". I dzięki za koment. Jak zwykle wezmę pod uwagę, a maluchy...? Hehe, podejrzewam, że mało kto lubi je kreować, bo ckliwość, cukierkowatość i banał tylko na takiego pisarza czekają. dwa razy wywalałam niepotrzebne słodziaki, ale ja mam z dzidziami styczność i je lubię.
    Co do prowiantu... wiem, że duperel, lecz to on uniemożliwił wspinaczkę chłopcu, więc jest istotny.
    Za poprawki biorę się zaraz.
    Pozdrawiam
  • Canulas 07.12.2017
    Jezu, wiem jak w swoim normalnym środowisku występuje ź. Po prostu, u mnie informatycy coś pozmieniali, by lepiej coś tam przechwytywać. Teraz od ź, mi się jakaś ramka dzieje.
  • Felicjanna 07.12.2017
    w takim razie sposób sprawdzenia- Wyświetl klawiaturę programową (monitorową) znajdziesz ją w programach, wystarczy wpisać, a następnie wciśnij alt. Wyświetlą Ci się miejsca polskich liter. Może to pomoże.
  • Canulas 07.12.2017
    Ooo, już lepiej :)
  • Felicjanna 07.12.2017
    Poprawiłam to i owo. Chyba jest lepiej. Znalazłeś "ź" ?
  • Canulas 07.12.2017
    Pracuje. Dopiero wieczorem
  • Canulas 07.12.2017
    Niestety. Sprawdzałem myk z klawiaturą ekranową. Nie ma zi. Ta jebana ramka wyskakuje.
  • Canulas 07.12.2017
    Mam Ź. Nakierowała mnie Ritha, ale dziękuję również Tobie, bo od Ciebie byłzaczyn i parcie ku odzyskaniu.
    Pozdrawiam serdecznie. Idę se pisać: źdźbło, źrebak, źrenica.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania