Poprzednie częściSplątane szczęście - prolog

Splątane szczęście- Rozdział 2.2

Piotrek:

W czwartek parę minut przed dwunastą zajechaliśmy pod hotel Sheraton. Ostatni raz czułem taki stres, kiedy szedłem na maturę. Kacper próbował udawać niewzruszonego, ale wiedziałem, że denerwował się równie mocno. Zwykle lubił żartować, może był mniej gadatliwy, ale kompletnie milczący Urbań stanowił niecodzienny widok. Niepewnym krokiem weszliśmy do budynku. W środku panowało lekkie zamieszanie. Jedni gdzieś pędzili, inni coś pokrzykiwali, ale znikali równie szybko jak przyszli. Wymieniłem z przyjacielem przerażone spojrzenie, jednak nie zdążyłem już nic dodać. Ubiegł mnie wysoki blondyn. Dostrzegłem, że na szyi miał zawieszony identyfikator z herbem Sparty, a w dłoni trzymał podkładkę z logo PosnaniaTV.

– Jak dobrze, że już jesteście! – zawołał radośnie.

Nie udzielił się nam jego entuzjazm. Nadal próbowaliśmy rozeznać się w obecnej sytuacji, ale zastany widok niczego nie wyjaśniał. Wręcz przeciwnie, mnożył pytania rodzące się w głowach.

– Co się tutaj dzieje? – zapytał Kacper.

Ucieszyłem się, kiedy zadał to pytanie, bo jak na razie nie mogłem wydobyć głosu. Po raz pierwszy od bardzo dawna przydarzyło mi się coś takiego. Nawet grając przy pełnych trybunach Energy stadionu, byłem o bardziej pewny siebie. Wtedy wychodziłem z dumnie uniesioną głową i wypiętą piersią. Nie bałem się odważnych spojrzeń przeciwników. A dzisiaj czułem się tak jakbym miał sparaliżowane całe ciało.

– Jak, to, co? Za parę minut rozpocznie się casting.

– Jaki casting? – W końcu zebrałem się w sobie i włączyłem do rozmowy.

– Na może przyszłego dziennikarza naszej, klubowej telewizji.

– Słucham?! – wykrzyknęliśmy jednocześnie.

– To wy nic nie wiecie? – Wydedukował po naszych reakcjach.

Pokręciliśmy głowami w ramach odpowiedzi.

– Telewizja Posnanii zorganizowała taki castingo-konkurs. Poszukujemy młodych osób do zespołu.

– No dobrze, ale po co nas tutaj ściągnięto? – spytałem, chociaż trochę obawiałem się otrzymanego wyjaśnienia.

– Kandydaci w ramach zadania catingowego będą musieli przeprowadzić z jednym z was, krótki wywiad, trzy, cztery pytania na dowolny temat. Rozmawiałem dwa tygodnie temu z trenerem i powiedział, że znalazł dwóch ochotników.

– Ta – skwitowałem sarkastycznie, jednocześnie mrożąc spojrzeniem przyjaciela.

– Za chwilę zaczynamy, więc idźcie do wizażystki, żeby was trochę przypudrowała.

Mężczyzna odwrócił się, żeby odejść, ale natychmiast zatrzymał go Kacper.

– A skąd będzie wiadomo, kto ma iść na wywiad?

– Każdy kandydat będzie losował gościa – wytłumaczył krótko, po czym ruszył do ekipy.

– W niezłe gówno mnie wpakowałeś! – wydarłem się na przyjaciela.

– Jakbyś nie zauważył, też siedzę w tym gównie! – odparował.

– Dobra, chodźmy do tej baby. Miejmy nadzieję, że wyjdziemy z tego żywi.

– Jesteśmy zbyt ważnymi zawodnikami dla Sparty, żeby Benitez wystawił nas na pożarcie wilkom – odpowiedział.

– Ale pod wpływem emocji, ludzie robią różne rzeczy. Widziałeś, jaki był wtedy wściekły. Dąsał się przez kilka dni.

– W takim razie, nadzieja matką głupich i tego się trzymajmy. W końcu to tylko zwykłe wywiady, nic wielkiego. Odpowiemy na parę pytań i będzie po sprawie.

– Zależy, o co będą pytać.

– Ej, gdzie jest ten Piotrek, który doszukuje się pozytywów w każdej sytuacji?! – zawołał.

– Poszedł na urlop – odparłem sarkastycznie.

Opuściłem salę znudzony. Miałem już dosyć tych wywiadów. Wszystkie wyglądały niemal tak samo. Czasami odnosiłem wrażenie jakby jedna osoba napisała pytania i rozesłała je do pozostałych. Zwykle nie uciekałem od dziennikarzy. Nawet jeśli wielokrotnie po prostu szukali sensacji.

Kiedy wróciłem do Sparty z wypożyczenia do Orlika Łuków, media zaczęły szaleć na moim punkcie. Na początku wściekałem się, gdy po wyjściu z bloku oślepiał mnie blask fleszy. Nigdy nie czułem się celebrytą. Po prostu inni pracowali za biurkiem, a ja kopałem piłkę. Miałem tę rzadką przyjemność robić to, co kocham i dostawać za to pieniądze. Łukasz kilkukrotnie powtarzał, abym odpuścił walkę z dziennikarskimi hienami. Uważał, że za kilka tygodni wszystko wróci do normy. Odpuszczenie nie było takie łatwe. Nie raz na usta cisnęły się niecenzuralne słowa, a ręce aż świerzbiły, żeby ich użyć w odpowiedni sposób. To była trudna, ale jakże cenna lekcja. Trzymanie nerwów na wodzy bardzo przydaje się obrońcom. W zasadzie każdy dążący do perfekcji sportowiec musi posiąść tę umiejętność.

Owszem bywały momenty, kiedy traciłem nad sobą panowanie. Chociażby wtedy, gdy Filip Kaczmarczyk doleciał z pięściami do Miłosza. Napastnik Wisły Toruń uznał, że Miłosz złośliwie go sfaulował i postanowił oddać. Dudi na początku był tak zamroczony, że nawet nie zdążył się obronić przed ciosem. Jako że stałem najbliżej od razu wkroczyłem do akcji. Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. Filip zaczął się awanturować, próbował wydostać się z uścisku, ale złość dodała mi jeszcze więcej sił. Obydwaj dostaliśmy wtedy czerwone kartki. Mimo wszystko nie żałowałem podjętej decyzji, ponieważ chodziło o życie przyjaciela.

Olga

Przemierzałam nerwowo hol. Każda z wychodzących kandydatek miała przypięty na twarzy szeroki uśmiech, jakby już została przyjęta. Z każdą kolejną taką reakcją dopadały mnie coraz większe wątpliwości. Może nie byłam mniej doświadczona niż one, ale zewnętrznie wypadałam przy nich blado. W telewizji liczy się przede wszystkim wygląd i to jak się prezentujesz. Czasami drobny gest może mieć znaczenie i zostać jakoś opacznie zrozumiany.

– Olga Maciejewska! – Rozległ się donośny głos.

Wygładziłam nerwowo dół sukienki, po czym żwawym krokiem ruszyłam na bitwę o marzenia. Próbowałam zgrywać pewną siebie, jednak średnio mi to wychodziło. Na dłoniach poczułam kropelki potu, a nogi miałam jak z waty. Dobrze, że nie założyłam szpilek, które próbowała mi wcisnąć Magda, bo już ledwo szłam w płaskich baletkach.

– Proszę wylosować jedną karteczkę. – Poinstruował wysoki brunet, podając małą, szklaną kulę.

Zanurzyłam rękę, zamykając oczy. Całkowicie zdałam się na los. Niech się dzieje co chce. Podałam mężczyźnie wylosowaną kartkę, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

– No Piotrek, masz dzisiaj niezłe branie! – zawołał, a następnie zwrócił się do mnie. – Proszę zająć jeden z foteli. Zaraz przyjdzie ktoś z ekipy i podepnie pani mikrofon.

– Dobrze – rzuciłam krótko.

Na żadną dłuższą odpowiedź nie mogłam się teraz zdobyć. Zajęłam wskazane miejsce, krzyżując dłonie na kolanach. Z jednej strony byłam przerażona, a z drugiej rozpierała mnie dziwna ekscytacja. Wraz z listem dołączono biogramy obu piłkarzy, ale bez zdjęć. Pewnie założyli, że każdy wie, jak wyglądają. Chociaż nazwiska zawodników brzmiały znajomo, nie mogłam dopasować do nich jakichkolwiek wizerunków. W pierwszym odruchu chciałam skorzystać z pomocy niezastąpionego wujka Google, jednak po chwili zrezygnowałam z tego pomysłu. Uznałam, że odrobina tajemniczości może być nawet ciekawa.

Zgodnie ze słowami pracownika, po kilku minutach zjawił się ktoś z ekipy, żeby podpiąć mikrofon i ustawić światło. Mimo że to był tylko casting, podchodzono do wszystkiego z pełnym profesjonalizmem. Nawet otrzymałam specjalną podkładkę na kartki z logiem telewizji. Spuściłam wzrok na kartkę. Zamiast pytań, znajdowała się tam informacja o zadaniu castingowym.

– Cześć! – Na dźwięk czyjegoś głosu uniosłam głowę i zamarłam.

Ten ton i te oczy. Czy ja powiedziałam, że tajemniczość może być ciekawa? Jeśli tak, to wycofuję się ze wszystkich słów. Los chyba naprawdę mnie nienawidził.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • sisi55 16.04.2020
    Miałem tę rzadką przyjemność — powinno być ,,tą", gdy przymiotnik przed tym kończy się na ą jest tą, gdy na ę to tę. Nie czytałem wcześniejszych części, pewnie niedługo nadrobię. Wydaje mi się, że poprawnie napisane. Trochę nudne, nie zakończyło się tak abym był chętny do przeczytania następnego, ale jeśli jest to kryminał z romansem to może się skuszę.
  • Lechitka_95 16.04.2020
    Dziękuję za komentarz. Akcja rozwija się powoli, stąd pierwsze rozdziały mogą wydawać się nieco nudne. Nie lubię kiedy fabuła od samedgo początku gna. Wolę stopniowo nakreslać bohaterów i otoczenie. Mam nadzieję, że kolejne częsci nieco bardziej cię zaciekawią. Przeczytawszy prolog na pewno też nieco inaczej odbierzesz tę historię. Pozdrawiam! ;)
  • Bajkopisarz 16.04.2020
    „byłem o wiele pewniejszy siebie niż teraz”
    Raczej: byłem bardziej pewny siebie
    „wystawił na pożarcie wilkom”
    Tym razem brakuje zaimka ? wystawił nas na pożarcie wilkom
    „Łukasz kilkukrotnie powtarzał, abym odpuścił,”
    Brakuje dopowiedzenia, co odpuścił, bo dwa ostatnie zdania tyczą się czegoś innego i zakłócony jest ciąg przyczynowo-skutkowy.
    „W zasadzie każdy sportowiec, aby dążyć do perfekcji musi posiąść tę umiejętność.”
    W zasadzie każdy, dążący do perfekcji sportowiec, musi posiąść tę umiejętność.
    „Obydwoje dostaliśmy wtedy”
    Obydwaj
    „nie ubrałam szpilek, które”
    Założyłam szpilek
    „biogramy obydwóch piłkarzy”
    Obu piłkarzy
    „kartki z logiem telewizji. Spuściłam wzrok na kartkę”
    2 x kartka – za blisko

    Brawo, brawo, zaimki zostały bezdyskusyjnie pokonane ?
    Ciekawe studium przypadku w życiu człowieczym…
  • Lechitka_95 16.04.2020
    Bardzo dziękuję za poprawki i za komentarz. Rzeczywiście po Twoich radach tekst brzmi lepiej. ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania