Poprzednie częściOceny Bitwy Akwusa – MrJ

Oceny bitwy Akwusa - AutorAnonimowy

Kilka słów od AA:

 

Na samym początku chciałam tylko zaznaczyć, że ocenianie prac w Bitwie było zarazem ogromną przyjemnością, jak i dużą odpowiedzialnością. Nie jest to bowiem zadanie łatwe, co przyzna zapewne każdy członek Trybunału, który spędził wiele godzin na skrupulatnej analizie tekstów, jakie zostały zgłoszone, ale jakże podnoszące na duchu, że ludziom się chce, że tworzą swoje własne światy, własne historie, niezwykłych bohaterów. Nie jestem pewna czy posiadam jakiekolwiek kompetencje do oceny tekstów i dawanie rad, ale mam nadzieję, że komukolwiek przyda się choć jedno zdanie, będę wtedy niezmiernie szczęśliwa i usatysfakcjonowana.

 

ELENAWEST

 

1. Styl:

 

- błędy w składni, odmiany wyrazów, literówki:

 

„Razem ze swoimi znajomymi: Georgem David i Numim Angelo” – odmiana nazwiska – Georgem Davidem

„Wielkie przedsięwzięcie nazistowskich Niemiec o kryptonimie „Baza 211” fascynowała ją już od dawna, ale dopiero teraz miała okazję na wykonanie tego planu.” – wielkie przedsięwzięcie (…) fascynowało; mieć okazję do czegoś/coś zrobić --> miała okazję do wykonania tego planu

„Oprócz niezbędnego wyposażenia, czyli jedzenia, wody, śpiworów o podwójnej grubości, nocnych namiotów, dodatkowych ubrań, każdy z nich wziął też aparaty fotograficzne, krótkofalówki i podstawowe lekarstwa.” – wydaje mi się, że zwrot w zdaniu „każdy z nich wziął” może dawać przypuszczenie, że każdy wziął po jednym, nie każdy po kilka, dlatego zmieniłabym rzeczowniki na liczbę pojedynczą – aparat fotograficzny, krótkofalówkę

„gdy wysiadali z nich w celu ośnieżenia przednich szyb” – odśnieżenia

„Po chwili wahania zdecydował się, że to tam przeczekają zamieć.” – zdecydować się na coś, ALE zdecydować coś – w tym przypadku bez „się”

„Nagle zamarł z uniesioną głową i wzrokiem wbitym w stop.” - Strop?

„Gdzieś za nimi dał się słyszeć odgłos opuszczanej, metalowej drabinki.” – dało się

„- Tak,… udało się, pomimo że straciliśmy obydwa ratraki.” – dość dziwny zapis dialogu, albo przecinek, albo wielokropek

„Choć litery częściowo się już starły, zdołał przeczytać kilka słów, m.in. „Herr Fürher”, „baza Akwus”, data 8.11.1943 i podpis „SługaLegionu”.” --> pomieszczanie języków

„I wcale się ludziom nie dziwię – zaczęła snuć swoją powieść.” – bardziej skłaniałabym się ku „opowieść”

„mniej więcej w jego połowie zauważyli masywną kratę odgradzającą korytarz na pół.” – odgradzać coś od czegoś, nie - coś na pół

„, by pies tak wpił się pazurami w ścianę.” – wbił się

„z których większość nosiła wyraźne ślady niedokładnego mycia ich,” - zbędne „ich”

„Zakomunikował zdumionemu Markowi, że tan ma za zadanie zniszczyć tę bazę.” – ten

„Dy to zrobili, Mark natychmiast nadał komunikat o naglącej potrzebie.” Gdy

„– wstał z krzesła niczym stuletni starzec i wolno powlókł się ku sali noclegowej” – Wstał – wielką literą

„ rozpoczął przeszukiwanie bazy w celu znalezienia czegoś, co pomogłoby mu jej zniszczenie.” – co pomogłoby mu ją zniszczyć/umożliwiłoby jej zniszczenie

„Blady strach padł wtedy na nich, kiedy usłyszeli, że w bazie żyje coś co kryje się w cieniu” – przecinek po „coś”; źle brzmiące – wtedy

„Dzień następny przyniósł im następny zgon, tym razem Simona, u którego proces choroby postępował mniej więcej tak samo szybko” – to zdanie powinno rozpoczynać kolejny akapit; następny/następny

 

- interpunkcja:

 

„W pomieszczeniu gdzie wszyscy siedzieli, dało się zauważyć pięć kiwnięć głową.” przecinek przed „gdzie”

„Dwa dni później, kiedy teoretycznie powinni już, chociaż w oddali dostrzec zarysy bazy,” przecinek po „oddali”

„ku widocznemu w oddali stokowi góry, gdzie jak sądzili będą mogli się schronić przez wykańczająco zimnym wiatrem.” – przecinek po „sądzili”; przed

„przystojny blondwłosy młody mężczyzna” – przecinki między przymiotnikami

„– zauważył, roztrzęsiony George.” – bez przecinka

„Ciekawe tylko dlaczego ją opuścili.” – przecinek przed „dlaczego”

„Zapytajmy się Lucindy co to jest.” - Zapytajmy Lucindy, co to jest.

„Spojrzał obłąkanym wzrokiem na stojącego w drzwiach Marka i powiedział cicho.” – dwukropek zamiast kropki, potem mamy wypowiedź bohatera

 

- liczne powtórzenia:

 

„Trójka poszukiwaczy mocnych wrażeń, bo tak można było ich nazwać, była dość podekscytowana, w odróżnieniu od pozostałej trójki uczestników. Ci byli wyraźnie spięci i poważni.” – powtórzenia – było/była/byli

„Nie byłoby w tym nic aż tak strasznego, gdyby nie to, że był on wyjątkowo sypki i nadzwyczaj ostry” – byłoby/był

„Szybko jednak się okazało, że od niewielkiej groty, w której się znaleźli, w głąb lodowca prowadzi jakiś tunel, którym w końcu, po zażartej dyskusji, zdecydowali się iść dalej. Gdy dotarli na jego koniec George jako pierwszy dostrzegł potężny kawał powyginanego metalu, w którym w jednym miejscu ziała ogromna dziura, przez którą z łatwością przecisnąłby się człowiek.” – powtórzenia: której/którym/którym/którą

„- Tak,… udało się, pomimo że straciliśmy obydwa ratraki. Teraz będziemy musieli czekać na jakiś transport – powiedział Mark, przecierając zmęczone oczy. Chociaż w środku bazy panował nieprzyjemny chłód i tak był on dużo lepszy niż ten mróz na zewnątrz, tak więc podróżnicy odsłonili twarze i zdecydowali się zdjąć dodatkowe okrycia.” – powtórzenia: tak/tak/tak

„odnalazł jakimś przypadkiem i włączył stary piecyk, przy którym choć trochę się ogrzali. Sharon i Lucinda zakrzątnęły się przy zaimprowizowanej kolacji, od której poprawiły im się lekko humory.” – którym/której

„wytępieniu wszelkiego plugastwa z tego świata. Z tego, co wiem, to właśnie to zbliżyło go swego czasu do Hitlera. Po pewnym czasie przyjął pseudonim SługaLegionu” – z tego/z tego; czasu/czasie

 

„odkrył przywalone jakimś graciarstwem przewody, które doprowadziły go wreszcie do niewielkiego pokoju, w którym z radością zauważył starą radiostację. Dodatkowo ucieszył go fakt, że była to radiostacja nadawczo-odbiorcza, więc miał szansę porozumieć się z bazą polarną. Po kilkunastu minutach gmerania przy tym ustrojstwie, gdzie naklął się jak szewc, w końcu udało mu się ją uruchomić. Niestety mina poważnie im wszystkim zrzedła, kiedy człowiek w Halley Bay powiedział im, że na ratunek będą musieli czekać co najmniej tydzień, bowiem burza śnieżna zniszczyła im ratraki, które teraz poddawane są licznym naprawom, a dodatkowo zbliża się kolejna, jeszcze silniejsza, która uniemożliwi natychmiastowe wyruszenie akcji ratowniczej. Nie miał więc wyjścia, podał tylko bazie ich przypuszczalne dane geograficzne, które udało mu się jakoś odczytać ze spłowiałej mapy i rozłączył się. Spojrzał na swych towarzyszy, którzy siedzieli koło niego ze zwieszonymi głowami. George, choć trzymał w rękach jakieś papiery, wcale nie wyglądał na to, by je czytał. Mark zerknął na kartki i odczytał ponownie nazwę „Akwus” z wytycznymi geograficznymi, które były niemal zbieżne z tymi, które podał telegrafiście z Halley Bay oraz nazwę DHM U-3525 „Efria”. Natychmiast odgadł, że znajdują się we wspomnianej bazie, a miano Efrii nosi zamarznięty U-boot, którym przedostali się tutaj. George po chwili podniósł głowę i spojrzał smutnymi oczami na towarzysza.” --> w tym fragmencie powtórzono 9 razy które/którym/która itd.

 

„Niestety mina poważnie im wszystkim zrzedła, kiedy człowiek w Halley Bay powiedział im, że na ratunek będą musieli czekać co najmniej tydzień, bowiem burza śnieżna zniszczyła im ratraki” – im/im/im

„Czarnowłosy mężczyzna spojrzał w kierunku, w którym patrzył George i zastygł w bezruchu. W ciemności korytarza jarzyły się dwa równolegle poziome ogniki, których wcześniej tam nie było. Po chwili śmiertelnej ciszy, ich uszu dobiegło niskie ponure warczenie i usłyszeli zgrzyt przesuwanych po podłodze pazurów. Nie oglądając się za siebie, rzucili się w stronę, z której przyszli.” – którym/których/której

 

„gdy ten nieomal zwalił się na ziemię. Ułożyła go na ziemi i zapytała:” ziemię, ziemi

„Niemal, kiedy mężczyzna kończył już rozmowę, niespodziewanie wtrącił się jakiś nieznany mu mężczyzna po stronie Halley.” – mężczyzna/mężczyzna

„zastała go już martwego, a jego ciało nosiło znamiona już lekkiego rozkładu,” – już/już

 

„jako że Simon zmarł w straszliwych męczarniach, wyjąc tak okropnie, że nawet Mark nie był w stanie słuchać jego wrzasków. Wtedy też Mark zauważył początkowe objawy choroby u Numiego i pani doktor. Ponownie skontaktował się więc z Halley Bay, prosząc, by ratownicy się pospieszyli. Został wtedy zapytany jakie szczepy bakterii mogły ich zaatakować. Gdy powiedział, że tak naprawdę nie ma pojęcia, usłyszał, że akcja ratownicza” – 4 razy powtórzone „że”

 

„choć starała się pocieszać Marka i Sharon oraz samą siebie, słabła niemal w oczach. Jedynie pozostała dwójka ludzi trzymała się jeszcze całkiem dobrze, choć Sharon była mocno przerażona tym, co się dzieje, a sam Mark zaczął powoli odczuwać skutki zarażenia się od innych, choć nie przyznał się przed kobietami.

Ranek przyniósł im śmierć pani doktor, choć ta zmarła cichutko.” – 4 razy powtórzone „choć”

 

„ich coś, co znajdowało się za tą kratą. Gdy doszli do przestraszonej Sharon, ich uszu dobiegł przerażający odgłos” – ich/ich

„Żałowała teraz, że namówiła swoich przyjaciół na jej zorganizowanie. Wiedziała, że popełnili błąd.” – że/że

„który pruł przez białe tereny Antarktydy, której biel przecinała” który/której

 

- część zdań brzmi dość słabo, nieco topornie, wręcz niezgrabnie, przynajmniej w moim odczuciu, np.:

 

„Jaki w tym jest twój udział?”

„Jego oczom ukazał się nagle zarys zakopanej częściowo bazy wojskowej.” – częściowo zakopanej brzmiałoby lepiej

„Chwili potrzebowali, aż oczy przyzwyczają się do panujących tam ciemności.” – potrzebowali chwili

„pokładli się wkrótce potem w swoich śpiworach wprost na ziemi i szybko zasnęli” – dość niefortunny zwrot – wprost na ziemi

„Rozmieszczenie pomieszczeń nie bardzo zgadzało się z tym”

„Lucinda kiwnęła tylko ponuro głową.”

„Po stosunkowo krótkim spacerze dotarli w końcu do pomieszczenia.” – skoro spacer był krótki, to skąd to „w końcu”?

„W tej jednej chwili wyglądał, jakby ten przystojny blondwłosy młody mężczyzna postarzał się o dobre piętnaście, dwadzieścia lat.” – tej/ten

„Lucinda spojrzała na niego uważniej i podskoczyła ku niemu,” podskoczyła ku niemu…

„Łzawiącymi oczami patrzył na niemal wleczoną siłą Sharon” – zmieniłabym kolejność wyrazów: siłą wleczoną

„W miejscu, gdzie ona się jeszcze przed chwilą znajdowała,” – kolejność wyrazów: gdzie ona jeszcze przed chwilą się znajdowała

 

- zatrważające używanie słów: jakiś, jakąś, gdzieś itd.

 

„odnalazł jakimś przypadkiem i włączył stary piecyk”

„dostrzegł jakiś stary plik dokumentów.”

„to zawsze miał gdzieś tam pewność, że przylecą”

„przywalone jakimś graciarstwem przewody”

„udało mu się jakoś odczytać ze spłowiałej mapy”

„skądś Simona, zdążającego do „noclegowni” z jakimś metalowym pudełkiem w rękach.”

„jednakże jakoś nikt nie palił się już do zwiedzania bazy”

„gdy nagle usłyszał jakiś trzask tłuczonego szkła”

 

Podsumowując:

 

- duża liczba powtórzeń, nieco literówek, stabilna interpunkcja

- dużo zdań, które brzmią źle, po prostu, wymagają dopracowania, zmiany szyku bądź wymiany słów

- jakiś, jakoś, jakimś… - których wciąż nie mogę przeboleć, bo zdecydowanie psują odbiór tekstu

- całość czytało się w miarę płynnie, ale mogłoby być lepiej, zdecydowanie – powinno być lepiej

 

Ocena: 4/10

 

2. Wewnętrzna spójność opowiadania.

 

Miejsce akcji: przedstawione dość szczegółowo i całkiem sprawnie.

 

Główny bohater: moim zdaniem wzbudza politowanie i miana przewodnika wycieczki, autorytetu nie powinien dzierżyć i w dużym stopniu ponosi odpowiedzialność za los załogi. Bohater ma być doświadczony, gotowy do mierzenia się ze zdarzeniami, które być może nie były do przewidzenia, ale wymagają jego umiejętności i wiedzy, by sobie z nimi poradzić; wątpię, by w trakcie swojego aktywnego życia („Bał się jak jeszcze nigdy w swoim życiu. Choć zaliczył kilka misji wojskowych, walczył z terrorystami, znajdował się pod ostrym ostrzałem, był bez łączności z bazą”), nie uzmysłowił sobie, że życie to nie schemat, a pełna niespodzianek kwestia, zwłaszcza na takiej wyprawie.

 

„- Dobra… pierniczyć to. Jedziemy w tę stronę co cały czas. Zobaczymy na ile nam starczy paliwa, chociaż nie wierzę, byśmy tak mocno zboczyli z trasy. W końcu natkniemy się na bazę. Jestem tego pewien – zdenerwował się Mark.” --> tak, to stanowczo zachowanie godne przewodnika, przemyślane i prowadzące prosto do celu

 

„- Masz rację. Pójdę sprawdzić – mruknął Mark i z pomocą Numiego i Simona wspiął się na krawędź otworu, a następnie ostrożnie opuścił się do środka. Zeskoczył ciężko na metalową podłogę i rozejrzał się zmęczonym wzrokiem wokół siebie. To, co zobaczył, sprawiło, że oniemiał. Znajdował się w zniszczonej maszynowni! A więc we wnętrzu jakiegoś statku. Większość maszyn uległa totalnej dewastacji. Wrócił więc do wyrwy i pomógł reszcie przedostać się do środka.” --> kolejny przykład kompetencji bohatera – wejdźmy do starego, zniszczonego statku, gdzie byłem przez moment i zdążyłem przez ten czas sprawdzić wszystko, upewnić się choć w pożądanym stopniu, że jest tu względnie bezpiecznie i nie zostaną w nim zakleszczeni – bo przecież wchodzenie w nieznane tunele czy zdewastowane maszynownie, ot tak, na Antarktydzie jest całkiem normalne… Nie.

Inni bohaterowie:

Lucinda Blind – doświadczona lekarka, która zdaje się być tak samo kompetentna jak Mark; obrzydzenie wywołują u niej narzędzia chirurgiczne, fiolki z bakteriami i organy z formalinie; wpada w przerażenie niezwykle łatwo, a w przypadku zarażenia bakteriami (które swoją drogą będzie jeszcze wspomniane), jej jedynym działaniem jest – pocieszanie innych. Dość słaby z niej lekarz.

 

Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na samą konstrukcję opowiadania, która moim zdaniem jest nieco nieprzemyślana lub jej wady wynikają z niedopracowania. Tekst sam w sobie jest dość długi (oczywiście na tle ogółu Bitw, kiedy mogę porównać już wszystkie). Jednakże najistotniejsze wydarzenia, kluczowe dla przebiegu i samego tematu Bitwy rozgrywają się w ostatnich kilku akapitach, które w porównaniu z początkową częścią opowiadania, przypominają raczej nieudolne streszczenie zdarzeń – co nie jest zabiegiem dobrym.

Fakt ten sprawia, że mamy przed sobą górę nieprzerwanych opisów, a przecież tyle się tam dzieje, bohaterowie na pewno nie tkwili w bezwzględnej ciszy! Ludzie po kolei umierali, a czytelnik nawet się tym nie przejmuje, nie jest mu nawet odrobinę żal – sceny śmierci poszczególnych bohaterów są słabe, stanowczo złe i wołające o pomstę do nieba: „Wkrótce i on zmarł.”; „Ranek przyniósł im śmierć pani doktor.”. Moim zdaniem wyglądało to słabo.

 

Ocena: -2/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Ten punkt jest dla mnie dość problematyczny, bo czytając kilkakrotnie tekst, staram się wyłuskać pożądany schemat w całości… i nie jest to łatwe zadanie. O ile w ogóle możliwe.

Bohaterem jest Mark, dowodzi załogą.

 

„jestem Mark Ganime i idę z wami na tę wyprawę, bo taki mam kaprys i nie dopytujcie się więcej szczegółów, bo i tak wam ich nie zdradzę.”

„- Nie lubię, gdy ludzie wtrącają się w nie swoje sprawy – rzucił oschle. – No, ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć czemu, to ci powiem, tylko potem nie miej o to do mnie pretensji… W tej grupie będę jedyną rozważną osobą, nie licząc pani doktor.”

 

-->Mark skrywa cel i motywację dla siebie, nie chce zdradzać swoich pobudek, w drugiej wypowiedzi łże i czytelnik głowi się, co tak naprawdę napędza bohatera

 

„- Moim celem było doprowadzenie tych ludzi do bazy 211, potem wydostanie ich z zamieci, teraz utrzymanie wszystkich przy życiu i zniszczenie „Akwusa”. Ciekawym ile jeszcze razy mi się to zmieni.”

 

-->pod koniec opowiadania dowiadujemy się, jaki był cel bohatera – chce doprowadzić załogę do bazy; jednak jego cel na przestrzeni zdarzeń ewoluuje, co podkreśla w wypowiedzi i przyjmuję założenie, że cel łączy się z pragnieniem – by utrzymać ludzi przy życiu

 

Cel: doprowadzenie załogi do bazy 211

Pragnienie: ocalenie załogi

Traci: życie – nie doprowadzi ich osobiście

Osiąga: ocalenie części załogi

 

Nie wiem, czy jest to prawidłowa interpretacja, czy też nie – jednak w ten sposób postanowiłam uporządkować zdarzenia, które przedstawiono w tekście, wedle schematu podanego w temacie bitwy.

Jest jeszcze kwestia „miłości” głównego bohatera i Sharon, którą analizowałam dość długo, jednakże ze względu na jej sztuczność (o czym jeszcze będzie później), nie bawiłabym się w pragnienia bohatera – miłości i szczęścia u boku Sharon. Za mało tego było w tekście, zaledwie jedno zdanie, krótka sytuacja.

 

Ocena: 3/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Rzucają się w oczy dywizy w miejscach myślników; w jedynym miejscu proponowałam rozpoczęcie tekstu od nowego akapitu (wymienione w uwagach wyżej).

 

Ocena: 2/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Obrana tematyka opowiadania jest zdecydowanie ciekawa i mogłoby wzbudzać niemałe zainteresowanie, gdyby nie wykonanie pozostawiające sporo do życzenia.

Jako czytelnik miałam wrażenie, że całość zdarzeń jest dziełem jedynie przypadku, nie przemyślanego bądź racjonalnego działania bohaterów - „odnalazł jakimś przypadkiem i włączył stary piecyk”, którzy momentami zachowywali się dość… bezmyślnie? Ale o tym już było.

 

Fabuła na pierwszy rzut oka nie jest zła i względnie trzyma się kupy, ale po głębszym zastanowieniu, zachowanie bohaterów sprowadza ją na bardzo zły tor:

 

- o Marku i podejmowanych przez niego decyzjach już wspominałam, dlatego nie będę się powtarzać – jedno jest pewne – przez niego znaleźli się w bazie, która przyniosła im śmierć

- kolejną kwestią, która rzuca się w oczy jest laboratorium i zarażenie się bohaterów (o głupocie George’a już nie będę się rozwodzić), które jest nieprawdopodobne, abstrakcyjne, zupełnie niemożliwe, nie w przypadku tych chorób:

 

„- Rany boskie! Nawdychał się tych bakterii. A teraz najpewniej zarazi nas… - szepnęła przerażona lekarka. Wszyscy cofnęli się od chorego, którego stan pogarszał się z minuty na minutę” -> trąd, cholera to choroby przewlekłe, i ze względu na sam czas ich rozwoju, nie jest możliwy natychmiastowy zgon, czy nawet na dzień drugi; nawet w połączeniu bakterii tych chorób… tak być nie może.

 

- następna kwestia to polecenie, jakie otrzymuje Mark – zniszczenie bazy, w której się znajdują – szczerze, wątpię i mniemam, że mam rację w 99%, że żadna racjonalna jednostka nie pozwoliłaby na zniszczenie tak atrakcyjnego znaleziska – nazistowska baza, nieodkryta przez lata, pełna dokumentów o wartości historycznej, jaka przekracza chyba umysł bohaterów – przecież to istne źródło wiedzy na temat wojny, prędzej wysłaliby tam cały sztab badawczy niż kazali przypadkowemu przewodnikowi wyprawy wysadzić ją w powietrze, bo co… bo Niemcy już czyhają za drzwiami, coby rozpocząć kolejne eksperymenty? Nie.

 

„Zakomunikował zdumionemu Markowi, że tan ma za zadanie zniszczyć tę bazę. Stwierdził on, że istnieje zbyt duże niebezpieczeństwo, że Niemcy zdecydują się jeszcze kiedyś po nią sięgnąć.” – yep, „jeszcze kiedyś” to całkiem sporo czasu, zdążyliby wysłać tam kompetentny sztab i obadać sprawę, no ale Niemcy przecież tylko czekają, by znów władować się w działania wojenne – a dlaczego do tego czasu tego nie zrobili? Bo… nie.

--> siła argumentów poraża

 

- przybywa pomoc, na którą tyle czekali, a bohaterowie są przerażeni [!], bo przecież na zewnątrz przechadza się tyle osób, ciągną tabuny wycieczek, więc nie wiadomo, kto to [!], a Mark jakby nigdy nic idzie i otwiera drzwi i wprowadza ratowników [a przecież jest przerażony]

 

„Niewiele godzin później, ku ich przerażeniu, ktoś głośno załomotał do zaryglowanych od środka głównych drzwi kompleksu. Mark wprowadził ratowników do środka. Jednakże jeden z nich nieopatrznie nacisnął jakąś dźwignię w pomieszczeniu z radiostacją. Ich uszu dobiegł zgrzyt podnoszonej kraty. Mężczyźni spojrzeli po sobie i powoli wyszli z pomieszczenia.”

 

- i kwestia „przypadkowego” naciśnięcia właśnie TEJ dźwigni upewnia mnie, że w tekście wszystko dzieje się przypadkiem, i to takim, by zgładzić bohaterów – bo właśnie TA dźwignia musiała otwierać właśnie TĘ kratę, i ratownik musiał PRZYPADKIEM naciskać dźwignie, bo TAKI miał kaprys… Nie.

 

- a „miłość” Marka do Sharon? Dla mnie dość śmieszna, nie wynikająca zupełnie z niczego – jedno zdanie, na sam koniec – pocałunek [co z tego, że w organizmie bohatera szaleje choroba] i uratowanie „ukochanej”, poświęcenie samego siebie

 

Ocena: -2/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Odpowiednia liczba znaków, praca zamieszczona w terminie.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania:

 

Ocena: 0/1

 

Suma punktów: 6

 

Uwagi osobiste:

 

- tekst nie jest zły, ale nie jest też dobry – oscyluje na poziomie średnim i tak też się go czyta, całkiem płynnie, ale przeszkadzają niefortunnie sformułowane zdania [uwagi znalazły się w punkcie 1], czy ogromna ilość powtórzeń

- najbardziej chyba zawodzi konstrukcja bohaterów i ich zachowanie, w niektórych sytuacjach aż boli i to dogłębnie

- użycie Nicków osób z opowi? Dla mnie słabe, ale jak kto woli – nie rozumiem celowości tego zabiegu, oprócz próby wywarcia lepszego wrażenia [co wywołało wg mnie skutek odwrotny]

 

***

 

KAROLAKORMAN

 

1. Styl.

 

Przykłady błędów:

 

- drobne literówki:

 

„właściciel znanej na runku firmy” – rynku

„uniknąć dojazdów zatłoczonymi środkami komunikacji miejskie, ale pojawiła się ona.” – miejskiej

„Czyżby w tym świecie iściło się moje pragnienie?” – ziściło

„do hotelowego pokoju, po czy żegnałem, zamykając drzwi taksówki.” - czym

„– Dzwonie do Marcina! – krzyknąłem z entuzjazmem.” – dzwonię

 

- usterki interpunkcyjne:

 

„Podszepnę słówko, komu trzeba i za miesiąc będziesz mógł się pakować w podróż za ocean” – zbędny przecinek

„Bez większego zastanowienia, podbiegłem więc do nadjeżdżającego autobusu.” – zbędny przecinek

„Taki przedsmak Londynu pomyślałem, wysiadając na przystanku przed domem.” – przecinek po „Londynu”

 

- nieco powtórzeń:

 

„Trzecia setka już tylko uświadomiła mnie, że marudzę jak stara zrzęda, zamiast się cieszyć tym, co osiągnąłem. Wiedziałem, że choćbym teraz nie znalazł się na wymarzonym szczycie, to jest on tak blisko, że to tylko kwestia czasu, a będę wbijał na nim chorągiewkę z własnym nazwiskiem. Duma nie rozpierała. Gnojek z rodziny, gdzie dzieci było nie do policzenia, że mama myliła imiona” – że/że/że/że

 

„Kobieca twarz będąca po mojej lewej, teraz była po prawej stronie. Wszystko było jak lustrzane odbicie.” – będąca/była/było

 

„Ludzie na ulicach wyglądali, jakby się dokądś śpieszyli. Przestępowali w pośpiechu z nogi na nogę, mijając mnie, jakbym nie istniał.” – jakby/jakbym

 

- nieco niefortunna składnia zdań, np.:

 

„Wszystko robiła, dopasowując tempo do możliwości starszej pani” – wg mnie lepiej brzmiałoby: robiła wszystko

„Nigdy siebie nie podejrzewałem o takie emocje” – ta sama uwaga: nigdy nie podejrzewałem siebie

„Doszukiwałem się, testując każdy kolejny łyk tej kompozycji czegoś z przeszłości.” – to zdanie brzmi po prostu źle, zmieniłabym kolejność np. tak: Testując każdy kolejny łyk tej kompozycji, doszukiwałem się czegoś z przeszłości.

„Gnojek z rodziny, gdzie dzieci było nie do policzenia, że mama myliła imiona, a jak kładła je do łóżka, to układała jak sardynki w konserwie, ale własną pracą i determinacją tak się wybił.” – najsłabsze zdanie w całym tekście i wymaga zdecydowanej przeróbki, może podziału, może innych zabiegów, ale to pozostawiam do analizy i weny Autora

„Tak mi się wydawało, że najprawdopodobniej coś tam się tworzy, ale skupiłem się na bazgrołach.” – niezbyt dobrze brzmiący początek zdania

„Strach obleciał mnie, że aż się wzdrygałem, ale ciekawość była mocniejsza.” – wzdrygnąłem; znów początek, który wg mnie lepiej brzmiałby po zmianie kolejności słów: strach mnie obleciał

„W tym złym słowa znaczeniu.” – złego słowa znaczeniu

 

„odezwał się kolejny rozbierający parkan” – z tego zdania wynika, że słowa wypowiedziane są przez parkan, w co szczerze wątpię

 

Ogólnie:

Jest dobrze, czyta się sprawnie i całkiem przyjemnie, usterki są, ale nie zaburzają one czytania tekstu w stopniu, który eliminowałby jego wartość – należy jeszcze raz przeanalizować tekst i dopracować go mocniej, coby mieć satysfakcję z dobrze wykonanego zadania.

 

Ocena: 7/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Główny bohater jest postacią wiarygodną, ma wątpliwości, nie wie, co robić, co wybrać – czy podążać za głosem rozumu, czy jednak serca. Dobrze ukazane są rozterki targające postacią i dylemat, przed jakim stanął, a wszystko zdaje się mieć swoje uargumentowanie w podanych w tekście zdarzeniach i okolicznościach.

Wyjazd przekreśla plany pozostania w aktualnym miejscu zamieszkania i potencjalnego związku z Natalią, pozostanie zaś i staranie się o względy dziewczyny uniemożliwiają wykonanie dość dużego kroku w karierze Szymona. Sytuacja problemowa przedstawiona jest dobrze.

Sam bohater wykreowany jest dobrze, dość szczegółowo poznajemy jego dotychczasowe życie, upodobania, cele i pragnienia, zapewne przez fakt, że Autor używa narracji pierwszoosobowej, która umożliwia czytelnikowi bliższy kontakt z postacią. Czasem nawet utożsamianie się z nią.

Resztę postaci pozwolę sobie pominąć, bo mają one znaczenie mniejsze w kontekście Bitwy i realizacji tematu, a również w tekście odgrywają mniejszą rolę.

Przestrzeń w opowiadaniu ukazana jest dość zgrabnie, opisy są moim zdaniem wystarczające i skupiają się na tym, co jest istotne – graffiti na budowie, tuż obok przystanku autobusowego; opis ogródka, w którym obserwował Natalię, opis baru, gdzie prowadzi przemyślenia [poza zbyt skrótowym opisem w jednym, dość znaczącym miejscu, o czym jeszcze będzie mowa nieco później – punkt 6]. Całość wydaje się całkiem dobrze współgrać i moim zdaniem konstrukcja tekstu zachowuje odpowiednie proporcje.

 

Ocena: 3/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Przyznam szczerze, że jest to na tle ogółu, jedna z niewielu prac, w której schemat pożądany przez temat Bitwy został przedstawiony jasno i wyraźnie i nie trzeba się doszukiwać go na siłę w tle lub drugorzędnych kwestiach tekstu.

Mamy bohatera, Szymona, który jest człowiekiem sukcesu, a jego celem jest zwycięstwo w konkursie i podążanie dalej na szczyt w swojej dziedzinie. Ale Szymon ma też pragnienia – zakochany w Natalii, chciałby stworzyć z nią szczęśliwy związek, założyć rodzinę.

Tylko że obydwie te rzeczy nie idą ze sobą w parze, a przynajmniej tak wnioskujemy po wydarzeniach w tekście i dywagacjach samego bohatera.

Może wybrać życie z pracą, karierą na pierwszym planie lecz bez ukochanej albo na odwrót – w którym miłość odgrywa rolę pierwszą.

Dobrze ukazane wątpliwości i rozterki bohatera, wskutek interesującego pomysłu Autora mamy dokładny obraz życia w tych dwóch wymiarach (za pomysłowość brawa, proste, ale jakże działające na wyobraźnię zastosowanie tematu).

Dlaczego postanowiłam obciąć punkt? Bo bohater nie podejmuje decyzji, waha się i sprawa nie ma rozwiązania, które moim zdaniem jest jednym z wytycznych podanych w temacie Bitwy – „Osiąga jedno, tracąc szansę na drugie.”; „w toku historii uda mu się zrealizować tylko jedno. Drugie przegra.”

 

Ocena: 4/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Ocena: 3/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Fabuła opowiadania jest prosta, dobrze przemyślana, dobrze oddająca potrzeby i wymagania tematu Bitwy. Wykonanie także oscyluje na poziomie zadowalającym, jednak podczas czytania pojawiły się pewne uwagi.

Bohater przedstawia w narracji stwierdzenie: „Wyszedłem z firmy pełny dumy i nadziei. Byłem pewien, że wygram ten konkurs.”, jednak potem pojawia się zdanie, które zdecydowanie nie współgra z powyższym stwierdzeniem: „Drugiej towarzyszyły rozmyślania za i przeciw wyjazdowi, gdybym miał fart i wygrał konkurs.”. Skoro jest pewien, że wygra, to skąd to przypuszczenie o potrzebie szczęścia, które pojawia się później?

I najpoważniejsza niespójność tekstu, która wydaje się być największą wadą historii i nieco podważa wiarygodność jej przebiegu (tak, zdaję sobie sprawę, że występują elementy fantastyczne, a może jedynie jest to wyobraźnia bohatera).

 

„Krok w przód i już wyobraziłem sobie, że nosem ryję w ogrodzeniu. Szum w uszach, uczucie rozpierania i stałem po drugiej stronie parkanu. Spojrzałem na graffiti. Kobieca twarz będąca po mojej lewej, teraz była po prawej stronie. Wszystko było jak lustrzane odbicie. Nie wiedziałem, czy znalazłem się po drugiej jego stronie czy w świecie równoległym? Nie. Takie rzeczy się nie zdarzają.

– Dzwonie do Marcina! – krzyknąłem z entuzjazmem.

Wiedziałem, że jak usłyszy, co mi się przydarzyło, przyfrunie tu jak na skrzydłach.”

 

-->Bohater „przekracza” barierę i pierwsze o czym myśli to to, że znalazł się w świecie równoległym? Naprawdę? Czy ktoś o zdrowych zmysłach, nawet po kilku kieliszkach, wziąłby w ogóle taki scenariusz pod uwagę? Szczerze powątpiewam.

Jest to więc zbyt krótki opis „lustrzanego odbicia”, czyli świata za parkanem, po którym bohater naprawdę mógłby snuć takie wnioski, lub solidny argument za podważeniem wiarygodności jego zachowania.

 

„– Czego? – Usłyszałem na powitanie i już wszystko wiedziałem. – Nie dość, że puściłeś na konkurs jakiegoś bohomaza zagrażającego ludzkiemu życiu, to jeszcze dzwonisz do mnie po nocy. Już całkiem ci odbiło czy się opiłeś?

W tym miejscu Marcin był moim wrogiem.”

 

-->Bohater zbyt szybko WSZYSTKO wie, WSZYSTKO rozumie, WSZYSTKO jest dla niego jasne. A przecież ta sytuacja jest zupełnie abstrakcyjna i niejeden po dniach przebywania w takich warunkach prędzej uznałby zaburzenia psychiczne niż świat równoległy.

Zdecydowanie zdaje mi się to niewiarygodne.

 

I odnośnie lustrzanego odbicia, w którym wszystko zdaje się być na opak, poza samym bohaterem – ma te same umiejętności [„Tutaj mając ten sam talent, którym szczyciłem się za murem z graffiti, nie dojdę do celu.”]; tylko reszta zdaje się być zupełnie inna – ludzie traktują go inaczej, nie osiąga sukcesów, chociaż ma ten sam talent itd. Zdaje mi się, że nie tak powinno to wyglądać – skoro „lustrzane odbicie”, wszystko powinno iść jednym, zmiennym torem.

 

Ocena: 2/4

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Tekst wstawiony w terminie, mieści się w wymaganym limicie.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Ocena: 0/1

 

8. Uwagi osobiste.

 

Pomysł fabuły, jak już wspominałam zapewne niejednokrotnie, jest dobry i interesujący. Wprost idealny do ujęcia pożądanego schematu, a i wykreowany bohater, jego los i problemy w trakcie czytania stają się dla czytelnika coraz mniej obojętne i mogłabym nawet przyznać, że myślimy razem z nim – co wybrać, z czego zrezygnować. Brawo.

Jest jednak nieco usterek w stylu pisania, które należy wyeliminować, a i wiarygodność zachowania bohatera w pewnym momencie została poddana przeze mnie w wątpliwość.

Niemniej jednak, opowiadanie mi się podobało i moim zdaniem jest dobre, godne zapamiętania jako jedno z lepszych w tej Bitwie.

 

Suma punktów: 20

***

 

AUSEK

 

1. Styl.

 

Przykłady błędów:

– sporo powtórzeń, mniemam, że niezamierzonych, np.:

 

„Dorota czuła, że usłyszy coś, co zaboli, co rozsadzi serce z żalu, gdyż już od jakiegoś czasu obawiała się, że taka chwila nadejdzie. Przełknęła ślinę i powoli odwróciła twarz do Katarzyny, spoglądając niechętnie w zaczerwienione oczy. Wiedziała, że zazdrość nie powinna mieć miejsca w takiej sytuacji, ale nie potrafiła zapanować nad uczuciami. Nic nie mogła poradzić na to, że odbierała zaistniały stan rzeczy inaczej.” – że/że/że

 

„Wiedziała, że musi udać się do specjalisty, bo najprawdopodobniej dopadała ją depresja. Dopóki wydawało się kobiecie, że nad tym panuje, nie było źle. Ciągle odwlekała wizytę u lekarza, wynajdując nowe preteksty i utwierdzając się w przekonaniu, że problem nie istnieje.” – że/że/że

 

„Chciała się poruszyć, ale najmniejszy wysiłek okazał się niemożliwy. Wydawało jej się, że otwiera usta, by zapytać... ale nawet szept nie wydostał się z obolałej krtani. Kobieta próbowała otworzyć oczy, ale bez skutku, ponieważ nadal pozostawały zamknięte.” – ale/ale/ale

 

„Dorota opadła na poduszki i zamknęła oczy. Była taka zmęczona i obolała, a musiała przemyśleć wszystko to, co właśnie usłyszała, a na korytarzu czekała Kasia, na swoją kolej wylewania żalów.” – na/na/na

 

„Gdzieś daleko toczyła się rozmowa, ale nic z jej przebiegu nie rozumiała. Słowa brzmiały cicho, niewyraźnie jakby z daleka.” – gdzieś daleko/jakby z daleka – powtórzenie myśli

 

– gdzieniegdzie błędy interpunkcyjne, ale jest ona na dobrym poziomie, przynajmniej w mojej ocenie:

 

„Małżonkowie od dłuższego czasu, nie potrafili już ze sobą normalnie rozmawiać” – zbędny przecinek

„– Czy ty, do reszty zwariowałaś! Coś ty, sobie myślała?!” – zbędne przecinki

„była tym czego potrzebowała teraz Dorota.” – przecinek po „tym”

 

– wkradły się także literówki:

 

„Przestała odczuwać łaknienie, a na widok jedzenia miałam mdłości, przez co schudła parę kilo.” – miała

„Pomyślał, że nie będzie jej już więcej potrzebny.” – pomyślała

„Dorota przyglądał się mężczyźnie i zastanawiała się, co ma mu odpowiedzieć.” – przyglądała się

 

– czasem wkradają się też zbędne słówka, np. „to”, które nieco psują brzmienie zdania:

 

„Gdzie by się nie ruszyła, to wszędzie widziała ciężarne kobiety,”

„musiała przemyśleć wszystko to, co właśnie usłyszała,”

 

– nie powtórzenia, ale podobnie brzmiące słowa, które także nie brzmią najlepiej we własnym towarzystwie:

 

„Dorota obawiała się, że przyjdzie taki moment w jej życiu, mimo to wiadomość ta uderzyła w nią z mocą ciężarówki.” – taki/to/ta

 

– zapis dialogu:

„W ciszy przyglądała się surowemu wyrazowi twarzy lekarza, który po chwili zdającej się wiecznością, rzekł.” – dwukropek po „rzekł”

„– O czym ty mówisz? – zirytowana Kasia miała już stanowczo dość tej słownej przepychanki.” – „zirytowana” wielką literą

 

– Jeden fragment w całym tekście rzucił mi się w oczy, jako dość słaby i dlatego pozwolę sobie go przytoczyć:

 

„Pojmowała, że to samolubne z jej strony, ale czemu miała udawać, że cieszy się razem z nią? Uczucia kobiety miały odmienny charakter, były nasączone negatywnym wydźwiękiem emocjonalnym. Czuła złość, ogromny żal i zazdrości, a przede wszystkim wściekłości na swój los i dlatego nie potrafiła okazać swojej radości ze szczęścia przyjaciółki. Mówiąc wprost, ona go nie odczuwała.” – zazdrość; wściekłość; i mała uwaga – ona JEJ nie odczuwała, bo wcześniejsze zdanie traktuje o radości, której bohaterka nie czuje, szczęście jest na planie drugim

 

––>zdaje się, że każde zdanie mówi o tym samym, ale w innych słowach, po prostu powtarza, że kobieta nie potrafiła odczuwać radości

––>” Uczucia kobiety miały odmienny charakter, były nasączone negatywnym wydźwiękiem emocjonalnym.” – to zdanie wg mnie brzmi najgorzej, dość sztywno

 

Ogólnie:

 

Moim zdaniem jest naprawdę dobrze i czyta się płynnie, czytelnik się nie męczy. Występuje jednak duża liczba powtórzeń, na które proponowałabym zwrócić większą uwagę, interpunkcja na poziomie stabilnym, nie zakłóca odbioru tekstu; niektóre zdania mogą brzmieć lepiej, jeśli się je jeszcze dopracuje.

 

Ocena: 7/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Bohaterowie w opowiadaniu przedstawieni są wiarygodnie, ich zachowania i poczynania zazwyczaj mają podstawę i argumentację w tekście [np. zachowanie męża, próba samobójcza], nie wynikają jedynie z głowy Autora i jego własnych widzimisię, co jest dużym plusem.

Jedynie lekarz i jego podejście do pacjentki jest nieco dziwne, jakby zbyt pobłażliwe w kontekście tego, co chciała zrobić: „pozwalając sobie na żart”; „ogromnie się cieszę, że nie przedawkowała pani…tych witamin” – to jakoś mi nie grało, zwłaszcza, że kobieta narażała nie tylko siebie, ale i dziecko; ale może to taki typ człowieka.

Miałam też dziwne wrażenie, że kobieta trafiła na wyjątkowo ugodowego i przystającego na wszystko szefa, ale tacy też się przecież zdarzają (chyba), który grał, jak mu powiedziała.

 

Opisy miejsc świata przedstawionego odgrywają w tekście rolę drugorzędną, bardziej skupiamy się na przeżyciach bohaterów, ale tam, gdzie jest to potrzebne, bo wprowadzają czytelnika w kwintesencję sytuacji i jej istotę dla bohatera [np. pokoik dla dziecka], są one dość oszczędne. Jak dla mnie przydałoby się wprowadzić nieco więcej szczegółów w tych istotnych momentach, ale można się z tym oczywiście nie zgadzać.

 

Ocena: 3/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

I jak zwykle najtrudniejsza część, czyli odczytanie pożądanego schematu w opowiadaniu. Przyznam szczerze, nie było to proste, co jest chyba największą wadą dobrego opowiadania, jakie zaserwował Autor.

Cel bohaterki to samobójstwo, jestem tego pewna, a tekst mnie tylko upewnia:

 

„Dorota zaplanowała wszystko. Miała już dość walczenia o to, by przetrwać następny dzień. Głowę kobiety coraz częściej zaprzątała myśl o opuszczeniu tego padołu. Powoli, ale konsekwentnie dążyła do wyznaczonego celu.

Zaopatrzyła się w odpowiednią ilość leków nasennych i postanowiła, że dzisiaj zrobi ten ostatni krok.”

 

Pragnienie: posiadanie dziecka, które wymknęło się po latach prób i niepowodzeń, ale wciąż głęboko tkwi w bohaterce.

Osiąga: zachodzi w ciążę.

Traci: okazję do targnięcia się na swoje życie? Jest mi najtrudniej to określić, względem powyższego schematu i ciągle mam wątpliwości, ale nie znajduję innych alternatyw. Tylko że wkrada mi się tu sytuacja z końcówki, gdzie bohaterka dowiaduje się o chorobie, która może właśnie ten koniec zwiastować, czyli i cel – śmierć, i pragnienie – dziecko, będą spełnione.

 

Niemniej jednak pozostanę przy obranym kierunku, bo tylko taki spełnia względnie pożądany schemat w Bitwie.

 

Ocena: 3/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Ocena: 3/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Prowadzenie akcji w opowiadaniu zdaje się być przemyślane i dopracowane, dlatego też nie mam większych uwag odnośnie tej kwestii, a zwłaszcza takich, które obniżałyby znacznie wartość tekstu.

Niemniej jednak jest parę rzeczy, które mnie zastanowiły i na które chciałabym zwrócić uwagę:

 

O Dorocie z narracji: „Opuściła już parę dni w pracy, bo nie chciało jej się podnieść z łóżka.”

Katarzyna o Dorocie: „Nie chcę ci przeszkadzać, ale niepokoję się o nią. Bo wiesz... nie zjawiła się dzisiaj w pracy i nie odbiera telefonu, a to raczej nie zdarza się jej często.”

 

– tak jakby te dwie kwestie się wykluczały, musiało zdarzyć się już, że Dorota do pracy nie wstała i się tam nie zjawiła, co było jednym z objawów załamania i niejako targnięcia się na swoje życie; zastanawiam się, czy Katarzyna chciała w ten sposób wzbudzić niepokój w mężczyźnie, by uznał sprawę jako istotną, czy po prostu jest to niedopatrzenie

 

– mam też pewne wątpliwości, co do oznaczeń czasowych w tekście; całość jest pisana w czasie przeszłym, ale pojawiają się słowa ściśle związane z narracją w czasie teraźniejszym, np.:

 

„Mocno zżyła się z Kasią, z którą spotykała się teraz dużo częściej. Wytworzyła się pomiędzy nimi nić porozumienia, a była tym czego potrzebowała teraz Dorota.”

„Dzisiaj miała kontrolną wizytę u lekarza, więc nadarzyła się okazja pozostawienia małej z opiekunką.”

 

Wydaje mi się, że nie wygląda to dobrze i należy to zmienić.

 

Ocena: 4/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Tekst wstawiony w odpowiednim terminie, mieści się w limicie znaków.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Ocena: 0/1

 

8. Uwagi osobiste.

 

Tekst jest dobry, czytanie nie sprawia kłopotu, a pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jest przyjemny i interesujący w odbiorze, nie tylko przez obraną tematykę, ale i przez staranne wykonanie. Potrzebuje jeszcze dopracowania w stylu, ale widać, że Autor przyłożył się do procesu tworzenia i powinien za to otrzymać duże gratulacje.

 

Suma punktów: 21

 

***

 

KARO

 

1. Styl.

 

- liczne powtórzenia:

 

„, najwyraźniej by zbudzić właściciela. Kot budził go tak codziennie od ponad roku, odkąd chłopcy go przygarnęli, więc Eryk nie zerwał się ze snu od razu, lecz gdy zwierz uderzył go po twarzy łapą - bez wyciągania pazurów, by nie zrobić mu krzywdy - to od razu go zbudził.” – zbudzić/budził/zbudził

„Usłyszał brzdęk talerzy z sąsiedniego pokoju.

Szybko zrozumiał, że Tom - jego brat bliźniak - robi dla nich śniadanie. Ubrał się szybko i pognał do sąsiedniego pokoju.” – sąsiedniego pokoju/sąsiedniego pokoju

„Pamiętali jednak o przestrodze.

Zdecydowali jednak, że całą historię opowiedzą kompanom,” – jednak/jednak

„Musieli przejść na drugą stronę, lecz mieli pewne obawy. Nikt nie wiedział co może się stać, lecz musieli spróbować. Pozostawili konie na brzegu i ruszyli pojedynczo wpław.

Pierwszy wypłynął najgrubszy z kompanii. Prąd był mocny, lecz mężczyzna się nie dał i przepłynął bez uszczerbku. Następni towarzysze również mieli kłopoty z nieposkromionym prądem, lecz również przepłynęli cało. Na koniec zostali bliźniacy. Ci zaś popłynęli razem. Spokojnym ruchem zbliżali się do połowy rzeki, aż naglę coś chwyciło Toma za nogę. Chłopak wierzgał, próbował się uwolnić, krzyczał, lecz to nie pomogło. Próbował zabrać powietrze, lecz tajemnicza postać porwała go w rzeczne odmęty.” – lecz powtórzone bądź ile razy

„Federico już nie żyje, lecz ja mogę przywrócić mu duszę, lecz w zamian chcę pożyczyć” – lecz/lecz

„nieznaczny fragment, lecz tym razem chłopak pamiętał dokładnie wszystko. Szczegóły, wyrazy twarzy, zapachy i własne odczucia. Czuł się nieswojo, lecz to uczucie szybko minęło. Pognał czym prędzej obudzić brata i opowiedzieć mu o wszystkim, lecz drzwi do jego pokoju były podejrzanie” – lecz/lecz/lecz

„Przybyli oni nie nie wiadomo skąd” – nie/nie

 

- niekonsekwencja w pisaniu zwrotów „Ci, Wam” w listach

 

„Wybacz Eryku, że nie mówię ci tego osobiście, lecz sytuacja na to nie pozwoliła. Przepraszam, że opuściłem Was tak niezapowiedzianie”

„lecz wy żyjcie pełnią życia. Cieszcie się nim, puki ktoś nie zapuka do drzwi i powie, że to już koniec. Wtedy nie będziecie mogli cofnąć czasu. Niestety. Moją ostatnią prośbą, a raczej zakazem jest żeby nigdy nie przyszło Wam do głowy ruszyć, by mnie odszukać” – dodatkowo błąd ortograficzny: póki

 

- błędny zapis dialogów:

 

„- Tata napisał. - wydusił z siebie. - Masz, trzymaj list.” – zbędna kropka po wypowiedzi

„- Hej, młody. - ten najgrubszy zaczepił idącego ospale Toma -” – opis rozpoczynamy wielką literą, po nim stawiamy kropkę

 

- literówki, błędy w zapisie niektórych zwrotów:

 

„- Hymn, może i tak koleżko, lecz wpierw nakarm kota i psa, są głodne. I to bardzo - odpowiedział, z lekką drwiną, Eryk, po czym wstał ze stołu i wyszedł z domu.” – pierwsze słowo do poprawki; wstał OD stołu; dodatkowo zbędny przecinek przed „Eryk”

„W tych terenach trwa wojna, a ja się w nią wplątałem” – na tych terenach

„wyruszamy, za parę dni, w wielką wyprawę i każdy z nas podążył szukać miejsca spoczynku. -” – na wielką wyprawę

„bez zbędnych kłótni i rozważeń.” – rozważań

„Bracia z dnia na dzień stracili wiarę na odnalezienie ojca” – wiarę w

„aż naglę coś chwyciło Toma za nogę” – nagle

„Wszystkim istotą żyło się tak beztrosko.” - istotom

 

- źle brzmiące zdania, zła składnia:

 

„Moją ostatnią prośbą, a raczej zakazem jest żeby nigdy nie przyszło Wam do głowy ruszyć, by mnie odszukać”

„Zaraz później przybyli jego kompani, którym również dano jadło i popitkę, oraz ciepłe i wygodne łoża.” – to zaraz czy później?

„Lecz powstrzymał się oraz nadchodzący płacz i zaczął szukać brata”

„Zza swoich pleców usłyszał głos, który wywołał mu ciarki na plecach.”

 

Przyznam szczerze, że ogrom błędów i usterek w tekście jest dość przytłaczający i choćby historia była naprawdę wciągająca, czyta się ciężko. Niestety. Myślę, że wypisanie po kilka przykładów do każdej kategorii błędów daje pożądany obraz problemu i uzasadnia postawioną notę. Jest niezbyt dobrze i zdecydowanie należy pracować nad stylem, coby nie przytłaczał on czytelnika, a sprzyjał razem z fabułą delektowaniu się opowieścią.

 

Ocena: 4/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Bohaterowie opowiadania nie są dla mnie łatwi do oceny, może przez dość słaby początek, gdzie już dialogi pomiędzy nimi wyglądają słabo, sztucznie, jakby całkowicie nierealnie. Z taką dozą dystansu rzadko się spotyka, a przecież musieli być dość blisko, zostawszy w domu bez ojca, wskutek czego musieli dbać o siebie nawzajem. Postać Eryka jest dla mnie nijaka, zupełnie bez charakteru – zarówno w stosunku do przybyłych gości, jak i później przy spotkaniu z Diabłem, gdzie zachowuje się katastrofalnie, aż brało mnie na litość podczas czytania. Tom jest postacią mniej istotną, przynajmniej z punktu widzenia czytelnika, jednak nie w odczuciu Eryka, który musi wybierać – spotkanie z ojczymem czy życie brata.

Zachowania bohaterów nie zdają się do końca racjonalne, czasem mam wręcz wrażenie, że są głupie i nieodpowiedzialne – wpuszczenie obcych do domu [tak, zadziałało tam zaklęcie], ale zdradzanie im swoich planów, czy wyruszenie z nimi na wyprawę, radzenie się ich jest dla mnie dość niezrozumiałe [chyba że wciąż działa zaklęcie, ale tekst o tym raczej nie mówi; starałam się czytać dokładnie].

Mogę za to przyznać, że stworzony świat, opisy stanowiące otoczkę dla wydarzeń wywarły na mnie pozytywne wrażenie. Ich wykonanie pozostawia sporo do życzenia, ale zamysł był dobry. Stanowią one niejako jeden z głównych pozytywów całego tekstu.

Podobała mi się też konstrukcja całego tekstu – kompozycja klamrowa, rozpoczynamy i kończymy podobnym motywem, sceną wręcz identyczną, ale zawierającą jakże istotną stratę. Tylko że ostatni fragment moim zdaniem psuje odbiór tekstu i jest zbędny [dawno, dawno temu].

 

Ocena: 0

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Cel: odnalezienie, odzyskanie ojca

Pragnienie: ocalenie brata

Zyskuje: ojca

Traci: brata [tylko czy na pewno?]

 

Zdaje mi się, że tak rozpisany schemat oddaje wszystko, co znalazłam w tekście i niejako spełnia pożądany temat w Bitwie; bohater staje przed wyborem i go dokonuje – odzyskuje ojca, tracąc przy tym brata. Podoba mi się sposób, w jaki jest to pokazane [ujęłam to już w ocenie spójności wewnętrznej – ta sama scena, ale jakże różna], jednakże mam wątpliwości, co do spełnienia tematu do końca – ma możliwość odzyskania brata.

 

Ocena: 4/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Dywizy zamiast myślników; oprócz tego w jednym miejscu zabrakło akapitu [„Pół roku później…”].

 

Ocena: 2/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Fabuła opowiadania pozostawia moim zdaniem sporo do życzenia, począwszy od zachowania bohaterów, które prowadzi do zdarzeń ciężko wytłumaczalnych racjonalnie (głównie przez wzgląd na odpowiedzialność za samego siebie i brata) – niezwykłe zaufanie zupełnie obcym osobom, wyprawa w nieznane z celem istotnym, ale jakże zgubnym.

Podobał mi się za to dylemat postawiony przed głównym bohaterem i jego decyzja – każda tak samo krzywdząca, każda powodująca okrutne straty.

Tylko wykonanie i prowadzenie fabuły nie jest najlepsze. W niektórych miejscach miałam wrażenie, że tekst jest pisany skrótowo, jakby streszczano poszczególne zdarzenia, które mogły odegrać istotną, o ile nie kluczową, rolę. Może to przez limit, może przez inne czynniki, ale jednak raziło mnie to dość mocno. Oprócz tego wspomniane już dialogi, które ukrócają jakiekolwiek pozytywne podejście do samych bohaterów i prezentowanych przez nich osobowości. Jak już wspomniałam nie raz – budowa tekstu jest dobra [oprócz ostatniego fragmentu], i ukazuje spójną całość jako ogół tekstu – mamy początek i zakończenie, dający dobry obraz zdarzeń i konsekwencji podjętych wyborów.

Dlatego mam wrażenie, że pomysł jest dobry i naprawdę godny rozwinięcia, ale nie do końca wykorzystany.

 

Ocena: 1/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Zachowany limit słów, tekst dodany w terminie.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Ocena: 0/1

 

Suma punktów: 12

 

8. Uwagi osobiste.

 

Tekst wymaga zdecydowanego dopracowania pod względem stylu, jak i kreowania bohaterów. Niemniej jednak da się w nim znaleźć parę pozytywów, o których wspominałam powyżej i widać potencjał na tworzenie zdecydowanie ciekawych koncepcji bohaterów i zdarzeń, jakie stawia przed nimi los. Życzę więc powodzenia.

 

***

 

ANGELA

 

1. Styl.

 

- liczne powtórzenia:

 

„To był już koniec, z którym najemnik zdążył się pogodzić. Spojrzał jeszcze w twarz stojącego nad nim rycerza i ostatnim co zobaczył były szare oczy.

Cios był szybki, litościwy, prawie nie poczuł bólu.” – był/były/był

„Lepiej było nie patrzeć mu prosto w oczy, nigdy nie było wiadomo, co takiego może sprowokować go do wybitki.” – było/było

„Roderyka pomału zaczynał irytować, zawsze dobry humor towarzysza, ponieważ on sam od rana miał niedobre przeczucia, którym towarzyszyło ssanie w dołku.” – towarzysza/towarzyszyło

 

+ nie typowe powtórzenia, lecz podobnie brzmiące słowa tuż obok siebie:

 

„i jedynie jedne stawiały opór przed otwarciem.”

„wywołała ona jednak jedyni salwę śmiechu u gospodarza.”

 

- liczne błędy interpunkcyjne:

 

„Tylko stolik ustawiony najbliżej kominka, stał prawie pusty.” – zbędny przecinek

„Na szczęście większość mieszkańców, znajdowała się już na dziedzińcu.” – zbędny przecinek

„Wyciągnął, starannie ukryte pod kubrakiem elementy męskiego przebrania dla siostry.” – zbędny przecinek

 

- literówki/błędy w zapisie wyrazów:

 

„Mam tylko nadzieję, że nie dałeś się ponieść i wyciągnąłeś z niego jakieś informację.” – informacje

„– Pasujemy idealnie do tej całe hałastry – cieszył się Graham” – całej

„Na prostym łóżku zasłanym wzorzystą kapom” – kapą

„nie jest olejnym marzeniem sennym o ucieczce, stojący w drzwiach jednak nie zniknęli.” – kolejnym

„jej z tond było celem narzuconym przez sentymentalnego starca” – stąd

„wywołała ona jednak jedyni salwę śmiechu u gospodarza.” – jedynie

 

- nieciekawa składnia zdań/nieprzyjemne brzmienie niektórych sformułowań:

 

„Gdzieś z tyłu głowy kołatały mu się słowa ojca,” – bez „się”

„W oczach Roderyka zamigotała nadzieja, by po chwili zapłonąć jasnym blaskiem.” – niezbyt dobrze użyty imiesłów

„Sami na wynajętych chabetach skierowali się ku posiadłości lorda Morina.” – zły szyk zdania, zwrot określany powinien stać pomiędzy określającymi – Sami skierowali się ku posiadłości lorda Morina na wynajętych chabetach.

„cieszył się Graham, z wysokości końskiego grzbietu, przyglądając się co ładniejszym dziewczętom.” – zły szyk zdania – cieszył się Graham, przyglądając się co ładniejszym dziewczętom z wysokości końskiego grzbietu.

 

„w ramach rekompensaty proponuję udział w wyprawie za góry szare” – zdaje mi się, że to nazwa własna, więc wielkimi literami

„W liście jaki ponad miesiąc temu przywiózł mu umyślny ojciec zaklinał go na wszystko by ją odszukał, a jedyny trop prowadził do lorda Morin” – to zdanie zdaje się mieć błąd lub brak pomiędzy słowami „umyślny” i „ojciec”

 

„– Mamy zezwolenie od pani tego zamku – z godnością odpowiedział Roderyk, nie zaszczyciwszy służącej spojrzeniem, choć dłonie pociły mu się z nerwów. – Przywieźliśmy kosztowności, które twoja Pani zamawiała.” – niekonsekwencja w zapisie „pani/Pani”

 

Tekst ma nieco usterek, widoczne są one dość wyraźnie i zdecydowanie należy go poprawić pod tymi względami. Wprawdzie czyta się go nawet płynnie, to szyk zdań czy literówki, sprawiają, że ciężej skupić się na samej treści, a wyłapuje się coraz nowsze błędy.

 

Ocena: 5/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Bohaterowie opowiadania są dość interesujący, przynajmniej na pierwszy rzut oka – zarówno poprzez motywy ich działania, jak i podejmowane ostatecznie decyzje. Ich zachowania są nawet nieprzewidywalne, dlatego czytelnik wciąż zastanawia się i próbuje odkryć ich przyczyny, przy tym ocenić ich osobowość. Podoba mi się ukazanie Roderyka jako bohatera, który dąży do celu wyznaczonego przez ojca, jest mu posłuszny i poświęca dużo, by znaleźć siostrę – nawet zabija; jednakże z drugiej strony sama osoba siostry jest mu obojętna, a przynajmniej nie odnosi się do niej w sposób typowy – jako ważnego dla niego członka rodziny, co może być różnie interpretowane przez samego czytelnika, a czy pozytywnie, czy negatywnie, zależy tylko od osoby czytającej.

Zakończenie przynosi zwrot w zachowaniu bohatera, którego posądzaliśmy jednak o to, że osoba siostry pozostanie na pierwszym miejscu, głównie przez wzgląd na ojca. Ale dzieje się inaczej i bohater wybiera bogactwa – zmienia się także stosunek czytelnika do bohatera. Można jednak dywagować, czy wybór bohatera jest naprawdę samolubny – Ględa nie będzie miała w życiu źle, będzie wiodła spokojne życie, zapewniony ma dostatek – tylko czy to aby na pewno wystarczające do szczęścia i do tego, czego ona pragnie? Szczerze wątpię.

Zdaje mi się, że Graham jest kreowany na „przybocznego głupka” Roderyka, wiecznego wesołka, który ma stanowić przeciwieństwo usposobienia głównego bohatera. Czy się to udaje? Po części tak, jednakże dialogi pomiędzy bohaterami wymagałyby wtedy większego dopracowania, dynamizmu, może elementów humoru, które w takim kontekście odgrywałyby dużą rolę w kreowaniu tego bohatera.

Świat stworzony w tekście jako tło dla zdarzeń zdaje mi się całkiem dobry, opisy wystarczające, by umiejscowić bohatera w przestrzeni i stworzyć dla niego podstawę do określonych zachowań – choć co do niektórych zdarzeń czy raczej niuansów mam kilka zastrzeżeń, ale o tym w punkcie 6.

 

Ocena: 3/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Przejrzyście ukazany pożądany schemat, dobrze wpleciony w wydarzenia ukazane w tekście, za co nie waham się w przyznaniu maksymalnej ilości punktów. Bohater ma cel – uratowanie siostry na polecenie ojca, ma też pragnienia o bogactwie, które stają się bardziej realne po rozmowie z Lordem Morinem i wybiera pragnienia. Przez to traci siostrę. Chyba nic więcej dodawać nie muszę.

 

Ocena: 5/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Ocena: 3/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Wydarzenia przedstawione w opowiadaniu zdają się być całkiem wiarygodne i przebiegać torem względnie swobodnym, nie narzuconym jedynie przez zamysł Autora. Chociaż mogłabym poddać w wątpliwość „geniusz” pomysłu Grahama na uwolnienie Ględy i naiwnie litościwy zachwyt Roderyka, jak gdyby była to idea wybitna i zasługująca na oklaski.

 

„W oczach Roderyka zamigotała nadzieja, by po chwili zapłonąć jasnym blaskiem. Nigdy nie podejrzewał kompana o taką zmyślność, ale to mogło się udać.”

 

Mam wrażenie, że jest to lekko przesadzone zachowanie bohatera, chyba że Graham rzeczywiście był aż tak nieudolnie myślącym człowiekiem.

 

Bohaterom wszystko wychodzi sprawnie, nie mają problemu z wpasowaniem się w tłum, z dostaniem się do posiadłości [dość łatwowierna służka], jedynie pojawienie się Tomasza i scena zabójstwa w celu ochrony własnego planu zdaje się nieco uwiarygodniać cały przebieg misji.

Lord Morin także pojawia się znikąd. Wprawdzie można podejrzewać, że owa służka rozpoznała typa i tylko udawała, by poinformować lorda o jego obecności, choć to tylko naiwne gdybanie z mojej strony, a może ktoś inny zauważył ich podejrzane zachowanie. Nie wiem. Autor też nie daje nam tej odpowiedzi.

Zastanawia mnie jeszcze, skąd oni wiedzieli, że Ględa znajduje się w jednej z komnat, a nie np. we wspomnianych w tekście lochach. Wiedzieli, gdzie szukać, i jakoś nie odniosłam wrażenia, by cała misja sprawiła im trudność.

Podoba mi się za to zakończenie, bo jest całkiem zaskakujące – zarówno ujawnienie prawdy przez Morina, jak i podjęta przez Roderyka decyzja.

Dodatkowo konsekwentne trzymanie się obojętności, swojego rodzaju dystansu pomiędzy Roderykiem a siostrą, które w kontekście zakończenia, sprawia, że staje się ono dość wiarygodne. Ale o kreacji bohaterów już było.

 

Ocena: 2/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Termin zachowany, limit uwzględniony.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Ocena: 0/1

 

Suma punktów: 19

 

8. Uwagi osobiste.

 

Pomysł na tekst i ujęcie temat jest według mnie całkiem interesujący i jak już wspomniałam, jest to jedna z prac, gdzie schemat jest widoczny, za co w przypadku Bitwy należą się gratulacje. Sprawne ujęcie potrzebnych elementów w ramy dość spójnej i sprawnie uargumentowanej historii. Nieco większy problem wystąpił natomiast z wykonaniem, co ujęłam [mam nadzieję wystarczająco] w uwagach dotyczących stylu.

 

***

 

JARED

 

1. Styl.

 

- nieco powtórzeń, które dość rzucają się w oczy:

 

„Nawet gdyby przeżył trafienie, to medycy nie spodziewaliby się, że zamiast trucizny użyto zwykłego alergenu. Oczywiście taktykę tą zastosowałby tylko w ostateczności, gdyby ktoś z konkurentów spróbował go uprzedzić.” – gdyby/gdyby

„. A przynajmniej jego część będąca nad ołtarzem - na trybunie siedzieli niewinni ludzie, ale gdyby któremuś przyszło zginąć, mówi się trudno. Gorzej, gdyby zginął któryś z obserwatorów Bractwa, czekających na rozstrzygnięcie Roju.” – gdyby/gdyby

 

„Wciąż jednak żywił nadzieję, że zgromadzeni uznają to za fajerwerki ślubne, jednak zorientowano się już w sytuacji.” – jednak/jednak; to zdanie w ogóle wymaga poprawek, brzmi źle

 

„Książe był nań był uczulony, a do tego chorował ciężko na płuca.” – był/był; to wyraźny błąd

 

- liczne błędy interpunkcyjne:

 

„mogłeś nawet napisać ile razy dziennie chadzają się wysrać, ale na co mi pochodzenie?” – przecinek przed „ile”

„Chyba nie doceniasz ile te informacje mnie kosztowały.” – przecinek przed „ile”

„- Ciągle tylko ty, twoje, marzenia, pierdolenia...” – zbędny przecinek po „twoje”

„wygranie Roju to jedyne czego naprawdę pragnę.” – przecinek po „jedyne”

 

- błędy w zapisie dialogów:

 

„Chyba nie doceniasz ile te informacje mnie kosztowały. – odrzekł Znachor,” – zbędna kropka po wypowiedzi

„To jest jeszcze coś – Wskazał palcem na swoje nazwisko.” – kropka po wypowiedzi

„- No właśnie. Reasumując, przegrana oznacza bycie adeptem-popychadłem do usranej śmierci. – Przejechał opuszkami palców po liście – Za to wygrana…” – kropka po „liście”

 

- literówki:

 

„- Wydaję mi się, że wiesz więcej niż mówisz” – wydaje mi się, ale wydaję pieniądze

„Obaj wstali od ławy i sięgneli po broń.” – sięgnęli

„- Wysłuchaj chociaż co chce powiedzieć.” – chcę; i przecinek

„Cel był jeden – Książe Vigan” - książę

 

- problematyczne zwroty, składnia zdań:

 

„nostalgią wpatrywał się to w kartkę, to na przyjaciela.” – wpatrywać się w, czyli wpatrywał się to w kartkę, to w przyjaciela

 

- pomieszanie czasów:

 

„Cel był jeden – Książe Vigan, warunkiem jest zabicie go w dzień ślubu. Zwycięzca dostawał wszystko czego tylko zapragnął od Zakonu, co oznaczało możliwość awansu, a wraz z nim otwierały się drzwi, które mogą w razie porażki zostać na zawsze zamknięte.” – przeszły i teraźniejszy

 

Ocena: 6/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Główny bohater jest moim zdaniem postacią intrygującą i zmierzającą prosto do obranego celu, który może zmienić jego życie. Wydaje się, że robi wszystko, by go osiągnąć, a i jego relacja ze Znachorem budzi pozytywne uczucia – kto nie chciałby mieć przy sobie oddanego przyjaciela, który zarazem stanowi źródło tak istotnej pomocy i swojego rodzaju wsparcia.

Bohater ufa, co jest w tym przypadku jego największym błędem i omal nie daje się wyprowadzić w pole. Stoi na rozdrożu pomiędzy tym, co podpowiada rozum i dawno ustanowiony cel, a tym, do czego skłania serce i współczucie – podoba mi się sposób doprowadzenia bohatera do tej sytuacji; mniej już intryguje samo ukazanie rozterek, kiedy poznaje historię i przeszłość Cezara. Było tego trochę zbyt mało, zbyt oszczędnie, dywagacje pomiędzy zdradą a litością, sprawiedliwością a współczuciem – tego mi brakowało, by uwiarygodnić postać i jego postępowanie, czyli ostateczny wybór, o którym dowiadujemy się już z fragmentu „trzydzieści lat później”.

Sam świat przedstawiony w tekście jest stabilny, stanowi ciekawe tło dla zdarzeń i nadaje swojego rodzaju klimat. Jednak wciąż mam wrażenie, że opisy miejsc są dość oszczędne, np. walka w pokoju w tawernie zdawać się mogła przytłaczającą, zwłaszcza, że Biskup był ogromnym, postawnym człowiekiem, Victor pewnie do najmniejszych też nie należał, a pokój pewnie warunków do walki nie stwarzał. Narrator skupia się na czynnościach bohaterów, które fakt, są najistotniejsze, ale można przecież było nadać tej scenie tyle klimatu – przestrzeń zamknięta stwarza niewyobrażalne możliwości do tłamszenia postaci, stwarzania sytuacji przytłaczających, ograniczających czterema ścianami, szukania rozwiązań w warunkach, jakie zdał nam los. Trochę mi tego zabrakło.

 

Ocena: 2/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Śmiało mogę przyznać, że to jedna z bitw, gdzie schemat jest widoczny i stanowi główny aspekt toczącej się fabuły. Jako cel głównego bohatera uznaję zwycięstwo w Roju, do czego od samego początku dąży; w miejsce pragnienia zaś ocalenie życia Cezara/Znachora/przyjaciela, które gdzieś w nim tkwi i sprawia, że Victor się waha. Jak dowiadujemy się z końcowego fragmentu wygrywa chęć zwycięstwa (co może, a raczej na pewno jest, być także skutkiem zdrady); Cezar umiera, Victor zwycięża Rój.

 

Ocena: 5/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Należy zastąpić dywizy myślnikami; w jednym miejscu nastąpiło przerzucenie słowa do nowej linijki:

 

„- Chcesz dobrej rady? – Znachor włożył dłonie w rękawy jak mnich. - Pozbądź się pozostałych zabójców zanim oni pozbędą się

ciebie.”

 

Ocena: 2/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Historia sama w sobie jest dość ciekawa, mogłabym nawet przyznać, że fabuła jest jedną z lepszych w całej Bitwie – po prostu czytałam z zainteresowaniem, tylko wykonanie i obszerność pozostawia nieco do życzenia.

Często miałam wrażenie, że w niektórych miejscach czegoś brakuje, że dzieje się zbyt szybko i nagle przeskakuje z jednej sytuacji w drugą bez wiarygodnego przejścia, ujętego godnym opisem, np.:

 

„Nie rozumiał czemu ładunek wybuchowy od Znachora nie zadziałał. Jak to w ogóle możliwe? Wciąż jednak żywił nadzieję, że zgromadzeni uznają to za fajerwerki ślubne, jednak zorientowano się już w sytuacji. Wybuchła panika. Co gorsza zauważono go, kiedy spuszczał się po kolumnie.” --> jeszcze żywi nadzieję, a już wszyscy się orientują; ja rozumiem, że opisywana sytuacja wymaga tempa i spieszności akcji, jednak nie podoba mi się aż taka skrótowość; nieco przypomina mi to streszczenie zdarzeń – suche informacje na temat tego, co się dzieje – wybuchła panika [ale co dokładnie się działo?]

 

Mam jeszcze jeden fragment, który mam nadzieję dobrze zobrazuje moje wątpliwości, co do wykonania:

 

„Przełożył sznur przez głowę i rozpoczął duszenie. Przeciwnik zdołał go jednak ugryźć, Victor stracił palec. Z bólu odruchowo uderzył go w skroń. Agresor zachwiał się, otrzymał kolejne ciosy. Po chwili miał nabity wielki, brązowy krwiak. W końcu Biskup stracił przytomność i wyłożył się jak długi. Zabójca tamował sączącą się z ręki krew.” – główny bohater traci palec, co jest jak mniemam dość obfitym w ból i znaczącym dla samego Victora zdarzeniem, a narrator przechodzi obok niego dość obojętnie, choć nie wiem czy to dobre słowo; mam wrażenie, że za bardzo skupia się na samych czynnościach postaci [i tak, rozumiem, że to opis walki, musi być dynamiczny, bo dzieje się wiele w tym samym czasie], ale dla mnie to mało wiarygodne.

 

Ogół zdarzeń zdaje się być stabilny, mają one jakiś cel w budowaniu fabuły i podtrzymywaniu głównego toru opowiadania, stanowią dobrą otoczkę i sprawnie prowadzą do rozwiązania.

 

Ocena: 2/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Tekst zamieszony w terminie, limit słów zachowany.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Ocena: 0/1

 

Suma punktów: 18

 

8. Uwagi osobiste.

 

Przyznam szczerze, że bałam się podchodzić do tego opowiadania przez wzgląd na mój brak obycia w danym gatunku i wyraźną niewiedzę, która wymaga uzupełnienia. Mimo to tekst był dla mnie interesujący, postacie, a raczej postać głównego bohatera, ciekawie zbudowane i prowadzone przez wydarzenia. Oprócz usterek w stylu i kilku uwag co do wykonania i wykorzystania tematu, nie mam chyba uwag, które mogłyby być w jakiś sposób istotne dla Autora.

 

***

 

NEUROTYK

 

1. Styl.

 

- nieco powtórzeń:

 

„Nie był to typowy domek na drzewie służący dziecięcym zabawom. Jego nikła kubatura na to nie wskazywała. Nie wyglądało to też na domek dla ptaków. Jeżeli już tak, to musiał być chyba przeznaczony dla największych ptasich przedstawicieli Anglii” – to/to/to/to

„Zjedzenie jabłek stanowiło dla nas problem z uwagi na nasz obecny wzrost. Jabłka były normalne, ale nie my. Jedno wystarczyło zatem na nas dwoje.” – nas/nasz/nas

 

- sporo błędów interpunkcyjnych:

 

„zastanawiał się ile będzie jeszcze ojca w ojcu, a ile dziecka podróżującego po wyimaginowanej krainie baśni i snów.” – przecinek przed ile

„miesza fakty ze swojego życia, z wykreowanymi obecnie na swój temat własnymi wyobrażeniami.” – zbędny przecinek

„Zamknęłam oczy z nadzieją, że kiedy je ponownie otworzę wszystko okaże się snem.” – przecinek po „otworzę”

„Tatko wskazał gestem abym szła z nim pod rękę.” – przecinek przed abym

 

- literówki:

 

„Nawet nie zauważaliśmy, kiedy nasz wzrost powrócił do normy.” – zauważyliśmy

„— I smakowały ci ojczulku te cukierki? — zapytałam, śmiejąc się teraz z wszystkiego.” ze

 

- pomieszanie czasów:

 

„Potrzebowałam mężczyzny. Potrzebowałam mojego Króla. Czy w tacie da się wskrzesić jeszcze choć odrobinę majestatu?”

„Tatko wskazał gestem abym szła z nim pod rękę. Cudownie! Jestem znowu podlotkiem, a on moim marynarzem żeglugi oceanicznej, który doradza mi kierunki i, kiedy trzeba, potrafi pokierować okrętem mojego życia.”

„Obróciliśmy głowy i zobaczyliśmy gadającego pelikana. Nie zdziwiło mnie to. Dzisiaj to uczucie jest mi obce.”

„Znów poczułam słuszność naszej wędrówki do Królestwa Dali. Tylko jako Królowa tajemniczego świata mojego taty, mogę zostać z nim i z mamą na zawsze.”

 

Opowiadanie napisane jest bardzo przyjemnym w odbiorze stylem, czyta się płynnie, a i Autor przykłada dość sporą uwagę do błędów, które mimo iż się pojawiają, nie zakłócają przebiegu czytania. Niemniej jednak należy jeszcze tekst dopracować, zwłaszcza kwestie interpunkcji, która jest chyba najsłabszym elementem, jakie wymieniłam powyżej.

 

Ocena: 7/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

 

Świat przedstawiony w tekście, poprzez swój charakter snu, baśni, bazuje jedynie na wyobraźni Autora, więc ma on ogromne pole do popisu i pełną swobodę, zarówno w tworzeniu miejsc akcji, jak i kreacji bohaterów. Nieprawdopodobne zdarzenie, wychodzące poza racjonalne myślenie zjawiska – to wszystko jest na porządku dziennym i mogę śmiało przyznać, że czytelnik chętnie zanurza się w stworzonym świecie, a nawet nie chce z niego wychodzić.

Opis miejsca akcji jest dobry, działa na wyobraźnię, stwarza ten baśniowy klimat, który jest tak pożądany w związku z obranym kierunkiem tekstu.

Bohaterowie zachowują się dziwnie, tak to dobre słowo, z jednej strony budzą sympatię swoją dziecięcością, zachowaniem pełnym zaufania do świata, beztroski i marzeń, z drugiej jednak strony wiemy, że nie jest to sytuacja bajkowa, tym samym przyjemna czy radosna. Mogłabym wręcz rzec, że przykra i boląca dogłębnie, kiedy zdamy sobie sprawę, z jakim problemem muszą borykać się bohaterowie po powrocie do normalnego świata.

Bohaterka główna wykreowana została moim zdaniem całkiem dobrze, chociaż nie jestem do końca pewna jak podchodzić do jej zachowania i postępowania wobec ojca – przecież to tylko sen, a wiadomo, jak to z nimi jest – nigdy nic nie wiadomo.

 

Ocena: 3/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Przyznam, że nie jest łatwo wyłuskać schemat, ale postaram się zrobić to najlepiej, jak potrafię.

 

Cel: „bycie Królową Dali”, czyli życie z ojcem z miejscu marzeń, przy tym spotkanie z matką

Pragnienie: życie, razem z ojcem, który byłby ojcem, a nie dzieckiem

Zyskuje: powrót do normalnego życia, jako skutek wyboru rzeczywistości, nie marzeń

Traci: świat marzeń, gdzie wszystko jest bajkowe, dziecinne, nie tylko ojciec

 

Wydaje mi się, że wyodrębnienie celów i pragnień jeszcze bardziej mocno ułatwiłoby czytelnikowi dotarcie do sedna. Ale powstaje pytanie – czy należy wszystko podawać na talerzu? Może i nie. Każdy zinterpretuje na swój sposób – ja zrobiłam to właśnie tak.

 

Ocena: 3/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Ocena: 3/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Z fabułą powstaje ten sam problem [oczywiście nie w wydźwięku negatywnym], co z kwestią spójności wewnętrznej, bo przecież w świecie wyobraźni możliwe jest wszystko! I tu właśnie tak jest, bohaterowie napotykają na swojej drodze rzeczy, a raczej zjawiska niezwykłe i wcale nas to nie dziwi, a mogłabym wręcz rzec, że coraz mocniej fascynuje, coraz bardziej wciąga w wykreowany świat.

Zdarzenia ukazane w tekście z pozoru wydają się lekkie i przyjemne, zapewne wskutek obranej formy, gdzie wszystko jest tak piękne, kolorowe, baśniowe… ale rzeczywistość jest zupełnie inna, i gdy w końcu sobie to uświadamiamy, czujemy ścisk w sercu. Przynajmniej taka była moja reakcja, bo choroba nie jest sprawą, ani lekką, ani przyjemną. Boli okrutnie, gdy spoglądamy na cierpiącą osobę, która jest tak bliska naszemu sercu, a jedyne co możemy zrobić, to trwać przy niej i znosić jej dziwactwa, których przecież sama nie kontroluje. Bohaterka zdaje się mieć wybór, może wybrać to, co łatwiejsze, przyjemniejsze – zostać w świecie marzeń, gdzie wszystko stałoby się bezproblemowe, ale podejmuje decyzję inną. Z jakiego powodu? Chyba nie wiemy, bo jest to jej niezwykła odwaga i siła do mierzenia się z życiem, które nie ma wobec niej litości. Wzbudza współczucie, ale i podziw – za to Autorowi należą się gratulacje.

Mogę śmiało przyznać, że fabuła opowiadania i pomysł na jego kreację jest jego mocnym plusem, kwestią zdecydowanie pozytywną – bardzo mi się podoba i chętnie zagłębiłabym się w ten świat jeszcze mocniej.

 

Ocena: 4/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Tekst wstawiony w terminie, limit słów zachowany.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Ocena: 0/1

 

Suma punktów: 21

 

8. Uwagi osobiste.

 

Ah, już chyba napisałam wszystko w powyższych punktach, ale mogę śmiało powtórzyć – tekst jest dobry, tekst mi się podoba, zdecydowanie. Nieco poprawek w stylu, interpunkcji i będzie tylko lepiej. Naprawdę jest to jedno z opowiadań wyróżniających się na tle innych i wiem, że będzie zapamiętane. Bo warto.

 

***

 

SŁUGALEGIONU

 

1. Styl.

 

- liczne powtórzenia, które zdecydowanie rzucają się w oczy:

 

„Pewnie jedynie pracownicy tartaku, prosperującego na zboczu samotnego szczytu na wschód od wioski. W końcu kiedyś tam pracował, nawet jeśli jego aktualny ubiór na to nie wskazywał.” – na/na/na

„leżała pod kołdrą pogrążona w półśnie. Leżała odwrócona do mnie plecami, więc widziałem jedynie jej burzę złocistych loków.

Podszedłem do jej łóżka, starając się nie wydawać po drodze żadnych dźwięków, po czym szepnąłem jej do ucha:” – leżała/leżała; jej/jej/jej

„Odwróciła się, a jej zmęczenie pierzchło w niebyt. Za to na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech,” – jej/jej

 

- przesyt zaimków wskazujących w tekście, które zaczynają irytować i mocno psują styl opowiadania:

 

„Jak do tej pory ta rada nigdy mnie nie zawiodła, więc postanowiłem to zrobić.”

„Narzekać na to nie można, jeśli nie będzie to równoznaczne z ucieczką,”

„Evan otrząsnął się z tych rozmyślań i ponownie skupił swoją uwagę na zleceniu.

Jeśli zaufać słowom dziewczynki, ten konkretny cmentarz należał do tych niebezpiecznych.”

„Nie miałem pojęcia, jak opisać to, jak wypowiedział tę drwinę.”

„Wiedząc, że ta praca bez wojny nie rzuci go w środek walki z oficjalnymi siłami czarnych magów, postarał się zapomnieć o tej historii.

O dziwo, ta sztuka mu się udała.”

 

- literówki:

 

„— W mieście szaleje rycerz śmierci, mający pod dowództwem garstką truposzy” – garstkę

„Powolnym krokiem skierował się do grobowa, do którego prowadził trop.” – grobowca

„Czarny mag gniewnie wycofał się, a ja gestem ręki podziękowałem naszym wybawcą” wybawcom

„Przykrzy, acz nieunikniony efekt uboczny powrotu do żywych.” – przykry

„Dzięki mętnym wróżbą, elfickim bachorom, opowiastką, pluszowej zabawce” – wróżbom, opowiastkom

„znalazł się tu w dokładnie wtedy, kiedy trzeba było.” – zbędne „w”

 

- zapis dialogów:

 

„— Może i masz rację — Zaśmiałem się cicho. — Długo na mnie czekałaś?” – kropka po „rację”

„— Evan.

Rzekła przez śmiech, po czym przybliżyła mnie do siebie.”

 

- zły szyk zdania, niefortunna składnia utrudniająca czytanie tekstu:

 

„Jednak nie przeszkadzało to mu.” – mu to

„taki widok zdarza się przeciętnemu żołnierzowi raz w życiu. Jeżeli to prawda, to właśnie odhaczyłem swojego.” - swój

 

- inne błędy:

 

„Zwykle pierwszą rzeczą, jaką robił po przybyciu gdziekolwiek, nie było picie, lecz wizyta w gospodarstwie elfów przywołała wspomnienia z lat dzieciństwa.” – końcowa część zdania jest oderwana od ciągu reszty

„Za to na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech, który uwielbiam.” – uwielbiałem; pomieszanie czasów

„— Żartujesz? Zabije nas obu!” – obu odnosi się do dwóch mężczyzn

„Jednak z drugiej strony, ojciec ostatnio choruje, a tartak nie przynosi już tylu pieniędzy, co kiedyś.” – pomieszczanie czasów

„Osłoniwszy miejsce głowę ramieniem, wycofał się na parę kroków.”

 

Autor nagminnie używa jednego szyku zdania budowanego na zasadzie „tego, że”, „to, że” itd., co w trakcie czytania staje się okrutnie irytujące, zwalnia tempo nawet w dynamicznych akcjach i wydaje się całkowicie zbędne, np.:

 

„Oczywiście fakt, że w tamtym miejscu wzniesiono koszary, to czysty przypadek. Podobnie jak to, że wcześniej jakoś nie byli tak religijni. Jednakże wolałem nie rozmyślać o tym, licząc na to, iż mi się poszczęści”

„Jasny brąz wskazywał na to, że był to rzadki podgatunek, jednak doskonale nadający się do wyrobu wszystkiego, co miało chronić. Twarda, a przy tym lekka i elastyczna. Nie wspominając już o tym, że w rękach dobrego płatnerza mogła zachować swoje właściwości antymagiczne. W każdym razie znacząco różniła się od ciężkich koszul drwali, które chroniły swych właścicieli jedynie przed chłodem i zabrudzeniem.

Jednak to miecz wojownika zwracał na siebie niemal całą uwagę przechodniów. Niemożliwym było przegapienie tego, że był dzieckiem rzemiosła demonów.”

 

Oprócz tego Autor 30 razy użył słów „po czym”, co było chyba najbardziej irytującym powtórzeniem w generalnej ocenie tekstu.

 

„— Zamknij się — warknąłem przez zaciśnięte zęby, po czym zacząłem się nieznacznie oddalać. Cel czy nie cel, trza mi wsparcia, by go ostatecznie zabić.

— Czyżbyś się bał, człowieczyno? — orzekł drwiąco, po czym zaczął się do mnie zbliżać.

Już szykowałem się do ostatniego pojedynku w moim życiu, gdy zagubiona strzała znalazła lukę w jego pancerzu. Rycerz śmierci zawył wściekle, po czym odwrócił się w stronę, jak mi się zdawało, uzbrojonego w łuk kompana z koszar.”

 

Ogólna ocena stylu używanego w tekście nie może być słaba mimo widocznych usterek, bo jest on na stabilnym poziomie i widać, że Autor przykłada dużą wagę do sposobu w jaki pisze i w jaki opisuje określone wydarzenia. Czasem mam nawet wrażenie, że robi to aż do przesady, stosując zbyt zachowawcze metody – nadmierne wyjaśnianie, używanie specyficznych zwrotów „oczywiście”, „a przez to”, „z tego powodu”, które mimo starań, nie podnoszą jakości tekstu, a wręcz przeciwnie – staje się on po czasie coraz trudniejszy do przebrnięcia. Niemniej jednak, jest to tekst dobry pod kątem stylu, wymaga jednak nieco więcej odwagi i podjęcia ryzyka, oderwania się od wyuczonych schematów. A takie ryzyko przy dobrym wykonaniu naprawdę często się opłaca.

 

Ocena: 6/10

 

2. Wewnętrzna spójność logiczna opowiadania.

Kreacja bohaterów, zwłaszcza pobocznych, jest moim zdaniem słabym punktem opowiadania – dziwne, nietypowe zachowanie karczmarza, niezbyt miłe czy zachęcające do pobytu właśnie w tym miejscu, obrażanie swoich klientów, stawianie im wymagań i traktowanie tak, jakby w ogóle nie zależało mu na zarabianiu pieniędzy – „— Szkoda, że nie kulturą, przydałaby ci się, gburze. Masz, to od twojego pokoju. — Rzucił gościowi pęk kluczy. — Poproś typka przy schodach o to, by pokazał ci pokój.

— Niech będzie — rzucił na odchodne najemnik. — Proszę mnie obudzić o piątej, czas mnie nagli.

— Życzenie klienta naszym rozkazem, czy jakoś tak to szło — odparł barman, zabierając się za mycie kufli. — Tylko może pan zapomnieć wtedy o śniadaniu i napitku. Nie będę wstawał wcześniej dla jednej osoby”

 

Jak dla mnie dość niezrozumiałe postępowanie.

Kolejne kwestia to zachowanie rodziców, którzy teoretycznie „wczoraj w nocy myśleli o przyszłości” syna, ale jednak chodzili już ostatnimi czasy oglądać koszary i oświadczają, że nie może marnować się w tartaku. Jednak potem matka, początkowo taka pewna, podważa własne słowa i pyta syna, czy jest pewny, czy to na pewno droga, jaką chce pójść i mimo jego zapewnień, wciąż drąży temat. Jest to pewna niekonsekwencja.

Sam główny bohater jest postacią ciekawą, rozdartą pomiędzy własnymi żądzami, a tym, co powinien zrobić dla dobra całej rodziny; spędza lata na gonieniu za zemstą, poświęca temu całe życie. Tak, jak wspomnę później – nie znamy podstaw i przyczyn jego zafascynowania własną siostrą, a mogłoby to zdecydowanie ułatwić odbiór i rozumienie tekstu, który można odebrać nawet kontrowersyjnie. To zdecydowany minus opowiadania.

Sama postać strony „zła” wzbudza niejako politowanie, zwłaszcza scena bitwy, kiedy do akcji wkracza Eithne, pozostawia wiele do życzenia – nawet mi, osobie o stanowczo mniejszej wiedzy w prezentowanym gatunku niż Autor, wydaje się przeciwnikiem o wyolbrzymionej randze niż pokazują jego czyny czy zachowanie – daje się niejako podejść, toczy dziwną, nieco zabawną rozmowę z bohaterami, nie wzbudza strachu.

Tło zdarzeń jest za to całkiem dobrze wykreowane i stanowi podstawę dla postępowania bohaterów, zgrabne opisy i tłumaczenia [np. przysięga i jej konsekwencje – kwestia samej obecności, nie językowa]; może nieco zbyt mały nacisk na opis miejsc i w niektórych fragmentach znaczna przewaga dialogów.

 

Ocena: 0/5

 

3. Zbieżność z tematem.

 

Przyznam szczerze, że ten punkt jest dla mnie bardzo problematyczny w kontekście tego opowiadania, bo schemat, owszem, jest, ale powtarza się dwukrotnie i nijak nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie – o którym myślał Autor podczas tworzenia?

 

1.Cel - „Za to p o w i n i e n e m usłuchać rodziców, p o w i n i e n e m rozwijać swój talent oraz p o w i n i e n e m zapewnić im szansę na godny byt. Z całą pewnością są to moje cele.”

Pragnienie – „C h c i a ł e m zostać w wiosce, c h c i a ł e m pracować w tartaku i finalnie c h c i a ł e m być przy Eithne. To były jedynie moje pragnienia.”

Osiąga – idzie do wojska, stałe źródło dochodów

Traci – kontakt z siostrą

 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby tekst obracał się wokół tamtych zdarzeń, ewentualnie ukazywał łaknącego zemsty bohatera po latach. Jednak Autor serwuje nam zdarzenia, w których bohater mimo utraty siostry i wyborze życia w walce, znów ją odzyskuje – bitwa, by po chwili znów ją stracić – uwięzienie. A koniec końców i tak są razem – akcja po latach. Więc schemat nie tyle został nie ujęty, co po prostu zepchnięty na plan drugi, bądź trzeci.

 

2. cel – powrót Eithne

Pragnienie – łaknienie zemsty

Osiąga – odzyskuje siostrę

Traci – możliwość zemsty

 

I w tym przypadku schemat niejako zostaje zawarty, nawet w całości, jednakże jest on tak skrócony i może śmiało umknąć [dopiero przy drugim czytaniu zwróciłam na niego uwagę, bo byłam pewna, że 1. jest prawidłowy]. Wobec tego staje się on jedynie dodatkiem do całego opowiadania i jego treści, a nie, tak jak powinno być, głównym przedmiotem opowiadania – treść powinna obracać się wokół tematu Bitwy. Dlatego też nie mogę dać więcej niż 3.

 

Ocena: 3/5

 

4. Estetyka tekstu.

 

Ocena: 3/3

 

5. Spójność fabularna.

 

Fabuła opowiadania zdaje się być dość rozbudowana, zarówno poprzez długość tekstu, która na tle innych opowiadań bitewnych wypada jako jedna z najdłuższych, oraz skupienia się zarówno na przeszłości bohatera, jak i zdarzeniach późniejszych, wynikających niejako z przeżyć z młodości. Autor stosuje naprzemienne fragmenty dwóch perspektyw – jedna jako narracja trzecio osobowa, druga jako pierwszoosobowa, gdzie narratorem jest Evan. Moim zdaniem jest to zabieg ciekawy i w intrygujący sposób przedstawia kolejne wydarzenia.

Wydarzenia zdają się mieć swoje logiczne podstawy w sytuacjach poprzedzających – bohater dąży do celu, jest gotowy poświęcić wiele, by odzyskać siostrę, by dokonać zemsty.

Nie podobał mi się za to opis bitwy, był zbyt skrótowy, jakby ograniczony narzuconym limitem; opis przeciwnika, pojawienie się Eithne, zaskoczenie, walka, pokonanie, utrata dziewczyny – to dużo jak na tak krótki fragment.

W niektórych miejscach miałam jednak pewne wątpliwości co do wiarygodności zachowań bohaterów w danych sytuacjach, np.: w trakcie walki i zagrożenia życia, bohater ma czas na zwrócenie uwagi, że „łzy podeszły jej do oczu”, a bohater magicznie wie, kiedy Kha Belesch kłamie, a kiedy nie.

Kwestię związaną z kazirodczym związkiem Evana i Eithne zostawię bez obszernego komentarza, bo jest to jednak decyzja i pomysł wynikający typowo z samych zamierzeń czy chęci Autora, ale zdaje mi się, że ogromnym brakiem tekstu jest niewytłumaczenie – dlaczego? Co stoi u podstaw ich wzajemnego uczucia i z czego ono wynika? Bo nie obracamy się tu przecież jedynie w temacie typowej miłości między rodzeństwem.

 

Ocena: 3/5

 

6. Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami Bitwy.

 

Tekst mieści się w limicie, termin został zachowany.

 

Ocena: 1/1

 

7. Dodatkowe zadania.

 

Ocena: 0/1

 

Suma punktów: 16

 

8. Uwagi osobiste.

 

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia, co pozwoliłam sobie ująć w punkcie 1, jednakże sama fabuła i pomysł opowiadania wydają mi się interesujące – pomijając teraz fakt problemu ze zbieżnością z tematem Bitwy, co wyjaśniłam, mam nadzieję, że dość wyczerpująco. Nie męczyłam się zbytnio podczas czytania, chociaż napotykanie co rusz na zachowawczo ujmowane zwroty i formułowane zdania, które owszem, brzmią dobrze pojedynczo, ale razem tworzą twór dość ciężki w odbiorze. Rekompensuje to jednak po części fabuła, całkiem interesująca, jednakże mam wrażenie, że czytelnik, który nie czytał części poprzednich, może nie do końca zrozumieć przekaz – główny nacisk stawiam na relacje między bohaterami, która przecież stanowi główny aspekt tekstu i jest niewiarygodnie istotna w jego odbiorze.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • ausek 17.02.2016
    " całość jest pisana w czasie przeszłym, ale pojawiają się słowa ściśle związane z narracją w czasie teraźniejszym'' - Tu miałam największe obiekcje. Zastanawiałam się, czy mogę tak pisać. Dziękuję za wyjaśnienie moich wątpliwości. Jako, że jest to drugi mój tekst, który nie jest pisany w narracji pierwszoosobowej miałam słuszne obawy czy podołam. Strasznie dziękuję za cenne wskazówki, pozdrawiam. :)
  • Ogromnie się cieszę, że w ocenie znalazły się rzeczy, które będą przydatne i stanowią wartość dla Autora. Gratulacje za dobry tekst i powodzenia w następnej bitwie, mam nadzieję ;)

    ________
    AA
  • Neurotyk 17.02.2016
    Dziękuję za ocenę, zwrócenie uwagi na błędy, nieścisłości i za wszelkie ochy i achy nad moim opowiadaniem:)
  • Ochy i achy zasłużone, miło mi niezwykle i gratulacje za dobre opowiadanie ;)

    _________
    AA
  • Slugalegionu 17.02.2016
    Dziękuję za świetną ocenę. :D Jestem kontent z niej, czy jak to się odmienia. XP
  • Cieszę się, że przypadła do gustu i gratulacje za tekst i włożoną pracę ;)

    ______
    AA
  • Slugalegionu 17.02.2016
    A tam, nie poszło aż tak dobrze, by gratulacje składać, ale dziękuję bardzo. :)
  • Mam inne zdanie na ten temat, ale nie będę się kłócić ;)

    ______
    AA
  • Slugalegionu 17.02.2016
    No tak, ale wcześniej miałem po 6 maks. :D Ale tym milej jest mi czytać takie wywody. :D
  • Angela 17.02.2016
    Dziękuję bardzo, następnym razem postaram się o mniej usterek technicznych : )
  • Proszę bardzo, gratulacje za wykonaną pracę i serce włożone w opowiadanie; jestem pewna, że będzie lepiej ;)

    _______
    AA
  • KarolaKorman 18.02.2016
    Dziękuje za komentarz, wytknięcie błędów i ocenę. Doceniam również poświęcony na to czas. Co do niedociągnięć, czasem jest tak, że pisząc wydaje nam się, że jest wszystko jasne i klarowne, a dopiero odbiorca dostrzega błędy i niedociągnięcia. My wiemy, co chcemy napisać, ale nie jest to oczywiste dla czytającego. Toteż Twoje wątpliwości wezmę pod uwagę. Pozdrawiam :)
  • Cieszę się bardzo i przyznaję, że czytanie tego tekstu było przyjemnością i gratulacje za włożony wysiłek. Co do reszty nie mogę się nie zgodzić - często wiemy co chcemy zawrzeć, ale zajmuje nam sporo czasu, by osiągnąć zadowalający efekt; osoba trzecia widzi zdecydowanie więcej ;)

    _______
    AA

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania