Poprzednie częściPoranna Rossa

Poranna Rossa - rozdział 2

ROZDZIAŁ 2

Źle rozpoczęty dzień, złe zakończenie życia. Sam nie wiem czy cieszyć się a może płakać – żyje... – nie wiem gdzie jestem, wszystko mnie boli. Znów czuje kwiecistą woń, kroki dobiegają z korytarza. Uchyliłem oczy, oto i jest, cud najprawdziwszy – Piękna... – rzekłem jednym tchem ze spierzchniętymi ustami. Pochyliła się nade mną trzymając szklankę wody w dłoni. – Pij – tylko tyle miała mi do powiedzenia. Łyk po łyku, zwilżałem gardło myśląc – Jawa, czy sen? Nie możliwe, patrzy na mnie bez niechęci... Nie zrażają jej moje blizny. – Skąd się tam wzięła, mam wiele pytań.

– Jak się czujesz? – spytała nieznajoma, siadając obok mnie na łóżku. –Przecudna istoto, trudno mi uwierzyć że cię obchodzę . –Chwyciła moją rękę, odstawiła szklankę na stoliczek i uśmiechnęła się delikatnie odwracając głowę ode mnie. –Spójrz na mnie! – położyłem jej dłoń na swej twarzy.

– Widzisz, czujesz te blizny!? – z niedowierzaniem uniosłem głos. Dokładnie przyglądała się mym ranom niegdyś zabliźnionym. Opuszkami palców przejechała po policzku, ustach... Zatrzymała je na podbródku przez dłuższą chwilę wyznając –Przepraszam. – wpatrzona w moją osobę powoli zabierała rękę, po czym wstała z łóżka.

–To nie tak! – zerwałem się z łóżka lecz ból zatrzymał mnie w pozycji siedzącej, zdążyłem jedynie ponownie pochwycić jej dłoń.

– Nie jestem ładny i ani trochę uroczy... Nie wzbudzam Sympatii, dlaczego litujesz się nade mną? – widać było że wszystko mnie boli. Raz jeszcze pochyliła się, pomagając mi wygodnie się położyć. Znów ten zapach kwiatów, gdyby nie na oścież otwarte oczy, stwierdziłbym iż jestem na łące. – Uważasz że nie zasługujesz? – odpowiedziała wymijająco, przysiadając na skraju łóżka. Otworzyłem usta by powiedzieć że niczym na to nie zasłużyłem, gdy po domu rozniósł się krzyk mężczyzny.

– Selena! No chodź tu dziwko...! – piorunem wstała na równe nogi, oczy zrobiły się lustrzane, była wystraszona.

– możesz słyszeć różne dziwne dźwięki, ale choćby nie wiem co, nie wychodź z tego pokoju... –powiedziała zalęknionym głosem, odwróciła się i wyszła pospiesznie.

–Co kurwa tak długo! – krzyczał na nią zaczynając ciągnąć za jej długie czarne włosy. Po chwili dodał :

– Nie jęcz szmato, klękaj... Mam ochotę żebyś mi obciągała łaskę! – popchnął Selenę na twardą kamienną podłogę. Podniosła do góry głowę, zaciągając się łzami usiłowała mówić – Nie chce...Wiktorze zostaw mnie, proszę ja...- bez litośnie po jej słowach złapał ją za gardło, podnosząc do góry rzucił Seleną o ścianę, jak zabawką. –Nie masz nic do gadania suko! Koło huja mi lata, czy Ci się chce... Ściągaj te szmaty, dawno porządnie cię nie zerżnąłem – już trzymał za jej golf. Nie mogłem tego słuchać, ona płakała. Błagała o litość, za kogo się ma ten sukinsyn. Przemogłem się z ogromnym bólem wstając z łóżka. Powoli kroczyłem na pomoc. Oboje byli w jadalni, przerażona w porwanych ubraniach, niemalże naga stała przyciśnięta do ściany przez Wiktora. Dojrzał mnie gdy schodziłem ze schodów. – Zostaw ją... Robisz jej krzywdę! – powiedziałem, lecz on z całej siły uderzył Selenę w twarz nim zwrócił się ku mnie.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Tom Bordo 11.10.2019
    Krótkie i słabe
  • Keraj 12.10.2019
    Czekam na ciąg dalszy jak się to wszystko rozwinie
  • Krwawa Mery 08.12.2019
    I co czytasz dalej?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania