Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Prawda, kłamstwo, czy morderstwo- rozdział 1
Sędzia podszedł do mównicy. Odchrząknął głośno.
- Wprowadzić oskarżonego!- powiedział słabym zmęczonym głosem, podgłośnionym jednak przez maga stojącego tuż obok.
Wrota po przeciwległej stronie Sali rozwarły się lekko i ukazał się w nich młody mężczyzna lat na oko trzydziestu w towarzystwie czterech uzbrojonych w halabardy strażników.
Miano oskarżonego- sędzia począł czytać protokół- Roderick Abraaxas, urodzony czternastego listopada roku pańskiego tysiącstoczternastego. Oskarżony o serie morderstw i paranie się czarami bez zezwolenia.
- Czy oskarżony przyznaje się do popełnionych zbrodni?
- Tak.- odpowiedział zimno Roderick- nie znać było w jego głosie cienia żalu, ni skruchy.
Na Sali zapadła całkowita cisza. Od dawien dawna nikt na tejże Sali nie przyznał się do popełnionego przestępstwa, póki wszystkie dowody nie wskazywały jednogłośnie przeciwko oskarżonemu.
-Ale nie zrobiłem tego bynajmniej dla własnej przyjemności- dodał przestępca…
Nagle cała sala sądowa wypełnła się czarnym, nieprzeźroczysym dymem…
Rozdział pierwszy
Roderick obudził się nagle, gwałtownie wstając. Wyrżnął cholernie mocno łbem o górną pryczę. Zaklął głośno.
Zobaczył w śnie dużo, więcej niż chciał zobaczyć. Znajdował się w zamkowych lochach do których wtrącono go po procesie. Nazajutrz miała się odbyć jego egzekucja. Starał się gorączkowo coś wymyśleć, ale z tego całego zmęczenia zasnął. Teraz już nie starczy mu czasu. Nazajutrz zostanie wyprowadzony z celi i publicznie stracony pośród rynku. Nie mógł uwolnić się czarami, ponieważ na jego ręce założone były kajdany z dwimerytu.
Wtem coś głośno syknęło. Chłopak podszedł do zakratowanych drzwi, albowiem z tamtąd dobiegł ów dziwny dźwięk.
-Witaj Abraaxasie synu maga.- powiedział ktoś stojący za drzwiami- Odsuń się, niosę ci wolność.
Roderick odskoczył od drzwi i gdy tylko to uczynił, wybuchły. Jego wybawiciel strzelił piorunem, który rozerwał krępujące go kajdany.
Nieznajomy był zakapturzony.
- Ktoś ty?- zapytał więzień
- Nie teraz pora na wyjaśnienia, wiejemy. Ty biegnij za mną, ja wiem gdzie jest wyjście!
Wszyscy strzażnicy, których napotykali po drodze byli już martwi, prawdopodobnie za sprawą tajemniczego jegomościa. Wpadli wreszcie do komnaty wejściowej. Tu już nie było tak wesoło. Napadło na nich dziesięcioro strażników z mieczami, jedenasty pobiegł po magów. Roderick strzelił kilkoma piorunami kulistymi. Zabił czterech. Piąty podbiegł od tyłu i pchnął go mieczem. Chybił. Broń przejechała po boku, rozcinając ubranie i skórę. Zakapturzony rzucił sztyletem i trafił prosto w środek głowy. Wszyscy wojownicy byli martwi, lecz nadbiegali nowi, tym razem z magami.
O cholera jasna by to wzięła- wrzasnął tajemniczy- wiejemy
Dobiegli do królewskiej stajni, unikając po drodze czarów, które miały zabić. Magowie królewscy byli nieźli. Cholernie nieźli. Roderick wyważył wrota. Dosiedli pierwszych z brzegu rumaków. Stajnia dzięki bogu miała tylne drzwi. Poza mury miasta. Udało się.
Komentarze (11)
A co do tej walki to Roderick zabił pięciu, radze dokładnie przeczytać :D A tak wg to dzięki :D Noedługo będzie rozdział 2 :D
"Sędzia podszedł do mównicy. Odchrząknął głośno.
- Wprowadzić oskarżonego!- powiedział słabym zmęczonym głosem, podgłośnionym jednak przez maga"
Połączyłabym dwa pierwsze zdania spójnikiem "I". Głos zmęczony i słaby, a jednocześnie podgłośniony przez maga? To ten mag nie mógł też jakoś... no nie wiem, ulepszyć tego głosu, żeby nie brzmiał tak słabo? Sędzia nie powinien być słaby. Może niech tę słabość i zmęczenie ma wypisane na twarzy albo niech świadczy o tym jakiś inny, subtelny ruch ciała czy coś w tym styli.
Po i przed myślnikiem stawiamy spację, u Ciebie tego nie było. Znalazłam też sporo błędów interpunkcyjnych, ale że dalsza część tekstu mnie zaciekawiła, brak przecinków aż tak bardzo mnie nie raził.
Ogólnie nie jest źle :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania