Poprzednie częściNowy świat [1]

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Nowy świat [6]

Jej żal powoduje przeświadczenie, o zamordowaniu niewinnych stworzeń bez potrzeby. I nie pomaga pocieszanie się myślą o zapobiegawczym działaniu dla spodziewanego przylotu większego napastnika, zapowiadającego kolejną walkę. Dreszcz przechodzący ją na wskroś dotyczy odrazy do samej siebie.

Patrząc teraz na dużego ptaka, uznaje go za pożywienie. Co do młodych, nie będąc pewną, czy zdoła je przełknąć, a nie odrzucając tej możliwości do końca, ciał w rozmiarze połowy rodzica, nie pozbywa się, lecz pozostawia w gnieździe. Potem już myśli tylko o chłodzie, który odczuwa po opadnięciu emocji i zaczyna się zastanawiać nad rozpaleniem ogniska.

Jedynym, pod ręką, co mogłoby się do tego nadawać, jest ptasie legowisko, lecz odrzuca taką ewentualność bez wahania, postanawiając, rozejrzeć się po grocie.

><><><

Ptasia komora, jak ją bezwiednie nazywa, oprócz szczeliny wejściowej zawiera także łukowaty i wąski, pnący się pod skosem w górę, korytarz. Po jego przebyciu wychodzi wprost do rozległej, znacznie lepiej oświetlonej części wnętrza górki. I nie jest ona pusta.

Z miejsca dostrzega kolejne, podobne pozostawionym pod drzewkiem, kości. Tutaj jedynie stanowiące względną całość. Leżą na kupce wyschniętej trawy znacznie uszczuplonej wiatrem, zapewne, od swej pierwotnej objętości.

Wyglądają na ułożone w pozie, jaką przybiera się do snu albo z odczuwania zimna i od tamtych różni je fakt braku ingerencji czegokolwiek, co mogłoby naturalną pozycję naruszyć. Obok nich leży zwinięta znana jej doskonale tkanina i coś, co widziała na stopach tamtych łysych, a co, według niej, topielec zabrał ze sobą.

Postać nie rzuca się na znalezisko z zachłannością, próbując zamiast tego, dowiedzieć się więcej po pozostałych śladach obecności innej w tym miejscu. A jest ich całkiem sporo.

Obrębiony okruchami skalnymi krąg ogniska z niedopalonymi kawałkami drewna, a brak podobnych dokoła, sugeruje nieprzypadkowe, stałe jego miejsce. Przy jednej ze ścian leżąca spora naręcz gałęzi, a wyżej powieszone bukiety i wieńce jakichś wysuszonych roślin, o których ona tyle wie, że czemuś musiały służyć.

Po drugiej stronie wgłębienie w skale, o płaskim dnie, z przedmiotami wzbudzającymi ciekawość i niezbyt czytelne wspomnienie co do ich przeznaczenia.

Widzi blaszany kubek, który interpretuje jako czerpak do wody, a obok większy, okazujący się w dotyku miękkim, pojemnik, do połowy nią wypełniony. Gdy go odkorkowuje, okazuje się, że płyn w niczym nie przypomina smaku jeziora i nieprzyjemnie pachnie. Wylewa więc zawartość, postanawiając go napełnić przy pierwszym wyjściu i przegląda pozostałe przedmioty.

Identyczny, do już posiadanego scyzoryk, o którego całkowitych możliwościach ciągle wie niewiele, takież pudełko z ogniem oraz zwój liny.

Ten ostatni, jak okaże się później, ma długość prawie dziesięciu kroków i dzięki miejscu przechowania, o niewielkim wpływie zmian pogodowych, zachował niemal całkowicie pierwotną wytrzymałość.

Jest zadowolona, lecz coś ją w tym wszystkim niepokoi. Uznając, że znalazła schronienie, nie czuje się w nim ani trochę bezpiecznie. Przeciwnie, oba pomieszczenia, a także przedsionek do niego, pełne są wyłącznie śmierci. Każdej, z innego powodu. To powoduje w niej przekonanie, że w jakikolwiek sposób i ją samą w tym miejscu, nic innego nie czeka.

Żeby zagłuszyć jakoś, to wrażenie o nieuchronności losu, zabiera się z miejsca za porządki.

Zaczyna od zmarłej i przenosi w tkaninie do ptaków. Tam ponownie klęka, nucąc, a już po odprawieniu rytuału, a nie przerywając zaśpiewu, wychodzi na zewnątrz. Ramiona i dłonie, poranione walką, dają jej się we znaki.

><><><

Gdy zapada zmrok, jej nastrój nie ulega zmianie. Jest najedzona, a ze względu na przełamanie oporów i sprawienie maluchów, nie musi się martwić o kilka kolejnych posiłków. Przytargała zapas wody i w tkaninach nową trawę na posłanie. Z drzewa zerwała kilkanaście owoców, a spod niego przeniosła do komory kości pierwszej znalezionej. Żeby było im raźniej. Ogień wesoło płonie, dając ciepło, lecz czarna groza w wylocie groty przypomina, że świat na zewnątrz jest najprawdopodobniej bardzo nieprzyjazny.

Zasypia, siedząc. Na zasadzie omdlenia. A już o świcie budzi ją nagle, poznany w przeddzień warkot.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Canulas 13.11.2017
    Do dobra. Żem jest.
    Tu, na samym początku, mam (kurde, nawet nie wiem czy wątpliwość) Obacz.
    "Jej żal spowodowało (czas przeszły, bo nie użyłał: powoduje) przeświadczenie, o zamordowaniu niewinnych stworzeń bez potrzeby. I nie pomaga (a tu już teraxniejszy, bo przy jednolitym czasie na przeszły, byłoby " i nie pomagało) pocieszanie się myślą o zapobiegawczym działaniu dla spodziewanego przylotu większego napastnika, zapowiadającego kolejną walkę. Dreszcz przechodzący (dalej terazniejszy, czyli stawiasz, stesztą konwencja opowiadania na top wskazuje, na terazniejszy) ją na wskroś dotyczy odrazy do samej siebie." - zmieniłbym zatem spowodowało na powoduje, żeby zachować jednolitość czasową. Nie wiem. Obadaj sama.

    "Jedynym, pod ręką, co mogłoby się do tego nadawać, jest ptasie legowisko, lecz ona odrzuca taką ewentualność" - cały czas Twą główną bohaterką jest ta postać, więc naprawdę wystarczy "odrzuca taką możliwość." Drobiazgowość, drobiazgowością, ale to: "ona" jest zbedne.

    "Po jego przebyciu wychodzi wprost do rozległej, znacznie lepiej oświetlonej części wnętrza górki." - i tu jest w porządku. Nie mnożysz słów, a z kontekstu i tak wiadomo: kto, co.

    Kurde, coraz bardziej mi się to z sesją RPG kojarzy. Prowadziłem wiele lat i znajduje w tym dużo zbierzności, zwłaszcza przez pryzmat drobiazgowego opisu. Wytwarzasz klimat. Jest sugestywnie. Czasem przesycasz odczucia postaci. Padasz ofiarą tego, że chcesz wszystko skrupulatnie ukazać, od strony wielu zmysłów. Czasem mozna by czytelnikowi zostawić szczelinę, żeby ruszył dzbanem.
    To, co mi się podoba poza klimatem, to konsekwencja. Nic Ci nie burzy zaplanowanego toru. To dobrze, moim zdaniem.
    Tą część czytało mi się lżej od niektórych wcześniejszych, co jest dużym plusem, bo czasem od natłoku dookreśleń czuję ścisk. Tu to już trochę wyważyłaś.
    Jest git.
  • Felicjanna 13.11.2017
    jak zwykle dzięki i pod uwagę wezmę. A gdzie Twój koment pod moim wierszykiem na LBnR 38?
  • Canulas 13.11.2017
    Musiał mi gdzieś przelecieć ten twór. Bardziej się skłaniam ku przeczytaniu Nocy w Wesołym Miasteczku, a że najbliższe 2, moze trzy dni mam zajebane treningami po wieczór, a nawet jak jestem, to już pół-zombie, to chyba piątek najwcześniej. Nie wiem. Tak mnie się zdaje. A wiersz ogarnę jakoś jutro chyba. Z tymże tam się merytorycznych odniesień nie spodziewaj. Podwierszem to najwyżej łeeee lub cacy, napiszę. Żeby bawić się w Boga, trzeba mieć narzędzia do stworzenia świata.
  • Felicjanna 13.11.2017
    przeczytaj i się uśmiechnij, heh- króciutki jest
  • Canulas 13.11.2017
    no właśnie. Bo, po czytaniu moich tekstów, może się wydawać, że ja taki tylko śmieszek-heheszek. Otóż, jeśli idzie o wiersze, nie do końca.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania