Obietnica nowego życia - historia prawdziwa - Cz2

[Powróciłem! Zwlekałem z tym rozdziałem, ale musiałem wykonać poprzednie postanowienia ^^]

— Nie, nie mam klaustrofobii — rzuciłem oschle, gdy moja głowa miała trudność ze znalezieniem wygodnej dla siebie pozycji.

Po kilku godzinach oczekiwania w sali przyjęć, przewieziono mnie wózkiem na czwarte piętro z pięciu, gdzie mieścił się oddział neurologii. Z tego, co mi powiedziano, oddziały swym wyglądem nie różniły jakoś szczególnie, a występujące (niewielkie) różnice tyczyły się to głównie rozkładu sal, jak i ich ilości. Oczywiście były na nich drobne różnice dajmy na to na piętrze przeznaczonym na badania kardiologiczne nie było wcale pomieszczeń wyłącznie dla pojedynczych osób, czego następstwem było powiększenie powierzchni, którą zamieniono w kuchnię.

— Wspaniale — odparł, lecz przez maskę nie do końca potrafiłem stwierdzić czy powiedział to z uśmiechem na twarzy czy też nie — W takim razie przeprowadzenie tomografu głowy nie będzie niczym niepokojącym — przerwał — Praktycznie rzecz biorąc to nie wsuniesz się do urządzenia nawet do połowy.

Przez dwa długie dni przebywałem w całkowitym osamotnieniu w jednym z kilku pojedynczych pomieszczeń na oddziale neurologii. Z początku podawano mi kroplówkę, którą wbrew pozorom nawet polubiłem za to zabawne łaskotanie, jakie czułem w prawej dłoni. Wiązało się to wprawdzie z delikatnym upośledzeniem ruchu prawej ręki i nie mogłem na przykład szybko przewijać przeczytanych stron książki, nie wywołując przy tym poczucia dyskomfortu, nie mniej jednak postanowiono mnie od tego przeźroczystego płynu odczepić. Co do samego wystroju mego pokoju to nie ma się za bardzo jak rozpisać: Poza łóżkiem z białym materacem, prześcieradłem oraz poszewkami, była jeszcze szafka nocna, zlew, pudełko z ręcznikami oraz kosz, do którego się je wyrzucało. Nie było w pokoju za to łazienki, więc licząc, że nikt mnie nie podejrzy, użyłem raz czy dwa tej dla całego korytarza. Uczucie jak pewnie możecie sobie wyobrazić niezbyt przyjemne, biorąc pod uwagę, że zawsze trzeba obserwować drzwi oraz zasłaniać wiadomo jakie miejsca, lecz o dziwo mało kto w ogóle tam przechodził, więc można było zarówno załatwiać potrzeby fizjologiczne, jak i brać prysznic.

— Rozumiem — odpowiedziałem, gładząc wolną ręką czoło — Kiedy więc owe badanie miałoby się zacząć?

— Zaraz się zacznie. — Machnął dłonią — Wie pan, musimy wykluczyć napad padaczkowy, gdyż, wie pan, może to negatywnie wpłynąć na pana przyszłość — mówił szybko, delikatnie się zacinając, co wydawać się mogło komiczne, no ale szło się do tego równie szybko przyzwyczaić — No musimy te badania zrobić, jak rozumiem pobierano już krew do analizy?

— Pobierano — potwierdziłem, na samo wspomnienie o tym poczułem pieczenie w miejscu wprowadzenia długiej igły.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o stanie mojego zdrowia, a następnie zjawiła się para zaskakująco młodych pielęgniarzy, która na przyniesionym łóżku przewiozła mnie na jedyne piętro ujemne, gdzie oczekiwało mnie badanie głowy. Czułem pieczenie w górnej części klatki piersiowej, co bez dwóch zdań spowodowane było stresem. Pod salą czekaliśmy dobre naście minut, aż w końcu się otworzyła i pani doktor zaprosiła nas do środka. Resztkami sił przeniosłem się sam z obszernego łoża na to wysuwane i węższe, i krótko potem czekałem na początek tego badania.

— Radziłabym zamknąć oczy — powiedziała — Tak będzie dużo łatwiej.

Idąc za jej radą opuściłem powieki, pozwalając by maszyna sama wsunęła mnie kawałek do siebie i leżąc tak nieruchomo myślałem o wszystkich, których dwa dni temu musiałem wbrew swojej woli zostawić. Pomyślałem o własnym rasowym psie, który budzi mnie każdego poranka na spacer, liżąc mą głowę. Myślenie o tym dodało mi powera i z uśmiechem wytrzymałem cały proces analizowania pracy mózgu. Jednak zanim zdołałem się rozluźnić było już po wszystkim.

— To tyle, możesz otworzyć oczy.

— Hę?!

Wieczorem położyłem się spać wcześniej, chcąc zregenerować utracone siły. Nazajutrz poinformowano mnie o przenosinach do sali numer siedem, gdzie przebywa już jeden starszy ode mnie mężczyzna. Oczywiście byłem tym zaskoczony jak cholera, ale koniec końców musiałem zabrać swoje rzeczy i się przenieść. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to właśnie ten mężczyzna będzie jednym z wielu czynników, które odmienią mój wizerunek świata.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Jarema 17.07.2020
    Czytam od początku tę serię.
  • DEMONul1234 17.07.2020
    Dzięki! Nie wiem czemu, ale dopisuje mi inną serię w sekcji 'poprzednie rozdziały'
  • Jarema 17.07.2020
    DEMONul1234 może ze względu na słowo „obietnica”;)))
  • Onyx 18.07.2020
    Nie wiem, jak to skomentować. W każdym razie, jeszcze raz Ci życzę powrotu do zdrowia
  • DEMONul1234 19.07.2020
    Dzięki Onyxie. Nadrabiam zaległości związane z rodziną i czasem z nią nie spędzonym. Pozdrawiam ^^
  • Onyx 19.07.2020
    DEMONul1234 Familia najważniejsza
  • DEMONul1234 20.07.2020
    Onyx tak
  • Shogun 22.07.2020
    Przeczytane. Niby zwykła "relacja", a jednak czyta się dobrze. No nic, lecę do następnej części :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania