Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Stare Wary czyli Pizdne Boje - epizod piąty
Po niecnej ucieczce z Niecki Aldebarańskiej zubożone towarzystwo wędrowało dalej, połykając parseki - lecz zostawmy ich na chwilę, by zająć się Anakijem i jego Zbukiem. Zboczyli oni bowiem i poszli bokiem, równym krokiem, przed siebie, hen. Kluczyli dość długo by zmylić ewentualnych śledczych, gdyż chcieli odrobiny intymności. Udało im się to w końcu na zboczu osowiałego manowca; przykucnęli chyłkiem i dalejże grzeszyć a sromotę okrutną wyczyniać. Jako że stanowili ze sobą jedno - Anakij był Zbukiem, a Zbuk Anakijem - samogwałcili się nawzajem, a masturbacyję wyczyniali. Onanizowali się milczkiem, dysząc jeno z sapem, albo sapali z dyszy - fakt, dysza aż dymiła, zaś dusza krwawiła. Sami jedni, samotni we dwoje, jak ja ze swoją ręką, stanowili jedność w inności, sami o sobie stanowili w swej samotności bliźniaczej - lecz każdy z nich inaczej. Zbuk anakijny lub Anakij zbuczony, każdy z nich w jedno, pępowiną złączony; niby syjamskie bliźnięta, co zamknęły swe jaźnie w jednym ciele - gwałcili się nawzajem - masturbacyjni przyjaciele.
Trwałoby to, sam nie wiem jak długo, lecz wiadomo, trza w końcu wnieść coś bardziej konstruktywnego w tę opowieść byle jaką. Przemyślawszy zatem wszelkie Za, a nawet Przeciw, postanowiłem zakłócić czynności nierządne - Anatolijno-Zbuczone - nasiębiernym napływem groźnych pancerniaków z podwórka. Pokryci oni byli lśniącymi pancerzykami w skorupkach i zacierali groźnie skrzypiące żuwaczki aż dostali sraczki. Sraczka nie sraczka, kupa nie kupa, jeśli kupa nie śmierdzi, to do dupy z taką kupą, bowiem nasi pancerni - czterej z burą suką, wydalili coś, co nie śmierdziało wcale. Skrzypieli na manowcu i wydalali, wydalinę pancerną, wcale nie mizerną, w kształcie ogórkowym - pancerni podwórkowi (job w materiu).
Nasi dwaj przyjaciele, Zboczy Anatolij plus konewka, zawstydzenie nieco, pąsem rumianym pokryci, schowali się za rumiankiem i dalejże popatrywać, kuda to wypizdi z takowo raja. Tymczasem, zielona, ogórkowa gleja (nie mylić z Gleją z Oregano, bo jej tutaj przecież nie ma, och nie, nie, nie) rozlała się zgniłym rzygiem (ogórek nazbyt ukiszony pewnikiem był) po manowcach owczych (tych osowiałych!). Tym razem coś jednak poczuliśmy - ja, czyli narrator (Bóg tego opowiadania z morałem) i Anatolijny Zbuk bez konewki. Smrodek był niewielki, zetlały - taki cuszek mały - ni to majeranek, ni pies, ni wydra, ni kapucyn obły (endemiczny gatunek trutnia tutejszego) jednak wiercił nozdrza i prowokował do kichających salw ze smarkiem plus ewentualnie z kozą pod kozetką (a nie, kozetki nie było).
Nasi bohaterowie z konewką, salwowali się więc ucieczką, w odgłosach salw i salutów, w skrzypieniu żuwaczek, po kolana w rzece z glutów.
Komentarze (10)
Co do sceny seksu, to warto sobie przypomnieć, co działo się w epizodzie drugim - ta pętla czasowa, w której między innymi Anakij stał się Zbukiem - powstały dwie osobowości (ojciec i syn) w jednym ciele
"Trwałoby to, sam nie wiem jak długo, lecz wiadomo, trza w końcu wnieść coś bardziej konstruktywnego w tę opowieść byle jaką. Przemyślawszy zatem wszelkie Za, a nawet Przeciw, postanowiłem zakłócić czynności nierządne - Anatolijno-Zbuczone - nasiębiernym napływem groźnych pancerniaków z podwórka" :D
Tutaj widzę cały czas na rymy mialeś chęć ;)
"Tym razem coś jednak poczuliśmy - ja, czyli narrator (Bóg tego opowiadania z morałem) i Anatolijny Zbuk bez konewki" :D
Wydaje mi się, że akuat ta część Starych Warów jest ciut ciuteńkę gorsza od poprzednich, ale patrząc całościowo na tę mini-serie - grubo, mógłbyś to wrzucić jeszcze raz na główną!, dla odświeżenia, bo przecie to było tak dawno, że mało kto pamieta, a twarzyczki opowijskie też się pozmieniały od tamtej pory.
Poza tym, wcale nie uważam, że to jest szczytowe moje osiągnięcie
Dzięki
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania