Sen To Twój Wróg – Prolog – Powrót

[LUCY]

Na zewnątrz wiało chłodem, a panująca gęstwina zapowiadała nadejście ulewnego deszczu. Ciało Lucy, która właśnie wysiadła z objęć ciepłego pomieszczenia powozu przeszyły dreszcze.

– Czy to aby rozsądne? – zapytał dorożkarz, pomagając jej zejść po stopniu – Z tego, co mi wiatomo to ta okolica nie cieszy się ostatnio zbyt dobrą sławą.

Kobieta zabrała swój bagaż i sprawdziwszy, iż wszysko było na swoim miejscu, poprawiła kołnierzyk błękitnej koszuli. Była to już wymięta koszula w kratkę z mankietami w kolorze stłumionej szarości, która o dziwo dobrze podkreślała jej równie ciemne oczy.

– To jest mój dom – odparła niemalże natychmiast – Wątpie by isniało bardziej bezpieczne miejsce.

Dorożkarz dał za wygraną, a widać to było po pełnym obojętności skinięciu. Wykonał swoją powinność, i w dodatku trochę na tym zarobił. Nie zmieniało to faktu, że czekają go dni, a co za tym idzie, setki, jeśli nie tysiące kolejnych podróży, jednak z czystym sumieniem uda się dziś do żony i wypije filiżankę czerwonej herbaty na rozgrzanie starych kości. Jedno było bowiem pewne; takich jak on było wielu, i nie było czasu na marudzenie.

– Dziękuję za pańską pracę – zawołała, kiedy on powoli zaczął znikać za ogromną bramą, a potem sama ruszyła wzdłuż wąskiego chodnika.

Minęło zaledwie pięć lat odkąd wyjechała do innego miasta na studia, a rodzinne ziemie stały się nie do poznania. Tam, gdzie kiedyś był pusty kawałek ziemi ze stojącą pośrodku altanką, teraz triumfowały tam żywopłoty, odgradzając ścieżkę od kilku wyrosłych jabłodni oraz pozostawionych w nieładzie krzaczorów. Idąc chodnikiem o mało nie zaliczyła kilku potknięć, aż w końcu dotarła do drzwi domu, skąd serce zaczęło jej bić coraz to szybciej. Wreszcie, pomyślała.

– Niespodzianka – zawołały naraz dwie postacie, zgromadzone pośrodku przedpokoju.

– Naprawdę nie musieliście! – oniemiała z wrażenia, nie spodziewając się, iż jej rodzina aż tak się postarała.

– Spójrz tylko na nią, oniemiała z wrażenia! – Uśmiechnęła się szeroko kobieta w czerwonej sukni balowej, po czym rzuciła spojrzenie do stojącego na tyle kamerdynera, wtem mężczyzna zabrał dziewczynie walizkę i wciągnął ją schodami na górę. – Nie mogę się doczekać, aż powiesz nam o wszystkim, co cię spotkało.

– Wybacz matce, nie mogła się doczekać twojego przyjazdu. – odezwał się mężczyzna, przeczesując sobie włosy. Był to James, jej ojciec.

Lucy rozsiadła się wygodnie w fotelu, zabierając ze stołu butelkę napoju gazowanego, by krótko potem począć opowiadanie.

 

***

James chciał zasnąć tego dnia najwcześniej. Chciał, ponieważ na krótko po przybyciu swojej żony, słyszał okropne dźwięki; pukanie i drapanie. Początkowo zakrył twarz poduszką, ale z czasem stało się to nie do zniesienia. W końcu poderwał się szybko, chwycił wyjętą z walizki córki kartkę i zadzwonił, mówiąc:

– Dodzwoniłem się do @!@!!!#%$? – ścierał spływający z czoła pot.

–&^!%@&(^!#O

– Niemożliwe, przecież mieli się pozbyć *@*&^ na dobre.

– &%!

– Tak, wiem co muszę zrobić – zawołał i wyciągnął spod łóżka pistolet.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania