Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.5

Rafał,

Siedziałem w pustym mieszkaniu i patrzyłem na obraz, który wisiał na ścianie. Mieszkanie bez krzyków synka, bez kroków żony było na tyle puste, że nie chciałem nawet tam mieszkać. Tęskniłem za Esme, za naszym synkiem a już na pewno za dniami, gdy wszystko jeszcze było dobrze. Miałem świadomość, że popełniłem błąd, nie potrzebnie wdałem się w romans, zdradzałem kogoś, komu przyrzekałem wierność. Jednak nie tak wyobrażałem sobie nasze małżeństwo. Nie miałem pojęcia, czy to poczucie winy, Czy myśl o tym co zrobiłem doprowadzała mnie do obłędu. Bez przerwy myślałem o tym, wyobrażałem sobie ją w ramionach Omara, myślałem o tym, co było między nimi i umierałem. Zniszczyłem ich miłość i zraniłem dwie jakże bliskie mi osoby. Zrobiłem to tylko dlatego, że byłem pieprzonym egoistą i nie rozumiałem słowa miłość. Tylko co teraz miałem zrobić?

- Może powinnam zostać z Tobą co? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej siostry Magdy. Przez to wszystko nawet zapomniałem o jej obecności i o tym, w co się wpakowała. Jednak nie miałem teraz do tego głowy. Magda stała tuz za mną, a w ręce trzymała spakowaną walizkę. Patrzyła na mnie, ale nie mogłem znieść jej widoku. Oskarżała mnie za wszystko, co zrobiłem swojej żonie. - Pozwól jej odejść - usłyszałem. Może i miała rację? może właśnie to powinienem uczynić i zwrócić jej zabraną kiedyś wolność. Jednak czy potrafiłem? czy chciałem?

- Przecież nigdy się tak naprawdę nie kochaliście. Zrobiliście to dla dziecka przecież wiesz. Jej serce od zawsze należało do Omara - wyznała, a ja poczułem się, jakbym dostał w policzek. Miała rację. Nigdy nie zdołała mnie pokochać, ale mimo wszystko nie potrafiłem zrezygnować z dziecka. Nie potrafiłem zrezygnować z kogoś, kto tak naprawdę nigdy nie należał do mnie.

- Może. Zastanowię się - odpowiedziałem wymownie i spojrzałem na jej rozgniewaną twarz. Nawet Magda była mądrzejsza ode mnie. Chciałem ją zawieźć, ale odmówiła. Uparła się, że pojedzie sama i pożegnała się, pozwalając bym pomógł jej z walizkami. Nawet ona była przeciwko mnie.

- Trzymaj się i pamiętaj, że Cię kocham - szepnęła i mocno mnie przytuliła.

- Ja ciebie też kocham skarbie - wyznałem i odprowadziłem ją do auta. Siostra odjechała, a ja zostałem absolutnie sam.Nie wiedziałem co mam teraz z sobą zrobić. Nie potrafiłem odnaleźć się w samotnym domu. Wyjąłem komórkę z kieszeni i zadzwoniłem do tak dobrze znanej dziewczyny.

- Mogę przyjechać? muszę z kimś pogadać - szepnąłem. Usłyszałem odpowiedź, Zabrałem kluczyki i po chwili opuściłem mieszkanie. Znów jechałem do niej.

 

Znów leżałem na brzuchu jakże w znajomym miejscu i zastanawiałem się co ja tu u diabła robię. Młode, za młode jak dla mnie oczy dziewczyny patrzyły niewinnie w moją stronę, całkowicie wierząc w każde moje kłamstwo.

- Może to i lepiej, że się wyprowadziła. Będziemy mogli być wreszcie razem - usłyszałem ponownie to samo zdanie, jakby chciała przekonać samą siebie do tego, co mówi. Kiwnąłem głową i zabrałem z stolika kieliszek wina, który miałem nadzieje, że mnie uspokoi i odpręży. Czułem na plecach delikatne dłonie ukochanej i zamknąłem oczy. Odwróciłem się do niej twarzą i spojrzałem jej prosto w oczy. - Za co mnie kochasz? - zapytała nagle i coś do mnie dotarło. Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Owszem podobała mi się, owszem była seksowna, świetna, wspaniała w łóżku, potrafiła słuchać, ale nie mogłem wymienić ani jednego powodu, za co ją kocham. Wtedy i chyba dopiero wtedy dotarło do mnie, że nigdy jej nie kochałem. Poczułem się wolny, poczułem się kimś, żyjąc ze świadomością, że ktoś tak seksowny, tak bystry i piękny zwrócił na mnie uwagę. Schlebiała mi, ale nie kochałem jej. Chciałem wstać, chciałem wyjść, ale nie zrobiłem tego. Spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się wdzięczny jej za to, że zadała mi to pytanie. Uzmysłowiła mi, że to co do niej czułem było przygodą, pomyłką, a nie wielką miłością, jak sobie wmawiałem. - To nic - rzekła, jakby w pewnym momencie wszystko zrozumiała. Zrozumiała, czy może mi się tylko wydawało.

- Chodzi o dziecko. To nie jest mój biologiczny syn - wyznałem.

- I dlatego boisz się od niej odejść? dlatego boisz się, że ci go zabierze? - zapytała. Kiwnąłem głową i spuściłem wzrok.

- Chcę przy nim zostać, muszę. Rozumiesz? - zapytałem, upewniając się, czy zrozumiała sytuację, w jakiej się znalazłem.

- A co z nami? - zapytała, tracąc cały spokój, jaki zawsze w niej podziwiałem. Pod jej powiekami ujrzałem pierwsze łzy i zrobiło mi się jej żal. Była młoda, a ja nie chciałem jej zranić.

- Nie wiem. Niczego nie mogę Ci obiecać. Możemy się spotykać, jeśli nadal chcesz. Tak po przyjacielsku. Zależy mi na Tobie przecież to wiesz - wyznałem i spojrzałem w jej oczy. Nic nie odpowiedziała. Wstałem i powolutku się ubrałem. Nie robiła mi scen, nie płakała, nie rzucała się na mnie, gdy próbowałem opuścić jej mieszkanie. Zachowała godność, za co byłem jej wdzięczny.

 

***

Esme:

Siedziałam na kanapie i zastanawiałam się nad tym co teraz robię. Mój syn bawił się wesoło z psiakiem babci, a ja czułam spojrzenie mamy na sobie.

- Obawialiśmy się z tatą, że tak się stanie. Nie powinnaś wychodzić za mąż bez miłości. Musiało się to tak skończyć - podsumowała. Tata nie mówił nic. Patrzył na mnie takim wzrokiem, jak wtedy w szpitalu, gdy dowiedział się o mojej ciąży. Domyślałam się, że jest niespokojny o nasz los, ale musiałam jakoś sobie poradzić, Jeszcze nie miałam pojęcia co zrobić, jeszcze nie wiedziałam jaką podjąć decyzję. Bałam się i byłam skołowana. Wiedziałam, że cokolwiek postanowię, odbije się to na moim dziecku.

- Mamo poradź mi coś - zwróciłam się do matki i spojrzałam na jej zmęczoną twarz. Ojciec patrzy w gazetę, ale domyśliłam się, że nas słucha.

- Już dawno powinnaś powiedzieć Omarowi prawdę. Ma prawo wiedzieć - wtrącił się i posłał mi niezadowolone spojrzenie. Skierowałam wzrok za okno i na bawiącego się na dworze synka. Może i miał rację? Omar powinien się dowiedzieć.

- Zostaniecie z nim? pojadę porozmawiać z Rafałem. Chcę powiedzieć mu co postanowiłam - rzekłam. Mama kiwnęła głową, a ja podeszłam i pocałowałam ją w policzek. - Do zobaczenia - rzekłam i bez słowa pobiegłam w stronę auta i odjechałam.

 

- Esme - usłyszałam uradowany głos Rafała. Spojrzałam na męża i uśmiechnęłam się do niego. Nie byłam pewna, czy postępuje słusznie, ale nie chciałam tak po prostu przekreślać tego, co było między nami. Gdzieś w głębi serca, na swój sposób kochałam go. Pomógł nam, wyciągnął do mnie pomocną dłoń i wspierał mnie, gdy zostałam sama i zawsze był przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Przeżyliśmy parę naprawdę szczęśliwych chwil i nie chciałam o tym zapominać. - Gdzie nasz syn? - zapytał zaskoczony tym, że pojawiłam się w domu sama.

- Z moimi rodzicami - rzekłam. Usiadłam przy stole i spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam wyczytać w nich jakieś zapewnienie, jakieś obietnice, ale nie było tam nic. Nic oprócz koloru jego oczu i pustki, jaka towarzyszyła nam ostatnio.

- Rozstałem się z nią. Dziś zakończyłem to definitywnie - rzekł.

- Dlaczego? - zapytałam rozsiadając się wygodnie i kładąc nogę na nogę. Rozejrzałam się po mieszkaniu, a mój wzrok zatrzymał się na dwóch obrazach, które wisiały na ścianie jak trofea. Oby dwa obrazy były zdjęciami z naszego ślubu. Na jednym byłam ja z Rafałem, czule obejmujący się w tańcu, a na drugim my z naszymi świadkami. A na następnej dużej ścianie wisiało zdjęcia naszego dziecka. Pomysł z zdjęciami w domu był mój. Chciałam by w ten sposób zawsze przypominało nam o tym, że jesteśmy rodziną. Dziś tego pomysłu żałowałam.

- Sam nie wiem. Zrozumiałem, że pragnę to wszystko naprawić. Jak nie chcesz zrobić to dla mnie, to zrób to dla naszego synka, on nas potrzebuje Esme - usłyszałam. Spojrzałam na Rafała i poczułam złość. Jak zawsze w takich sytuacjach manipulował moim uczuciem do syna. - Na razie - wstałam i bez słowa wyszłam, zostawiając go samego. - Przemyślę powrót - obiecałam i opuściłam mieszkanie. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale pojechałam prosto do mieszkania szwagra.

 

Byłam tak zagubiona, że nie wiedziałam co tak naprawdę jest właściwe. Nie miałam ochoty podejmować żadnej pochopnej decyzji. Nie wiem co zaprowadziło mnie pod jego dom. Chyba przeznaczenie ostatnio kierowało moim losem, bo zawsze, jakąkolwiek drogę bym nie wybrała, znajdowałam się w tym jakże już znajomym dla mnie mieszkaniu.

- Esme powinnaś się położyć - usłyszałam troskę w jego głosie. Chociaż miałam wyrzuty sumienia, chociaż czułam ogromny ból, zadzwoniłam do synka i powiedziałam mu, że wrócę późno, bo muszę coś załatwić. Zatrzymałam się u Omara. Magda jakby przeczuwała sytuację, zamknęła się w pokoju brata, a my w jego sypialni i nikt nikomu nie przeszkadzał. O wybryku jej kochanka nie wspominaliśmy. Nie chciałyśmy nie potrzebnie martwić Omara, nie chciałyśmy go sprowokować.

- Nie mogę zostać. Obiecałam mu, że wrócę - wyznałam zmęczonym głosem. Położyłam się na miękkiej pościeli i wtuliłam w ramiona ukochanego. - Co teraz z nami będzie? - zapytałam. Nie chciałam mówić mu o powrocie do męża. Nie chciałam dziś psuć całej atmosfery i ranić kogoś, komu kilka lat temu oddałam serce. Och gdyby tylko kiedyś wszystko potoczyło się inaczej. Gdybym miała odwagę powiedzieć Omarowi prawdę, jednak nie miałam. Nie chciałam go dobijać, nie teraz.

- Kocham Cię skarbie - usłyszałam jego czuły głos. Zamknęłam oczy i mocniej ścisnęłam jego dłoń.

- I ja Cię kocham - rzekłam. - Jednak to nic nie zmienia. Jesteś bratem mojego męża. Jesteś moim szwagrem - wyznałam. Widziałam strach w jego oczach. Poczułam jego dotyk na sobie i zamknęłam oczy, pozwalając się ponieść chwili. Nasze ubrania stopniowo spadały na podłogę, a ja czułam się, jakbyśmy wszystko przezywali kolejny raz.

- Nie pozwól mi odejść - poprosiłam i przymrużyłam oczy, odlatując w inny świat.

 

Esme:

Ku zaskoczeniu wszystkich po raz kolejny zrezygnowałam z miłości i zostałam przy mężu. Dlaczego to zrobiłam? nie wiem. Chyba tak naprawdę znów nie chciałam ranić swojego synka. Nie chciałam niszczyć mu życia, nie chciałam go komplikować. Rafał obiecał mi zmianę, a ku zaskoczeniu wszystkich zmienił się. Wynajęliśmy pracownika, który wyjeżdżał za granicę, lub do innych miast a Rafał zostawał z nami w domu. Syn był wniebowzięty, ponieważ ojciec poświęcał mu co raz więcej czasu i mimo moich wątpliwości tworzyliśmy naprawdę szczęśliwą rodzinę. Dziś miałam naprawdę dużo na głowie, ponieważ czekało mnie dużo przygotowań na urodziny synka. Nasz dzieciak obchodził właśnie szóste urodziny, a my jako rodzice byliśmy dumni, że rośnie nam zdrowy i mądry chłopiec. Jak na swój wiek jest bardzo mądry, ma bardzo dużo zainteresowań. Gra w piłkę nożną, wozimy go na tenisa, a do tego jego pasja jest tworzenie muzyki i fotografia. Rafał śmieje się, że w przyszłości zostanie dj. Z Omarem ucięłam romans. Chociaż wciąż byłam w nim zakochana, robiłam wszystko, by zapomnieć o tym uczuciu. Jako matka nie miałam do tego prawa, jako żona po prostu nie chciałam. Nie wiem dlaczego wybaczyłam Rafałowi, chyba dlatego, że sama nie byłam święta.

- Kochanie widziałaś białą koszulę? - usłyszałam czuły głos męża. Spojrzałam na niego zaskoczona i zamknęłam oczy. Ostatnio byłam co raz bardziej zmęczona, nawet dwa razy zdarzyło mi się zasłabnąć, ale nie mówiłam o tym nikomu. To przemęczenie wmawiałam sobie. Chyba w głębi serce wiedziałam co się dzieje, ale nie chciałam się do tego przyznać, nie mogłam. Podświadomie modliłam się, by moje przepuszczenia okazały się nie trafne, bo nie mogłam i nie chciałam być teraz w ciąży.

- Kochanie a ty gdzie się szykujesz? - zapytałam zaskoczona, nagłym pospiechem mojego męża. - Nie mówiłem Ci? dostałem telefon kochanie. Musze jechać do Warszawy. Coś jest nie tak. Musze jechać do firmy. - powiedział spokojnym głosem, a ja zamarłam. - Dzisiaj? Naprawdę dzisiaj? Kurwa! Przecież to urodziny naszego syna! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszył, że będziesz - rzekłam. Mąż jakby był głuchy na moje argumenty, ubierał się w pospiechu, a po chwili no cóż szykował się do wyjścia. - Rafał! Do cholery! - warknęłam zła nie na żarty.

- Daj spokój! Ja muszę! Myślisz, że nie chcę być na urodzinach syna? chcę! Bardzo chce, ale nie mogę! - rzekł podniesionym głosem.- Ja mam mu to powiedzieć, czy ty to zrobisz? - zapytał, a ja spojrzałam na niego jak na durnia. - Dobra ja powiem - rzekł, a ja wróciłam do swoich zajęć. Po chwili słyszałam krzyk, płacz i trzaśnięcie drzwiami. Nim zdążyłam się obejrzeć, mąż wyszedł z domu, a ja zostałam sama z synkiem.

- Super urodziny- pomyślałam i wyrzuciłam ścierkę, ruszając w stronę pokoju synka.

 

***

Magda:

Taksówka zatrzymała się przed tak bardzo znajomym domem. Chociaż od mojego wyjazdu minęły prawie dwa lata, nie mogłam postąpić inaczej. Po poznaniu prawdy, rozstałam się z kochankiem i już więcej go nie zobaczyłam. Mimo wątpliwości i strachu zatrzymałam dziecko, co później okazało się jedną z moich najlepszych decyzji. Dziś moja córeczka miała półtora roku, a ja wróciłam do Polski, ponieważ mój ukochany chrześnik miał urodziny. Ku groźbie z strony kochanka, Omarowi nic nie groziło, a jego słowa okazały się nic nie warte. Ja natomiast od niedawna zaczęłam spotykać się z nowo poznanym mężczyzną i miałam nadzieje, na coś więcej z tej nowej znajomości. Wysiadłam z taksówki, zapłaciłam i zabrałam z samochodu dziecko. Po chwili znalazłam się przed mieszkaniem brata. Zadzwoniłam domofonem, ale nikt nie otwierał. Złapałam za klamkę i nieśmiało weszłam do mieszkania. Z pokoju dziecka usłyszałam płacz i krzyk. Z dala słyszałam również głos Esme, a raczej ich kłótnię. Postanowiłam sprawdzić co się dzieje i zażegnać kryzys.

- Ja nie chcę tych urodzin! On mnie nie kocha! - krzyczał chłopiec, a w oczach Esme znajdowały się łzy.

- Co tu się dzieje? - zapytałam zaskoczona. Esmeralda spojrzała na mnie i dopiero teraz zauważyła moją obecność. Usiadła zrezygnowana i schowała twarz w dłoniach.

- Twój brat wybrał pracę od urodzin syna - rzuciła oschle i opuściła pokój synka. Dziecko trzasnęło drzwiami, a my odwróciliśmy się w tył. Usłyszeliśmy przekręcenie kluczyka i spojrzeliśmy na siebie. Jeszcze nigdy nie widziałam Esme i chłopca w takim stanie.

- Ty chyba żartujesz? - zapytałam zaskoczona i oburzona zachowaniem brata. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Myślałam, że kryzys zażegnali.

- Myślisz, że się spotykają? - zapytałam czując, jak wielka kulka zatrzymuje się w moim gardle.

- Nie wiem. Nie mam pojęcia i chyba - spojrzała na mnie, a w jej oczach znajdowały się łzy. - Chyba nie chcę wiedzieć - dodała, a ja zaparzyłam kawę. Położyłam dziecko w wózku, które zostało jeszcze po narodzinach chrześniaka i spojrzałam smutno na Esme. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć

- A co u Omara? - zapytałam, zastanawiając się, jak układają się sprawy między nimi.

- Nie wiem. Był u nas dwa tygodnie temu z Olą. Wiesz, że planują zaręczyny? to naprawdę coś poważnego - powiedziała Esme, a ja w jej oczach ujrzałam żal.

- To chyba dobrze prawda? jednak nie o to pytałam - rzekłam i spojrzałam na szwagierkę.

- Nie wiem. W dniu, gdy wróciłam do męża, zakończyłam romans z Omarem - powiedziała spokojnym głosem.

- I od tego momentu nic? Chcesz mi powiedzieć, że od prawie dwóch lat wy naprawdę nic? - zapytałam oszołomiona jej słowami. Esme kiwnęła głowa i spojrzała na mnie smutno, a ja nie byłam w stanie nic już więcej powiedzieć. - Tęsknisz? - zapytałam w pewnej chwili.

- Nie. Nie tęsknie - szepnęła spuszczając wzrok. Kłamała. Wiedziałam to aż za dobrze, że kłamała. Tęskniła i było to po niej widać. - A Ty? Co tam u Ciebie? Jak tam Krzysiek?

- Kris - zaśmiałam się i poczułam na policzkach rumieńce. - Jutro do nas doleci. Zastanawiam się nad powrotem tutaj - dodałam. Esme spojrzała na mnie, a w jej oczach po raz pierwszy zobaczyłam iskierki radości. Cieszyłam się, że tak dobrze zareagowała na tą wiadomość.

- Z Krisem? - zapytała, a ja nie odpowiedziałam. Podeszłam do dziecka i przebrałam córeczce pieluszkę.

- Już prawie wszystko gotowe. - powiedziała Esme i po chwili usiedliśmy na kanapie, śmiejąc się bez opamiętania.

 

***

Omar:

- Omarze spóźnimy się! - Krzyczy kobieta, a ja zaczynam denerwować się co raz bardziej. - Chrzestnemu nie wypada spóźnić się na urodziny dziecka! Jak to będzie o Tobie świadczyć? - dodaje kobieta, a ja zakładam na siebie w pospiechu buty. Ola patrzy na mnie zniecierpliwionym wzrokiem, ale staram się nie zwracać na nią uwagi. Nie wiem, czy ma kobiece dni, czy stała dziś lewa noga,ale od rana bez przerwy słyszę jej uwagi. Co raz częściej zastanawiam się, co ja robię z tą kobietą i dlaczego tak długo z nią jestem. Może dlatego, że chyba się w niej zakochałem? tylko gdzie ja miałem oczy? gdzie ja miałem rozum? To prawda, że miłość jest ślepa. Gdybym wcześniej wiedział jaki ona ma charakter, chyba dla własnego spokoju odpuściłbym. Teraz to jej się nie podoba, a to tamto. Po piętnastu minutach zamknąłem mieszkaniem i pojechaliśmy do domu Esme. No właśnie moja ukochana Esme. To nie tak, że mi z nią przeszło. Nie! Nie przeszło mi z nią, i chyba nigdy nie przejdzie. Pokochałem ją i wiedziałem jedno na pewno, nigdy nie przestane jej kochać, ale musiałem uszanować jej wolę. Mimo zdrady Rafała, postanowiła do niego wrócić, dać im szansę, a ja dla dobra jej rodziny, odpuściłem. Chociaż nie było dnia bym o niej nie myślał, nie wspominał tamtej rozmowy, gdy poprosiła bym nie pozwolił jej odejść. Teraz natomiast nic już nie miałem do gadania. Ona odeszła, od kilku lat była w szczęśliwym związku, a ja dla świętego spokoju, nie walczyłem o nią. Odpuściłem. Po kwadransie dojechaliśmy pod wskazany adres i zatrzymałem samochód. Wysiedliśmy z samochodu i spojrzeliśmy na siebie. - Masz prezent? - zapytała Aleksandra, a ja zacisnąłem pięści, by się uspokoić. Wyjąłem z samochodu prezent dla dziecka i tort, tak jak umawiałem się z szwagierką. Przyjęcie miało być niewielkie. Dziadkowie, Ja z Olą, Magda z dzieckiem, parę przyjaciół dziecka i Esme z Rafałem. Może około dziesięciu, piętnastu osób. Po chwili łapiąc Olę za rękę, zadzwoniłem domofonem i już za moment byłem w mieszkaniu. Byliśmy chyba pierwsi, bo mieszkanie było ciche. Za ciche, jak na urodziny sześciolatka. Z kuchni usłyszałem ciche rozmowy i śmiechy, a po chwili na korytarzu zobaczyłem Esmę i jej rodziców.

- Część dobrze, że jesteś. Może Ty go przekonasz - odezwała się błagalnym głosem szwagierka. Magda w pośpiechu wyjaśniła mi co się dzieje, a ja poczułem gniew i nie mogłem się uspokoić. Jak Rafał mógł zrobić to własnemu dziecku?

- Dobrze spróbuje - obiecałem i poszedłem do pokoju chłopca. Kwadrans później dzieciak siedział już z nami i zachwycał się nowymi prezentami. Mimo iż starał się uśmiechać, jego oczy wciąż znajdowały się smutne. Goście schodzili się, a dzieci biegały niemal po całym domu. Zazdrościłem małej, że mogła smacznie spać w takim hałasie, ale chyba sen miała po matce. Magdzie też nigdy nie przeszkadzał podobno hałas. Ola starała się rozbawiać gości, a później razem z Magdą prowadziła dość ciekawą dla nich rozmowę o ciuchach, sklepach i babskich sprawach. Generalnie nic z tego nie rozumiałem i mało mnie obchodziło to, o czym gadają. Postanowiłem ulotnić się i wyjść za dom, by zapalić papierosa. Tuż za domem zobaczyłem znajomą sylwetkę i doskonale wiedziałem kim jest osoba odwrócona plecami. Na dworze zrobił się mrok, a w ciemnościach zobaczyłem zapłakaną twarz Esmeraldy.

- Nie powinien zobaczyć jak płaczesz - powiedziałem stając tuż za mną. Esme gwałtownie odwróciła się do mnie twarzą i spojrzała mi głęboko w oczy. Nie wiem jak długo to trwało, ale jej wzrok hipnotyzował mnie.

- Omarze - wyszeptała drżącym głosem i po chwili padła mi w ramiona. Oparła głowę o moje ramię, a ja zamknąłem jej ciało w swoich męskich, silnych ramionach. - Boje się, że znów kogoś ma. Boję się, że historia się powtarza, że znów mnie zdradza. Nie zniosę tego - zapłakała.

- Nie zdradza. Nie zdradza Cię kochana. Nie zrobiłby Ci tego - wyszeptałem do jej ucha.

- Pamiętasz jak prosiłam Cię, byś nie pozwolił mi odejść? - zapytała nagle, a ja spojrzałem na nią zdumionym wzrokiem. - Zrobiłeś to - wyszeptała,a w jej głosie wyczułem nutkę zawodu.

- Bo tego chciałaś. Nie miałem prawa zatrzymywać Cię na siłę - wyznałem.

- Miałeś. Dałam Ci go tamtej nocy Omarze - dodała i bez słowa odeszła, zostawiając mnie samego z moimi myślami.

 

Rafał:

miałem pojęcia co ja tu robiłem. Po prostu czułem, że muszę się z nią zobaczyć. Chociaż pora była nie odpowiednia ponieważ zaniedbałem urodzinki synka, ona miała w sobie jakiś magnez, coś co działało na mnie bardzo mocno.

- Co zamierzałaś zrobić? - jej oczy nie spuszczały ze mnie wzroku. Twarz, ta młodziutka twarz, która urzekła mnie tak niespodziewanie. Nie potrafiłem o niej zapomnieć. Nie wiem dlaczego po raz kolejny wdałem się w nią w romans, mając u boku tak cudowną kobietę jak Esme. Byłem głupcem, teraz to wiem. Nie potrafiłem się zdecydować, nie potrafiłem wybrać żadnej z nich, jednocześnie z któreś zrezygnować. Esme była spokojna, poukładana, wrażliwa. Kama natomiast przeciwnie. Szalona, młoda, zmysłowa, mająca wiele pomysłów na raz. Cóż nie mogłem porównywać ich charakteru, który różnił się jak lato i zima. Kochałem je obie. Wiem może to dziwnie zabrzmi, ale naprawdę tak było. Nie wiem czy to była miłość, czy coś innego, ale nie chciałem żadnej utracić. Tamtego dnia, gdy zadała mi to pytanie i zrozumiałem, że jej nie kocham, czułem ulgę. Jednak już po kilku tygodniach, gdy widziałem ją w ramionach innego, poczułem jak szaleje, Chodziłem jak struty, czułem się jak struty i umierałem od środka z zazdrości. Chyba tak naprawdę wtedy, chyba wtedy zrozumiałem, że nie mogę się od niej uwolnić. Esme wciąż jest milcząca, nieobecna, krążąca gdzieś myślami. I mimo, że staram się tego nie zauważyć, ja wiem. Już wolałem poprzedni układ. Nie byłem głupi, wiedziałem. Chyba tak naprawdę oboje wiedzieliśmy i daliśmy sobie przyzwolenie. Ja spotykałem się z Kamilą, ona z moim bratem i bez przerwy wracaliśmy do siebie. Byliśmy naprawdę szczęśliwi. Esme uśmiechała się tak często, że niemal zapamiętałem jej śmiech, ja natomiast chodziłem zadowolony po mieszkaniu i spędzałem co raz więcej czasu z synkiem. Teraz nie było niczego. Esme po zakończeniu romansu z Omarem zmieniła się nie do poznania. Stała się jeszcze smutniejsza, jeszcze bardziej nieszczęśliwa. Ja chodziłem nabuzowany, wszystko mnie drażniło, a nasz syn był obserwatorem i zaczął odczuwać nasze złe nastroje. Miałem nadzieje, że teraz znów będzie jak przedtem. Ja zrozumiałem jedno, nie potrafię zrezygnować z Kamy. - To odpowiesz mi? - zapytałem ochrypniętym głosem, krztusząc się od płaczu. Spojrzałem na porozrzucane tabletki na stole i miałem ochotę nią potrząsnąć.

- Tak chciałam się zabić! To chciałeś usłyszeć? - zapytała, wciąż mierząc mnie surowym wzrokiem. Patrzeliśmy na siebie parę minut, a po chwili mój wzrok złagodniał.

- Dlaczego? - zapytałem cichym głosem, wyciągając do niej ramiona.

- Bo Cię nie było. Myślałam, że znów nie przyjedziesz - wyznała i spuściła wzrok.

- Mała - wyszeptałem, przyciągając ją do siebie. Otoczyłem ją ramieniem i mocno wtuliłem do siebie. Wchłaniałem zapach jej włosów. - Przecież tu jestem. Dla Ciebie zrezygnowałem z urodzin syna. Jestem tu prawda? - zapytałem i pocałowałem czubek jej ucha.

- Przestań - usłyszałem jej drżący głos. - Wracaj na urodziny. Syn Ci tego nie wybaczy - wyznała oburzona moim zachowaniem. Odskoczyłem od niej jak poparzony i spojrzałem jej głęboko w oczy. Nie rozumiałem jej. Czułem zmieszanie w sercu. Czego ona ode mnie chciała?

- Czego ty w ogóle chcesz? sama chciałaś bym przyjechał! Sama chciałaś być dla mnie najważniejsza! Więc do cholery ja jestem tak? a tobie znów coś się nie podoba?! - podniosłem głos rozzłoszczony jej dziecinnym zachowaniem.

- Bo sądziłam, że to ściema. Owszem chcę być ważna, ale nie ważniejsza niż twój syn. Chcę być ważniejsza od twojej żony, ale nigdy od dziecka - powiedziała cichym, lecz stanowczym głosem. Otworzyła drzwi i odprowadziła mnie do samochodu.

- Jutro przyjadę - obiecałem i całując ją na pożegnanie, otworzyłem drzwi od auta i wsiadłem do środka. - Kocham Cię - wyznałem przez uchylone oko.

- I ja Cię kocham - usłyszałem i ruszyłem przed siebie. Nie spieszyłem się. Nie mogłem wrócić za wcześnie, bo nie chciałem by Esme coś podejrzewała.

 

***

Magda:

Nie wiem jak długo ich nie było, ale był to dla mnie dobry znak. Starałam się zabawiać gości, a przede wszystkim zatrzymać Olę, by mogli na spokojnie porozmawiać. Nie potrafiłam przestać myśleć o dziwnym zachowaniu Rafała i obawiałam się najgorszego. A co jeżeli mój brat faktycznie wdał się w romans? albo co gorsze zaczął kontynuować poprzedni? dziwiło mnie zaskakujące jak dla mnie zachowanie Esmeraldy. Ja zdrady bym nigdy nie wybaczyła. Wystarczyło mi to, że tkwiłam w jakimś chorym trójkącie miłosnym, z którego zostałam boleśnie wykopana. Nie myślałam o nim aż tak często. Może tylko czasami, gdy moja córcia się uśmiechała. Dziecko na szczęście było mało podobne do ojca, co pomogło mi w zapominaniu go. Nienawidziłam tego człowieka, ale za jedno byłam mu wdzięczna, za córkę. Dał mi najwspanialszy prezent jaki może otrzymać kobieta. Jak pomyślę, że jeszcze chwilę i mogłabym usunąć, przegapić wszystkie te najwspanialsze momenty oblewa mnie dziwny niepokój i strach. Bałam się, że nie podobałam jako samotna matka, ale radzę sobie naprawdę dobrze. Dziecko rośnie, rozwija się, a ja pracuję za granicą. Jednak co raz częściej myślę o powrocie do domu, chcę być blisko rodziny, chcę mieć z nimi kontakt. Tęsknie za naszymi rozmowami, za siedzeniem do pierwszej, lub drugiej i plotkowaniu.

- Pomożesz mi? - z rozmyśleń wyrywa mnie głos Esme. Jej zachrypnięty głos, zaczerwienione, wilgotne oczy zdradzają fakt, że płakała.

- Teraz tort? - pytam, by upewnić się, że nie pomyliłam kolejności. Kobieta kiwa głową i już po chwili jesteśmy w salonie i trzymamy wielki orzechowy tort z świeczkami. Muzyka cichnie, dzieci przestają biegać a czas, jakby się dla nas zatrzymał. Wszyscy podchodzą bliżej tortu, widzimy roześmiane, zniecierpliwione twarze dzieci, a mój wzrok zatrzymuje się na zamyślonej twarzy brata. Coś ewidentnie między nimi zaszło.

- No to teraz dmuchamy - słyszę znajomy męski głos. Patrzę na brata i uśmiecham się do niego, lecz on wydaje się, że tego nie zauważa. Bez przerwy patrzy na Esme, a ta usiłuje nie spojrzeć w jego stronę. Zachowują się jak rozżaleni kochankowie, jak pokrzywdzeni zakochani. Mam powoli dość całej tej sytuacji. Chłopczyk dmucha świeczki, śpiewamy sto lat, wszyscy dobrze się bawią, zabawa trwa. Wszyscy z wyjątkiem mojej szwagierki i mojego brata. Widać z daleka, jak bardzo cierpią. Mija kolejna godzina. Za oknem panuje już nie przyjemna ciemność, dzieci bawią się, ale wykończeni zabawą, nie biegają już.Hałasy ucichły. Po ich zmęczonych buziach wygląda na to, że zabawa dobiega końca. Nasi rodzice wyszli już godzinę temu, teraz zbierają się rodzice Esme. Urodziny powoli się kończą.

- Do widzenia - słyszymy, a dzieci na chwilę milknął. Jeden ziewa, drugi leży zmęczony, trzeci na fotelu zasypia.

- Koniec zabawy - ogłasza Esme, a dzieci jakby odetchnęły z ulgą. Patrze na zegarek i czuję lekkie zaskoczenie, bo dochodzi już dwudziesta druga trzydzieści. Pół godziny później w domu panuje pustka. Tylko od czasu do czasu słychać brzęk talerzy, czy odnoszonych szklanek. Dziecko zasypia, więc Omar zanosi je do pokoju. Moja córcia budzi się co kilka godzin na karmienie, ale zasypia od nowa. Zmęczona zapewne całą podróżą i innym klimatem.

- Odwiozę cię - słyszę głos brata. Kobieta, do której padają te słowa patrzy na niego z wdzięcznością w oczach i żegna się ze mną i z gospodynią domu. Omar przewraca oczami zirytowany jej zachowaniem, ale cierpliwie znosi humory Aleksandry. - Wrócę by Wam pomóc - obiecuje. Widać rozgoryczenie na jej twarzy, a po chwili oboje wychodzą z domu.

- No to pomocnicy z niej nie będzie - podsumuję dziewczynę, wdzięczna niebiosom za to, że zabrali ją ode mnie i zbierając ze stołu talerze, idę prosto do kuchni, by pomóc Esme w zmywaniu.

 

***

Omar:

Słowa i żal w oczach Esme nie dały mi spokoju przez resztę wieczoru. Chociaż wielokrotnie próbowałem zastać ją samą, porozmawiać z nią, wyjaśnić sobie to, co mi powiedziała, ona ewidentnie mnie unikała. Dałem sobie spokój. Dziś były urodzinki mojego chrześniaka, dziecka, którego wciąż pamiętałem to uczucie, jakie poczułem, gdy trzymałem go na rękach, wtedy pierwszy raz. Nadal nie wiedziałem, czy to za sprawą jej porodu, miłości do tej kobiety, czy miłości do tego dziecka. Czułem z nim jakąś silną więź. Gdy ich nie widziałem tęskniłem. Gdy coś mu było, umierałem ze strachu, chciałem jak najwięcej czasu z nimi spędzać, kochałem ich. I Esme mnie kochała, ale walczyła z tym uczuciem. Ja natomiast się mu poddałem, nie walczyłem, nie próbowałem o niej zapomnieć, nie potrafiłem.Teraz natomiast odwoziłem do domu aktualna dziewczynę i zastanawiałem się, jak delikatnie, lecz stanowczo z nią zerwać. Na urodzinach dziecka zdałem sobie sprawę, jaka ona była płytka i nic nie warta. Może i była ładna, może i była fajna, ale nie kochałem jej, nie była nią. Zatrzymałem samochód pod jej domem i spojrzałem na zmęczoną twarz kobiety.

- Wejdziesz? mam wino, zrobię coś do jedzenia - zapytała.

- Nie jestem głodny i obiecałem wrócić i im pomóc - rzekłem. Ola przewróciła oczami i rozgoryczona otworzyła drzwi od samochodu. - Poczekaj - rzekłem i spojrzałem jej głęboko w oczy. - Ja, my. my chyba do siebie nie pasujemy - wyznałem wreszcie, bojąc się jej reakcji.

- Wiec to koniec? - zapytała, a opanowanie i spokój w jej głosie mnie zadziwiał. Kiwnąłem głową, bo nie mogłem wypowiedzieć nawet słowa. Tak bardzo się bałem jej reakcji. - Spoko. To trzymaj się. Część - rzuciła spokojnym głosem i jak gdyby nigdy nic wyszła z samochodu. Spojrzałem jak odchodzi, ale ona nawet nie zerknęła w moją stronę. Nie wiedziałem czy płakała, czy też nie, ale szła spokojnym, równym krokiem, a ja siedziałem i obserwowałem jej zachowanie. Nie mogłem się poruszyć. Nie wiem co poczułem. Zaskoczenie? tak to było idealne słowo, by to opisać. Byłem zaskoczony tym, że nie płacze, że nie wyzywa. zachowywała się tak, jakby po niej to spłynęło. A może właśnie tak było? Odpaliłem silnik i po dziesięciu minutach odjechałem i skierowałem się w stronę mieszkania brata i mojej ukochanej szwagierki.

 

***

Esme:

Zamknęłam oczy, by zatrzymać płynące łzy. Nie chciałam by Magda zobaczyła jak płaczę.Nim weszła, pospiesznie starłam z policzka łzy, ale nie mogłam powstrzymać płaczących oczu. Nie wiem co się ze mną działo. Ostatnio wszystko mnie denerwowało i przygnębiało. Kochałam go, tęskniłam za nim, brakowało mi go. Tak bardzo żałowałam, że nie powiedziałam wtedy mu prawdy, tak bardzo żałowałam, że nie odeszłam od męża. Mogłam zrobić to teraz, ale po co? jakie to miało znaczenie? teraz? po tylu latach? nie miało. Zmywałam talerze, by uspokoić serce i zająć czymś umysł. Chciałam chociaż na chwile, na jeden moment zapomnieć o Omarze i przestać o nim myśleć.

- Nie płacz - usłyszałam za sobą głos Magdy. Odwróciłam się i wpadłam szwagierce w ramiona. - Co się stało? - zapytała ściszonym głosem, by nie obudzić dzieci. Nie miałam siły jej wszystkiego tłumaczyć, nie miałam na to ochoty. Usiadłam przy stole i nalazłam sobie kieliszek czerwonego wina. I opróżniłam go do dnia i nalałam następny. Wróciłam do zmywania. Po kilku minutach zrobiłam to samo. Kolejne dwie lampki wina i znów zmywanie. Z Magdą nie zamieniliśmy nawet słowa. Szwagierka siedziała przy stole i w milczeniu obserwowała, jak bardzo staczam się na dno. Gdy po pół godzinie wino się skończyło, otworzyłam drugie. Znów szybko wypiłam kolejne dwie lampki wina. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, ale dalej dzielnie zmywałam naczynia. - Dość! w pewnym momencie szepnęła Magda i zabrała mi naczynia z ręki. Zabrała również wino i schowała je na samą górę półki. - Jak nisko chcesz jeszcze upaść? - zapytała spokojnym, cichym głosem.

- Tak nisko jak się da. Tak jak się da zapomnieć o Omarze - wyznałam przerażona swoją szczerością. Po chwili, gdy uświadomiłam sobie, co właśnie powiedziałam, sama opuściłam kuchnię i poszłam na dwór.

 

Usiadłam na ławce i zaczęłam się kołysać. Zamknęłam oczy i zatopiłam się w wspomnieniach. Obudził mnie chłodny podmuch wiatru. Otworzyłam oczy, ale jedyne co dostrzegłam to ciemność, przerażająca ciemność. Mój zamglony, pijany wzrok płatał mi figle, postać z papierosem w rękach była jak realna. Nie byłam pewna, czy przede mną stoi Omar, czy może mi się tylko wydawało. - Omarze - rzekłam, ale nikt mi nie odpowiedział. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się, przestraszona, że naprawdę zmarnowałam sobie własne życie.Nagle poczułam jakże znajomy, jakże delikatny, jakże zapamiętany dotyk. Zamknęłam oczy, nie mogąc wypowiedzieć nawet słowa. Jego dotyk, jego ręce prowadziły mnie w zapomnienie.

- Co ty z sobą zrobiłaś - rzekł do mojego ucha, a ja odwróciłam się i spojrzałam mu głęboko w oczy.

- Chodź - wyznałam i pociągnęłam go za rękę. Szliśmy przed siebie, tylko Omar od czasu do czasu przetrzymywał mnie, gdy potykałam się o długą trawę. Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie kiedyś leżeliśmy na kocyku i spojrzałam na niego. W jego oczach dostrzegłam to samo, co znajdowało się w moich. - Kocham Cię - wyznałam spragniona jego słów. Ubrania w pośpiechu znajdowały się na polance, najpierw bluzka, potem spodnie, stanik, stringi. Omar delikatnie położył mnie na polance i zaczął zachłannie mnie całować. Moje ciało odpowiadało na każdą, nawet najmniejsza pieszczotę. Pragnęłam go, kochałam. (...) Po wszystkim leżeliśmy nago, wpatrzeni w gwieździste niebo. Omar odwrócił się na bok, leżąc teraz twarzą do mnie. Widziałam każdy zarys jego twarzy, każdy kosmyk jego włosów, każda nawet najmniejsza iskierkę.

- Nie zrezygnuje z Ciebie. Miałaś rację - wyznał, patrząc mi głęboko w oczy - Nie pozwolę Ci odejść - w jego słowach wyczułam nutkę deklaracji, obietnicy i zapewnień. Pocałowałam go zachłannie, a jego penis od razu zareagował. Chciałam uciszyć jego słowa. Chciałam zrobić wszystko, by ponownie niczego mi nie obiecywał. Nie potrzebowałam jego słów, nie potrzebowałam obietnic. Przecież kiedyś, przecież kiedyś tak wiele sobie naobiecywaliśmy. Miłość aż do grobowej deski, ślub, dzieci, wspólną przyszłość. Nie sprawdziło się z tego prawie nic. Prawie, ponieważ dał mi coś najwspanialszego. Nie chciałam znów przechodzić przez to samo, nie przeżyłabym kolejnego rozczarowania ze strony Omara. Za bardzo bolały mnie jego złamane słowa, rozczarowania. - Musimy coś postanowić - rzekł nagle i podniósł się do pozycji siedzącej. Skubał trawę i z nerwów wyrzucał ją, chcąc jak najdalej by poleciała.

- Obiecaj mi tylko jedno - powiedziałam, zamykając oczy. Jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy, widziałam pytanie w jego oczach. - Obiecaj mi, że nigdy nie przestaniesz mnie kochać. Tylko tego jednego pragnę Omarze. - kontynuowałam

- Obiecuję - wyszeptał i ponownie mnie pocałował. CDN

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania