Poprzednie częściOdwet cz. I <skyrim>

Odwet cz. II <Skyrim>

Rozdział II

 

***

Kurhany starożytnych Nordów rozsiane były po całym Skyrim. Przypominały dawną historię pierwszych ludzi. Srogiego i zimnego ludu czczącego smoki i ich kapłanów. Ze zwałów śniegu, wyrastały ciemne kamienie. Z daleka wyglądały niczym szpony, gotowe pochwycić naiwne ofiary.

Nad wyraz łatwo udało im się otworzyć, mosiężne wrota. Ledwo wkroczyli do środka i już wdarł się do ich nozdrzy zapach spalonego mięsa. Erebowi po kilku próbach udało się rozpalić pochodnie. Pośrodku przedsionka znajdowała się leżanka oraz jeszcze żarzące się ognisko, nad którym wisiał garnek. Wyglądało to, jakby wszystko czekało na nich, a oni mieli nieszczęście trochę się spóźnić.

— Jak myślicie co się stało z poprzednim lokatorem? — Amira zaczynała powoli żałować swojej decyzji. Na zewnątrz było okropnie, ale tutaj coś wzbudzało w niej lęk. Najgorszy z możliwych, ponieważ nie miał on nazwy.

— Cóż, szkielety, dragury, ślizgacze, pająki i duuuchy. — Wymieniał Ereb, z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Ten człowiek chyba był błędnie przekonany, że jest w stanie wszystkiemu sprostać.

— Cóż, może jeśli pójdziemy, dalej to się przekonamy – stwierdziła chłodno Nyks, mimo iż na samą myśl o pająkach przeszedł ją dreszcz.

Ereb ruszył pierwszy, dalej w głąb katakumb. Pochodnia niemrawo rozświetlała korytarze. Na łożach wyrytych wewnątrz ścian spoczywały kości poległych Nordów. Na piersi trzymały miecze bądź łuki w każdej chwili gotowi powstać i bronić swoich panów. Ereb, odskoczył, kiedy nadepnął na porzuconą kość. Dalej posadzka była osmolona tak samo jak kolejne szkielety, które napotykali poza miejscem swojego spoczynku. Białowłosy przypadkiem stanął na jakimś mechanizmie i podłoga się pod nim zapadła.

—Jesteś cały? — spytała Nyks, próbując dostrzec brata. Mocny plusk odbił się echem.

— Tak chyba… cały, ale nie sam.

Ereb podpłynął, w stronę światła. Delikatna dłoń z trudem wyciągnęła go na posadzkę. Ubranie nieprzyjemnie lepiło mu się do ciała. Gdy zbliżył się do wybawicielki uderzył go słodki zapach, żywicy zmieszany z aromatem leśnej ściółki.

—Na górze zostały jego towarzyszki może nam pomogą. — Nie mógł dostrzec kto to wypowiada, ale wiedział, że nie spodobał mu się jego głos, który brzmiał trochę jak skrzypienie kruka, lub źle nastrojonej lutni.

Amira, wzięła rozpęd i przeskoczyła nad zapadnią. Dała znać towarzyszce, żeby skoczyła za nią, ale ta niestety nic widziała. Że też ich jedyna pochodnia musiała wpaść do wody. Blado niebieskie kulki zamigotały rozświetlając okolice. W tej chwili zatęskniła za ciemnościami.

****

— Loeloreliana Lysyrra Laurienta Vaserana Viranelis, ale możesz mi mówić Lis. — Ereb, był pewny, że nie zapamięta pełnego imienia Elfki. — Mój tata chciał, żeby moje imię było podobne do jego. — Przedstawiając się Bosmerka skłoniła się nieco teatralnie.

— Ereb, ale może mi mówić Ereb. – Gdy próbował się skłonić na wzór elfki pośliznął się i wpadł z powrotem do wody.

Dzięki magicznym kulką był w stanie dostrzec kratową bramę, która skutecznie chroniła przybyszy przed poznaniem tajemnic grobowca.

— Widzisz te kolumny. — elfka wskazała na mosiężne kamienie z wyrytymi symbolami zwierząt.

Próbował dostrzec jak najwięcej potrafił w słabym blasku magii, niestety nie posiadał dużych świecących oczu elfki. Pokiwał więc tylko głową zdając się nieznajomą.

—Te można obracać — kontynuowała — z drugiej strony są takie same, Brian pewnie próbuję kierować w naszą stronę, twoje znajome.

—Kto to Brian? — zapytał próbując się dowiedzieć kto był właścicielem nieznośnego skrzypliwego głosu.

—On… — Lis, zadumała się na chwile, szukając odpowiednich słów. —Chyba najlepszym stwierdzeniem będzie, że jest osobą.

—Osobą tego się nie spodziewałam. Pewnie powierz mi, że jest jeszcze do tego mężczyzną.

— W pewny sensie jest — zachichotała

Z góry, zaczęło dobiegać krzyki. szczęk stali o stal. Krakanie wrony bądź kruka. Spojrzał na elfkę, świadomy, że te dźwięki nie wróżą nic dobrego.

—Dreugry— odpowiedziała, przypominając sobie jej spotkanie z kościanymi wojownikami. Zmarnowała wiele many, żeby ich pokonać. — Są to istoty, nieumarli związani wolą z magiem, których i zaklął.

Ereb znał legendy o nieumarłych wojownikach, broniących kurhanów. Na szczęście nigdy wcześniej nie miał okazji ich spotkać. W przypływie bohaterstwa rzucił się na bramę próbując ją podnieść. Uratowanie siostry musiało jednak poczekać, ponieważ Brama okazała ciężkim metalowym cholerstwem i upór Norda nic w tym przypadku nie zmieniał. Bosmerka uśmiechnęła się pod nosem widząc jego nie udolne wysiłki. Po czym dodała pokrzepiająco.

—Jest z nimi Brian, dlatego raczej nie powinno im nic grozić.

—Raczej!? — Wydał siebie zdyszany krzyk, nie odpuszczając ani na chwile metalowej kracie.

Ereb zmęczony odpoczywał nasłuchując czy ktoś się nie zbliża. Lis natomiast usiadła i przymykając oczy i próbowała medytować.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Zaciekawiony 11.09.2020
    Wstępnie powiem, że są nadmiarowe przecinki.
  • Zaciekawiony 11.09.2020
    Dobra, może doprecyzuję. Są problemy z przecinkami. Nie stosujemy ich dzieląc zdanie po prostu co kilka słów, tylko jest w tym pewna logika. Jeśli zdanie jest krótkie, i ma tylko jeden czasownik, to nie trzeba go dzielić na dwa. Tutaj natomiast często oddzielasz przecinkiem podmiot i orzeczenie, co robi złe wrażenie i przeszkadza przy czytaniu.
    []-miejsca z niepotrzebnym przecinkiem.
    [X] - miejsca na inne poprawki

    "Kurhany starożytnych Nordów[] rozsiane były po całym Skyrim. Przypominały dawną histori[ę] pierwszych ludzi. Srogiego i zimnego ludu czczącego smoki i ich kapłanów. [Ze] zwałów śniegu[] wyrastały ciemne kamienie. Z daleka wyglądały niczym szpony, gotowe pochwycić naiwne ofiary.
    Nad wyraz łatwo udało im się otworzyć[] mosiężne wrota. Ledwo wkroczyli do środka[,] a do ich nozdrzy już [wdarł]* się zapach spalonego mięsa. Erebowi[] po kilku próbach udało się rozpalić pochodnie. Pośrodku przedsionka znajdowała się leżanka oraz jeszcze żarzące się ognisko, nad którym wisiał garnek. Wyglądało to[,] jakby wszystko czekało na nich, a oni mieli nieszczęście trochę się spóźnić.
    — Jak myślicie[,] co się stało z poprzednim lokatorem? — Amira zaczynała powoli żałować swojej decyzji. Na zewnątrz było okropnie, ale tutaj coś wzbudzało w niej lęk. Najgorszy z możliwych, ponieważ nie miał on nazwy.

    — Cóż, szkielety, dragury, ślizgacze, pająki i duuuchy[.] — [W]ymieniał Ereb, z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Ten człowiek chyba był błędnie przekonany, że jest w stanie wszystkiemu sprostać.

    — Cóż[,] może jeśli pójdziemy dalej[,] to się przekonamy – stwierdziła chłodno Nyks, mimo iż na samą myśl o pająkach przeszedł ją dreszcz. "
    * zachowajmy ten sam czas - w czasie przeszłym, dokonanym, weszli do środka i w tym samym czasie, przeszłym, dokonanym, wdarł się do nich zapach. Wdzieranie się to coś ciągłego, niedokonanego.

    "Ereb ruszyły" - ruszył

    "spoczywały kości poległych Nordów. Na piersi trzymały [te kości trzymały?] miecze bądź łuki w każdej chwili gotowi [ci łuki gotowi?] powstać" - coś tu nie tak z gramatyką kto co robił.

    "Białowłosy przypadkiem stanął na jakimś mechanizmie i klatka się pod nim zawaliła. " - czyli co mu się zrobiło? Coś się zawaliło, po czym niżej w tekście widzimy, że pozostali nie mogą się do nieco dostać, i że siedzi gdzieś koło bramy z prętów. Rozumiem, że po prostu wpadł przez jakąś zapadnię do klatki w pułapce otwierającej się w podłodze? Teraz jest to tak napisane, że nie da się wyobrazić co takiego zaszło i czemu nagle on nie jest tam, gdzie pozostali.

    "Mocny plusk [w czym pluskał?] odbił się echem.
    Ereb podpłynął [skąd?], w stronę światła. Delikatna dłoń z trudem wyciągnęła go [z czego?] na posadzkę" - wpadł do jakiejś wody, płynu czy błota? Bo o tym też nie ma ani słowa"
  • Cin 11.09.2020
    Dzięki za poradę tylko mam kilka pytań? Czy jak się opisuję sposób mówienia to nie ma być małej litery wiesz: powiedział, wykrzyczał, zapytał itd. I czemu wymieniał się do tego nie liczy? Czy jakby zamiast tego było wyliczał to by się liczło?

    "spoczywały kości poległych Nordów. Na piersi trzymały [te kości trzymały? -> Tak kości paliczków dokładniej rzecz ujmując. Jak mogły spoczywać to czemu nie trzymać>] miecze bądź łuki w każdej chwili gotowi [ci łuki gotowi -> chodziło mi o szkielety wiesz te które je trzymały.] powstać"

    czyli co mu się zrobiło? Coś się zawaliło, -> może błędnie nazwałam tą rzecz klatką. Koleżanka jak czytała to zrozumiała. Chodzi coś ale szyberdach tylko że "pod nim" w podłodze.

    "Rozumiem, że po prostu wpadł przez jakąś zapadnię " -> W sumie zapadnia to dobry termin na określenie tej rzeczy. Zdanie było poprawne tylko słowo złe określające daną rzecz.

    ""Mocny plusk [w czym pluskał?] odbił się echem." -> nie wiem. On też nie wie. pewnie w cieczy każda ciecz pluska. Wiem na pewno że gasi pochodnie. Gdyby się świeciła to by pewnie widział w czym.

    "Ereb podpłynął [skąd?], w stronę światła. " - z miejsca w którym był. Z miejsca do którego wpadł. Czy można ruszyć się z innego miejsca niż się jest?

    " Delikatna dłoń z trudem wyciągnęła go [z czego?] na posadzkę" - no z tej rzeczy w której się znajdował. Z tej cieczy.

    "Wpadł do jakiejś wody, płynu czy błota?" - no nie wiem, Ereb też nie wie i może dobrze.
  • Zaciekawiony 11.09.2020
    Cin
    Człowiek, który wpadł do cieczy, nie wie, że wpadł do cieczy? Przecież to się czuje. Poza tym nie prowadzisz tutaj narracji z punktu widzenia bohatera. Wystarczyłoby proste "Wpadł przez szyb do zbiornika jakiejś cieczy, która zgasiła pochodnię." i nie było by potrzebne zastanawianie się skąd po tym jak "zawaliła się klatka" on nagle płynie. Została pominięta informacja o tym, jak się zmieniło jego otoczenie, co wraz z niezgrabnym określeniem, co takiego się właściwie zdarzyło, utrudnia wyobrażenie sytuacji. Bo nie mamy tu ani wprost, że gdzieś wpadł, że znalazł się w jakiejś wodzie, ani, że zgasła pochodnia (na dodatek wcześniej piszesz, że "zapalili pochodnie" więc miałem prawo myśleć, że mają tych pochodni kilka).

    Skoro opisujesz tylko to, co wie bohater, to czemu nie "zapadła się pod nim podłoga"? Bo do zakratowanego miejsca to było stamtąd trochę daleko.

    To już taka trochę subiektywna ocenia, ale "wymienianie" nie jest wprost mową.
  • Cin 11.09.2020
    Zaciekawiony,
    Zmieniłam na podłogę tą klatkę.
    Bo do zakratowanego miejsca to było stamtąd trochę daleko. - no nie napisałam że to ta sama krata. Już pomijając że klatkę, nazwałam to cosik pod stopami Ereba a bramą to co oddziela na ziemi. Inaczej Ereb nie dał rady próbować jej podnieść.

    To jak Lis wie że jest drogie przejście i jak Brian może przejść z miejsca gdzie jest teraz Ereb i Lis do miejsca gdzie jest Amira oraz Nyks się wyjaśni.

    "— Ereb, ale może mi mówić Ereb. – Gdy próbował się skłonić na wzór elfki pośliznął się i wpadł z powrotem do wody." -> kurczę a jednak to woda. Więc wcześniejsza dyskusja nie miała sensu wyjaśniło się później.
  • Pontàrú 13.09.2020
    "osobą. —Osobom" - masz te dwa słowa pod rząd ale i tak oojawił siec błąd ;)

    Zdecydowanie lepiej to wygląda niż pierwszy odcinek. Opisy lepsze, interpunkcja zdecydowanie lepsza, używasz pauz dialogowych, same plusy. Błędów jakichś stylistycznych też mniej.

    Jedyne czego się przyczepię teraz to tempo narracji. Jak na mój gust pędzisz trochę. Opisy są krótkie i bardzo szybko przeskakujesz w nowe miejsca.

    Za ten fragment 4
  • Cin 11.11.2020
    Skoro, kolejna osobą mi to wypomina to zwolnię tempo akcji i nie będę tak przeskakiwać z miejsca w miejsce, ale to od następnej lokacji. Czyli gdzieś tak V rozdziału.
  • Cin 11.11.2020
    P.S chyba lubię robić wszędzie liczbę mnogą.
  • Nefer 15.09.2020
    Muszę przyznać, że trudno wyobrazić sobie całą sytuację, gdzie znajdują się i co porabiają poszczególne postacie, niektóre ich działania wydają się dziwne - brat wpadł do jakiegoś korytarza z wodą, a siostra i ich wspólna towarzyszka zostawiają go ot tak sobie i ruszają na poszukiwanie tajemniczych wrogow, nie mogły zrzucić jakiejś liny, choćby zaimprowizowanej? To wydawałoby się najbardziej logiczne. Akcja pędzi do przodu, to w sumie plus, zostaw jednak wyraźniejsze drogowskazy podążającym za Tobą czytelnikom.
    Pozdrawiam
    PS. Słowo "wymieniać" użyte w didaskaliach dialogu to dla mnie również jedno z określeń czynności mówienia.
  • Cin 11.11.2020
    Sorki że tak długo mi zajęło odpisanie.
    O ile Nyks jeszcze by się starała pomóc to Amira w sumie nie wiem. Jeśli chodzi o zaimprowizowaną linę to pasuję z czegoś ją zrobić i do czegoś przyczepić o ile Nyks jest cała to Amira ma skaleczone ramię niby nic ale jednak co innego utrzymać kogoś tak po prostu a co innego jak ciągnie w dół (w sensie jak się wspina to osobą trzymająca linę czuję jakby tamta z całej siły szarpała ją na dół).
    Co do akcji zwolnię ją i dodam więcej elementów lore.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania