Obietnica nowego życia - historia prawdziwa - Cz1
(Pisałem na telefonie, więc przepraszam za akapity i inne błędy)
Z tego co mi wiadomo koszmarny ból, który nie miał mieć końca przez wiele długich godzin, zapuścił swe korzenie na kolejne osiem dni.
Nie spodziewając się niczego nowego po kolejnym szarym dniu przesiadywania w domu, wziąłem prysznic, chwyciłem kubek wystygniętej już herbaty, a na sam koniec przykucnąłem na podłodze, by obejrzeć małą lecz pełną enigmatyczności plamę zastygniętego lakieru od paznokci swojej siostry. Uwierzcie mi na słowo, że ta prosta czynność, to proste przykucnięcie zabrało mi koło ośmiu dni życia i zamieniło je w niecodzienną przygodę rodem z telewizyjnych seriali. Jednak o tym zaraz.
Kucnąłem i palcem serdecznych musnąłem fragment zaschniętej czerwonej cieczy(chcąc czy nie ubrudziłem przy tym spodnie) i wtem poczułem, że moja prawa ręka zaczęła zaczęła dygotać, jakby poddano ją kontaktowi z zimnem. Chwyciłem za tę rękę, licząc że wszystko jest jedynie tymczasowym odrętwieniem, tak niestety nie było. Powoli traciłem nad nią kontrolę i z sekundy na sekundę czułem osłupiające drętwienie kończyny. Pobiegłem do swego pokoju, starając się powiadomić o wszystkim siostrę i wtedy stało się to...
Runąłem bezwładnie na podłoge, powoli tracąc czucie w moim ciele, podczas gdy przed oczami malowała mi się eteryczna ciemność. Pojawił się pulsujący ból i niemoc. Słyszałem siostrę dzwoniącą po pogotowie i wykitowałem. Umrę, pomyślałem. Kiedy odzyskałem przytomność i czucie, me oczy wbrew woli pozostały na chwilę zamknięte.
- M...Myślałem, ż... to s...n - wymamrotałem, chcąc położyć się na plecach, ale siostra kazała mi pozostać na miejscu. Leżąc na boku.
Karetka zjawiła się szybko, a wraz z nimi moja matka. Zaczęli zadawać proste pytania, by sprawdzić czy moja głowa potrafiła trybić jak należy.
- Jak się pan nazywa?
- Kim jest dla pana ta kobieta?
- Kiedy się pan urodził?
Potem były proste ćwiczenia i zanim się spostrzegłem byłem już wewnątrz ambulansu. Następnie naklejono mi parę pluskw na bruszu, klatce piersiowej i zapięto mnie całego na łożu. Miałem trafić do szpitala w najbliższym większym mieście, toteż podróż trwała godzinę.
Kiedy byłem już na miejscu wyjęto mnie i przewieziono na salę, gdzie oczekiwałem przez dwie godziny przybycia lekarza. Widziałem starszego człowieka bez oka i zalał mnie zimny pot. Potem zawiesiono mnie na oddział neurologii i zamknięto w małym pomieszczeniu na około dwa dni.
Właśnie wtedy, leżąc bezsilnie na plecach zdałem sobie sprawę z tego jak mało dokonałem w swoim krótkim życiu. Właśnie wtedy, otrzymując telefony od zapłakanych członków rodziny zdałem sobie sprawę z tego jak wspaniałą mam rodzinę i nie obchodziły mnie wypoczynki jakie na mnie oczekiwały po powrocie, lecz czas jaki przeznaczę na odbudowę swojego życia.
Komentarze (9)
"obejrzeć małą [przecinek] lecz pełną enigmatyczności"
"bruszu" - brzuchu
"na plecach [przecinek] zdałem sobie sprawę z tego [przecinek] jak mało dokonałem w swoim krótkim życiu. "
"Właśnie wtedy, otrzymując telefony od zapłakanych członków rodziny zdałem sobie sprawę z tego jak wspaniałą mam rodzinę" - jak wyżej
Hmmmm, wkraczasz na bardzo grząski grunt prozy prawie autobiograficznej... Trudno takie coś oceniać, czytelnik, nie zagłębiając się w temat, widzi przede wszystkim formę, narrację, więc warto trochę dopracować ten szczegół. Ogólnie ta część pierwsza to raczej wstęp, a dalej, sugerując się chociażby tym, co piszesz w komentarzach i ostatnim akapitem będzie pewnie lekko pozytywny refleksja nad zmianą życia w obliczu nagłego wypadku. Także ten, rozumiem przekazane uczucia i przemyślenia oraz
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania