No generalnie nie musi, ale ja uwielbiam tę konwencję. Jak jest współcześnie, to później proszą o glosy, egzegezy, objaśnienia dotyczące treści wierzy, bo ich nie rozumieją nawet wydawcy.
Panie sowo, to nie jest na żaden konkurs, żona mnie prosiła. Ja nigdy nie uczestniczyłem w żadnych konkursach recytatorskich. Nie moja bajka. Raz wziąłem udział w konkursie na drabble, ale odpadłem, co mnie ostatecznie zniechęciło.
Morus A kto mówi o konkursach recytatorskich? :)
Kolejna antologia kruchtowa pewnie się szykuje, albo gazetka parafialna czeka na dzieło.
Zawsze to drukowany autor :)
Widzę, że ktoś namiętnie i konsekwentnie jedynkuje wybrane osoby :). Dla mnie niezłe, tradycyjne, pisane pod konkretnych czytelników. Może za bardzo stonowane.
Morus
Na razie to wstęp i opis, więc jest bogobojnie sielankowy. Ale potem użyj pazura, niech tu iskrzy, piszesz naprawdę fajnie, unikniesz sztampy i to będzie naprawdę porywające. Trzymam kciuki.
Wertyt, ok, tylko jest pewien problem, ta obrona faktycznie wyglądała dość sielankowo, nawet jak na brutalne czasy "Potopu". Sienkiewicz, mówiąc delikatnie trochę przesadził. Nie było tam takich zażartych walk, ciągłego morderczego ostrzału, Szwedzi faktycznie nie mieli nadającego się sprzętu do oblężenia, a po obu stronach przez parę tygodni zginęło bodajże z tego co pamiętam po kilkanaście osób. Przez większość oblężenia trwały negocjacje, zawieszenia broni, rozmowy. Faktycznie Augustyn Kordecki miał talent dyplomatyczny i potrafił sprawę przedłużać, chyba wykończył w ten sposób Szwedów moralnie. Zaczęło się już na początku, gdy zażądał żeby polscy posłowie upewnili się, że upadł Kraków. Gdy po paru dniach wrócili przystąpiono do negocjacji, później się trochę wzajemnie postraszono i tak to trwało z przerwami, w sumie dość spokojnie. Zdaje się, że Szwedzi też nie mieli determinacji ani ochoty ginąć przy faktycznym zdobywaniu murów i walce z regularnym wojskiem.
Tym bardziej, że klasztor oprócz funkcji religijnych, był twierdzą finansowaną przez króla, który tam utrzymywał garnizon coś koło 150 - 200 żołnierzy. To już zarządzili poprzednicy Jana Kazimierza. Bodajże król Władysław. Klasztor nie był więc tak całkowicie bezbronny, żeby musiał jego obroną dowodzić ktoś przypadkowy z zewnątrz.
Sienkiewicz nieco przesadził w powieści, a dzisiaj ludzie znają oblężenie Jasnej Góry głównie z sienkiewiczowskiego Potopu.
W dodatku brali pod uwagę fakt, że Jan Kazimierze może nadejść z odsieczą ze Śląska, więc czuli się niepewnie, ponadto wiedzieli, że co kosztowniejsze rzeczy zostały wywiezione z klasztoru wcześniej, nadzieja bogatszych łupów była więc mizerna. Nawet obraz Matki Boskiej był na Śląsku, prawdopodobnie w Mochowie, w tamtejszym klasztorze paulinów. A w Częstochowie wisiała kopia. Tak faktycznie Szwedzi nie mieli za bardzo o co kruszyć kopii, tym bardziej że zakonnicy osobiście żadnego majątku, który można było im odebrać, nie posiadali.
Morus
Też mam "sienkieiczowskie" pojęcie. Pisać o wierze i świętości tak, żeby nie było banalnie i pastelowo, jest niezwykle trudno. Twardowski z tym sobie dobrze radził. A mnie się przypomniała anegdota o malarzu Styce... znasz?
Morus
W Mochowie nadal mówią, że mają oryginał. ;)
Mało prawdopodobne, choć... kto wie. Trzeba by zbadać... A co do tego, że "prawdziwy" obraz tam był ukryty raczej wątpliwości nie ma.
Mochów praktycznie łączy się z Głogówkiem, gdzie na zamku wraz ze świtą przebywał Jan Kazimierz, to jeszcze uprawdopodabnia historię.
Wertyt, znam. Ty mnie nie maluj na kolanach, ty mnie maluj dobrze.
Zresztą Kordecki w Pamiętniku oblężenia Częstochowy, Nowej Gigantomachii, też nie robi z siebie jakiegoś bohatera, a opisuje wszystko ze szczegółami. Klasztor ocalał głównie dzięki jego talentom negocjacyjnym.
Tjeri, no bo jest jeszcze jedna wersja, że był w prywatnej kaplicy JKazimierza w Głogówku, ale skoro piszesz, że te miejscowości leżą blisko, to chyba na jedno wychodzi. Raczej nie sądzę, żeby tam był obecnie oryginał. Pewnie tak tylko mówią, żeby przydać miejscowości znaczenia. Może ta kopa z czasów oblężenia tam trafiła.
Morus Nie tylko blisko. Musiało tam mieszkać sporo osób z orszaku króla. Bo "ucieczka na Śląsk" brzmi tak, jakby w jednej koszuli na samotnym koniu uciekał. Tymczasem jego orszak liczył 1800 ludzi, podczas gdy Głogówek liczył 1200 mieszkańców. Siłą rzeczy na zamku rezydowali tylko najznamienitsi (a było ich trochę, m.in. Jan Andrzej Morsztyn), reszta była rozlokowana "na mieście" i okolicznych wsiach.
Tjeri, tam też, do Mochowa, Kordecki wywiózł całą kasę i kosztowności, w tym co cenniejsze naczynia liturgiczne i różne zgromadzone kosztowne wota. Część zakopano parę kilometrów od Częstochowy w kilku miejscach. Więc Szwedzi po przybyciu dowiedzieli się, że na Jasnej Górze faktycznie nic nie ma do rabowania. Stąd ich opieszałość i skłonność do negocjacji. A co do Mochowa, to sanktuarium, jak sprawdziłem teraz w necie nosi miano Matki Boskiej Jasnogórskiej. Stąd pewnie chcieliby mieć tam ten obraz.
Morus obraz jest identyczny ;). A i opowieść jest "dokumentująca" dlaczego właśnie u nich ma być oryginał. Też myślę, że to mało prawdopodobne, ale fajnie pomyśleć o tajemnicy na miarę Pana Samochodzika ;).
Co do Mochowa, było to drugie po Jasnej Górze miejsce kultu powołane do życia aktem fundacyjnym Władysława Opolczyka. Paulinów zaprosił osobiście z klasztor z Węgier. To były takie bliźniacze w pewnym sensie miejsca. Nie mówię oczywiście o znaczeniu i sławie.
Tjeri, to pamiętałem, że to była fundacja Opolczyka, nawiasem mówiąc księcia, który skumał się z krzyżakami, przeciwko Polsce, taki cholerny świętoszek. Byłem w paru klasztorach paulinów, przy okazji pisania biografii Kordeckiego, byłem też w Iwanowicach, w Wielkopolsce gdzie się urodził Augustyn Kordecki. W Oporowie koło Kutna był przeorem, i jeszcze w paru innych miejscach. Ale w Mochowie nie byłem, nawet wcześniej, przed biografią Kordeckiego, info o istnieniu tego klasztoru nie obiło mi się o uszy. A szkoda, żałuję że nie widziałem. Może wybiorę się w tym roku, latem, bo jeszcze nie zdecydowaliśmy gdzie pojedziemy. Choć bardziej mnie ciągnie na Dolny Śląsk, w jakieś góry.
Kilkakrotnie odwiedzałam Jasną Górę, co mi pozwoliło wczuć się w atmosferę tego sanktuarium i zrozumieć słowa Jana Pawła II, że tam bije serce narodu. Postaraj się wyrazić to lirycznie i z uczuciem. Bardzo ładnie brzmi pierwsza zwrotka.
Pozdrowienia!
Wiersz mieści się w konwencji poematu i choć forma zdaje się lekko trącić myszką to mnie to nie przeszkadza. Jak na poemat dziewięć zwrotek trochę mało. Powodzenia.
Komentarze (46)
Szalenie logiczne i zabawne jest "klęcząc na kolanach" :)))
A można klęczeć na łokciach?
Kolejna antologia kruchtowa pewnie się szykuje, albo gazetka parafialna czeka na dzieło.
Zawsze to drukowany autor :)
https://www.opowi.pl/popatrz-a69373/
Tak się właśnie tworzy mity i celowe oszczerstwa.
Nie rozumiem. Osobiście kieruję się wskazówką Sokratesa: pytaj, słuchaj, nie oskarżaj.
Nie czuję się adresatem Twojej uwagi.
Czyżby?
:))) uśmiech jest jak muzyka. Też łagodzi...
Na razie to wstęp i opis, więc jest bogobojnie sielankowy. Ale potem użyj pazura, niech tu iskrzy, piszesz naprawdę fajnie, unikniesz sztampy i to będzie naprawdę porywające. Trzymam kciuki.
Tym bardziej, że klasztor oprócz funkcji religijnych, był twierdzą finansowaną przez króla, który tam utrzymywał garnizon coś koło 150 - 200 żołnierzy. To już zarządzili poprzednicy Jana Kazimierza. Bodajże król Władysław. Klasztor nie był więc tak całkowicie bezbronny, żeby musiał jego obroną dowodzić ktoś przypadkowy z zewnątrz.
Sienkiewicz nieco przesadził w powieści, a dzisiaj ludzie znają oblężenie Jasnej Góry głównie z sienkiewiczowskiego Potopu.
Też mam "sienkieiczowskie" pojęcie. Pisać o wierze i świętości tak, żeby nie było banalnie i pastelowo, jest niezwykle trudno. Twardowski z tym sobie dobrze radził. A mnie się przypomniała anegdota o malarzu Styce... znasz?
W Mochowie nadal mówią, że mają oryginał. ;)
Mało prawdopodobne, choć... kto wie. Trzeba by zbadać... A co do tego, że "prawdziwy" obraz tam był ukryty raczej wątpliwości nie ma.
Mochów praktycznie łączy się z Głogówkiem, gdzie na zamku wraz ze świtą przebywał Jan Kazimierz, to jeszcze uprawdopodabnia historię.
Zresztą Kordecki w Pamiętniku oblężenia Częstochowy, Nowej Gigantomachii, też nie robi z siebie jakiegoś bohatera, a opisuje wszystko ze szczegółami. Klasztor ocalał głównie dzięki jego talentom negocjacyjnym.
Zaklinał się, że to prawda :). Miał dystans do siebie ☺
Co do Mochowa, było to drugie po Jasnej Górze miejsce kultu powołane do życia aktem fundacyjnym Władysława Opolczyka. Paulinów zaprosił osobiście z klasztor z Węgier. To były takie bliźniacze w pewnym sensie miejsca. Nie mówię oczywiście o znaczeniu i sławie.
Pozdrowienia!
Nie jesteś, inni pochwalili i dobrze jest. Spokojnej nocy, idę gałę oglądać ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania