Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.4

Esme:

Chyba dla każdego z nas święta oznaczają co innego.Spotkania rodzinne, dla dzieci prezenty, dla innych refleksję i przemyślenia, a jeszcze dla innych czas na przebaczenie najbliższym. Dla mnie oznaczało wszystko to, i jeszcze coś innego. Od zawsze kochałam święta i jako dzieciak i teraz, gdy byłam już po ślubie i miałam własne dziecko. Mój mąż poświęcał mi więcej czasu, ponieważ wziął wolne na święta i miał nie wyjeżdżać aż do sylwestra. Nasz syn był uradowany, bo uwielbiał, gdy Rafał poświęcał mu swój czas. Wreszcie przyjechała od koleżanki Magda i pomogła mi w przygotowaniach do świat, ubraliśmy wielką kilkometrową choinkę i zabraliśmy się za dwanaście tradycyjnych potraw. Zostały nam tylko kwestie prezentów i święta mogły już się pojawić. Za oknem wreszcie pojawiły się pierwsze oznaki zimy, a krajobraz stał się jak zawsze dla mnie magiczny. Uwielbiałam jak drzewa, trawa i wszystko dookoła pokrywa biały śnieg, a przed domami sąsiadów stoją ulepione dzieciom bałwanki. Ja w dzieciństwie uwielbiałam chodzić do lasu i zjeżdżać na sankach, czy też podartych workach. Wtedy czułam się po prostu wolna. Teraz natomiast czułam się za stara na takie dziecinne zabawy i żałowałam, że czas tak szybko leci. Bawiłam się tak w gimnazjum oraz w szkole średniej z Omarem. Zabierał mnie na sanki, albo razem jeździliśmy na nich, czy też robiliśmy aniołki ze śniegu. Leżeliśmy z pół godziny na śniegu, a na nas leciały małe, delikatne płatki. W konsekwencji razem nabawiliśmy się zapalenia płuc i dostaliśmy pierwszy nasz w życiu szlaban na spotkania. Teraz wiem, że nie było to bezpieczne i rozsądne, ale wtedy nie bardzo mnie to obchodziło. Tak samo jak podczepiliśmy sanki o samochód trzy lata starszego kumpla Omara i jeździliśmy tak po drodze. Jeszcze większa głupota, ale człowiek zakochany wtedy nie myśli. Teraz patrze na siebie w lustrze i aż podskakuje widząc zmianę, jaka we mnie nastąpiła. Z tej szalonej, pełnej życia i energicznej dziewczyny, jaka byłam wtedy przy Omarze, stałam się dojrzałą, nudną matka i żoną. Nie żałowałam tego, że urodził się mój syn. Nie żałowałam tego, że mam dziecko, czy tego, że myślę teraz o nim. Jednak przy Rafale zmieniłam się, a ta zmiana przerażała nawet mnie.

- Wstawić wodę? - z kuchni usłyszałam głos mojej szwagierki.

- Wstaw! - krzyknęłam i weszłam do kuchni. Oparłam się o ścianę, zastanawiając się, czy Magda wie o rozstaniu Omara z nową dziewczyną.

- Słyszałaś o ich rozstaniu? - zapytałam jakby nigdy nic. Wystawiłam wodę, nalałam nam kawy i usiedliśmy przy stole, jedząc po kawałku sernika.

- Tak słyszałam. Omar ja nie wiem co się się dzieje z moim bratem - podsumowała Magda i spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem. Nie powiedziałam jej o ostatniej wizycie Omara. Nie powiedziałam o tym, co wtedy między nami zaszło, ani o tym, co mi wtedy powiedział. Wyznaliśmy sobie miłość. Teraz po czterech latach małżeństwa, my wyznaliśmy sobie miłość. Moje serce przyspieszyło. Za każdym razem tak robiło, gdy przypomniałam sobie ciepłe dłonie ukochanego mężczyzny, mężczyzny, który był mim szwagrem.

- Proszę Cię Przestań - przypomniały mi się drżące moje słowa i poczułam dreszcze na plecach. Tak mało wtedy brakowało. Rozejrzałam się po kuchni i dom wydawał się taki cichy. Rafał zabrał mojego synka ze sobą i pojechali gdzieś na miasto. Ja w ten sposób spokojnie mogłam zająć się przygotowaniami do świąt.

- Nie masz zamiaru powiedzieć mi tego, co zaszło między wami? - wyznała z uśmiechem Magda. Spojrzałam na nią, tracąc oddech i nie wiedziałam o czym do mnie mówi. Omar jej powiedział?

- A co miało zajść? - zapytałam, udając, że nie mam pojęcia o czym ona do mnie mówi. Udałam głupią, albo byłam głupia, że pakowałam się w coś takiego. - Był u mnie Omar kochana. Powiedziała mi o waszym pocałunku. No chyba, że pocałunek nic dla Ciebie nie znaczył - zaśmiała się, a mi stanęło serce w gardle. A co jeżeli mój mąż też się o tym dowie?

- To on mnie pocałował - broniłam się.

- Przecież ja nic nie mówię. Oj Esme, Esme a mówiłam, że popełniacie największy błąd w waszym życiu. To nie! Kto by słuchał Starszej Magdy, która tak niewiele wie o życiu - wyznała przygnębionym głosem i spuściła wzrok. Wiedziałam co miała na myśli, ale nie zadawałam jej pytań, nie wymądrzałam się. Ugryzłam się w język, by nie dowalić jej tekst a nie mówiłam?

- Rozmawiałaś z nim? - zapytałam, delikatnie dotykając jej ramienia.

- A po co? dopowiedzieliśmy sobie chyba już wszystko. A resztę powiedziała jego żona - powiedziała z goryczą w głosie. - Wiesz mój przypadek trochę przypomina Wasz. Tylko, że Wy jeszcze się kochacie a my? no cóż - zawahała się i upiła łyk kawy. - Chyba naiwnie wierzyłam, miałam nadzieje, że skoro Wam się udaje, to i nam się uda. Jednak Wy się kochaliście a my cóż. Wrócił do żony Esme. Wybaczyła mu ten romans, a ten debil nagle przypomniał sobie, że ją kocha. Tylko, że - spojrzała mi głęboko w oczy - Tylko, że ja jestem z nim w ciąży, a tego już żadne z nas nie przewidziało - dodała i gwałtownie wstała z krzesełka.

- Pójdę już Esme - rzekła i chwyciła klamkę. Chociaż nie chciałam jej wypuszczać, potrzebowała teraz samotności. Znała ja i wiedziałam, że moje mądrości nie pomogą jej zwalczyć bólu. Zresztą nie miałam prawa się mądrować. Nie ja, ta, która wyszła za kogoś, kochając kogoś innego.

- Magdo pamiętaj, że

- Tak wiem. Ty też - szepnęła i przytuliła mnie. - Ty też - dodała, a po chwili zostałam całkiem sama. Jeszcze długo stałam przy drzwiach i zastanawiałam się nad sytuacją Magdy. Nie wiedziałam co mam jej poradzić, co zrobić, jak jej pomóc. Zebrałam ze stołu filiżanki i wzięłam się za zmywanie.

 

***

Rafał:

Patrzyłem na brata i bez słowa zjedliśmy ciasto. Było tyle rzeczy, które chciałem mu powiedzieć, ale brakło mi odwagi. Wciąż czułem wyrzuty sumienia, bo przecież to przez moją intrygę nie doszło do ich związku. Teraz to ja, zamiast Omara zajmowałem się ich synkiem i to ja zabrałem mu synka. Poczułem ból, a wyrzuty sumienia w ostatnim czasie nie pozwalały mi na sen. Szukałem tylko pretekstu by jak najmniej czasu spędzać z żoną, bo nie mogłem znieść tego, kim się przy mnie stała. Niczym nie przypominała dawnej kobiety, którą poznałem tak wiele lat temu.

- Słyszałem, że się rozstaliście? - zapytałem, nie spuszczając wzroku z Omara.

- Tak rozstaliśmy - potwierdził, ale widać było, że nie miał ochoty na rozmowę o niej. Odpuściłem. Nie spuszczałem wzroku z zadowolonej twarzy naszego synka i w oczach dziecka ujrzałem radość.

- Kocham święta tato - powiedział i ubrudził się bitą śmietaną.

- Chyba jak każdy dzieciak - zażartował Omar, a dziecko posłało wujkowi uśmiech.

- Ja lubię święta, bo wtedy tata jest z nami - zawołał, a ja zesztywniałem. Nie miałem pojęcia, że nasz syn, tak bardzo przeżywa brak mojej obecności, że tak bardzo za mną tęskni. Spojrzeliśmy z Omarem na siebie i nie wiedzieliśmy co mamy mu powiedzieć.

- Kochanie twój tatuś musi pracować! Zarabia pieniążki, byś miał wymarzone zabawki - powiedział czułym głosem Omar.

- Nie chcę ich. Mogę oddać zabawki, byle tylko tata był ze mną. Byle tylko mamusia nie płakała, nie spędzalibyśmy samotnych wieczorów - szepnął i odstawił pojemnik z bitą śmietaną, za którą tak przepadał. Goście kawiarni spojrzeli na nas, ale ja nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Teraz dopiero zrozumiałem, jak wielką krzywdę im robiłem. - Synku przepraszam! Obiecuje, że wezmę kilka następnych dni i spędzimy je razem. Albo mam inny pomysł - uśmiechnąłem się do synka. - Co ty na ferie? wyjedziemy gdzieś razem z mamą, co? zrobimy sobie takie wczasy - powiedziałem. Oczy dziecka skierowały się w moją stronę, a jego buźka roześmiała się.

- Tak! Tak! Tak! pojedziemy! - zawołał chłopczyk i spojrzał na moją twarz. - Mogę kolejną porcję śmietany? - zapytał, a ja z Omarem zaśmialiśmy się.

 

Jedliśmy po kolejnej dokładce, gdy usłyszeliśmy jakiś huk. Nie daleko nas, dokładnie na przeciwko naszego stolika, za szybą, która rozdzielała nas od lodowiska, upadła młoda dziewczyna. Zabraliśmy rzeczy i razem z Omarem pobiegliśmy w jej stronę, bo przestraszyliśmy się, że coś się jej stało.

- Wszystko dobrze? - zapytałem. Jej zielone, kocie oczy spojrzały na nas, a w jej oczach zobaczyliśmy łzy.

- Nie. Boli - zapłakała. Pomogliśmy jej stać i objąłem nieznajomą w pasie, pomagając jej zejść z lodowiska. Każdy patrzył, ale nikt nie podbiegł, by nieść jej pomoc.

- Dziękuje poradzę sobie - wyznała nagle i spojrzała mi głęboko w oczy. - Malwina jestem - przedstawiła się.

- Ja jestem Rafał, to mój brat Omar, a to mój syn - przedstawiłem się i pomogłem zdjąć jej buty. - Naprawdę wszystko dobrze? - zapytałem upewniając się, że sobie poradzi. Dziewczyna próbowała wstać, ale nie mogła. Znów upadła.

- Omar weź taksówkę i zawieź dziecko do domu, a ja odwiozę dziewczynę do domu - rozkazałem i bez słowa objąłem ja i zaprowadziłem w stronę auta. Omar z moim synkiem, jeszcze stali zaskoczeni tym, co się wydarzyło, ale nie zareagowałem. Usadziłem kobietę do auta i odpaliłem silnik. Gdy upewniłem się, że nikt mnie nie widzi, spojrzałem rozgniewanym wzrokiem na dziewczynę i pokiwałem głową.

- Musiałam Cię zobaczyć! - rzekła, jakby wyczuwała moją złość.

- Tyle razy Cię prosiłem. Tyle razy Ci tłumaczyłem! - rzekłem i bez słowa dodałem gazu, by jak najszybciej znaleźć się w wynajętym dla nas mieszkaniu.

 

***

Omar:

- Kim była ta pani? - zapytał chłopczyk i spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałem w zasadzie co mam mu odpowiedzieć. No bo tak naprawdę nie wiedziałem kim ona była i dlaczego akurat to Rafał, a nie na przykład ja pojechałem ją odwieźć, bo przecież byłem sam. Dlaczego nie pojechaliśmy wszyscy, tylko kazał mi wziąć taksówkę? jego zachowanie wydawało się dość podejrzane, a nawet dziwne.- Dlaczego tatuś z nią pojechał? - zapytał chłopczyk, a ja nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć.

- Tatuś jej pomógł kochanie - odpowiedziałem i załapałem mocno dziecko za rękę. Złapałem taksówkę i pojechałem za autem brata. Dziecko było zaskoczone i zagubione, bo poznało, że do domu jest inna droga. - Muszę coś sprawdzić - zapewniłem. Taksówka zawiozła nas na przedmieścia. Dzielnica była dość elegancka i po drugiej stronie miasta. Zapamiętałem mieszkanie, do którego wszedł mój brat i poleciłem taksówkarzowi zawieźć nas do domu szwagierki. Czterdzieści minut później znaleźliśmy się przed znajomym mieszkaniem i wyniosłem śpiącego chłopca na rękach. Zapłaciłem taksówkarzowi i zadzwoniłem domofonem.

- Chwilka! - zawołała Esme. Otworzyła nam drzwi i spojrzała na mnie, wpuszczając nas do środka.

- Zaniosę go do pokoju - rzekłem. Położyłem chłopca do łózka, opatuliłem kołdrą, pocałowałem go w czoło i zamknąłem za sobą drzwi. Spojrzałem na zaskoczoną szwagierkę i uśmiechnąłem się. Od tamtego pocałunku nie rozmawialiśmy o tym. Unikała tego tematu, udając, że nic takiego się nie wydarzyło.

- A gdzie Rafał? - zapytała zaskoczona, że to ja, a nie jej mąż przywiózł chłopca.

- Musiał coś załatwić - skłamałem. Co miałem jej powiedzieć? odwiózł jakąś kobietę, na drugi koniec miasta i przepadł? gdyby to była zwykła pomoc, to okej, ale zachowanie mojego brata, było dość mocno zaskakujące.

- Słyszałeś o Magdzie? - zapytała. Spojrzałem na nią zaskoczony,a mój wyraz twarzy wskazywał na to, że o niczym nie mam pojęcia. Esme przegryzła warki, zastanawiając się, czy mi o czymś powiedzieć, ale po chwili zrezygnowała. - To nic nie ważne - rzekła, a ja już wiedziałem, że nawet jakbym stał na głowie, to niczego do niej nie wyciągnę. Podobało mi się to, że są sobie takie bliskie, że są sobie tak lojalne. Jednak wyraz twarzy Esme powodował, że zaczynałem martwić się o moją ukochaną siostrzyczkę.

- Esme mam się o nią martwić? - zapytałem, nie odpuszczając. - Sądzę, zawahała się i spojrzała mi głęboko w oczy

- Sądzę, że po prostu powinieneś ją odwiedzić. Wiesz po prostu wpaść do niej z odwiedzinami i po prostu przy niej być. Niczego więcej Ci nie zdradzę Omarze - wyznała. To, co powiedziała mi Esme wystarczyło mi. Wiedziałem, że ona nie należy do tych, co panikują, a skoro każe mi jechać do siostry, to znaczy, że coś musiało się stać. I nawet domyśliłem się co. Chodziło pewnie o jej związek, bałem się, że ten gnój wreszcie się zdecydował, zdecydował na nie korzyść mojej siostry.

- A co z nami? - zapytałem, robiąc krok w przód. Spojrzałem na jej twarz i widziałem w jej oczach strach. Podeszła do mnie i pocałowała mnie, a ja odwzajemniłem jej pocałunki. Zaskoczyła mnie jej śmiałość, jej tęsknota, którą było czuć z daleka.

- Teraz zajmij się siostrą. Do nas powrócimy - wyznała i otworzyła mi drzwi. Sprawa musiała być poważniejsza niż myślałem. - Omar - zawołała w drzwiach - Nie rozmawiałeś ze mną, dobrze? - krzyknęła, a ja kiwnąłem głową.

- Zgoda. Po prostu stęskniłem się za siostrzyczką, a w razie czego, pożalę się na swoje złamane serce - uśmiechnąłem się i bez chwili czekania poszedłem przed siebie, bo chciałem jak najszybciej znaleźć się u siebie w domu, by samochodem pojechać do siostry, a następnie pod dom, w którym zaszył się mój brat. Musiałem to załatwić, chciałem coś sprawdzić, coś co nie dawało mi ostatnio spokoju.

 

Esme:

Siedziałam przy stole i dopijałam już zimną herbatę, która zdążyła już ostygnąć. Bez przerwy rozmyślałam o Magdzie i zastanawiałam się, czy nie posunęłam się za jeden krok za daleko, zdradzając to, co działo się teraz z moją szwagierka. Magda nie tylko była siostrą mojego męża, ale przede wszystkim moją, nie naszą powiernicą, chrzestną mojego synka i co najważniejsze moją najlepsza przyjaciółką. Kochałam ją jak siostrę i wiedziałam, że cokolwiek się stanie, cokolwiek ona, lub ja zrobię, druga pójdzie za nią w ogień. Natomiast teraz czułam się jak zdrajczyni, jak ktoś, kto perfidnie zdradził, nie dotrzymał danego słowa. Jednak, czy mogłam postąpić inaczej wiedząc, że Magda siedzi sama w mieszkaniu i przeżywa rozstanie z tym bydlakiem? nie mogłam, a nawet nie powinnam. Zresztą znałam przebiegłość Omara i miała nadzieje, że uda mu się ją przekonać, że znalazł się u niej przypadkiem. Jednak Magda nie była głupia i wątpiłam w to, czy Omar zagra odpowiednio, by jego siostrzyczka mu uwierzyła. Jeżeli nie uda mu się jej przekonać, oboje będziemy mieli wielkie tarapaty. Spojrzałam na wielki zegar, który wisiał na ścianie i zamknęłam oczy. Dochodziła dwudziesta pierwsza a po moim mężu nie było nawet śladu. Czy on ma zamiar wrócić do domu? Co takiego ważnego zatrzymało mojego męża, że powierzył naszego synka Omarowi? Byłam tak zmęczona przygotowaniami do świąt, że nie miałam nawet sił się nad tym dłużej zastanawiać. Pozmywałam resztę naczyń, wykąpałam się i poszłam do pokoju synka. Dziecko spało jak aniołek, a ja opatuliłam je kołderką, położyłam obok niego ulubionego misia i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Tak bardzo przypominał mi swojego biologicznego ojca. Zamknęłam oczy, by nie myśleć o tym, do czego dzisiaj między nami doszło. - Zajmij się swoją siostrą - przypomniały mi się swoje słowa i zesztywniałam. W co ja się pakowałam? Miałam męża, rodzinę, dziecko i nadal kochałam byłego chłopaka. Chociaż tak bardzo starałam się, tak bardzo chciałam, próbowałam o nim zapomnieć, miłość do niego była o wiele silniejsza niż zdrowy rozsądek. A może wtedy, może wtedy popełniłam z Omarem błąd? może nie powinnam wychodzić za Rafała? może..Leżałam już w łóżku jakiś czas i mimo wielkiego starania, nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Bez przerwy w głowie miałam wspomnienia minionych lat i nie mogłam ich wymazać. Wstałam z łóżka i podeszłam do jednej z półek, gdzie na samym dnie ulokowałam malutkie pudełeczko pełne wspomnień po nich. Było tam niemal wszystko. Szal, który dostała od niego w prezencie, wisiorek z serduszkiem, nasze zdjęcia, te, które udało mi się uratować przed podarciem, tamtego minionego dnia. Było tu jeszcze coś, co miało dla mnie szczególne znaczenie.

 

Zamknęłam oczy, ale wspomnienia okazały się silniejsze.

- Kochanie co to jest? - zapytałam przerażona, gdy otworzyłam małe czerwone pudełeczko.

- Nie bój się, na pewno nie to co myślisz - zaśmiał się chłopak i otworzył pudełeczko.

- Wow nie musiałeś - rzekłam młodziutka, zafascynowana pierścionkiem, który znajdował się w środku. -

Prawdziwy pierścionek kupię Ci, gdy poproszę Cię o rękę. To jest zwykły pierścionek kupiony na odpuście, ale - zawahał się i spojrzał w moje oczy- Ale dla mnie jest symbolem naszej miłości, naszego związku, naszego szacunku i zaufania kochanie - powiedział i założył mi pierścionek.

- Omar - zawołałam. -Omar powiedz, że ona dla Ciebie nic nie znaczyła? powiedz, że to, co powiedziała Paula było kłamstwem. - poprosiłam

- Kochanie, naprawdę myślisz, że mógłbym Cię okłamać? że mógłbym mieć inną? każdy Ci powie. Przez całą kolonie myślałem o Tobie. Tęskniłem za Tobą a propo - wyznał, wyciągając z kieszeni małą, pogniecioną karteczkę. -Napisałem coś dla Ciebie - wyjaśnił i wręczył mi kawałek papieru. Wzięłam kawałek papieru do ręki i po raz enty przeczytałam tamten młodzieńczy tekst. >Gdy Cię poznałem niewiele wiedziałem o miłości, ale wystarczyło, że spojrzałaś w moje oczy i zrozumiałem. Miłość jest< Zamknęłam oczy.Poczułam się tak, jakbym była w tamtym miejscu, tamtą młodą, naiwną i łatwowierną dziewczyną. Kochałam go i on w tamtym czasie mnie kochał.

 

- Esme! - z oddali usłyszałam jego przerażony głos. - Esme nie rób mi tak! Bałem się, umierałem ze strachu o Ciebie.Na litość Boską Esme! - płakał, a deszcz zmywał jego łzy.

- Ale ja już nie mogę, nie rozumiesz? nie potrafię? ciągle coś się psuje, ciągle dowiaduje się czegoś nowego. Mam dość. Mam wrażenie - zawahałam się i spojrzałam mu w oczy.

- Nic nie mów. Wiem co chcesz mi powiedzieć! - zapłakał.

- To dlaczego? dlaczego nie zwrócisz mi wolności Omarze? - zapytałam, chowając twarz w dłoniach

- Bo wierzysz każdemu z wyjątkiem mnie! Kocham Cię, ale jeżeli chcesz wolność okej dostaniesz ją! - rzekł i bez słowa odszedł, a ja zostałam pod tym starym dębem, który by świadkiem każdej naszej kłótni, sprzeczki i schadzki.

- Omar! - krzyknęłam zapłakana i pobiegłam za chłopakiem. - Jak mam Ci zaufać, skoro wiecznie coś się dzieje? może! Może nie jesteśmy po prostu sobie przeznaczeni? może los tak za nas zdecydował? może nigdy nie powinniśmy się spotkać? - zapłakałam

- Bzury mówisz! Dopóki bije moje serce bić będzie we mnie miłość do Ciebie Esme. Dopóki żyję, nie przestanę Cię kochać, a kiedy umrę - spojrzał mi w oczy

- To ja umrę z Tobą - dokończyłam i rzuciłam mu się w ramionach. - Nie potrafię żyć bez Ciebie - dodałam.

 

Klęczałam na podłodze i przypominałam sobie naszą scenę. Tyle sobie przyrzekaliśmy, tyle sobie obiecaliśmy, tyle padło deklaracji, a teraz? teraz ja byłam z jego bratem, a on. No cóż spierdoliliśmy to i musieliśmy się z tym pogodzić.

 

***

Rafał:

Cichutko wchodziłem po cichu na górę, bojąc się, że obudzę żonę i synka. W domu panowała ciemność, a ja zdałem sobie sprawę, że Esme i nasz syn zapewne już śpią. Pobyt u kobiety zajął mi dłużej niż sądziłem.Bałem się tego co teraz wymyślę, jak wytłumaczę dziecku i mojej żonę to spóźnienie. Nadal byłem zły na dziewczynę, która nie potrafiła uznać odmowy. Już teraz skarżyła się, że poświęcam jej za mało czasu i zagroziła, no właśnie zagroziła mi tym, że odejdzie, że pójdzie do kogoś innego. Nie chciałem jej stracić. Czułem do niej jakąś nie wyjaśnioną chęć, jakieś dziwne uczucie, coś co inni nazywają popytem seksualnym. Pociągała mnie, podobała mi się i potrafiła też słuchać. Mimo swojego młodego wieku, mimo młodziutkiej buzi i seksownego tyłka, którego uwielbiałem zaliczać, była dość dojrzała i mądra. Potrafiła doradzić, zażegnać kryzys w moim małżeństwie i rozśmieszyć mnie, gdy wszystko waliło mi się na głowę. Była kimś w rodzaju kochanki, przyjaciółki, siostry i kuzynki. Do tego jej uroda, jej seksapil doprowadzały mnie do szału. Na samą myśl, że mógłby ją mieć ktoś inny, na samą myśl, że mógłbym ją stracić, dostawałem gęsiej skórki. - Kocham Cię Rafale - powiedziała, gdy chciałem odejść, a ja zrozumiałem. Nie wiedziałem jak, nie wiedziałem w którym momencie, nie wiedziałem dlaczego, ale i ja ją pokochałem. Kochałem tą kobietę i mogłem zaprzeczać, mogłem przeklinać, mogłem próbować się tego wyrzec, ale nie chciałem. Nie miałem sumienia wyjść i zostałem jeszcze godzinę, dwie godziny dłużej. Mój pobyt przeciągnął się i dopiero teraz to zrozumiałem. Dochodziła pierwsza w nocy, a moje ubrania pachniały jej perfumami. Idealny dowód zdrady. Jednak miałem to gdzieś, z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc przestawało zależeć mi na moim małżeństwie. A byłem z Esme dlatego, że łączył nas syn. Nie chciałem komplikować mu życia, nie chciałem ranić dziecka, nie chciałem go stracić. Miałem świadomość, że nie mam do niego żadnych praw. W razie rozwodu Esme bez problemu mogła zrobić testy Dna, a wtedy straciłbym synka na zawsze. Nie potrafiłem wyobrazić sobie życia bez dziecka. Nie potrafiłbym funkcjonować bez niego, bo do tej pory wszystko co robiłem, pracowałem, starałem się dla niego. Od pierwszego dnia, gdy zobaczyłem wtedy dzieciątko w szpitalu pokochałem go. Pokochałem do tego stopnia, że nie potrafiłem wyobrazić sobie bez niego życia. I tak bardzo nie chciałem i nie chce go stracić.

- Gdzie byłeś? - w ciemności usłyszałem głos Esme. Światło latarni oświetliło jej twarz i zobaczyłem w jej oczach łzy. - Nie powiesz mi chyba, że - zawahała się i pociągnęła nosem.

- Nie Esme nie powiem - nie zaprzeczałem jej słowa. Nie tłumaczyłem się, nie wyjaśniałem. Poszedłem prosto do łazienki, by zmyć z siebie zapach innej kobiety. Nie chciałem upokarzać jej jeszcze bardziej. Nie chciałem jej ranić. Gdy skończyłem się kąpać, ona już spała. Nie wiem, czy spała, czy udawała, ale leżała odwrócona do mnie plecami, a ja nie wnikałem co robi. Nie miałem teraz ochoty na rozmowę. Najpierw musiałem pomyśleć, by rano dać jej niezbite argumenty na to, by nie odchodziła i nie zabierała mi syna.

 

***

Omar:

Siedziałem na kanapie i patrzyłem w oczy Magdy. Dziewczyna od mojego przyjazdu nie powiedziała żadnych konkretów, niczego nie zdradziła. Nie wiedziałem, czy powinienem z nią porozmawiać, czy powinienem powiedzieć jej: Wiem o wszystkim. Esme prosiła mnie bym jej nie zdradził, więc musiałem grać, udawać, że o niczym nie wiem.

- Nie umiesz kłamać - wypuściła powietrze z ust i spojrzała na mnie zrezygnowana. - Esme i tak będzie jutro trupem - wyznała cicho i drżącą ręką zapaliła papierosa.

- Esme nie ma z tym nic wspólnego - kłamałem.

- Nie. Ty tylko u niej byłeś i po prostu postanowiłeś do mnie wpaść? - zaśmiała się. Teraz to ja zdenerwowany wypuściłem powietrze z ust i odpuściłem. Nie było dłużej sensu kłamać, bo była mądrzejsza niż sądziłem.

- Po prostu zasugerowała mi bym Cię odwiedził - przyznałem, zdradzając jej połowę prawdy.

- Ah tak, to już sam z siebie nie możesz odwiedzić siostry, tylko Esme musi Ci to podsuwać? no tak kto by chciał odwiedzać kogoś takiego jak ja? - wyznała, patrząc w jeden punkt na podłodze.

- Rozstaliście się tak? znam Cię i wiem jak się zachowujesz, jak wyglądasz po rozstaniu - rzekłem.

- Może. Może po prostu zrozumiał, że kocha żonę. W sumie mogę wpakować się w ten romans, spotykać z nim dalej na sex, ale mi już to nie odpowiada. Dla mnie to zdecydowanie za mało - spojrzała mi prosto w oczy i wzięła kolejnego bucha.

- Daj spokój. On nie był

- Odpuść. Nie chce słyszeć nie był Ciebie wart! Poszukasz kogoś innego. Jeżeli tylko tyle masz mi do powiedzenia, to po prostu odpuść braciszku. Idź do domu, albo co lepsze do tej zdrajczyni i powiedz jej, że nie musi się o mnie martwić. Jeszcze nie dokonałam tej aborcji - rzekła i spojrzała mi piorunujące spojrzenie.

- Czego? - zapytałem zaskoczony. - Czego proszę?! czy Ty? Czy Ty! Kurwa! Zabije Go! - podniosłem się z kanapy i zacząłem chodzić od ściany do drzwi i z powrotem. Magda patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem i dopiero teraz zrozumiała. Chciała to odkręcić, ale nie uwierzyłem w żadne jej słowa. Znałem ją i wiedziałem kiedy kłamie.

- Nie powiedziała Ci nic?! Naprawdę nic o tym nie wiedziałeś?! - zapytała zbita z tropu

- Nie!! Kurwa ja nic o tym nie wiedziałem! Zabije drania! Zabiję go! - zapewniłem i bez słowa zabrałem jej komórkę. Spisałem jego adres, który miała zapisany w jednym z jego sms i wybiegłem z domu.

- Omarze! - krzyknęła, ale nie zatrzymałem się.

***

Esme:

Moja kobieca intuicja nie zawiodła mnie i chociaż podejrzewałam to już od dłuższego czasu, nie miałam teraz złudzeń. W całym pokoju czuć było damskie perfumy, które były idealnym dowodem zdrady. I chociaż nic nie powiedziane było wprost, nie miałam złudzeń. Leżałam odwrócona do męża plecami i zastanawiałam się, co ja tu właściwie robię. Dlaczego nie spakuje nas i nie wyp5rowadzę się do mamy, dlaczego nie powiem Omarowi prawdy, dlaczego nie odejdę od niego? może dlatego, że nie chcę rozbijać dziecku rodziny? Udawałam że nie śpię, bo bałam się usłyszeć prawdę. Chociaż starałam się, nie potrafiłam pohamować łez. Nagle usłyszałam sygnał telefonu i zastanawiałam się, kto może dzwonić o tej godzinie? co takiego się stało? Mój mąż sięgnął telefon i podał mi go, a ja, udawałam, że mnie dopiero zbudził.

- Kochanie Magda dzwoni - usłyszałam głos męża. Delikatnie, by nie dotykając go zabrałam od niego telefon i udając zaspany głos odebrałam telefon.

- Pomóż mi. Omar się o wszystkim dowiedział. Pojechał do niego. Chce go pobić - płakała w słuchawkę, a ja dopiero po chwili zrozumiałam sens jej słów.

- Spokojnie. Skąd się o tm dowiedział? - zapytałam. Rafał patrzył na mnie zaskoczony, nie bardzo rozumiejąc o czym my rozmawiamy.

- Nie ważne - rzekła. - On może sobie coś zrobić, mogą mieć kłopoty. Musimy tam jechać. Przyjedź - rozkazała. Docierało do mnie co drugie jej słowo. Jej roztrzęsiony głos, sprawiał, że i mi zaczęły trząść się ręce. Do czego doprowadziłam?

- Daj mi kwadrans - rzuciłam i bez słowa odłożyłam słuchawkę.

- Co się stało? - zapytał Rafał, a ja nie miałam siły mu tego tłumaczyć. - Daj mi kluczyki - rzuciłam w biegu, nakładając na siebie ubranie.

- Nie. Pojadę z Tobą, ale powiedz co się stało? - dopytywał.

- Ktoś musi być z dzieckiem. Jest zimno. Nie wezmę go ze sobą, to zbyt niebezpieczne. Pojadę z Magdą. Musimy powstrzymać Omara, przed tym szaleństwem. Dasz? - zapytałam i spojrzałam mu głęboko w oczy.

- No tam Omar - rzekł i rzucił mi kluczyki. Zignorowałam jego uwagę i wybiegłam z domu.

 

Wskoczyłam do auta i już kwadrans później byłam pod domem szwagierki.

- Co tak późno? oni już się mogli tam zabić! - rzuciła oschle i posłała mi mordercze spojrzenie.

- Nawet tak nie kracz - rzuciłam i nacisnęłam pedał gazu. Po kolejnych piętnastu minutach byliśmy już przed domem sprawcy.

- Omar Nie! - krzyknęłam i pobiegłam, by rozdzielić bijących się mężczyzn.

- Karol puść go! Natychmiast! - dopadła Magda i spojrzała kochankowi w oczy.

- Co tu się dzieje? Kochanie kim ona jest? - zapytała kobieta, która dobiegła do pobitego mężczyzny.

- Ta kobieta to moja siostra a Ty łajdaku zrobiłeś jej dziecko! - krzyknął Omar i ponownie rzuciła się pięściami na mężczyznę.

- Omarze! - krzyknęłam, ale nie miałam wystarczająco siły, by rozdzielić ich ze sobą. Mężczyzna nawet się nie bronił. Stał na środku trawnika i patrzył przerażony na Magdę, która po cichutku płakała z bezsilności. Ja trzymałam Omara, który wciąż miał ochotę go zabić i po chwili usłyszeliśmy głos sąsiadów.

- Spokój, bo zaraz przyjedzie policja! - zagroził jakiś mężczyzna.

- A niech przyjeżdża! Niech każdy wie jaki z niego bydlak! - krzyknął Omar. -

Nie. Nie chcę Policji, nie mogę - rzekła Magda i ponownie zapłakała.

 

Omar:

- Burak! Głupi burak! - usłyszałem zdenerwowany głos Magdy. Spojrzałem na siostrę i posłałem jej mordercze spojrzenie. Esme jechała tuż za nami, a ja nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Owszem może i zachowałem się jak dzieciak, może i postąpiłem nie odpowiedzialnie wdzierając się do jego domu i okładając go pięściami. Jednak nie potrafiłem się uspokoić. Nadal starałem się opanować, ale najchętniej wróciłbym się i ponownie powiedział co myślę o tym bydlaku. Jeszcze teraz udawał, że o niczym nie wie. Zachowywał się, jakby to on padł ofiarą, jakby nie wiedział o tym, że Magda zaszła w nim w ciąże.

- Powiedziałaś mu? - zapytałem, zerkając na zapłakaną twarz siostry.

- Nie. Nie miałam odwagi. On nie wiedział - wyznała. Gwałtownie zatrzymałem auto i wysiadłem z niego. Samochód, który jechał tuż za nami też się zatrzymał i wysiadła z niego Esme.

- Co jest? - zapytała, nie spuszczając wzroku z Magdy.

- Nic - rzekła naburmuszona dziewczyna - Omar? - zwróciła się do mnie.

- Jej się zapytaj. Ja mam dość głupkowatego zachowania mojej siostry! Jak mogła zwać się w romans? jak mogła zajść z nim w ciąże? i co będzie teraz sama wychowywać dziecko? naprawdę tego chce?! - krzyknąłem kompletnie przestając panować nad emocjami.

- Omar! krzyknęła zdenerwowana Esme. Magda siedziała na chodniku i płakała, a ja zdałem sobie sprawę, że chyba przegiąłem

- Kochałam go! Wydawało mi się, że i on mnie kocha. Byłam tego pewna, wierzyłam mu - zapłakała - Nie miałam pojęcia, że mnie porzuci. Nie chciałam tego braciszku. Nie chciałam - wybuchnęła płaczem i wtuliła się w Esmeraldy ramiona. Przeklinałem kilka razy i kopnąłem w drzewo. Miałem takie w sobie nerwy, że najchętniej uderzyłbym w kogoś, albo w coś, byle tylko pozbyć się złości.

- Ona pojedzie ze mną - odezwała się nagle Esme. Spojrzałem na nią i pokiwałem głowa. Miała dobry pomysł, nie mogliśmy zostawić jej samej.

- Zgoda. Niech na noc jedzie do Was, a jutro z nią porozmawiam - szepnąłem i spojrzałem jej głęboko w oczy.

- Omarze - szepnęła i spojrzała na mnie - Nie zrobisz nic głupiego? nie pojedziesz i nie zaczniesz rozrabiać? - zapytała. Zawahałem się, ale po chwili wypuściłem powietrze z ust.

- Nie nie martw się o mnie. Wszystko gra - zapewniłem i bez słowa wsiadłem do auta i odjechałem.

***

Esme:

- Magda jesteś tego naprawdę pewna? - zapytałam szwagierkę, gdy po kwadransie byliśmy już w domu. Magda usiadła obok mnie, ale unikała mojego wzroku. Nie chciałam wchodzić butami w jej życie, ale też nie potrafiłam być obojętna na to, co ma zrobić. Nie mogłam pozwolić, by

popełniła ten błąd.

- Esme nie mów nic moim braciom, błagam Cię - usłyszałam

- Magda - szepnęłam i spojrzałam na dziewczynę. - Ja nie mogę tego tak zostawić. Nie mogę zostawić Cię z tym samą - wyznałam.

- To nie zostawiaj. Nie zostawiaj mnie samą, ale też nie mów o tym nikomu, błagam Cię - wyznała.

- Przykro mi Magdo. Nie dopuszczę do tego - rzekłam.

- A co masz do gadania? czy ja powiedziałam Rafałowi o wszystkim co robiliście? czy nie kryłam Cię? czy nie pomagałam Wam? pomyśl o tym zanim coś zrobisz. Nie możesz po prostu przy mnie być? - zapytała zapłakanym głosem

- I co mam być z Tobą, gdy będziesz dokonywała aborcji? to szaleństwo Magdo. Będziesz tego żałować błagam przemyśl to - wyznałam

- Ja już to przemyślałam. Nie zmienię zdania. Nie potrafię żyć bez niego, a nie chcę by był ze mną tylko ze względu na dziecko. Nie chcę wychowywać dziecka sama. Ty powinnaś najlepiej wiedzieć jak to jest, dlatego poślubiłaś Rafała. Ja nic nikomu nie powiedziałam, teraz Ciebie proszę o dyskrecję. Nie mów im o tym błagam Cię - zapłakała.

- O czym? - zapytał. Spojrzałam na męża i posłałam mu delikatny uśmiech.

- Od dawna tutaj jesteś? słyszałeś coś? - zapytała przerażona Magda. - O czym ma mi nie mówić? coś Ty znowu zrobiła dziewczyno? albo co chcesz zrobić? - zapytał.

- Nic. - odpowiedziała pospiesznie Magda. - Ja idę się położyć. Dobranoc - rzekła, a my spojrzeliśmy na siebie. Co ja miałam mu powiedzieć?

- Esme o czym ona mówiła? - usłyszałam głos męża.

- Śpi? - zmieniłam temat. Rafał kiwnął głową i podszedł do mnie, chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się. Nie potrafiłam przytulić się do niego, nie potrafiłam udawać, że o niczym nie wiem.

- Esme - usłyszałam jego głos.Spojrzałam na niego i nie spuszczałam z niego wzroku.

- Przepraszam Cię za tamto, obiecuję Ci, że nigdy więcej to się nie powtórzy. Nie chcę Cię stracić Esme - usłyszałam.

- Od jak dawna to trwa? od jak dawna się z nią spotykasz? - zapytałam - Raz, może dwa razy się z nią spotkałem, przysięgam! - rzekł

-Ja już Ci nie wystarczam? - poczułam jak po policzkach płynął mi łzy.

- Esme! - usłyszałam. Nie zareagowałam. Nie chciałam z nim

rozmawiać, nie chciałam z nim gadać, nie potrafiłam. Trzasnęłam

drzwiami i poszłam do garażu, wsiadłam do auta i pojechałam.

 

***

Magda:

Patrzyłam na Rafała, ale nie mogłam do niego podejść. Chociaż tak bardzo chciałam zażegnać kryzys, jaki ostatnio stał się między nimi, nie miałam na to wpływu. Z daleka słyszałam ich krzyki, a każde kolejne słowo, było coraz to bardziej nie wiarygodne. Mój brat miał romans? już teraz rozumiałam ból i łzy w oczach Esme, gdy podjechała po mnie. Gdybym tylko wiedziała. Tak bardzo pochłonięta byłam własnym złamanym sercem, ze nie zauważyłam tak oczywistych sygnałów. Rafał co raz częściej nocował po za domem, niby pracował, a rzeczywiście? Nie miałam czasu dłużej się nad tym zastanawiać. Musiałam załatwić swoje sprawy, a teraz miałam na to okazje. Przecież dziś, gdy Esme pojechała a Rafał został załamany z synkiem, nikt nie będzie zwracał na mnie uwagi. Ściągnęłam buty i wydostałam się nie postrzeganie z mieszkania. Ubrałam się na dworze i pobiegłam pod tak znajomy adres. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Jednak czułam, że muszę go zobaczyć, muszę się z nim spotkać i sprawdzić, czy obrażenia, które spowodował Omar, są na tyle poważne, jak mi się wydawało. Co miałam mu powiedzieć? Przepraszam? nie potrafię bez Ciebie żyć? nie wiedziałam jak zareaguje, jak zareaguje też jego żona. Czy mu wybaczyła? czy zechcę ze mną rozmawiać? już dwadzieścia minut później taksówka zawiozła mnie pod wskazany adres. Mieszkanie wydawało się być wymarłe, a w oknach panowała ciemność. Tylko w jednym oknie wciąż paliło się światło. Jednak to, co tam zobaczyłam, nie pozostawało mi złudzeń. Niemal siłą wtargnęłam do środka. Pobiegłam do tak bardzo znajomego pokoju i zamarłam. Na podłodze leżało ciało kobiety, a obok niej płakał On.

- Magda? co ty tu robisz? - zapytał spanikowany. W prawej ręce wciąż trzymał zakrwawiony nóż, a na jego policzku nadal znajdowały się ślady krwi.

- Boże! Coś Ty narobił? - zapytałam oszołomiona tym co zobaczyłam.

- Magdo to nie tak! To był wypadek! Cholerny wypadek! - rzekł.

- Zawiadomimy policję, powiemy co się stało, wytłumaczymy - szepnęłam.

- Trafię do więzienia. Oskarżą mnie o zabójstwo. Nasze dziecko będzie wychowywać się bez ojca Magdo - usłyszałam.

- Nasze? - zapytałam zaskoczona.

- Zrobiłem to dla nas. Kocham Cię i chce wspólnie wychowywać nasze dziecko. Magdo zrobiłem to dla nas. Rozumiesz mnie? dla nas - zapłakał.

- Ale mówiłeś, że to był wypadek? przecież chyba - zawahałam się i spojrzałam na niego. Niech to szlak! Zabił ją! Po prostu ją zabił.

- Nie miałem wyjścia. Pamiętasz? opowiadałem Ci o niej Magdo. Mówiłem jaka jest. Nie dała by mi rozwodu. Zostawiłaby mnie z niczym. Wszystko to należało do niej. Zostałbym bez niczego i nie mógłbym niczego zapewnić naszemu dziecku. Zrobiłem to dla nas. Wierzysz mi? - zapytał.

- Jaki masz plan? - zapytałam prosto z mostu.

- Wyjazd. Mam dwa bilety za granicę. Wyjedźmy. Zacznijmy wszystko od początku, od nowa razem Magdo. Proszę Cię. Jedź ze mną - usłyszałam.

- Ja, ja chyba nie potrafię - wyznałam. Wybiegłam z mieszkania i wsiadłam do czekającej taksówki. Podałam adres Omara i rozpłakałam się. Wciąż w głowie miałam Jego słowa. On ją po prostu zabił. Dla nas - przypomniałam sobie jego słowa i zapłakałam.

 

***

Esme:

Esme:

Nie wiem czemu to zrobiłam. Po prostu musiałam wyrwać się z domu, by nie zwariować, a kłopoty waliły się drzwiami i oknami. Jedyna sensowną osobą, która przyszła mi do głowy był Omar. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, może dlatego, że czułam się samotna, zraniona i roztrzęsiona, a może dlatego, że był jedyną zaufaną osobą, z która mogłam porozmawiać. Nie chciałam zawalać Magdy swoimi problemami, tym bardziej teraz, gdy miała tyle na głowie i była w ciąży. Rodzicom nie chciałam powiedzieć o tym, co zrobił mi Rafał. U nich nie było by zmiłuj. Po prostu spakowali by mnie, zabrali dziecko i zamieszkałabym u nich, a nasz syn straciłby rodzinę. Dlatego nie mogłam, nie potrafiłam do nich pojechać. Zaparkowałam samochód, a po chwili znalazłam się pod domem Omara. Zapukałam i już sekundę później znalazłam się w mieszkaniu Omara.

- Co Ty tu robisz? Gdzie jest Magda? coś z nią? - zapytał a po chwili zaczerwienił się. Dopiero po chwili zrozumiałam dlaczego. Ja też posłałam mu uśmiech, gdy tylko spojrzałam na na jego nogi. Omar stał przede mną zupełnie nagi.

- Nie, Magda ma się chyba dobrze. Gorzej ze mną - wyznałam - No cóż.- szepnęłam po chwili - Rafał ma Kogoś. Zdradza mnie - rzekłam i zaczęłam płakać. Omar przytulił mnie, ale nie poczułam ulgi. Przeciwnie w jego ramionach wszystko wydawało się jeszcze bardziej bolesne, a łzy same leciały mi z oczów.

- Od dawna? - zapytał po chwili, gdy wyswobodziłam się z jego ramion. - Nie wiem. Twierdzi, że to tylko dwa spotkania, ale ja mu nie wierze. Nie wiem co teraz zrobić. Mamy dziecko Omarze. On rozwalił naszą rodzinę - szepnęłam i schowałam twarz w dłoniach, zanosząc się na nowo płaczem. Nie wiem jak długo tak płakałam. I jak długo znajdowałam się w jego ramionach. Nie przeszkadzało mi to, że rozkleiłam się przed prawie nagim chłopakiem, przed miłością mojego życia. W głowie miałam mętlik. Tak bardzo chciałam powiedzieć mu prawdę, tak bardzo chciałam wyznać mu o dziecku, ale nie miałam odwagi. Jeszcze bardziej skomplikowałabym nam życie, jeszcze bardziej rozwaliła nasza rodzinę. No i Omar. Chociaż kochałam go, nie był odpowiednim mężczyzną na ojca, męża. Nie wiedziałam, czy jest wystarczająco odpowiedzialny, by wziąć odpowiedzialność za całą nasza rodzinę.

- Tak mi przykro Esme - wyznał, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy. - Co teraz zrobisz? - zapytał.

- Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia - wyznałam i ponownie się do niego przytuliłam. Omar zaparzył mi melisę i delikatnie zaprowadził do pokoju. Zgasił światło, udając, że nikogo nie ma w domu. A gdy ktoś dzwonił, nie odebrał, ani nie wpuścił nikogo do mieszkania. Ja wyłączyłam swój telefon, a po chwili on zrobił to samo. Po prostu odcięliśmy się od wszystkiego. Leżałam w jego łóżku całkiem naga i spojrzałam na niego. Omar podał mi szklankę z melisą, a gdy zabrałam od niego szklankę i dotknęłam jego ręki, poczułam coś dziwnego. Oboje spojrzeliśmy na siebie i....

 

Esme:

Czymże jest małżeństwo bez fundamentu zaufania? czymże jest miłość bez szczerości? wierności? niczym.

 

Ja teraz czułam się podobnie. To, co czułam w dniu ślubu było niczym w porównaniu do tego, co czułam w tym momencie. Mętlik panował w całej mojej głowie, a ja nie widziałam żadnego sensownego rozwiązania. No bo przecież jak miałam rozwiązać ten kłopot, co miałam zrobić, by na tym jak najmniej ucierpiał mój syn? Ja jeszcze co raz to bardziej komplikowałam sobie życie, ponieważ leżałam teraz całkiem naga w łóżku szwagra, co gorsze prawdziwej miłości i biologicznego ojca mojego dziecka i nie żałowałam. Noc, którą mi zapewnił niczym nie różniła się od tych, które spędzaliśmy razem. Wciąż był delikatny, czuły, namiętny, a każdy jego pocałunek, każdy gest, każdy ruch świadczył o jednym- Pragnę Cię. Nie czułam wstydu, czy zażenowania, może trochę obawę przed tym, jak będzie teraz wyglądać nasza relacja. Przecież mogłabym mu zwyczajnie powiedzieć, porozmawiać z nim, wyjaśnić. Jednak bałam się tego jak zareaguje, jak zareaguje mój syn, a przecież nie chciałam komplikować mu życia, nie potrafiłabym. Leżałam w łóżku i rozmyślałam o mojej beznadziejnej sytuacji, nie chciało mi się wstać. Przez chwile pomyślałam o Magdzie i zastanowiłam się co teraz u niej słychać? czy już wstała? co zrobi jako samotna matka? czy mój synek już wstał? co teraz robi Rafał? miałam tyle myśli na raz. Omara nie było przy mnie. Za drzwi słyszałam hałas z kuchni i domyśliłam się, że zaczął szykować śniadanie. Uwielbiałam go za to. Och gdybym tylko potrafiła mu się przyznać, gdybym tylko potrafiła mu wszystko powiedzieć? Zastanowiłam się nawet, czy nie ujawnić mu zamiarów Magdy, ale nie byłoby to właściwe z mojej strony. Z jednym miała rację. Ile razy ona pomogła nam w spotkaniach? ile razy trzymała moją stronę? ile razy wspierała nas? byłam jej szwagierką, ale przede wszystkim najlepszą przyjaciółką i nie mogłam jej zdradzić, nawet jeżeli jej bratem był ktoś, kogo kochałam. Po kwadransie do pokoju wszedł Omar z tacą i uśmiechnął się.

- Królewna życzy sobie śniadanie do łóżka, czy wstanie do kuchni? - zażartował i po chwili położył tacę na łóżku, a ja spojrzałam na smakołyki, jakie dla mnie przygotował. Już całkiem ubrany wskoczył do łóżka i obejmując mnie jedną ręką, spojrzał mi głęboko w oczy. - Esme co masz zamiar teraz zrobić? - zapytał, a jego głos brzmiał bardzo poważnie.

- Po tym co się tu wydarzyło, sama już nie wiem - przyznałam się, spuszczając wzrok. - Jest coś między nami Omarze prawda? - zapytałam. Mężczyzna przysunął się bliżej, chwycił mnie za brodę i zmusił bym na niego spojrzała. Palcami delikatnie przejechał po moim policzku, a ja zamknęłam oczy.

- Od zawsze coś między nami było. Tylko Ty nie zawsze chciałaś się do tego przyznać. Ja wiem, że jesteś żoną mojego brata, macie razem wspaniałe dziecko, kochacie je, ale - zawahał się i spojrzał na mnie z promiennym uśmiechem - Tylko, że Wy nie kochacie siebie. Ty kochasz mnie i nie zaprzeczaj Esme. Widzę to w twoich oczach, słyszę to w twoim głosie. Poznaje to po dotyku. Jesteś taka sama jak przed laty. Tylko, że jesteś taka przy mnie i tylko przy mnie - rzekł. - Nie mogłem patrzeć na twoją zmianę. Pragnąłem twojego spojrzenia tego z młodzieńczych lat. Tego pełnego miłości, szaleństwa, radości. Nie wiem co jest między Wami, ale niszczy Cię od środka. Kiedy zrobiłaś coś szalonego? kiedy zrobiłaś coś, czego sama chciałaś? - zapytał, a ja zrozumiałam. Rafał zmienił mnie, nie wiem czy zrobił to celowo, czy przy nim taka się stałam, ale straciłam swoją tożsamość. Musiałam znaleźć się tu, musiałam trafić w ramiona Omara, by na nowo to zrozumieć.

- Wczoraj zrobiłam coś szalonego. Po raz pierwszy zrobiłam coś, na co miałam ochotę. I nadal to robię. Bo przecież to, co teraz się dzieje jest Omarze szalone. Tak cholernie szalone, że zastanawiam się, czy aby nie pozjadałam rozumu - szepnęłam ściszonym głosem - A co do mojej zmiany to życie mnie do tego zmusiło - wyznałam, przypominając sobie o naszym rozstaniu. Pomyślałam o ciąży, pomyślałam o dziecku i poczułam się znów tak jak dawniej, bezbronna. Tak wiele zawdzięczałam Rafałowi. Tak wiele byłam mu winna, bo przecież to on wyciągnął do mnie pomocną dłoń. - Jestem matką i muszę myśleć poważnie, być odpowiedzialna. Nie mogę szaleć jak kiedyś, nie mogę robić niczego, co by naraziło dziecko na niebezpieczeństwo. Nie mogę siebie narażać Omarze - dodałam. Omar spuścił wzrok. Jego milczenie wydawało się być wiecznością, nie wiedziałam o czym teraz myśli, co planuje. Tak bardzo chciałabym móc poznać jego myśli, znaleźć się w jego skórze i wiedzieć co czuje. - Chyba powinnam już pójść. Syn może się zaraz obudzić. O ile już nie wstał - rzekłam. Spojrzałam na Omara i zapragnęłam zostać. Tak bardzo chciałam być przy nim, wrócić do niego, budzić się przy nim. - Pamiętasz ten stary dąb? - zapytałam. Omar uśmiechnął się i pokiwał głową. - Ostatnio przypomniałam sobie jedną z naszych rozmów pod dębem. Omarze czy właśnie tak miało wyglądać nasze życie? czy mimo naszej miłości i tego co do siebie czujemy, mieliśmy być oddzielnie? - spytałam. Omar zamilkł. Nie powiedział ani słowa, a w jego oczach ujrzałam łzy. Pospiesznie założyłam na siebie spodnie i resztę ubrań i pocałowałam go - Musze iść - rzuciłam, ale nie zrobiłam nawet kroku. Omar złapał mnie w swoje ramiona i objął tak mocno, że nie było szans, bym się wyrwała.

- Obiecaj mi coś - poprosił.

- Tak wiem. Zamieszkam u matki. - rzekłam bez cienia wątpliwości. - Kocham Cię - wyznałam i bez słowa opuściłam jego mieszkanie.

***

Magda:

Siedziałam na małej kanapie i patrzyłam w oczy sprawcy. Zastanawiałam się, co ja tu robię i po co tu jestem. Przecież nie powinnam się tu znaleźć, ale miłość do tego mężczyzny okazała się silniejsza. Co ja miałam teraz zrobić? tak po prostu z nim wyjechać? uciec z przestępcą?

- Magdo jaka podjęłaś decyzję? - zapytał, nalewając mi herbaty.

- Nie mam pojęcia - przyznałam szczerze. Już chciałam coś mu jeszcze odpowiedzieć, gdy usłyszałam sygnał wiadomości. Esme nareszcie włączyła telefon. Parę sekund później szwagierka już do mnie telefonowała.

- Co się stało? dzwoniłaś? - zapytała spanikowana.

- Tak. Kiedy będziesz w domu? bo jak się domyślam właśnie wracasz od mojego brata, prawda? - zaśmiałam się.

- A skąd Ty to wiesz? - spytała. Spojrzałam na mężczyznę i gwałtownie wstałam z łózka. Poszłam do łazienki i zamknęłam się na klucz.

- Byłam pod domem Omara wczorajszego wieczora, ale nikt mi nie otworzył - przyznałam.

- Gdzie jesteś? - usłyszałam zdenerwowany głos szwagierki.

- Zgadnij - rzuciłam i zapadła długa cisza.

- Okej zaraz po ciebie będę - obiecała a po chwili rozłączyła się. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na mężczyznę. Chociaż chciałam z nim porozmawiać, nie miałam takiej odwagi.

- Moja szwagierka zaraz tu będzie - wyznałam. Widziałam w jego oczach strach. Podszedł, chciał coś powiedzieć, odezwać się, ale nie zrobił tego. Zapalił papierosa i spojrzał mi głęboko w oczy

- A więc podjęłaś już decyzję? - zapytał. - No to będę musiał postąpić inaczej - uśmiechnął się, a ja nie wiedziałam co miał na myśli. - Nie chciałem tego, ale nie zostawiasz mi wyboru malutka - wyznał. Nie wiem dlaczego, ale nie podobał mi się ton jego głosu. Wyraz twarzy świadczył, że coś knuje, a ja zesztywniałam. Przecież nie mógł być aż tak podły.

- Nie odważysz się! - rzuciłam się na niego, ale jego wyraz twarzy wciąż był niewzruszony. Uśmiechnął się tak szyderczo, że niemal wyleciało mi serce z piersi.

- Skąd taka pewność co mała? - zaśmiał się. Podszedł do mnie, a ja poczułam jak strach zagląda mi w oczy. W kim ja się zakochałam? z kim się związałam? nie znałam go z tej strony. Zawsze wydawał się być delikatny, czuły, opiekuńczy, ale teraz, gdy patrzyłam mu prosto w oczy zobaczyłam tam zimne spojrzenie rozgoryczonego człowieka. - Twój braciszek będzie idealną ofiarą nie sądzisz? miał motyw, a ja zeznam - spojrzał mi głęboko w oczy - A ja zeznam - zaśmiał się, a ja stałam nieruchomo i nie mogłam w to wszystko uwierzyć.

- Na razie nie zrobię nic. Powiem, że był to nieszczęśliwy wypadek, ale jeżeli nie wydasz ślicznotko - podszedł do mnie i złapał mnie mocno w ramiona, jego uścisk był na tyle silny, że poczułam ból ramion. - Powiem na niego, jeżeli odważysz się choćby pisnąć coś na mój temat laleczko. Ja wyjeżdżam, więc nie oczekuj ode mnie alimentów na tego no cóż bobaska - zaśmiał się. - A tak poza tym mam już inną, więc wiesz nie łódź się, że kiedykolwiek z Tobą będę Kochanie - wyszeptał i wypuścił mnie z ramion. Usłyszałam trąbienie samochodu, chciałam wyjść, chciałam wybiec, ale poczułam mocne ściśnięcie nadgarstka. - Kochanie chyba wyraziłem się jasno tak? - zadrwił, a ja spojrzałam na niego. Byłam w szoku. Patrzyłam na mężczyznę, który tyle mi obiecywał, który tak wiele mówił i nie widziałam w nim nic z dawnego człowieka.

- Zrozumiałam - rzekłam i bez słowa opuściłam dom, w którym byłam świadkiem, jak mój ukochany bez skrupułów zabija swoja żonę. Roztrzęsiona wpadłam do auta szwagierki i rozpłakałam się. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć? czy wyznać prawdę? czy powiedzieć jej co się stało? czy sama do końca życia nosić naszą tajemnicę w sobie? bez słowa odjechaliśmy i udaliśmy się prosto do mieszkania Esme.

 

***

Esme:

- On ją zabił Esme, zabił swoją żonę - usłyszałam. Poszukałam pobliskiego pobocza i roztrzęsiona ręką, skręciłam, zatrzymując auto. Słowa szwagierki były na tyle zaskakujące, że wpatrywałam się na nią oszołomiona, zastanawiając się, czy aby nie zwariowała. Może uderzyła się w głowę? może coś jej się pomieszało? Magda była na tyle roztrzęsiona, że nie wiedziałam jak ją uspokoić. Bez przerwy ryczała w aucie, a ja nie wiedziałam co mam zrobić, jak zareagować. Nie chciałam zadawać jej pytań, nie chciałam dopytywać skąd o tym wie, bo stan jej psychiczny w tym momencie miał wiele do życzenia. - Powiedział, że jak powiem o tym komuś, to zwali na Omara. Sąsiedzi słyszeli jak się odgrażał. Oskarżą mojego brata o to morderstwo, rozumiesz? - usłyszałam. Dopiero teraz rozumiałam jej strach. Rozumiałam wszystko to co przezywała, bo sama zaczęłam czuć podobnie. Nie wiedziałam jakich słów użyć, by nie pogorszyć sytuacji. Co miałam jej powiedzieć? - Esme musimy coś zrobić. Musimy go powstrzymać - rzekła

- Jak? - zapytałam zaskoczona jej zachowaniem. Znałam ją i wiedziałam, że w jej głowie jest jakiś plan, plan, który nie koniecznie mi się spodoba.

- Musimy go powstrzymać. Nie wiem jak, ale musimy- zapłakała.

- Przecież ja zapewnię mu alibi. Byłam z nim tej nocy, potwierdzę to - rzekłam. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie Magdy, by cały mój spokój wyparował. Chociaż nikt nie powiedział tego wprost, miała racje. Byłam z nimi przed jego domem, sąsiedzi mnie znają, nie uwierzą w moje alibi, pomyślą, że zwyczajnie kryję szwagra. Jeżeli ten drań, zechcę, będziemy skończeni. Postanowiliśmy nie mówić o niczym chłopakom. Nie było sensu martwić Omara, a Rafałowi zwyczajnie nie chciałam o tym mówić. Nie widziałam sensu w wtajemniczeniu go w nasze problemy. Przecież i tak nie byłam pewna, czy z nim zostaję, czy zamieszkam u matki i zdecyduję się na rozwód.

- Co masz zamiar zrobić? - usłyszałam głos Magdy. Wiedziałam o co mnie pyta, ale nie chciałam i nie miałam ochoty się jej tłumaczyć. Zapewne pomyśli, że sama szukam sobie problemów, gdyby tylko wiedziała. - Słyszałam waszą kłótnie Esme. Wiem o jego romansie - wyznała. Spojrzałam na Magdę i starałam się być silna. Nie chciałam pokazać swojej słabości i posypać się, ale dłużej nie wytrzymałam. Nie wiem czemu, ale tuż przed naszym garażem rozpłakałam się.

- Ty jak chcesz idź zamieszkaj u Omara, a jak chcesz to tu zostań. Ja na parę dni z synkiem pojadę do rodziców. Muszę to przemyśleć - rzekłam.

- Okej. To samo miałam Ci zaproponować. Jedź do rodziców, zastanów się i pamiętaj. Dla dziecka nie warto tkwić w tym małżeństwie. Wcześniej, czy później dziecko zrozumie a wy zaczniecie się nienawidzić. Małżeństwo ze względu na dziecko, prawie nigdy nie jest trwałe, a dziecko i tak później cierpi. Pamiętaj idź za głosem serca - usłyszałam.

 

 

Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu. Mój synek właśnie jadł obiad, a ja spojrzałam na Rafała.

- Gdzie byliście?! Martwiłem się o Was! - krzyknął i spojrzał mi głęboko w oczy. Magda spojrzała na nas, ale nie zamierzałam wtrącać się w nasze sprawy i pobiegła do pokoju na górę, a ja przywitałam się z synkiem.

- Kochanie co powiesz na to, by pojechać na kilka dni do dziadków? pytali o Ciebie wiesz? - rzekłam. Oczy dziecka skierowały się w moją stronę i uśmiechnęły się.

- A babcia ma nadal tego szczeniaka? - zapytał a jego oczki zaświeciły się z radości.

- Tak ma i wiesz co szczeniak też się za Tobą stęsknił - wyznałam. Nie musiałam go za długo przekonywać. Po chwili po skończonym obiedzie dziecko pobiegło do pokoju, a Magda miała pomóc mu się spakować.

- Co ty wyprawiasz? wyprowadzasz się? - zapytał zaskoczony Rafał

- Tak na parę dni. Potrzebuje samotności. Chcę się zastanowić, chcę to sobie przemyśleć. Zamieszkamy u moich rodziców - wyznałam, patrząc na jego zaskoczoną twarz. Rafał podszedł do mnie, chciał mnie przytulić, chciał mnie udobruchać, ale nie pozwoliłam mu. - Nie utrudniaj nam tego. Nie odchodzę, po prostu się wyprowadzam. Jadę do rodziców - wypowiadam bez cienia wątpliwości

- Dlaczego zabierasz mi syna? - zapytał zaskoczony. Mam ochotę wygarnąć co o nim myślę, powiedzieć mu co myślę o jego zachowaniu, ale nie robię tego. Nie chce jeszcze bardziej komplikować naszej sytuacji, bo przecież mimo wszystko jestem wdzięczna Rafałowi, za wszystko, co dla nas zrobił.

- Nie masz do niego żadnych praw. To nie jest twój syn - szepczę mu do ucha, a on patrzy na mnie przerażonym wzrokiem. Po raz pierwszy odkąd dowiedziałam się o jego romansie jet mi go żal. Nie czuje do niego złości, może trochę rozczarowanie. Jednak naprawdę mi go szkoda. Nie chcę odbierać mu synka, nie mam takiego zamiaru, ale uświadamiam go, że mój syn, nie należy do niego i nigdy nie będzie należał. Może i znów postępuje egoistycznie, może i znów popełniam błąd, ale nie mam wyjścia. Moja zraniona duma, nie pozwala mi bym tak od razu mu wybaczyła. Magda znosi spakowaną walizkę, a ja patrzę w oczy synka. W jego oczach znajduje się ból, bo ponownie musi rozstawać się z ojcem.

- A ty czemu z nami tato nie jedziesz? - pyta Rafała i przytula się w jego ramiona.

- Bo muszę wracać do pracy - odpowiada Rafał i patrzy na mnie z wyrzutem. - Będę dzwonił - obiecuje mój mąż i przytula synka tak mocno, jakby miał widzieć go ostatni raz. Rafał podchodzi do mnie, a ja wtulam się w jego ramiona. Widzę w jego oczach łzy i sama staram się nie rozpłakać. - Uważajcie na siebie - szepcze mi do ucha. Patrzy mi prosto w oczy, a po chwili ponownie do ucha szepcze słowo Wróć. Jeszcze raz przytula naszego synka,a po chwili siedzimy już w aucie i jedziemy do moich rodziców. Czuje w głowie mętlik, ale jedno wiem na pewno. Postępuje tak, jak podpowiada mi serce. Po raz drugi w życiu, robię tak, jak sama chcę. CDN

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania