Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Prawda, kłamstwo, czy morderstwo rozdział 4

Arachneus nie widział nigdy tych ludzi. Coś mu tu śmierdziało. I nie był to bynajmniej smród wieśniaków chlejących tanią wódkę przez kilka dni. Jego ziomkowie byli słowni. Coś tu śmierdziało…

Zaraagował natychmiast. Roztoczył magiczną protekcję wokół siebie i swojego młodszego brata. Jak się później okazało dobrze zrobił. Jeden ze zbrojnych, niski i krępy zaatakował sztyletem, który chował za plecami. Energia czarów odbiła go i sprawiła, że upadł na pobliski stół strącając kilka pustych butelek. Arachneus wiedział, że jego tarcza nie wytrzyma ani jednego ciosu więcej, więc przeszedł do ofensywy. Roderick zrozumiał o co chodzi, więc gdy tylko sfera się rozpłynęła strzelił piorunem znad ramienia brata. Trafił. Starszy czarodziej kopnął drugiego zbrojnego. Ten zwinął się na ziemi trzymając się za krocze. Ostatni zerwał się z ławy i naciągnął kuszę, która leżała nieopodal krzeseł, z której zerwali się wieśniacy. Napiął ja szybkim ruchem. Osadził bełt. Wycelował w Rodericka. Strzelił. Mężczyzna nie miał jak się obronić. Patrzył w inną stronę. Arachneus odwrócił się kilka sekund wcześniej, by popatrzeć na drzwi, które otwarły się z hukiem pod naporem buta. Stanął w nich wysoki elf. Strzelił on zaklęciem oszałamiającym w Arachneusa, który padł na ziemię bez jednego słowa. Dokładnie w tym samym czasie bełt trafił Rodericka. Bandyta celował w łeb. Chybił, prawdopodobnie przez uraz głowy spowodowany uderzeniem w stół. Pocisk trafił maga w obojczyk, odrzucając go do tyłu. Roderick zemdlał.

 

Roderick pędził na cisawym ogierze. Była noc. Kilka godzin w tył dowiedział się o zasadzce szykowanej na nich przez Terebislandzki oddział. Wyruszył wtedy z kilkoma kamratami, by ściągnąć haracz od kupców. Tych, którzy im zapłacili nie napadali. Tych, którzy nie chcieli dać daniny- zabijali. Wszyscy jego kompani, z którymi wyruszył zdechli. On samojeden wydarł się ze szponów strażników, którzy ich schwytali i pędził co koń wyskoczy, aby ostrzec reszte bandy.

Zatrzymał się dopiero na wzgórzu nieopodal twierdzy Maranad. Przybył za późno. Zamek stał w ogniu. Zaklął pod nosem. Usłyszał wrzask. Mordują! Trzeba im śpieszyć na pomoc! Znikąd pomocy! Noc przybrała czerwony odcień. Roderick popędził konia. Szybciej! Rwij do przodu! Przed wejściem do twierdzy stało czterech zbrojnych. Nie przejmował się zbytnio tymi sukinsynami. Miał ta moc. Moc zrodzoną z nienawiści. Złą moc, którą zwano czarną magią. Wystrzelił między nich czarną kule zagłady. Eksplodowała. Jucha trysnęła na ściany, na niego, na trawę. Części ciał wojskowych walały się po, kurwa, całym trawniku. Zeskoczył z konia. Dobył miecza umieszczonego w pochwie, przytroczonej do siodła. To była dobra stal. Wykuta przez krasnoludy.

 

W przedsionku zoczył ciało przyjaciela, Galleyego. Nie miał ręki oraz połowy twarzy. Roderick zawył ze wściekłości. Krwawy demon zemsty, zplugawiony krwią od góry do dołu. Śmierć. Sama śmierc kroczyła tymi korytarzami. Kochał ich. Zastępowali mu rodzinę, którą tak wcześnie stracił. Teraz byli martwi. Ich oprawcy zasługują na śmierć. Straszną smierć. Każda śmierć jest inna. Ich będzie najgorsza. Krwawy demon zemsty kroczył naprzód z mieczem w prawej ręce i z czarną sferą w drugiej.

 

W Sali tronowej było siedmioro wojskowych. Strzeli ł piorunem, który powalił dwóch. Do trzeciego doskoczył, ciął go z zaskoczenia. Nie myślał. Zwinął się w piruecie i poprawił , tym razem w tętnice szyją. Skropiła go nowa krew. Czterech rzuciło się na niego. Zawinął mieczem młynka. Jednego z nich zabił po kilku sekundach. Cios w tętnice udową. Kolejnego pozbawił głowy. Z ostatnim chciał się zabawić. Zablokował cios. Wykręcił się w półobrocie i ciął. Przeciwnik ledwo zablokował, a następny cios już leciał. Wojak nie zdążył zablokować. Potężne uderzenie w głowę powaliło go na ziemię. Miecz wyleciał mu z ręki i upadł kilkanaście stóp dalej. Krwawy demon zemsty zaśmiał się, a był to śmiech zimny i pozbawiony jakiejkolwiek wesołości, szyderczy. Roderick powoli, kawałek po kawałku, rozbijał ciało przeciwnika na części, wreszcie odciął wszystkie kończyny i zostawił go tak, dogorywającego. Krwawy demon zemsty. Krwawy demon zemsty nie zna litości.

Zamek płonął. Nie było odwrotu. Mściciel wyszedł na dziedziniec.

Było tam trzydzieści dziewięć wojskowych, którzy ledwo co rozprawili się z jego przyjaciółmi. Krwawy demon zemsty odżył. Straszniejszy. Potężniejszy. Nie miał już tyle magicznych sił, aby strzelić czarnoksięską bombą. Zabił dwudziestu i dwóch zanim go pochwycili, niewiada dlaczego nie zabili. Ale to nie był bynajmniej koniec krwawego demona zemsty.

 

Roderick ocknął się. Leżał w ciemnym lochu. Na rękach miał obręcze z dwimerytu. W drzwiach lochu ktoś stał. Krwawy demon zemsty.

Średnia ocena: 3.3  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Torge 01.01.2017
    Witam, oto czwarty już rozdział mojego opowiadania. Zapraszam do komentowania i oceniania. ;D
    Dzieki!
  • moloch 01.01.2017
    "Zaraagował natychmiast." - zareagował
    ", aby ostrzec reszte bandy." - resztę
    "Miał ta moc." - tę
    "Wystrzelił między nich czarną kule zagłady." -kulę
    "Sama śmierc kroczyła" - śmierć
    "Strzeli ł piorunem," - strzelił
    "tym razem w tętnice szyją." - tętnicę szyjną
    "Cios w tętnice udową." - tętnicę
    "Było tam trzydzieści dziewięć wojskowych," - trzydziestu dziewięciu
    "niewiada dlaczego nie zabili." - nie wiedzał
    Często piszesz krótkimi zdaniami i chyba jest to twoją manierą. Co prawda; nie jest to naganne, ale na dłuższą metę może irytować. Opis walki jest z pozoru bardzo szczegółowy, jednak mnie zachwycił. Być może właśnie w tym tkwi przyczyna, jednakowoż może być i tak, że zabrakło jakiejś linii dialogowej, która nadałaby więcej ekspresji. Pozdro ;)
  • Torge 01.01.2017
    dzięki moge liczyc na ocene? xd
    to jest rozdział 4 polecam czytac od 1 bo nie wiesz o co chodzi :D ogólnie tylko tu zastosowalem krotkie zdania by nadac akcji dynamike, a pozatym 1/2 utworu to retrospekcja
  • Torge 02.01.2017
    a i co do tego ,,niewiada,, to napisałem to naumyślnie oznacza to nie wiadomo i pochodzi o ile sie nie myle ze staropolskoego
  • moloch 02.01.2017
    Gdy pisałem kom, to jeszcze nie widziałem twojego wpisu na forum i chyba to dobrze, bo byś dostał bardziej po uszach. Jak kiedyś luknie, twoje ewolucje piśmiennicze; Ewoile, to dostaniesz bardziej rzeczową reprymendę. Chyba jeszcze śpi gdzieś w rowie (po zabawie, albo cuś teges), ale w końcu się ocknie, to cię nawiedzi.
    "Sapek" - to nie jest domena stylu... kiedyś to zrozumiesz, twgl. ;)
  • Torge 02.01.2017
    sorry nie rozumiem uważasz że podczas pisania wzoruje sie na Sapkowkim?
  • Violet 02.01.2017
    Suchy przekaz, nie widzę obrazów w tym co napisałeś i żadnych emocji. Trochę błędów. 3
    Pozdrawiam.
  • Torge 02.01.2017
    Dobra, dzieki nastepnym razem postaram sie zastosowac do twoich wskazowek :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania