Poprzednie częściOstatnia taka zima. Rozdział 1

Ostatnia taka zima. Rozdział 9

- Maciek, poznajcie się proszę – Tomasz załapał go od razu po przekroczeniu progu kliniki – to Justyna Kubicka, nasza praktykantka – a to Maciej, twój drugi szef. Razem prowadzimy ten przybytek – uśmiechnął się do dziewczyny

 

- Cześć – Maciek podał rękę młodej, jasnowłosej kobiecie – na którym roku jesteś?

 

- Na czwartym.

 

- Witaj na pokładzie. Mam nadzieję, że postarasz się wynieść ze stażu u nas jak najwięcej – zdążył powiedzieć Maciej, a Tomasz już prowadził dziewczynę do gabinetów i po kolei przedstawiał wszystkim specjalistom, którzy stawili się w pracy.

 

Maciek był tak zaaferowany wyjazdem, poznaną podczas tych kilku dni dziewczyną, że nie zwrócił uwagi na to, że przedstawiona mu przed chwilą Justyna spłoniła się na jego widok wyraźnym rumieńcem, a jej ręce zaczęły nagle drżeć i pocić się. W tej chwili myślał tylko o tym, aby Magda zadzwoniła. Decyzję co do ich kolejnego spotkania zostawił w jej rękach. Miał nadzieję, że ona też się dobrze bawiła na wyjeździe i będzie miała ochotę na kontynuowanie znajomości.

 

Kolejne dni mijały jeden za drugim. Czas odmierzany przez pracę, sporadyczne wizyty pacjentów w przychodni. Magda wynajdowała sobie coraz więcej zajęć. Jakby próbowała pozbyć się natrętnych myśli. Wciąż zastanawiała się czy powinna zadzwonić do Maćka. Kilka razy wybrała w telefonie jego numer, ale nie starczyło jej odwagi aby nacisnąć zieloną słuchawkę. Minął prawie tydzień kiedy podjęła decyzję. „Niech się dzieje co ma być – pomyślała – najwyżej każe mi spadać na drzewo. Wzięła głęboki wdech, potem wydech i wybrała numer Maćka.

 

- Słucham - wydało jej się, że mężczyzna po drugiej stronie uśmiechnął się

 

- Cześć Maćku. Tu Magda.

 

- Cześć Madziu.

 

- Dzwonię bo - przełknęła ślinę – jeśli jeszcze masz ochotę to chciałabym cię zaprosić na tę kawę, o której mówiłeś – przygryzła wargę

 

- Pewnie, że mam – ściszył głos, zakrył na chwilę słuchawkę dłonią, coś do kogoś powiedział – Madziu, mogę do ciebie oddzwonić? Mam pacjenta na fotelu – powiedział przepraszająco.

 

- Jasne. Nie ma problemu. Nie męcz tego nieszczęśnika za bardzo

 

- Postaram się. Jak tylko skończę zadzwonię do ciebie, umówimy się.

 

- Okej. Na razie

 

- Do usłyszenia. Cieszę, że zadzwoniłaś – Dodał. Nie mógł wiedzieć, że Magda się uśmiecha, nie słyszał jak głośno bije jej serce. Czuł za to, jak z niego schodzi nagromadzone w ostatnich dniach napięcie.

 

Magda opadła na poduszki. Próbowała uspokoić kołaczące serce. Nie wiedziała, ile może trwać wizyta, o której mówił Maciej. Pozostało jej czekać na ruch z jego strony. Nie chciała tak myśleć, ale brała pod uwagę, że może zbywał ją wymawiając się pacjentem.

 

Od chwili, kiedy Magda się rozłączyła uśmiech nie schodził z twarzy Maćka. Jego radość była widoczna nawet zza ochronnej maseczki. Biedak, który zasiadł na fotelu w gabinecie, pewnie zastanawiał się jakie tortury go czekają, bo taki uśmiech dentysty nie mógł wróżyć nic dobrego. Zapewne zdziwił się, że doktor Zarzycki i tak mający opinię niezwykle dokładnego i delikatnego, postarał się aby wizyta i leczenie przebiegło jak najbardziej bezboleśnie.

 

Po ponad godzinie Maciek mógł zdjąć rękawiczki i maseczkę. Odłożył zużyte narzędzia. To był ostatni, zapisany na ten dzień pacjent. Przez chwilę wypełniał dokumentację medyczną, dopił zimną kawę. W pokoju socjalnym przebrał się, założył kurtkę, wziął dokumenty i telefon. Zajrzał na chwilę do gabinetu Tomasza, który czekał na spóźniającego się pacjenta, wymienili kilka uwag, pożegnał się. Życzył udanego wieczoru recepcjonistkom i wyszedł z kliniki. Skierował się na parking. Czuł, jak pocą mu się ręce, a serce bije tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Z kieszeni wyjął kluczyk, wsiadł do samochodu. Drżącą ręką umieścił telefon w specjalnym uchwycie na desce rozdzielczej. Przymknął oczy, z listy kontaktów wybrał ten właściwy. Włożył klucz do stacyjki, powoli skierował się do wyjazdu z parkingu. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Wydawało mu się, że czekanie aż osoba po drugiej stronie odbierze trwa wieczność. W końcu usłyszał dźwięk odbieranego połączenia.

 

- Słucham.

 

- Oddzwaniam Madziu.

 

- Już po pracy? Wszyscy nieszczęśnicy przyjęci? Mam nadzieję, że nie ucierpieli za bardzo.

 

- Wszyscy. Mam nadzieję, że nie będą mnie przeklinać - roześmiał się, jednocześnie głośno wypuszczając powietrze z płuc – a teraz Madziu, jak z twoim czasem? Czy w weekend miałabyś chwilę albo dwie żeby się spotkać? - zapytał zmieniając jednocześnie pas, przygotowując się do skrętu.

 

- W weekend? Tak, miałabym chwilę albo dwie. Może i trzy mogłabym wygospodarować – Magda była już całkiem rozluźniona.

 

- O, świetnie. Jeśli trzy to ta czwarta chwila nie powinna pokrzyżować ci ewentualnych planów, co? To, co byś powiedziała, jakbym podjechał po ciebie o osiemnastej? - zapytał trąbiąc jednocześnie na kierowcę, który bez żadnego ostrzeżenia zajechał mu drogę.

 

- Pasuje mi osiemnasta. Ale nie przyjeżdżaj po mnie, spotkajmy się na miejscu, dobrze?

 

Po drugiej stronie nastąpiła chwila milczenia.

 

- No dobrze, wedle życzenia - roześmiał się Maciej, wciskając przycisk otwierający bramę wjazdową na osiedle - dla mnie nie ma problemu. Odwiozę cię potem do domu. Madziu, muszę kończyć, wjeżdżam do garażu. Za chwilę stracę zasięg. Widzimy się w sobotę o osiemnastej. Zarezerwuję stolik w jakimś miłym miejscu i dam ci znać. Możemy tak zrobić?

 

- Oczywiście. Trzymaj się.

 

- Ty też. Do zobaczenia w sobotę.

 

Rozłączyli się. Maciej wjechał do podziemnego garażu. Wszedł do windy, wjechał na swoje piętro . Po wejściu do mieszkania wpadł w wir obowiązków, ale nie przestawał się uśmiechać.

 

Kilka ulic dalej z kotką na rękach Magda odtańczyła taniec radości. Odstawiwszy zaskoczoną Delicję na podłogę, usiadła ze skrzyżowanymi nogami na kanapie i zadzwoniła do Kamy. Musiała odsunąć telefon od ucha słysząc pisk przyjaciółki po drugiej stronie. Uspokoiwszy się, Kamila poprosiła o dokładną relację z rozmowy z przystojnym dentystą. Jeszcze raz potwierdziła swoje przypuszczenie, że lekarz stomatolog jest zainteresowany znajomością z Magdą. Wprosiła się na sobotę aby pomóc przyjaciółce wybrać odpowiedni na taką okazję strój.

 

Leżąc w łóżku, głaszcząc kotkę, Magda zrobiła rachunek sumienia. Miała trzydzieści pięć lat. Prowadziła własną działalność, skończyła ciekawe studia, praca dawała jej satysfakcję. Dzięki kuzynce mieszkała teraz w przytulnej kawalerce, z ujmującą i pomocną sąsiadką za ścianą. Odkryta niedawno forma treningu przy worku bokserskim, że znajdowała w sobie pokłady energii, o których nie miała pojęcia. Na grupę zaufanych przyjaciół zawsze mogła liczyć, gotowi do podtrzymania na duchu, otarcia łez i zabawnych gadek motywacyjnych byli niczym pogotowie ratunkowe. Generalnie Magda była zadowolona ze swojego życia. Mogła powiedzieć, że jest szczęśliwa. Do pełnego spokoju brakowało jej tylko – co za banał – tej jednej, wyjątkowej osoby. Mężczyzny, który da jej wsparcie, pomoże spojrzeć na różne sprawy z innej perspektywy, który wieczorem zaparzy kubek herbaty z cytryną.

 

Boleśnie zdała sobie sprawę, że Dominik był skupiony na sobie. Dbał o siebie, robił wszystko żeby jemu było wygodnie. Potrzeby Magdy nie wiele go zajmowały. Wcześniej tkwiąc w samym środku tej relacji, Magda nie zdawała sobie sprawy. Być może jej potrzeba bycia z kimś zakryła wszystko inne. Bolało ją, że Dominik nie przepada za jej przyjaciółmi, choć oni nie dawali poznać po sobie, że coś jest nie tak. Czy to była miłość, Magda teraz nie była już tego taka pewna. Być może ich relacja nie była na tyle silna skoro zdołała się jakoś pozbierać i ekschłopak zaczynał być już tylko wspomnieniem.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania