Scenki z uśmiechem. Część II: "Wycieczka na Litwę"

Na zakończenie nauki w gimnazjum, z innymi klasami wyjechaliśmy na wycieczkę szkolną na Litwę. Już w autokarze każdy był w świetnym humorze, i nie brakowało wzajemych psikusów. I tak śpiącemu Piterowi, z klasy rok niżej, ktoś zabrał buta, pech chciał, że jeden z moich sąsiadów siedzących obok lub z tyłu. Gdy Piter się obudził, szybko zorientował się, że czegoś mu brakuje… Myślał, że to ja. Dręczył mnie przez kilkanaście minut: -„Hubert, no weż oddaj mojego buta!” Ja zirytowany zaznaczyłem wyrażnie; – „Ja nie mam twojego buta!” Na to Jucha skomentowała: -„No jakbym Skupę słyszała, nauczyciela muzyki!” W końcu jakimś cudem but jakimś cudem znalazł się z powrotem pod siedzeniem Pitera. Skwitował krótko: -„Haha,bardzo śmieszne. Dzięki, wiesz?’’.

Dojechaliśmy do miejscowości Soleczniki, zostaliśmy zakwaterowani w pokoju 7 osobowym, a wszyscy rozmiesczeni byli na 2 piętrach. Pewnego wieczoru, po kolacji i zwiedzaniu, jeden z kumpli – Paris oznajmij; „Ejj chłopaki, nie chcę nic mówić, ale na ostatnim piętrze straszy! To jest miejsce nie odwiedzane przez 25 lat, wszystko pokryte kurzem i słychać skrzypiące drzwi i meble. Z ciekawości poszliśmy grupą zbadać teren. Im wyżej, tym emocje zaczęły rosną. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie. Wszystkie pokoje były zamknięte, poza jednym… W ciszy uchylamy drzwi a tam… Jakieś łóżko zawalone lalkami, jedna z nich była żywa. Okazało się, że to starsza pani! Na ten widok ktoś krzyknął, przekazał co zobaczył i wszyscy w popłochu panikując uciekaliśmy schodami na dół do swoich pokoi… Paris tylko skomentował: - A nie mówiłem… -Nic nie mów! Na noc takie numery...

Pewnego dnia po powrocie ze zwiedzania Wilna, część osób poszła na zakupy, a część do hotelu. Klucze jednak dla bezpieczeństwa znajdowały się nie w recepcji, a w rękach nauczycieli opiekunów. Z kilkoma współlokatorami chcieliśmy jednak wrócić do hotelu. Pech chciał, że akurat wszyscy nauczyciele poszli na zakupy. Czekamy przy wejściu, jeden z kumpli dzwoni w sprawie klucza. Okazało się, że trzeba poczekać jeszcze ok. 30 minut na powrót nauczycieli… Ale ponieważ mieliśmy pokój na parterze, przeszliśmy na drugą stronę budynku. Okazało się, że okno zostało niedomknięte i było na tyle nisko, że można było wejść od tyłu! W dodatku obok stało stare krzesło, postanowiliśmy wejść! Tylko był jeden problem. Na placu kilkadziesiąt metrów dalej spacerował kierowca i baliśmy się, że zaobserwuje nasze wyczyny, ale podejdzie skontrolować, albo naskarży się nauczycielom! W tej sytuacji jeden z kumpli staną na czatach, ale reszta, w tym ja jako pierwszy wlazłem na krzesło i przez otwarte na oścież okno wskoczyłem do pokoju. Pomogłem reszcie nieco niższym kumplom i bezpiecznie… Wróciliśmy do pokoju. Torby swoją drogą. Kierowca, nic nie widział. Jakie było wielkie zdziwienie innego kumpla, który otworzył drzwi!

Ostatnim punktem było zwiedzanie nadmorskiej Kłajpedy. W czasie wolnym

W grupie ja, Dyzio, Bobik, Michu i Termos, poszliśmy do pizzerii na obiad. Kumplom bardzo nie smakowały litewskie dania. Ja co mogłem – przełknąłem. Zajęliśmy miejsca w restauracji, dostaliśmy menu – zrozumiały tekst jadłospisu. Jedynym problemem okazała się bariera językowa, ponieważ kelnerka nie rozumiała w języku polskim. Jedynie w angielskim! Wyzwanie podjął Termos, który jak deklarował zna dobrze angielski, bo przecież uczy się w grupie zaawansowanej! Byliśmy zdecydowani na pizze pepperoni – na wynos. Tylko zapomniał jak jest w angielskim „na wynos”. –So… a Wy chłopaki jaką pizzę chcecie? –Już Ci powiedzieliśmy, zamawiaj po angielsku, bo nie zdążymy zjeść! Zamawia: -So, take one pepperoni na wynos out… No nie! Wszyscy w śmiech i gratulowanie kreatywności! Zapomniał słowa „na wynos”, a pani z obsługi w konsternacji nie zrozumiała o co chodzi! Dopiero wspólnymi siłami, gestykulacją i pokazując na obrazku zamówiliśmy właściwą porcję pizzy na czas. Termos nieco przecenił swoje zdolności językowe…

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Bajkopisarz 18.03.2021
    Na razie jest raczej słabo. Masz masę błędów technicznych: zaimkoza, powtórzenia, liczebniki pisane cyframi, błędne zapisy dialogowe, parę literówek, zaimki niepotrzebnie pisane wielką literą.

    Styl żywcem przeniesiony z wypracowania szkolnego na temat wycieczki - to by się obroniło, gdybyś się zdecydował dla kogo piszesz? Kogo najbardziej by to mogło zainteresować? Sądzę, że dzieci kilka lat młodsze od tych, które opisujesz. Jeśli to jest grupa docelowa, to może być, po poprawkach i dodatkowej stylizacji. Jeśli piszesz dla starszej młodzieży, to raczej nie zdobędziesz czytelnika, a jeśli dla dorosłych, którzy mogliby powspominać sielskie czasy szkolnych wyjazdów to też jest problem: ani nie ma nostalgii, ani nie ma odpowiedniego humoru.

    Do przeróbki, gruntownej.
  • Narrator 19.03.2021
    Ja myślę, że temat jest niezły, ale zyskałby gdyby autor się posilił o głębsze myśli, własne refleksje. Można zamówić pizzę i ją zjeść, a można tę sceną również wyrazić zadowolenie po podróży, nagrodę za wysiłek, spełnienie czegoś nieoczekiwanego. Kim byli Jucha, Dyzio, Bobik? Brakuje mi charakterystyki postaci, kontrastów w ich zachowaniu. Wyrzuciłbym też rzeczy oczywiste, a zamiast nich wprowadził elementy domyślne, zaskakujące, zagadkowe. Na to jest tylko jeden sposób: im więcej będziesz pisać, tym lepiej będzie ci szło. Po napisaniu czytaj na głos, kilka razy. To dobre ćwiczenie na mięśnie płuc, a przy okazji może wyłapiesz jakieś potknięcia w tekście. Pozdrawiam.
  • Dziękuję za cenne rady i uwagi :) Pozdrawiam serdecznie!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania