Poprzednie częściSlave - rozdział 1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

SLAVE 3

Kolejne dni wyglądają podobnie, rano schodzimy z Liz na śniadanie, obowiązkowo muszą być dla niej naleśniki w polewie czekoladowej, szczerze podziwiam ją, że do tej pory jej się to jeszcze nie znudziło. Ja wypijam mocną czarną kawę, aby mieć energię na cały dzisiejszy dzień. Kiedy posiłek dobiega końca, babcia Ester zabiera małą do siebie, abym nie musiała się o nią martwić. Po miesiącu w końcu zaczęłam ufać swojej nowej rodzinie, Elena i Rose stały się moimi prawdziwymi przyjaciółkami. Rose poznałam trzeciego dnia mojego pobytu w San Diego. Jest dziewczyną z nocnej zmiany, a ja w czasie jej nieobecności pomagałam chłopakom w barze. Co prawda nie mówiłam im prawdy o sobie, a jeśli takowa sytuacja się zdarzyła, były to zmyślone przeze mnie historyjki. Babcia nie dała się na to nabrać, od samego początku wiedziałam, że jest mądrą kobietą, której nie da się oszukać. Kiedy tylko zaczynała swoje dochodzenie, starałam się szybko zmieniać temat, albo nie mówiłam nic. Wtedy patrzyła na mnie wnikliwie, jakby w ten sposób mogła mnie przejrzeć. Po kilku nieudanych próbach zmuszenia mnie do rozmowy, dawała sobie spokój. Całe swoje zainteresowanie przeniosła na Liz.

 

– To co laska, idziemy jutro do tego salonu odnowy? – Zachodzi mnie od tyłu Elena z pustą tacą, którą trzyma pod pachą.

 

– I co tam będziemy robiły? – pytam. Nie kręcą mnie takie rzeczy.

 

– Jak to, co? Kochana, manicure, pedicure, depilacja, masaż, włosy, maseczki, mam wymieniać dalej?! – krzyczy zza baru Rose. Taa, to było subtelne z jej strony, teraz El skupia całą swoją uwagę na nas.

 

– Hej, mogę wam pomóc? – szczerzy się do nas.

 

– Niby, w czym? – Elena podnosi na niego swoją wyregulowaną brew.

 

– Mogę was wymasować, ale jeden warunek, musicie być nagie i to z przodu. – Dostaje za to od Rose po głowie ścierką do szklanek, które przed chwilą polerowała.

 

– Chyba w twoich snach – burczy Elena.

 

– Kochanie, ja już mam o tobie wspaniałe sny, może chcesz żeby stało się to rzeczywistością? – Kolejny raz dostaje, ale tym razem od Jacka. – Ała, co ja takiego powiedziałem? – Masuje się po głowie.

 

– Po pierwsze i najważniejsze, wiesz, że jest to moja siostra, a po drugie, inne słownictwo do kobiet. – Szczęka mi opada na dół na te słowa. Pracuję tu już od miesiąca i nikt nie raczył poinformować mnie, że oni są spokrewnieni. Nawet tego po nich nie widać.

 

– To wy jesteście rodzeństwem? – Odwracam się do mojej przyjaciółki z wypisanym szokiem na twarzy. – Dlaczego nikt mi tego nie powiedział?

 

– Nie pytałaś – odzywa się Jack.

 

Po tygodniu zaczął mnie traktować jak członka ekipy, co prawda rzadko się odzywa, ale to i tak już duży postęp. Teraz można powiedzieć, że mamy relację kumpelską, ale zachowujemy cały czas pewien dystans między sobą. Jest cichy, ale pomimo tego wydaje mi się, że wie o mnie dużo więcej niż chciałabym, aby wiedział.

 

– Bardzo śmieszne. – Robię obrażoną minę, z czego wszyscy zaczynają się

 

śmiać.

 

– To jak z tym wyjściem? – dopytuje Elena.

 

– Zgoda. Tylko pamiętajcie, jak czegoś nie będą chciała zrobić, nie zmuszacie mnie do tego – zastrzegam, grożąc im palcem.

 

– Jasne. – Coś czuję, że te dwie jutro nie dadzą mi świętego spokoju.

– Czy teraz jak mam już na sobie tę mazistą, zieloną papkę powiecie mi, o czym tak między sobą szepczecie? Jesteście tak podekscytowane, czuję, że coś kombinujecie. – Mam za sobą już całe te paznokciowe wariactwo. Teraz leżymy rozpłaszczone na leżankach z maseczką upiększającą. Na co to, komu, ja się pytam?

 

– I jak mówimy jej, teraz? Z tą breją na twarzy i tak nie ucieknie daleko. – Wiedziałam, że coś się szykuje. Niby, po co by mnie tak namawiały na to wyjście do spa.

 

– Dobra, ale obiecaj, że nie pogniewasz się na nas? – mówi Elena.

 

– Właśnie, my chcemy dla ciebie jak najlepiej – dorzuca swoje trzy grosze,

 

Rose.

 

– Co wy dwie znowu wymyśliłyście? – podnoszę głos o oktawę wyżej.

 

Rety, te dziewczyny cały czas odkąd pojawiłam się w "Dolce", nawiasem mówiąc tak nazywa się restauracja, w której pracuję, a one próbują znaleźć mi faceta. Nie przyjmują do wiadomości, że mam dość relacji damsko – męskich. Musiałam wymyśleć historię, o tym, że dochodzę teraz do siebie po toksycznym związku i na chwilę obecną nie w głowie mi amory.

 

– Na weekend zjeżdża się rodzina buni. – Liz wspominała mi wczoraj coś o tym, że babcia będzie miała za dwa dni urodziny.

 

– Dobrze, ale dlaczego to sprowadza się do mojej osoby? – pytam, ze zmarszczonymi brwiami, bo już się w tym wszystkim pogubiłam.

 

– Chodzi o to, że babcia Ester ma samych przystojnych wnuków, którzy ją teraz odwiedzą. – Teraz wszystko staje się przejrzyste.

 

– I wy dwie planujecie zrobić na nich piorunujące wrażenie w sobotę? – Odkręcam do nich głowę, posyłając przy tym wszystko wiedzący uśmiech.

 

Zaczynają mówić jedna przez drugą, przy okazji uroczo się rumieniąc. Coraz bardziej jestem ciekawa tej całej imprezy urodzinowej. Jednak nie należę do rodziny, muszę wymyśleć, jaką wycieczkę tego dnia dla siebie i Liz. Na pewno babcia będzie chciała nas zaprosić, jednak nie mamy prawa uczestniczyć w takiego typu rodzinnych imprezach.

 

Pół dnia spędziłyśmy na tych całych zabiegach, aby wyglądać jak bóstwa. Dziewczyny przekonały mnie, albo raczej zmusiły, chyba to będzie lepsze stwierdzenie żebym podcięła włosy i zmieniła ich kolor. Wcześniej moje włosy sięgały mi do pasa i były bez blasku. Teraz zostały mocno wycieniowane i ledwo dosięgają moich łopatek. Na zmianę koloru dziewczyny również mnie przekonały, moje wcześniejsze ciemne pasma włosów mienią się złocistymi refleksami. Muszę przyznać, że podobam się sama sobie.

 

Dlatego kiedy wchodzę do restauracji każdy przerywa swoją pracę i patrzy na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Zaczynam się trochę niepokoić. Czyżbym źle wyglądała, a może nie był to dobry pomysł z taką radykalną zmianą?

 

– Nat, wyglądasz jak księżniczka. – Pobiega do mnie Liz z wyciągniętymi rączkami, chcąc dotknąć moich włosów.

 

– Podoba ci się? – pytam kucając, żeby mogła pobawić się moją nową fryzurą.

 

– Laska, teraz faceci będę ustawiać się do ciebie w kolejce – mówi El zza baru.

 

– Uważaj na język, nadal jest tutaj Liz – poucza go jak zwykle, Jack.

 

Eliot w geście przeprosin unosi ręce, ale nie byłby sobą gdyby nie puścił mi oczka.

Dzisiaj mam wolne, więc wykorzystuję ten czas na zabawę z moją malutką siostrzyczką. Właśnie wygłupiamy się na łóżku Liz, kiedy słyszę dzwonek do drzwi.

 

– Cześć kochanie, przyszłam zobaczyć twoją nową fryzurę, każdy tam na dole zachwyca się twoją przemianą. – Oczywiście babcia przyszła dokonać swojej własnej inspekcji.

 

– Babciu widziałaś jak wygląda Nat? – Liz wybiega ze swojego pokoju, od razu rzucając się w ramiona babci Ester, jak tylko ją widzi.

 

– Nie miałam okazji, dlatego teraz wpadłam na chwilkę. – Całuje ją w jej blond główkę. – Wyglądasz ślicznie, spodobasz się moim chłopakom w weekend.

 

– A ja? – dopytuje Liz.

 

– Oczywiście, ty kochanie jesteś najładniejszą dziewczynką, jaką znam. – Na słowa babci, mała pokazuje swój szczerbaty uśmiech.

 

– Właśnie, jeżeli chodzi o weekend, dziewczyny wspomniały mi o zjeździe rodzinnym i postanowiłam z Liz gdzieś tego dnia pojechać, żeby nie przeszkadzać.

 

– Liz zostawia nas same i idzie do salonu oglądać jakąś jedną z jej ulubionych bajek.

 

– Nawet nie chcę słyszeć, o tym, że nie będzie was na moich urodzinach! – Oho, znam ten wyraz twarzy, a jej kategoryczny głos mówi mi wszystko. Nat zapomnij o swoich planach.

 

– To nie jest na miejscu, żebym z Liz pchała się w twoją rodzinę... – Reszta mojej wypowiedzi jest przerwana przez prychnięcie babci.

 

– Przestań dzieciaku gadać głupoty, jesteście dla mnie z Luisą jak wnuczki, więc w sobotę widzę was obie o dziewiętnastej na dole w restauracji. Daleko nie macie, tylko spróbuj mi się nie pokazać, a każę cię przyprowadzić choćby na siłę.

 

– Obserwuję jak wstaje od stołu, przy którym piłyśmy kawę i zamaszystym krokiem kieruję się do wyjścia.

 

Czy ja ją obraziłam? Kurczę, ja tylko nie chciałam zakłócać ich rodzinnego święta. Chociaż, babcia sama powiedziała, że traktuje nas jak swoje wnuczki, mimo, że nimi nie jesteśmy. Więc dlaczego miałybyśmy przychodzić?

 

– Chodzimy już od czterech godzin i nic jeszcze nie wybrałyśmy – marudzi

 

Rose.

 

Od rana chodzimy po galeriach w poszukiwaniu prezentu dla babci Ester. Na siódmą mamy być wszystkie gotowe. Cieszę się, że dziewczyny również są zaproszone, w ogóle wszyscy pracownicy mają się stawić na dzisiejszych urodzinach.

 

– A może zamiast trzech, oddzielnych prezentów kupimy jeden? – proponuje Elena.

 

– Chyba to będzie najlepszy pomysł. – Faktycznie jak miałybyśmy same szukać prezentu, to chyba nie starczyłoby nam dnia.

 

– Może kupimy babci medal? – mówi Liz. – Napiszemy, że ją kochamy i jest niezastąpiona.

 

Hmm... Teraz jak o tym pomyślę to nie jest głupi pomysł. W ten sposób podziękujemy jej za to, że wzięła nas pod swoje skrzydła i obdarzyła opieką, jakiej nigdy nie miałyśmy. To wyrazi więcej słów niż jestem w stanie powiedzieć.

 

W końcu udaje nam się trafić na medal, który wszystkim odpowiada, teraz siedzimy w McDonald czekając na wygrawerowanie napisu, który ma zostać umieszczony na medalu. Przy okazji zajadamy się niezdrowym, tłustym hamburgerem, popijając go truskawkowym shakem.

 

– A będą tam jakieś osoby w moim wieku? – dopytuje się Liz.

 

– Obawiam się, że nie kochanie. – Kiedy Elena udziela odpowiedzi mojej siostrzyczce, ta natychmiast markotnieje.

 

Chyba czas się zastanowić nad posłaniem jej do przedszkola. Tam poznałaby dzieciaki w swoim wieku. Babcia zapewnia jej opiekę, kiedy ja pracuję, ale cały czas przebywa w towarzystwie dorosłych, nic dziwnego, że nudzi jej się.

 

– Ale spokojnie Liz, jak twoja siostra zrobi dobre wrażenie na chłopakach może będziesz miała częstego gościa i wtedy go pomęczysz, żeby sie z tobą pobawił – wypala Rose, a Elena wybucha śmiechem.

 

– Nat, będziesz grzeczna prawda? – Liz podnosi na mnie swoje wielkie, lazurowe oczka, w których czai się pytanie.

 

– Oczywiście, że tak. Czy ja kiedyś byłam niegrzeczna? – Zaczynam ją łaskotać, a dziewczynom posyłam mordercze spojrzenie. Policzę się z nimi później, za te ich głupie gadanie.

 

– Dobra zbieramy się, ten gościu od grawerki dzwoni, wszystko jest gotowe.

 

– informuje nas Rose, chowając telefon do kieszeni swoich spodni.

 

Dziewczyny namówiły mnie na kupno bordowej sukienki, oczywiście mówiłam im, że nie potrzebuję żadnych nowych rzeczy, ale uparły się. Stoję teraz w samej bieliźnie i patrzę się na rzuconą przeze mnie sukienkę na łóżku. Czy to będzie właściwe ją zakładać? Przecież nie idę na podryw, tylko na rodzinną imprezę. Dawniej stroiłam się tak, kiedy miałam umówionego klienta, więc może stare dżinsy i zwykły t–shirt, będą odpowiedniejsze?

 

– Nat zrobisz mi warkoczyka?! – krzyczy z salonu Liz.

 

Trudno, założę tę sukienkę, przynajmniej dziewczyny będą zadowolone z mojego wyboru.

 

– Dawno nie widziałam cię w sukience, tak ślicznie wyglądasz. – To już drugi raz, kiedy słyszę od niej te słowa. Może czas najwyższy o siebie trochę zadbać i przestać chodzić w tych workowatych ciuchach.

 

– Ty księżniczko również. – Całuję ją w czółko. – No dobrze, czas na nas.

 

Schodzimy po schodach, czym bliżej jesteśmy sali, tym głośniejsze słyszę rozmowy.

 

– Babcia! – Liz wyrywa się ode mnie i biegnie prosto w wyciągnięte ramiona buni.

 

– Dobrze, że jesteście wreszcie. Miałam już wysłać po was na górę ekipę ratowniczą, żeby was przyprowadziła. – Bunia posyła w moją stronę uśmiech.

 

Dziadek Luis zabiera od babci Liz i siada z nią przy stole chwaląc się reszcie rodziny małą, ukochaną wnuczką. Babcia bierze mnie za rękę i najpierw przedstawia swoim przystojnym wnukom, a później pozostałym gościom.

 

Wszyscy są sympatyczni i rozgadani, dziewczyny przysiadają się do mnie i razem prowadzimy rozmowę z chłopakami.

 

– Poczekaj, aż poznasz mojego brata, to dopiero wredna istota. – Każdy wybucha śmiechem na słowa DJ'a. Chłopaki zaczęli opowiadać o swoich historiach z dzieciństwa i tak jakoś przeszli ma dokuczanie sobie nawzajem.

 

– Czyli teraz moja kolej, żeby zdradzić twoje sekrety? – Odwracam się i widzę przed sobą masywnego, wysokiego szatyna o czekoladowych oczach, które teraz spoglądają z zainteresowaniem na mnie.

 

– Max kochanie jesteś w końcu. – Nasze wpatrywanie się w siebie przerywa babcia. W duchu dziękuję jej za to, bo zaczynałam czuć się nieswojo pod jego bacznym, przeszywającym spojrzeniem.

 

– Chyba ktoś tu wpadł w oko naszemu panu władzy. – Szturcha mnie w ramię Elena, szepcząc te słowa wprost do mojego ucha.

 

Mam tylko nadzieję, że nie jest jednym z tych facetów, którzy sprawdzają każdą osobę kręcącą się wokół jego rodziny, aby zapewnić im bezpieczeństwo. Jeżeli ma dostęp do szerokiej bazy danych, może sprawdzić mnie i Liz, a tego wolałabym uniknąć. Odłączyłam się od tamtego życia i nie mam zamiaru sobie o nim przypominać. Poza tym polubiłam to miejsce i nie chciałabym się stąd ruszać.

 

Mimo, że ten cały Max muszę przyznać jest gorący, może okazać się dla mnie niebezpieczny, więc najlepiej będzie, jeśli będę omijać go szerokim łukiem.

Następne częściSLAVE 4

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania