Poprzednie częściOstatnia taka zima. Rozdział 1

Ostatnia taka zima. Rozdział 10

Po raz kolejny czytała otrzymanego esemesa.

Maciek: Madziu. Zarezerwowałem stolik we francuskim bistro na Jaworowej. Mam nadzieję, że ci pasuje. Widzimy się w sobotę o osiemnastej. Już nie mogę się doczekać.

Magda: Świetny wybór. Do zobaczenia w sobotę.

 

Nie odpisała nic więcej bo nie wiedziała co mogłaby napisać aby zabrzmiało naturalnie i nie zdradziła się ze swoimi uczuciami. Samej przed sobą było jej ciężko się przyznać, że sympatyczny doktor stomatolog coraz częściej zaprząta jej myśli.

- Denerwujesz się? - Kamila przyszła tak, jak obiecała w sobotnie popołudnie i nie prosząc o pozwolenie otworzyła szafę z rzeczami Magdy, a teraz stała przed szeroko otwartymi drzwiami garderoby i przerzucała wieszaki.

- Trochę – przyznała szczerze – sama nie wiem czy to dobry pomysł.

- Magda nie denerwuj mnie. Na wyjeździe widać było, że dobrze się razem bawicie. Daj sobie szansę. Może wyjdzie z tego coś fajnego. A jeśli nie, to przynajmniej dobrze się zabawisz.

Lustrowała przyjaciółkę wzrokiem, usta składała w dziubek i kręcąc głową przykładała do Magdy sukienki, swetry i tuniki. Magda nie miała wielu ubrań. Wyznawała zasadę minimalizmu. Lubiła mieć kilka podstawowych rzeczy i łączyć je w zestawy w zależności od okazji. Dobranie odpowiedniego do okoliczności stroju ułatwiała podobna kolorystyka. Magda najlepiej czuła się w czerni, granacie i butelkowej zieleni. Tego dnia chciała czuć się swobodnie, ale jednocześnie elegancko. Kamila upiła łyk bezalkoholowego, czerwonego, wina, którego nalała sobie kiedy Magda była w łazience. Przyjechała samochodem, była wdzięczna zapobiegliwości koleżanki, która zawsze miała przygotowaną butelkę bezalkoholowego trunku właśnie na wypadek odwiedzin zmotoryzowanych przyjaciół. Kiedy owinięta w ręcznik Magda wyszła z łazienki Kamila podała jej czarne, wąskie spodnie i granatowy sweter o kroju nietoperza z dekoltem w szpic, który odsłaniał smukłą szyję dziewczyny.

- Musisz wyglądać tak, żeby on od razu chciał mieć z tobą dzieci – powiedziała oceniając wygląd Magdy, która na te słowa zakrztusiła się kawą – zaraz cię umaluję i będziesz gotowa królowo.

- Tylko nie przesadzaj Kama, proszę cię – Magda usiadła na krześle i zamknęła oczy, wystawiając twarz w stronę przyjaciółki

- Znasz mnie przecież Madzia. Jestem szalona, ale bez przesady. A poza tym pan doktorek wygląda na kogoś, kto marzy o rodzinie i dzieciach. Nie mów, że tego nie zauważyłaś.

- Nie, jakoś się nad tym nie zastanawiałam – przyznała Magda szczerze, patrząc na białe płatki śniegu wirujące za oknem

- Słuchaj, ja i Patryk świadomie zdecydowaliśmy się na życie bez dzieci. Rodzicielstwo to nie dla nas, zresztą wiesz. Rozmawiałyśmy przecież o tym nie raz. Ale to nie znaczy, że nie wyczuwam w innych takich wibracji. Doktorek wygląda na fajnego faceta, nie uciekaj Magda. Nie broń się. Tylko to mi obiecaj. A co ma być, to będzie, okej? Wiesz, że ja zawsze jestem po twojej stronie i trzymam za ciebie kciuki?

- Wiem, Kama wiem – Magda uściskała przyjaciółkę

- Bardzo bym chciała żebyś była w końcu szczęśliwa – wyszeptała Kamila – No, jesteś gotowa – schowała swoje pędzle do kosmetyczki - załóż jeszcze te duże kolczyki i możesz pędzić na spotkanie z przeznaczeniem. Wiesz co, - powiedziała po chwili zastanowienia – podwiozę cię na miejsce. Boję się, że uciekniesz. – mrugnęła do przyjaciółki.

 

Kamila zatrzymała samochód tuż przy znaku zakazującego parkowania, uściskała przyjaciółkę, pokazała jej swoje zaciśnięte kciuki, posłała całusa i odjechała. Z bijącym sercem, na drżących nogach, Magda podeszła do drzwi niewielkiej, francuskiej restauracji. Miejsce, które wybrał Maciek na ich spotkanie było dość kameralne, kuchnia miała opinię pysznej dlatego cieszyło się dużą popularnością. Bez rezerwacji ciężko było znaleźć tu wolny stolik. Dodatkową atrakcją był niewielki, oddzielony od reszty sali, parkiet, na którym można było potańczyć w rytm, nie tylko francuskich, ale zazwyczaj spokojnych, przebojów.

Kiedy pchnęła drzwi, zadzwonił powieszony nad nimi dzwoneczek. Magda miała wrażenie, że oczy wszystkich gości skierowały się na nią. Nie lubiła tego i zawsze, w takich sytuacjach, czuła się speszona. Z głośników dobiegał spokojny głos Patricii Kaas, roznosił się apetyczny zapach karmelizowanej, czerwonej, cebuli, rozmarynu, jabłek i cynamonu. Magda rozejrzała się w poszukiwaniu Maćka.

- Hej, cieszę się, że jesteś – usłyszała za sobą cichy głos, na biodrze poczuła dużą, męską dłoń. Owionął ją ciepły zapach perfum.

Odwróciła się i dech jej na moment zaparło. Już podczas sylwestrowego wyjazdu, w sportowym, niezobowiązującym wydaniu, Maciek zrobił na niej duże wrażenie. Wtedy przypominał niegrzecznego chłopca. Tym razem wyglądał jak celebryta z okładek kolorowych czasopism. Dwudniowy zarost, gęste włosy zaczesane na bok aż się prosiły aby zanurzyć w nich dłonie. Na szczęście nie użył dużej ilości pasty czy żelu do włosów – tego w mężczyznach szczerze nie znosiła. Magda nie uwierzyłaby gdyby powiedziałby jej, że nie wie jakie wrażenie robi na kobietach. Musiał sobie z tego zdawać sprawę. Na randkę z Magdą wybrał ciemno granatowe jeansy, niebieską koszulę i czarną, sportową marynarkę. Górne guziki koszuli zostawił rozpięte przez co nadawał stylizacji niezobowiązującego wyrazu, spod mankietów koszuli wystawały drewniane bransoletki, na które Magda już wcześniej zwróciła uwagę. Piżmowy zapach jego perfum spowodował, że po plecach przebiegł Magdzie dreszcz. Maciek cmoknął ją w policzek i poprowadził do stolika.

Z krótkiej karty wybrali dania. Kelner rozlał do kieliszków wino, które wybrał Maciek. Dobrze im się siedziało w cieple rattanowych lamp, rozmawiali o ulubionych filmach, przeczytanych książkach. Maciek zdążył przeczytać tom, który miał na wyjeździe, mogli z Magdą porównać wrażenia. Dopili wino i postanowili przenieść się do klubu z bardziej taneczną muzyką. W modnym ostatnio klubie Labirynt zajęli dwa miejsca przy barze i zamówili kolorowe drinki. W środku było gorąco i duszno, przy podłodze snuł się dyskotekowy dym. Maciek marynarkę odwiesił na oparcie krzesła, rękawy koszuli podwinął do wysokości łokci odsłaniając wytatuowaną rękę. Magda pozbyła się swojego swetra zostając tylko w czarnym topie na ramiączkach. Włosy związała w wysoki kucyk na czubku głowy. Magda czuła się rozluźniona. Porywająca muzyka i czujący rytm partner dbający o jej dobre samopoczucie to było dokładnie to, czego w tym momencie potrzebowała do dobrej zabawy. Wyglądało na to, że jej towarzysz też się dobrze bawi. Głównie tańczyli, od czasu do czasu siadając przy barze dla zaczerpnięcia tchu. Wraz z kolejnymi, wypijanymi drinkami coraz bardziej otwierali się na siebie. Taniec stawał się bardziej zmysłowy. Maciek jedną rękę dziewczyny zarzucił sobie na szyję, drugą ujął w swoją dłoń i prowadził po parkiecie. Dla postronnych osób wyglądali jak zgrana para, która wyszła do klubu potańczyć. Mało kto uwierzyłby, że to ich pierwsza oficjalna randka. Ośmielony Maciek patrzył na Magdę, która przez słomkę sączyła niebieski napój bawiąc się końcówką kucyka. Nachylił się i jednym ruchem zdjął jej z włosów czarną gumkę sprawiając, że rozsypały się w nieładzie. Dziewczyna zmieszała się i nerwowo przeczesała włosy ręką.

- Tak lepiej – powiedział cicho Maciek do ucha Magdy mrugając okiem

Było po pierwszej w nocy, kiedy wysiedli z taksówki pod blokiem Magdy i Maciek odprowadził ją pod drzwi. Nastąpiła krótka chwila skrępowanej ciszy. W ciemnym, pełnym ludzi klubie, łatwiej było zbliżyć się do siebie. Zmysłowy taniec ułatwiała gorąca atmosfera i drinki buzujące w żyłach. Otrzeźwieni powietrzem styczniowej nocy patrzyli na siebie bez słowa jakby zawstydzeni niedawną jeszcze śmiałością.

- To co? Mam nadzieję, że to wkrótce powtórzymy – pierwszy odezwał się mężczyzna

- Z przyjemnością – szczerze odpowiedziała Magda patrząc mu w oczy

- Cieszę się. Naprawdę super się bawiłem – delikatnie przytulił Magdę i cmoknął ją w policzek.

Dziewczyna oddała mu uścisk. Kiedy Magda zniknęła za drzwiami klatki schodowej wsiadł do czekającej taksówki i pojechał na swoje osiedle. Wszedł do pustego, ciemnego mieszkania. Odkładając koszulę do kosza na pranie wyczuł na materiale delikatną woń perfum Magdy. Ich zapach musiał przejść na niego podczas tańca. Zwłaszcza podczas zmysłowej bachaty. Uśmiechnął się do siebie na to wspomnienie. Ubrany w spodnie od dresu i domową koszulkę nalał sobie do szklaneczki trochę whisky i usiadł przy kuchennym półwyspie. Wspominał spotkanie z Magdą. Kiedy weszła do restauracji miał wrażenie, że wszyscy goście zniknęli, widział tylko ją. Serce mocniej mu zabiło. Czarne, skórzane spodnie, do tego granatowy sweter podkreślający dokładnie to, co powinien. Czarne włosy luźno związała, pozwalając pojedynczym kosmykom opadać na ramiona. Miał ochotę chwycić jeden z nich, pobawić się nim nakręcając na palec i poczuć jego miękkość. Zdawał sobie jednak sprawę, że na taką pieszczotę chyba było jeszcze zbyt wcześnie. Kiedy po kolacji poszli do klubu potańczyć zdobył się tylko na uwolnienie jej ciasno związanych gumką włosów. Podobało mu się jak Magda przeczesuje je rękami, przekłada z jednej strony na drugą. Nie było w tym żadnej kokieterii, ten ruch był naturalny i wydawało się, że Magda robi to bezwiednie. Przez większość czasu miał wrażenie, że spojrzenia innych mężczyzn skupiają się na jego partnerce. Poczuł ukłucie zazdrości, które jednak szybko zostało wyparte przez dumę, że to właśnie on towarzyszy tej niesamowitej dziewczynie. Nie pamiętał kiedy ostatnio bawił i czuł się tak dobrze

Następne częściOstatnia taka zima. Rozdział 11

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania