Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.6- Ostatnia !

Omar:

Spacerowałem po parku, nie zważając uwagi na spadające z nieba krople deszczu. W głowie panuje mętlik. Nie chciałem tego robić, ale Esme nie zostawia mi wyboru. Chociaż to była jej decyzja, tak trudno było mi się z nią pogodzić. Rozumiałem ją. Na przekór wszystkiemu i wszystkim naprawdę starałem się ją rozumieć. Jej ból, strach, jej niepewność i brak możliwości naszego szczęścia. Nie czułem do niej żalu. Mimo wszystko cieszyłem się, że od nowa starają się z Rafałem. Kibicowałem im. Filip, mój chrześniak był dla nich wszystkim, to co robili, robili dla niego, a ja nie miałem prawa odbierać im rodziny. Wciąż znajdowałem się w parku, odwiedzałem nasze miejsca, byłem w miejscu, gdzie kiedyś znajdował się tamten stary dąb i płakałem. Po prostu płakałem, czując się jak pokonany. Nie, ja byłem pokonany. Nasza miłość była pokonana. Nasza. Jakże obce dla nas słowo. My. Już nigdy nie będzie nas. Jesteśmy tylko ja, mój brat i ona, żona mojego brata, kobieta, która nieświadomie złamała mi serce, ta, którą pokochałem. Nie wiem co powinienem zrobić. Męczę się, duszę, biję z myślami. Chociaż podświadomie wiedziałem co powinienem zrobić, serce zaprzecza. Miałem plan. Ten sam co zawsze. Ten sam, który przychodził mi do głowy. Ucieczka. Przyspieszyłem kroku, Deszcz padał co raz intensywniej. Czułem na twarzy krople deszczu. Zamykam oczy. Stoję na środku ulicy, cały mokry. To nic. To nie ma znaczenia. Cierpienie. Tylko to jedno było w mojej głowie. Cierpienie, to piekielne cierpienie, które nie potrafi przestać mnie prześladować. Znów zamknąłem oczy. Znów czułem deszcz. Teraz jakby trochę mniej padało. Nie wiem, czy to mi się wydawało, czy po prostu przestałem już cokolwiek odczuwać. Nie zostawiła mi wyboru. Nie wiem kiedy, nie wiem w którym momencie znów mnie odtrąciła. Przecież kochała mnie, kochała i nie mogła udawać, że nie. Nie potrafiła. I ja ją kochałem, ale był ktoś inny. Ich syn, jej mąż, mój brat. Tak wiele osób byśmy skrzywdzili i chociaż jej męża wcale nie żałowałem, mimo tego, że był moim bratem, dzieciaka nie chciałem ranić. Była taka krucha. Taka skołowana, zagubiona. Jej wzrok. Jej zagubiony wzrok. Jej strach. Jej ból. Nie! Boże ja za chwilę oszaleje. Nie chcę, nie mogę, nie potrafię o niej myśleć. Nie! Deszcz ucichł, nie wiem jak długo przebywałem w tym parku, nie wiem jak długo tu byłem. Nie chciałem być w mieszkaniu sam. Wolność. Tak tu czułem się wolny, po prostu wolny. Esme. Moja ukochana, najwspanialsza Esme. - Ty tak zdecydowałaś - przypomniały mi się moje ostatnie słowa wypowiedziane w jej stronę. To ona. To tylko ona do tego doprowadziła. Ponownie zamknąłem oczy. Ruszyłem w stronę mieszkania, by spakować się na ranny lot.

 

***

Magda:

- Może powinnaś do niej zadzwonić? - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i spojrzałam na niego zamyślonym wzrokiem. Byłam z nim już od pewnego czasu i mimo iż, nie udało nam się zamieszkać razem w Polsce, zostałam tutaj. Nie wiem w którym momencie zakochałam się w nim i nie chciałam zrezygnować z tej znajomości. Kochałam go a on kochał mnie. Tworzyliśmy udany związek, a nie zamieszkaliśmy w Polsce, dlatego, że dostał bardzo dobrą posadę tutaj. Nie chciałam by przez moje życzenie rezygnował z dobrej pracy, z własnych marzeń. Esme i moi bracia pokochali go. Po urodzinach mojego chrześniaka, przyjechał na drugi dzień, tak jak obiecał i od tamtej chwili byliśmy prawie nie rozłączni. Teraz stał tuż za mną, oparty o ladę i patrzyła na mnie takim wzrokiem, jak tylko on potrafił. Może i miał rację. Może powinnam wtrącić się raz jeszcze i sprowadzić Esme do porządku? Tylko czy chciałam? czy chciałam wtrącać się w życie przyjaciółki i brata? czy powinnam?

- Chyba powinni sami to rozwiązać - zawahałam się i spojrzałam mu głęboko w oczy.

- Może - powiedział niechętnie i uciął rozmowę. Nie był głupi. Niemal od razu zorientował się, że coś jest między Esme a Omarem, a ja no cóż nie mogłam tego przed nim ukryć. Był na mnie zły, ale nie chciałam wiecznie ingerować w jej życie. - Zobaczysz, że Esme pożałuje swojej decyzji. Obudzi się, ale będzie już za późno. Omar jest wspaniałym mężczyzną, tutaj od razu kogoś pozna - ostrzegł.

- To co ja mam zrobić według Ciebie Kris? zadzwonić do Esme i powiedzieć, że jest głupia, bo pozawala mu odejść? wracali do siebie już kilka razy - powiedziałam trochę rozzłoszczona.

- Otóż to! Masz zadzwonić do niej i powiedzieć jej, że jet skończoną idiotką. Ja bym jej to powiedział, ale nie mogę - rzekł biorąc moja córkę na ręce.

- A jeżeli? - zawahałam się i wzięłam głęboki wdech. Miał rację. Musiałam wreszcie zareagować.

 

- Chyba nie mówisz poważnie? - usłyszałam głos Esme. Szwagierka była tak zdenerwowana, tak przerażona, że niemal mnie ogarnął strach. Przełknęłam ślinę, by potwierdzić wypowiedziane przez chwilą słowa. Było mi jej żal, ale ktoś musiał powiedzieć jej wreszcie prawdę. Ktoś musiał przemówić jej do rozsądku.

- Esme. Musisz się wreszcie zdecydować. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam mówiąc Ci o jego planach. Dość się już zraniliście - wyznałam.

- Ale czy to moja wina? Magdo! Kocham twojego brata! Kocham Omara, chcę z nim być, ale się boję. Ile razy wracaliśmy? ile razy zrywaliśmy? - usłyszałam.

- Jednak wciąż wracaliście. Jednak wciąż byliście razem. Myślisz, że Rafał jest lepszy? myślisz, że on zerwał z kochanką? otóż nie moja droga! Oni nadal się spotykają. Tylko ty zrezygnowałaś z własnego szczęścia - rzekłam zdenerwowanym głosem. - Kocham Cie, ale kocham tez jego. I jeżeli - zawahałam się, zastanawiając się, czy powiedzieć to, co planowałam - Jeżeli nadal masz zamiar go ranić, jeżeli nadal nie chcesz z nim być, to odpuść! Daj mu wyjechać i pozwól mu być wreszcie szczęśliwym - dokończyłam, rozłączając telefon.

 

Nie dopuściłam jej do słowa. Nie byłam pewna, czy postępowałam właściwie, ale ktoś musiał wreszcie jej to powiedzieć. Poczułam ciepłe ramiona Krisa. Przytuliłam chłopaka i schowałam się w jego ramionach.

- Jestem z Ciebie dumny. Wreszcie ktoś nią potrząsnął. Teraz jej krok - wypowiedział Kris.

- A jeżeli ja stracę przyjaciółkę? - podzieliłam się swoimi obawami.

- Nie stracisz - zapewnił i uśmiechnął się do mnie szeroko.

 

 

Rafał:

- Czy to, co powiedziała mi Magda jest prawdą? - usłyszałem zdenerwowany, roztrzęsiony głos Esme. Spuściłem wzrok, bojąc się spojrzeć jej w oczy. Wiedziałem, że ta chwile kiedyś nastąpi, ale nie sądziłem, że teraz. Nie miałem siły, ani ochoty dłużej kłamać. Postanowiłem odpuścić i zakończyć moje oszustwa.

- Esmeraldo, ja naprawdę nie chciałem Cię zranić. Nie wiem jak do tego doszło. Nie chciałem Cię skrzywdzić! - wyznałem załamanym głosem. Spojrzałem jej głęboko w oczy, a w nich pojawiły się pierwsze łzy. Chciałem podejść, przytulić ją, załagodzić sytuację, ale nie potrafiłem. Co miałem je powiedzieć? znów karmić ją kolejnymi kłamstwami? nie miałem na to siły, nie miałem ochoty. Prawda była taka, że od dawna jej nie kochałem. Próbowałem, naprawdę próbowałem, chciałem zakończyć swój romans, ale nie potrafiłem. Zrozumiałem. że zakochałem się w tej młodej dziewczynie, która skradła mi serce. Jednak naprawdę nie chciałem zranić żony. - On Cię nie zdradził Esme. To wszystko była moja intryga - wydusiłem wreszcie. Żona spojrzała mi w oczy, ale nie zareagowała. Nie odezwała się słowem, nie powiedziała prawie nic. W pośpiechu pakowała rzeczy, a ja nie próbowałem już jej zatrzymywać.

- Chcę rozwodu - zażądała wreszcie, a ja wypuściłem powietrze z ust. Ku swojemu zaskoczeniu, nie czułem bólu. Poczułem ulgę, bo wreszcie każdy z nas, może zacząć inne, szczęśliwe życie. Nie miałem pojęcia, dlaczego tak długo trwałem w tym kłamstwie. Wydawało mi się, że to, co czułem do Esme, to miłość. Może coś w tym było, może i kochałem ją na początku, ale później uczucie gdzieś wyparowało. Teraz i ja, i ona z Omarem mogli zacząć nowe, lepsze życie. Pomogłem jej z bagażami. Syn miał zostać u mnie, ponieważ na razie spał, a ona musiała załatwić coś ważnego. Nie powiedziała tego wprost, ale ja się domyśliłem, że jej ważna rzecz ma wspólnego z moim bratem.

- Esme co z dzieckiem? zabronisz mi spotykania się z nim? - spytałem łapiąc ją za rękę. Spojrzała mi w oczy, a w nich zobaczyłem strach. Nie wiedziałem, czy moja żona się mnie bała, czy też po prostu tak dziwnie zareagowała.

- Nie wiem - odparła, a ja puściłem jej rękę. Pomogłem jej za bagażami i odprowadziłem ją do samochodu. Spojrzeliśmy na siebie, ale nie zrobiłem żadnego gestu w jej stronę.

- Powodzenia - wyznałem i zamknęła drzwi. Odpaliła auto i ruszyła przed siebie. Jeszcze długo stałem na ulicy i patrzyłem jak znika za zakrętem. Poczułem coś dziwnego, ale nie zważałem na to uwagi.Dziwna pustka ogarnęła moje ciało. Nie byłem pewny, jak teraz będzie wyglądało moje życie. Jednak wiedziałem, że wcześniej, czy później musiało do tego dojść. Wróciłem do domu i poszedłem do pokoju syna. Usiadłem na łóżku i obserwowałem jak śpi.

- Kocham Cię mały - wyznałem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer siostry. Odebrała po drugim sygnale.

- Dziękuje Ci - wyznałem. - Dziękuje za to, że wreszcie ktoś wyznał jej prawdę. Oboje z Esme zasługujemy na szczęście - dodałem.

- Gdybyś nie narobił tyle głupot, nic nie musiałabym teraz robić. Módl się, by Esme zdążyła - usłyszałem. Telefon rozłączył się, a ja spuściłem wzrok. Magda miała rację. To wszystko, było moją winą.

 

***

Esme:

Dodałam gazu, by jak najszybciej znaleźć się na lotnisku. W głowie dudniły myśli. - On Cię nie zdradził - słowa Rafała powracały, blokując mój tok myślenia. Co miał na myśli? Żałowałam, że nie zdołałam się go zapytać, ale nie miałam ochoty na rozmowę z mężem. Chciałam tylko zdążyć. Kwadrans później zaparkowałam przed lotniskiem i biegiem pędziłam do środka. Pospiesznie rozejrzałam się po lotnisku, szukając miejsca odpraw. Mój wzrok zatrzymał się na mężczyźnie w szarej koszuli i zbladłam. Tak niewiele brakowało, a bym go utraciła.

- Ty durniu! - krzyknęłam na całe gardło, wywołując niemałą sensację. Jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy, a w oczach panowały mi łzy. - Skończony durniu - krzyknęłam ponownie, czując słone łzy w ustach. Czas jakby się dla nas zatrzymał. Przechodnie zwolnili na chwilę i spojrzeli na mnie z politowaniem. Miałam gdzieś ich wzrok, miałam gdzieś ich szept. On nadal nic nie robił. Stał dokładnie w tym samym miejscu, w którym mnie zobaczył. Nie podbiegł, nie zrobił nawet jednego kroku w moją stronę. Zawahałam się, nie będąc pewną, czy postępuje właściwie. A co, jeżeli on już mnie nie zechce? Przechodnie machali głowami, śmiejąc się z kobiety, która stała jak debilka na środku lotniska, tak jak byłam tą idiotką, która postępowała nieracjonalnie, a wszystko dlatego, że tak bardzo bałam się jego straty. Potrzebowałam go.

- Na Boga! Co ty tu robisz, Esme? - zawołał Omar i zrobił kilka kroków w moją stronę. Przechodnie wstrzymali wdech, zapewne czując się jakby byli świadkami romantycznej komedii. - Wracaj do męża! Mój brat się o Ciebie martwi - zawołał drżącym głosem. Wszyscy zatrzymali się. Nie było par oczu, która by nie patrzyła się w moją stronę. Miałam świadomość tego, że wyciągamy na światło dzienne, nasze prywatne sprawy, ale miałam to gdzieś. Nie liczyła się dla mnie opinia innych.

- Rozwodzimy się. - powiedziałam tak cicho, że nie byłam pewna, czy zdołał to usłyszeć. Zatrzymał się na moment i znów obrócił w moją stronę.

- Esme nie! - wyszeptał i spojrzał mi głęboko w oczy. Dostrzegłam w nich strach i ból. Już chciałam odejść, już chciała wycofać się, ale wiedziałam, że nie mogę. Nie walczyłam tylko dla siebie. Walczyłam dla dziecka. Walczyłam dla naszego syna. Omar odwrócił się i już miał szykować się do odprawy, gdy zrobiłam coś szalonego. Wiedziałam, że jeżeli teraz pozwolę mu odejść, już nigdy nie będziemy mieć szans.

- Filip to twój syn! - krzyknęłam na tyle głośno, by mógł to usłyszeć. Momentalnie odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Powtórz - poprosił.

- To twój syn. Pamiętasz jak przyłapałam Cię na imprezie? poszłam tam, bo chciałam powiedzieć Ci o ciąży - wyznałam w końcu. Jego wzrok z minuty na minutę zmieniał się. Znałam go niemal na wylot, a w tym momencie tak bardzo nie wiedziałam, co czuję. Zdałam sobie sprawę, że jego złość będzie usprawiedliwiona, bo miał prawo wiedzieć. Jednak miałam cichą nadzieje, że wybaczy mi, bo nie potrafiłabym znieść jego złości.

- To dlatego czułem coś tak dziwnego, gdy trzymałem go w szpitalu. Kurwa! Przecież pytałem się Ciebie, czy to nie mój syn?! Dlaczego mi nie powiedziałaś? - usłyszałam jego rozgoryczenie.

- Bo mnie odtrąciłeś?! Powiedziałam Ci o dziecku, a Ty udawałeś, że o niczym nie wiesz. Mówiłam Ci tamtego dnia na ławce przed blokiem, pamiętasz? - spytałam.

- Nie Esme! Ja niczego nie pamiętałem! Naprawdę myślisz, że gdybym wiedział, pozwoliłbym Ci odejść? - spytał, a ja spojrzałam na niego. Dlaczego wtedy tak o tym nie pomyślałam? dlaczego nie pomyślałam?

 

Opuściliśmy lotnisko, kończąc nasze przedstawienie. Było mi wstyd za to, co się stało, ale robiłam to nie tylko dla siebie. Kochałam go, ale zrozumiałam też, że Filip ma prawo poznać prawdę. Chciałam by poznał, kto tak na prawdę jest jego biologicznym ojcem. Nie miałam pojęcia jak to przeżyje, jak to zniesie, ale wierzyłam, że da sobie radę. Ja za to byłam przekonana, że już nie popełnię danego błędu i nie pozwolę odejść Omarowi. Weszliśmy do samochodu, ale nie odpaliłam silnika. Siedzieliśmy tak w ciszy, a ja próbowałam skleić chociaż jedno sensowne zdanie, nadaremnie.

- Dziś rozmawiałam z Rafałem - wyznałam wreszcie. Wzrok Omara zatrzymał się na mojej twarzy, a ja próbowałam znaleźć w nim chociaż odrobinę dawnej miłości. - Powiedział, że twoja zdrada była jego intrygą, cokolwiek to znaczy - rzekłam. Nie miałam głowy do tego, by zastanawiać się, co miał na myśli. Nie chciałam wiedzieć. Czegokolwiek byśmy się teraz nie dowiedzieli, to i tak nie zmieniało naszego położenia. Ukryłam przed nim fakt, że jest ojcem Filipa. Zrobiłam to, ponieważ byłam przekonana, że zwyczajnie nas nie chciał. Wyszłam za mąż, chociaż moje serce należało do Omara. Czy jakiekolwiek słowa Rafała miały teraz sens? - Co dalej zrobimy? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy. Chciałam dodać z nami, ale powstrzymałam się, bo nie wiedziałam, czy jeszcze jest coś takiego jak My.

- Nie możemy powiedzieć na razie mu prawdy. Nie możemy myśleć tylko o sobie. Nie chcę być pieprzonym egoistą, Esme - usłyszałam. - Jednak chcę być z Tobą. Zawsze możecie powiedzieć, że rozwodzicie się, bo się nie kochacie. Zamieszkamy razem, będę częścią jego życia, ale nie powiem mu, że jestem jego ojcem. Nie wywrócę mu życia do góry nogami. To byłoby co najmniej samolubne - usłyszałam.

- To znaczy, że - zawahałam się i spojrzałam na niego.

- Tak. To znaczy, że nadal Cię kocham i chcę z Tobą być skarbie. Zawsze Cię kochałem. Wyjechałem, bo wierzyłem, może to idiotycznie zabrzmi, ale naprawdę wierzyłem, że tak będzie lepiej dla Ciebie. W pewien sposób chciałem Cię chronić - wyznał.

- Oboje działaliśmy idiotycznie. Ten idiotyzm zabrał nam kilkanaście dobrych lat Omarze - rzekłam i spojrzałam na niego.

- W pewnym sensie nie. Przecież i tak zawsze byliśmy blisko. Mimo tego, że byłaś, nadal jesteś żoną mojego brata, coś nas do siebie przyciągało. Zawsze byliśmy blisko siebie, byliśmy częścią swojego życia, nie prawda? - usłyszałam. Oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy. Miał rację. W pewnym sensie zawsze byliśmy razem. Urodziliśmy się, by być blisko, by być częścią siebie. Nawet, gdy byłam żoną Rafała, a on skakał z kwiatka na kwiatek, nawet, gdy znajdowałam się w jego łóżku, a łączył nas romans, byliśmy blisko, bo zawsze szukaliśmy drogi, tej samej, wspólnej drogi, która prowadziła nas w to samo miejsce. Znaliśmy się na wylot. Znaliśmy każdy szczegół swego ciała, każde emocję.

- Pamiętasz? - spytał, obejmując mnie w pasie. - Pamiętasz stary dąb? - usłyszałam. Kiwnęłam głową. Pamiętałam go za dobrze. Nasze drzewo miłości, schadzek, kłótni i rozstania.

- Jakże mogłabym zapomnieć? - zapewniłam i po chwili poczułam jak jego usta, składają na moich ustach namiętny pocałunek.

 

Epilog:

Nigdy nie uwierzyłabym, że moje życie tak się może potoczyć. Nie przypuszczałabym, że kiedykolwiek doczekam się tego, byśmy wszyscy razem usiedli przy stole. A pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno tyle się działo naszym życiu. Dziś siedzieliśmy w restauracji, przy jednym stole i świętowaliśmy urodziny naszego synka. Tak. Filip dowiedział się prawdy. Jak to przeżył? normalnie. Z początku było mu ciężko, ale z czasem zrozumiał całą sytuację. Czy coś się zmieniło? Niewiele. Chociaż poznał prawdę, stwierdził, że to niczego nie zmienia. Rafał na zawsze pozostał dla niego ojcem, ponieważ to on go wychowywał, ale stopniowo do Omara zaczął mówić tato. Jego kumple śmiali się, że jest bogaty, ponieważ ma dwóch ojców i on stopniowo zaczął widzieć plusy całej tej sytuacji. Nie zabranialiśmy mu kontaktów z Rafałem. Mimo tego, że ja nie byłam już jego żoną, ponieważ byliśmy już pół roku po rozwodzie, on wciąż w weekendy spędzał u Rafała i jego nowej dziewczyny, z którą od niedawna był zaręczony. Mi nie spieszyło się ponownie do wyjścia za mąż. Chociaż kochałam Omara i publicznie byłam z nim w związku, nie planowaliśmy ślubu. Nie potrzebowaliśmy dokumentu, by być szczęśliwi. Już raz wyszłam za mąż bez miłości i zbyt pochopnie. Teraz sytuacja byłaby inna, ponieważ od zawsze darzyłam go uczuciem, ale mimo wszystko nie chciałam ryzykować. Nie wiem, czy to strach, zapewne tak, ale nie potrafiłam go przełamać. Byłam z nim szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa i nie zamierzałam tego zmieniać.

- Dziękuje Ci - usłyszałam. Spojrzałam na byłego męża i uśmiechnęłam się do niego. Mimo upływu czasu, mimo wszystkiego, co się działo, nie czułam do niego żalu. Na początku byłam zła, na tyle zła, że nawet nie chciałam słuchać jego wyjaśnień. Ufałam mu, a on nie tyle, że mnie zawiódł, co jeszcze wykorzystał całą tą sytuację. Jednak z czasem zrozumiałam i z pomocą Omara, wybaczyłam mu.

- To ja Ci dziękuje. To nie była tylko twoja wina. Ja sama też nie postąpiłam fair. Powinnam z nim porozmawiać. Powinnam mu o wszystkim powiedzieć - wyznałam. Rafał uśmiechnął się do mnie i objął mnie, a ja poczułam ulgę. Cieszyłam się, że mamy już to wszystko za sobą, a rozstajemy się w dobrych stosunkach. Mimo wszystko był w pewnym sensie ojcem mojego syna, bratem Magdy i Omara. Zależało mi na dobrych relacjach z nim. Musiałam.

- Dziwne. Nie masz wrażenia powtórki? - usłyszałam za sobą głos Omara. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam o czym on mówił. Miał po raz kolejny rację. Miałam wrażenie, że wszystko się powtarza, tylko tym razem, jest tak, jak właśnie powinno, a ja jestem u boku mężczyzny, który przed laty skradł moje serce. U boku mężczyzny, tego jedynego, właściwego. - To co teraz masz zamiar zrobić, jako wolna kobieta? - roześmiał się, a ja zaśmiałam wraz z nim.

- A co proponujesz? - zapytałam. Widziałam poważny wyraz jego twarzy i już się przestraszyłam. Bałam się, że zaraz zrobi coś, co narazi nasz jeszcze dość niepewny związek. Chyba tak naprawdę bałam się jego deklaracji.

- W normalnych okolicznościach facet powinien uklęknąć i oświadczyć się, ale - zawahał się i spojrzał mi w oczy.

- Nie chcę ślubu. Przynajmniej na razie - urwałam mu w połowie zdania.

- Wiem. Dlatego zamiast ślubu, obiecuje Ci, przyrzekam szczęśliwe życie u mego boku. I Tym razem Esme bez kłótni, rozstań, kłamstw i nieporozumień. Czy jesteś gotowa, na spokojny, normalny i nudny związek ze mną? na życie ze mną? - usłyszałam. Chciałam być poważna, ale nie potrafiłam. Nie wiedziałam jak długo wytrzymam w takim związku, nie wiedziałam jak długo wytrzymam bez bólu i rozczarowań, ale byłam szczęśliwa, bo od zawsze marzyłam o takim życiu.

- Kocham Cię mój wariacie - zawołałam szczęśliwa, wpadając mu w ramiona.

- No, no potrzebowaliście długiego czasu, by wreszcie odnaleźć do siebie drogę - usłyszałam głos Krisa. Spojrzałam na męża Magdy i uśmiechnęłam się do nowego członka rodziny.

- A pomyśleć, że gdyby nie Ty, to wszystko wyglądało by może inaczej - zawołała Magda, obejmując czule męża.

- Nawet mi nie mów - odezwał się Omar i drgnął, na samo złe wspomnienie o tym. Po chwili obok nas pojawił się też Rafał z swoją dziewczyną i uśmiechnął się do naszego syna.

- Jesteś najlepsza mamo - zawołał Filip i mocno mnie objął. - Najlepsza - powtórzył, a ja kołysałam syna w ramionach. Teraz nie miałam zastrzeżeń. Nie żałowałam wcześniej podjętych decyzji. Może i popełniłam błąd, może i raniliśmy się z Omarem, ale wszystko co robiłam do tej pory, robiłam z myślą o nim. Tak. Wszystko robiłam dla syna.

- Za co wypijemy toast? - usłyszałam głos Magdy. szwagierka przytulała się do męża, trzymając na rękach córkę, a jej spojrzenie, skierowane w stronę Krisa, mówiło więcej niż milion słów.

- Za miłość. Za miłość i moją ukochaną matkę - odpowiedział Filip, trzymając w ramionach dziewczynę, która od kilku miesięcy trwała dumnie przy boku naszego syna.

- Za miłość i za rodzinę - powiedział Omar i przytulił mnie tak, jak tylko on potrafił. Jedno wiedziałam na pewno. Nawet, gdyby miał zawalić się cały świat, w jego ramionach nigdy nic nie będzie mi grozić.

- Za rodzinę - odpowiedziałam a po chwili wszystkie kieliszki uniosły się ku górze. - Koniec -

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Misiaczek 27.09.2016
    Cudownie piszesz. Będę czytała twoją twórczość.

    Zapraszam do siebie
    http://lovesmydreams.blogspot.com/
  • Kobra 02.10.2016
    I jest szczęśliwe zakończenie :-) cudne i oczywiscie 5 :-*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania