Poprzednie częściSlave - rozdział 1

Slave - Rozdział 2

- Nat wstawaj – dziecięcy głosik Liz przebija się przez mój sen – babcia mówiła wczoraj, że mam przyjść rano na moje ukochane naleśniki – kiedy otwieram powoli oczy, widzę wielkie niebieskie ślepka mojej małej siostrzyczki oraz szeroki bezzębny uśmiech.

Tydzień temu wypadła Liz jedynka, oczywiście schowałyśmy ząb, żeby wróżka zębuszka przyniosła jej następnego dnia prezent. Jak mała spała wsadziłam jej pod poduszkę wymarzoną lalę Barbie, kupioną dwa dni wcześniej. Teraz jak patrzę na jej rumianą buźkę z tą szczeliną między zębami, czuje ciepło w sercu. Ona jest taka kochana. Broniłam ją przed tym okrutnym światem, w którym przebywała, dlatego jest taka ufa i otwarta na każdego. Nie dopuszczałam do tego by była ze mną w czasie mojej pracy. Marco na moją prośbę wynajął jej opiekunkę. Do tej pory się zastanawiam, czy był dla niej dobry, bo poczuł do niej sympatię, czy szykował ją do pracy u niego, kiedy tylko by dorosła.

- No Nat, bo wszystko mi zjedzą - Otrząsam się ze swoich rozmyślań, kiedy czuje, że Liz szarpie mnie za ramię.

- Kim są ci wszyscy? –uśmiecham się do niej, łapie ją w ramiona, kładę na łóżko i łaskoczę, aż krzyczy, że ma dość

- Dobrze, to idź wziąć prysznic, umyj ząbki, wyszczotkuj włoski i ubierz się. Ja w tym czasie zrobię to samo – wstaję z łóżka, podnoszę ręce nad głową, rozciągając swoje spięte ciało – a później zejdziemy na śniadanie. Co ty na to?

- Hura, już biegnę – po swoim okrzyku zadowolenia, Liz pobiegła do siebie, a ja człapię się do szafki biorąc swoje ubrania.

*

Kiedy jesteśmy już gotowe, łapie małą rączkę Liz w swoją dłoń i schodzimy na dół. Babcia Ester, bo tak ma na imię starsza pani, powiedziała, że mogę przychodzić jej pomagać w restauracji kiedy będę chciała. W momencie, gdy zaczynałam protestować, zbywała mnie machnięciem ręki. Dodała, że o strój nie muszę się martwić, mam się ubierać tak, żeby mi było wygodnie, a fartuszek to tylko dodatek. Oczywiście po wczorajszej rozmowie, kazała na siebie mówić babcia, jak się nie dostosuje zagroziła, że nie dostanę deseru po obiedzie. Gdy wypowiedziała te słowa ze śmiertelną powagą na twarzy, nie było mowy, żebym się nie roześmiała. Po jej groźnie, utrzymuje swoje zdanie, ta kobieta jest szalona, ale zaczynam to w niej lubić.

- Babciu jesteśmy – Liz puszcza moją rękę. Krzycząc w podskokach wbiega do kuchni, która dudni życiem. Zaglądam przez drzwi, w środku kręci się kilka osób, a te unoszące się zapachy… Jejku dawno nie jadłam domowego jedzenie, na dodatek tak dobrego, które miałam okazję wczoraj skosztować. Przy kuchence kręci się dwóch mężczyzn, na moje oko mają góra trzydzieści lat. Obaj wyglądają jak właścicielka na Włochów. Podług ich oliwkowej cery, moja bladość rzucała się w oczy. Rozejrzałam się dookoła i natrafiłam na niebieskie oczy kolejnej osoby, tym razem młodej kobiety. Ma śliczną twarz z soczystymi ustami, które widząc mnie ułożyły się w uśmiech ukazując równe śnieżnobiałe zęby.

- Ty pewnie jesteś Nat? – patrzę jak wyciąga do mnie rękę. Nie zostaje mi nic innego jak się z nią przywitać

- Cześć – mówię nieśmiało, przy okazji rozglądam się za Liz

- Babcia Ester mówiła, że będę miała od dzisiaj pomoc. Cieszę się z tego niezmiernie – wygląda naprawdę sympatycznie, kiedy się tak cały czas do mnie uśmiecha – A przy okazji jestem Elena.

- Bardzo mi miło. Nie widziałaś przypadkiem małej blondyneczki, biegła w tym kierunku przed chwilą – pytam się bo zaczynam się o nią martwić. Jesteśmy w zupełnie nowym miejscu, nie chce gubić jej przez jakiś czas z oczu.

- Chodzi ci o Liz? – pyta. Troszeczkę dziwę się że już ją poznała. Przecież dzisiaj widziała ją pierwszy raz i to jak sądzę przez chwilę.

- Widząc twoją minę, może wytłumaczę skąd wiem, o tej małej księżniczce - oczywiście babcia Ester już każdego poinformowała o nas dwóch. Powiedziała jak mamy być traktowane, a w szczególności jej nowa wnusia.

Po zapoznaniu całej ekipy, zabrałam się do pracy. Leo i Greg, bo tak nazywają się ci dwaj przesympatycznie faceci, wytłumaczyli mi jak mam wczytywać zamówienia, by mogli to wszystko później dla mnie przygotować. Elena, kurcze to dopiero rozgadana, zwariowana dziewczyna. Pokazała mi restauracje, wytłumaczyła, tak jak wcześniej chłopaki co i jak. Popołudniu poznałam kolejne osoby. Cichego, dobrze zbudowanego barmana Jacka. Chłopak przywitał mnie z dystansem, jednak kiedy się tylko się odwracałam, zawsze czułam na sobie jego wzrok. Co prawda nie obawiałam się go, ale również bacznie obserwowałam, kiedy nie patrzył. Eliot, drugi barman. Ten człowiek to chyba mam ADHD, wszędzie go pełno, posiada tyle energii za siebie i chyba kolegę. Nie jest niespodziankę, że również jest zabójczo przystojny, jak pozostali męscy członkowie ekipy. Spod opinającej mięśnie koszulki wystaje ogon smoka, ciągnie się podobno przez całe plecy i kończy po lewej stronie szyi. Taa, Eliot na samym początku mnie czarował, jak się okazało, że na mnie to nie działa, załączyła mu się przyjacielska gadka. Więc chyba w przeciągu ośmiu godzin, oczywiście w czasie mojej przerwy poznałam jego prawie całe życie. A ile on miał dziewczyn... Nie chciałam chłopaka dołować, że jego liczby kolejnych zdobywanych lasek, nigdy nie dorównają mojemu stażowi.

Przez cały dzień pracowało mi się znakomicie, jeszcze w szkole uwielbiałam sie uczyć, poznawać nowe rzeczy. Tutaj mogę porobić coś innego, niż rozkładanie nóg. Liz kilka razy pokazała mi się na sali, informując, że nic jej nie jest. Cały czas chodzi za babcią Ester, a ta z kolei nie spuszcza jej z oka, spełniając jej wszystkie zachcianki. Kiedy zbliżała się godzina obiadowa poznałam właściciela, pana Luisa. Oczywiście nie było mowy byśmy z Liz inaczej na niego mówiły, jak nie dziadek.

- Cześć piękna, co masz do zaoferowania? - zaczepia mnie jakiś małolat, cały czas patrząc się na moje cycki.

Liz z babcią poszły już dawno na górę, natomiast ja pomagam chłopakom przy barze. Zegar już dawno wybił dwudziestą trzecią, restauracja zmieniła się teraz w bar. Do osiemnastej serwowaliśmy jeszcze późne obiady, a już od dwudziestej, kiedy zaczynała schodzić się młodzież bar odżywał. Jako, że chciałam się jak najszybciej odwdzięczyć babci i dziadkowi za pomoc, postanowiłam jeszcze zasuwać po nocy i pomagać Jackowi i Eliotowi za barem.

- Koleś uważaj jak się odzywasz, bo wylecisz stąd nawet tego nie zauważając - warczy na niego Jack. Nie sądziłam, że z powodu takiej odzywki stanie w mojej obronie.

Jest mi bardzo miło z tego powodu, ale nie zostałam przyzwyczajona do tego, żeby ktoś mnie bronił. Kiedy byłam w burdelu każdy facet mógł robić ze mną co chciał i brać mnie na każdy sposób jaki chciał. Zaczepka tego pijanego dupka trochę mnie zamroziła w miejscu, ale była to sekunda. Gdyby nie interwencja mojego nowego kumpla, to sama bym sobie poradziła.

- Spoko, nie chce problemów. Próbowałem tylko zgadać - chłopak podnosi ręce w geście poddania

- Lepiej się kurwa naucz odzywać do kobiety, zanim coś powiesz. Później nie musiałbyś przepraszać - Jack srogo patrzy na małolata. Ten chyba się go przestraszył, bo mnie przeprasza i szybko się wycofuje. Odprowadzam go jeszcze sekundę wzrokiem, patrząc jak siada przy stoliku kumpli coś im mówiąc machając przy tym w naszą stronę rękami.

- Dziękuje za pomoc, ale poradziłabym sobie - odwracam sie do Jacka. Teraz tylko pochmurnie patrzy na mnie, macha głową i wraca do swojej pracy.

Nie potrafię go rozgryźć. Patrzy na mnie jakby mnie od samego początku nie trawił, a przecież nic mu nie zrobiłam. Później staje w mojej obronie, a na koniec jak mu dziękuje, odchodzi nic już więcej nie mówiąc.

- Jak tam mała? - pyta się mnie Eliot, kładąc swoje ramię na moich barkach.

- Na pewno jest więcej roboty wieczorami, co mi nie przeszkadza. Tylko mogłoby być mniej napalonych facetów na mnie - mówię. Co wywołuje u niego histeryczny śmiech.

- Czy ty się widziałaś w lustrze? - wiem jak wyglądam. Codziennie rano i wieczorem się przeglądam. Przez mój wygląd między innymi stałam sie gorącym towarem u Marco. Mam wielkie zielone oczy, babcia wczoraj powiedziała, że moje oczy są niespotykane. Pulchne usta, za które Elena powiedziała, że oddała by życie. Długie, zgrabne nogi, tyłek z którego rano śmiał się Eliot, kiedy przepychałam się pomiędzy stolikami i wywaliłam serwetki. Powiedział wtedy, że mam pośladki jak Jennifer Lopez i mogę nimi potrząsać, wtedy on sobie popatrzy i będzie miał w końcu jakąś rozrywkę w pracy. Bym zapomniała o najważniejszym, duże cycki, przy mojej kruchej budowie, rozmiar D robi wrażenie. Każdy koleś, który podchodzi do baru patrzy najpierw na nie, a później zaszczyca wzorkiem moją twarz.

- To niby ma być twoja odpowiedź? Dzięki El, bo nigdy bym się sama tego nie domyśliła - mówię sarkastycznie.

- Chodzi mi o to, że jesteś gorącą laską, nic dziwnego, że faceci strzelają w twoim kierunku oczami - taa i po raz kolejny liczy się wygląd.

- Dobra kumam. Choć bierzemy się za robienie drinków, bo Jack sam nie da rady - tym sposobem przerywam tą rozmowę.

 

Jest trzecia nad ranem, chłopaki wygonili mnie już na górę. Powiedzieli, ze sami dadzą sobie radę ze sprzątaniem. Rano podobno przychodzi druga zmiana, pewnie poznam kolejnych członków ekipy. Po cichu skradam się do sypialni, żeby nie obudzić przypadkiem Liz. Na łóżku leży babcia, a w nią wtuloną moją mała siostrzyczka. Obie przykryte kocem, pomiędzy nimi leżą nowe lalki mojego łobuza. Popołudniu Liz z babcią i dziadkiem poszli na spacer. Jak przyszli okazało się że nie mogli tak po prostu przejść obok sklepu dziecięcego, dlatego mamy w domu nowe zabawki. Podchodzę do nich i nachylam się nad Liz. Delikatnie ręką, żeby jej nie zbudzić, odgarniam włoski z twarzy i całuje w czoło. Prostując się zerkam na nie jeszcze raz, by zapamiętać ten słodki obrazek i kieruje sie do własnej sypialni.

Leżąc patrzę się w sufit, bo nie mogę jeszcze zasnąć, cały czas się zastanawiając, jak udało mi się trafić na tak dobrych ludzi. Nie wiem jak można być dla kogoś takim miłym, nawet go nie znając. W tej restauracji znalazłyśmy się przypadkowo, a wystarczyły można powiedzieć dwa dni i już nigdy nie chciałabym się stąd ruszać.

Następne częściSLAVE 3 SLAVE 4

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania