OBRAZ [XVI] Koncert wiejski wg Tycjana
Jakiż to sielski i anielski obrazek. Wsi spokojna, wsi wesoła... aż chciałoby się tak zaśpiewać. I cóż widać na tym obrazku?
Na pierwszym planie widać na którym rośnie wielkie drzewo, dalej dostrzec można rozległą łąkę rozświetloną słońcem na której pasterz wyprowadza stado owiec. W oddali na kolejnym wzgórzu stoi wypasiona willa, a za nią małe miasteczko, a może raczej wieś. Budynki jakby schodziły ku bezkresnemu pejzażowi.
To znaczy: tak wyglądałby pierwszy plan, gdyby ktoś go nie zakłócił. W cieniu tego wielkiego drzewa na wzgórzu przysiadło bowiem dwóch młodzieńców i to oni byli winni tego zakłócenia. Byli piękni i młodzi. Jakby wycięci z żurnala albo jakiegoś innego kolorowego magazynu. A przynajmniej jeden. Bo jeden z nich był wytwornie ubrany. Miał czerwony beret, spod którego spływały czarne loki, obszerny jedwabny, połyskujący kaftan i dwukolorowe pończochy. Z wyglądu wnosić więc można że to jakiś bogaty, miejski dupek, który przyjechał tu, by wypocząć na zabitej dechami prowincji.
Jego towarzysz nie miał trefionych włosów ani pończoch. Był bosy, ubrany w prosty kubrak z grubej tkaniny. To zwykły i prosty młody chłopak stąd.
Twarze młodzieńców pogrążone były w cieniu, ale dało się wyczuć panującą między nimi intymność i skupienie. Pochylali się ku sobie, prawie dotykając głowami. Jeden z nich, ten bogatszy i z miasta, grał niedawno na lutni. Swoją prawą rękę trzymał teraz nad strunami czekając aż wybrzmią dźwięki poruszonych strun i miłosna melodia, którą grał uleci gdzieś daleko. Byli nieświadomi tego, co, a raczej kto ich otacza.
Mężczyźni tak byli zajęci sobą i tym co robią, że nie zauważyli obecności nagich kobiet. Tuż przed nimi zasiadła naga kobieta, która miała w dłoniach flet. Wcześniej słuchała z wagą dźwięków lutni i śpiewu. Przez moment nawet chciała włączyć się do wspólnego muzykowania, ale jednak z tego zrezygnowała. Tych dwóch młodych ludzi stanowiło duet doskonały, więc nie chciała zakłócać tej harmonii. Inaczej mówiąc nie chciała wpieprzać się między wódkę a zakąskę. Druga zatrzymała się w eleganckiej pozie i zajęta była wylewaniem wody z dzbana do kamiennej studni.
Przyznaję, że to bardzo mnie zdziwiło. Zawsze myślałem że wodę wlewa się do dzbana pobierając ją ze studni, a nie odwrotnie, ale może ja się mylę, bo się nie znam i tak dalej.
Ktoś mi tutaj w tej chwili podpowiedział, że cała ta scena jest alegorią Poezji. Świadczyć o tym mogą artefakty w rekach kobiet: flet i woda wylewana z dzbana.
Okej. Niech będzie, że to alegoria. I że poezji.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania