Poprzednie częściStrony, Prolog.

Strony, 1.

Najbardziej upalny dzień sierpnia powoli dogasał i między dużymi, klockowatymi domami na obrzeżach Bristolu w Anglii zaległa senna cisza. Zwykle błyszczące samochody zaparkowane na podjazdach pokrywał pył i kurz, a trawniki, niegdyś soczyście zielone, całkiem zmarniały i pożółkły, jako że z powodu suszy zakazano ich podlewania. Pozbawieni możliwości pielęgnowania trawników i mycia samochodów

mieszkańcy uliczki schronili się w swoich domach przed upałem, otwierając na oścież okna w nadziei, że do środka wpadnie choć mały powiew wiatru. Po rozgrzanym asfalcie

toczyło się powoli auto, duże, czarne Volvo. Mieszkańcy wyglądali z okien co za osoba zakłóca przedwieczorną ciszę.

Wjechałam na podjazd, stając tuż za białym Mercedesem i wyszłam z auta, zamykając je.Moje szpilki stukały o wybrukowaną dróżkę, prowadzącą do drzwi wejściowych.

Zapukałam, a następnie weszłam nie czekając na odpowiedź. Znalazłam się w brzoskwiniowym holu. Rzuciłam torebkę na małą szafkę, na której stał wazon ze

świeżymi kwiatami i telefon stacjonarny, a następnie weszłam w pierwsze drzwi na lewo, czyli do beżowej kuchni, połączonej z jadalnią. Trzydziestosiedmioletnia kobieta z

czarnymi oczami, jasnobrązowymi włosami do ramion o kobiecych kształtach i niskim wzroście stała przy garnku i mieszała w nim zupę, marszcząc co chwila brwi.

Tak, ciotka Alice Switch nic się nie zmieniła od tego pół roku. Nadal wyglądała dobrze, na ciepłą i

miłą kobietę z przemieści. Odchrząknęłam, zwracając na siebie jej uwagę. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko, a następnie przytuliła mnie przyjaźnie. Odpowiedziałam

jej uśmiechem.

- Boże, ale wypiękniałaś!- powiedziała, mierząc mnie wzrokiem i trzymając czule za ramię.- Prawdziwa z ciebie kobieta! I to jaka seksowna!

Nie wydawało mi się, abym ubrana w zwykłe, czarne rurki, bluzkę na ramiączkach w kolorze indygo, czarną, skórzaną kurtkę i klasyczne, czarne szpilki oraz lejący się, złoty

naszyjnik byłam seksowna, ale nie zamierzałam oponować.

- Nic się nie zmieniłaś, Alice.- odparłam lekko.

- Siadaj, siadaj. Zrobię ci herbaty.- powiedziała.- Do spotkania jeszcze trochę.

Usiadłam przy czteroosobowym stole i założyłam nogę na nogę, przyglądając się jak ciotka stawia na kuchence czajnik.

- No, opowiadaj, Vesper. Jak było? Mam nadziej, że nie tak źle. Byłaś na grobie rodziców?

- Tak, kupiłam nowy wieniec.- odparłam.

Mój ojciec umarł dwa lata temu, zabity przez drugą stronę, a moja matka nie żyje dużo dłużej, bo prawie od siedemnastu lat. Oboje zostali pochowani na Florydzie, miejscu w

którym przyszłam na świat i które kochali. Tęskniłam za tatą, mamy nie poznałam.

- A czego się dowiedziałaś?- spytała, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu.

Postawiła przede mną kubek z parującą herbatą i usiadła na krześle obok. Tym razem jej twarz nie wyrażała ciepła tylko chłodne opanowanie i ciekawość. Zawsze imponowało

mi jak z kochanej cioci umiała zmienić się w przywódcę Bractwa Niewidzialnych zaledwie w sekundę. Tak, nie dość, że była zdolną czarownicą, to jeszcze genialną aktorką.

- Nie chce poruszać tego tematu bez odpowiednich zabezpieczeń. Nie wszystko jest dla

uszy wszystkich.- odparłam i spojrzałam znacząco na korytarz za plecami ciotki.

Ta pokiwała głową na znak, że rozumie i uśmiechnęła się do mnie. Jej oczy były identyczne jak te taty, a jej starszego brata. Na prawdę za nim tęskniłam.

- Lucien byłby z ciebie dumny.- zapewniła, a ja wzięłam łyk herbaty, czując na języku jej gorzkawy posmak.

Zawsze był. Choć nie jestem pewna, czy pochwalił by niektóre z moich wyborów.

- Muszę dokończyć kolację.- wstała z krzesła.- Nie, nie. Siedź sobie. Dopiero wróciłaś do kraju, musisz być zmęczona. Dzieci mi pomogą. Jasmine! Paul!

Jak na zawołanie w kuchni pojawiła się dziewczyna i jej o rok starszy brat. Byli oni bratankami męża ciotki, wuja Adriana. Ich rodziców zabiła druga strona, gdy byli oni małymi

dziećmi. Co do Jasmine, istniała przepowiednia, mówiąc, że to właśnie ona sprawi, że zakończy się wojna. Szczerze, to byłam do tego sceptycznie nastawiona, była na to za tępa, ale dowódca drugiej strony, Joseph i tak chciał ją zabić.

- Pomóżcie mi w kolacji.- poprosiła Alice.

Jasmine zmierzyła mnie niechętnym spojrzeniem. Ani ona nie lubiła mnie, ani ja jej.

Dziewczyna miała szesnaście lat, a była arogancka jakby zjadła wszystkie rozumy. Miała typowe dla Switch'ów stalowe oczy i proste włosy w kolorze jasnego blondu. Jej wargi

były wąskie, cera jasna, a wzrost dość przeciętny, liczyła sto sześćdziesiąt pięć centymetrów i była chuda jak patyk.

Jej siedemnastoletni brat tolerował mnie, choć niezbyt lubi. I vice versa. Widać było, że są rodzeństwem. Paul miał również stalowe oczy i blond włosy, jak i jasną cerę i wąskie

usta. Był od niej wyższy o dziesięć centymetrów i dobrze zbudowany, choć nie przesadnie.

- Dlaczego Vesper nie może?- nachmurzyła się Jasmine.

- Dopiero wróciła z Ameryki. Jest zmęczona.- odparła spokojnie ciocia.

Switch'om się to nie spodobało, ale bez dyskusji zaczęli wykonywać zleconą przez ciocię robotę. Ta natomiast w tym czasie rozmawiała wesoło ze mną, gniotąc ciasto na placek jabłkowy.

Chwilę później w domu pojawił się Adrian, mąż cioci. Niski, krępy mężczyzna o przerzeldzających się jasnych włosach i stalowych oczach, a zaraz po nim najmłodszy, piętnastoletni syn cioci, Dylan. Mój kuzyn był blondwłosym chucherkiem o czarnych oczach i dość przeciętnym wzroście. Wuj wdał się ze mną w rozmowę. Właściwie on prowadził monolog, a ja przytakiwałam, wrzucając co chwila moje trzy grosze. Dylan

zaszył się na górze, byłam pewna, że odpalił komputer i zaczął grać. Ucieszyłam się na prawdę, gdy w domu pojawił się Ian. On również był moim kuzynem, liczył dwadzieścia

lat, miał oliwkowe oczy, metr siedemdziesiąt dwa wzrostu, umięśnioną sylwetkę i jasnobrązowe, trochę przydługie włosy, gdyż kilka kosmyków opadało mu na oczy.

Pochwycił mnie w ramiona, gdy tylko mnie zobaczył.

- Tęskniłem za tobą.- przyznał z charakterystyczną dla siebie szczerością.

Gdy wyjeżdżałam pół roku temu, Ian był świeżo po stracie brata bliźniaka, Thomasa.

Bardzo to przeżył i był wrakiem człowieka. Teraz, gdy mu się przypatrywałam, wyglądał dobrze. Choć nadal trochę zbyt blady, uśmiechał się. Gdy byliśmy mali, a ja przyjeżdżałam na wakacje do Anglii, byliśmy niemal nierozłączni. Tęskniłam za tą naszą relacją i zamierzałam ją odnowić.

Spotkanie Bractwa Niewidzialnych odbyło się, gdy tylko niebo z jasnobłękitnego, zmieniło się w atramentowe. Przybyli wszyscy, którzy mieli. Black'owie, Moon'owie,

Violetta Morley, Stan Newton, Pauline i Nick McPhie, Davis'owie i Grey'owie, czyli wszyscy czarodzieje, którzy nie zgadzali się z Josephem i nakładaną przez niego tyranią.

- Dlaczego my nie możemy wejść, skoro ona może?!- warknęła Jasmine.

Wywróciłam oczami słysząc ten ton. Za nim na pewno się nie stęskniłam, jak i za całą tą imitacją Barbie.

- Jest pełnoletnia.- odpowiedział spokojnie Ian.

- Wy, jak i Dylan, Emma, Connor, Walder i Alan oraz Cece zostaniecie na górze i poczekacie aż skończymy.- nakazał wujek.

- Jestem w jej wieku, kiedy dołączyła do bractwa!- protestowała.

- Ja byłam przydatna, ty nie.- wtrąciłam.

Alice westchnęła.

- Nie ma nawet dyskusji, Jasmine!- odparła twardo.

- To głupie, przepowiednia dotyczy mnie, a nic mi nie mówicie.- burknęła.

Alice weszła do salonu, podobnie jak i Ian oraz Adrian. To mnie przypadła przyjemność zatrzaśnięcia tej małpie drzwi przed nosem. Następnie nałożyłam zaklęcie wyciszające i

usiadłam przy długim stole, tuż obok Iana. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam szczerze ten uśmiech.

Alice słowem wstępu powitała wszystkich zebranych, a następnie wszyscy czarodzieje i czarodziejki po kolei zaczęli zdawać raporty. Słuchałam jak Violetta, różowo włosa,

fioletowo oka, wysoka łączniczka z Elfami, opowiada jak to oni nie chcą się mieszać. Nie skomentowałam tych bzdur. Później jak Stan mówi o potrzebie stworzenia więcej antidotum na zombie, gdyż trupy na południu kraju zaczynają ożywać. Dobre posunięcie, Joseph. W końcu nadeszła moja kolej. Wszystkie oczy skupiły się na mnie, a ja skierowałam się bezpośrednio do Alice.

- Joseph podpisał pakt z wampirami. Są po jego stronie. Amelie dała mu poparcie, a przez to, że jest najstarszą pijawką inne pójdą za nią. Dyktator umieścił ją gdzieś na

wschodzie Europy. Jak najdalej od nas. Toczy pertraktacje z wilkołakami i innymi zmiennymi. Proponuje wysłać człowieka do wilków, bo jeśli oni się przyłączą, to inni

zmiennokształtni pójdą za nimi. Joseph również przeniósł się z Ameryki. Powrócił do Anglii, siedzi gdzieś pod naszym nosem, ale nawet nie traćmy czasu na szukanie go.

- Dlaczego Amelia Andreyewa się na to zgodziła? Przecież oznacza to poddaństwo Josephowi.- spytał John Moon, brat zmarłego ojca Jasmine.

- Obiecał im krew. Dużo krwi. Można było się tego domyśleć, Moon.- odparłam, a mężczyzna się lekko zaczerwienił.

- Wampiry bywają przewrotne. Może im się odmieni.- wzruszyła ramionami siostra Johna.

Tępota to u nich jest chyba rodzinna. Wywróciłam oczami i westchnęłam.

- Nie licz na to, Black. Od wolności cenią sobie bardziej krew. A poza tym od wieków byłypodległe, już im wszystko jedno. A pakt to Umowa Krwi. Jeśli nie wiesz co to, to umowa

nie do zerwania.

Visa Black zmarszczyła brwi.

- Pamiętaj do kogo mówisz, Brosme. Nie jestem twoją koleżanką, ani jedną z żołnierzy Josepha, liżąca ci buty.

- Och, doskonale pamiętam, Black. Jesteś jedynie jedną z tysiąca czarodziejek. Ciotką

Jasmine. Siostrą jej matki. Za to ja jestem jedyną rodziną, która pozostała Josephowi. Jego siostrzenicą, chrześnicą. Krew z jego krwi. To ty pamiętaj, że jestem waszym

jedynym szpiegiem w jego oddziałach.

Visa Black zamilkła. Alice patrzyła na mnie, a ja byłam oazą spokoju. Czuć było ode mnie

jedynie chłód i opanowanie. Tak jak ćwiczyłam. Ciotka odchrząknęła.

- Coś jeszcze, Vesper?- spytała Alice.

- Tak. Joseph ma zamiar zabić Jasmine. Nie zamierza się patyczkować, tylko uderzyć z ukrycia, podstępem. Jeśli jej nie zabije to porwie. Nie znam dokładnych planów. Nikt nie

zna.

Wywołałam poruszenie. Ludzie byli zaszokowani, nie tego się spodziewali. A mieli się czego bać. Jasmine była ich nadzieją. Alice z kamienną miną spojrzała na mnie.

- Kiedy? Jak? Jak ją ratować?

- Nie wiem, Alice. To wie sam Dyktator. Wiesz, że jest szalony. Ale też sprytny i inteligentny. A Jasmine tępa.

- Ona jest nieostrożna i lekkomyślna.- odparła Alice, próbując bronić dziewczyny.

- Przestań, ciociu.- odparłam ostro.- Dobrze wiesz jak jest. Nieostrożny to był mój ojciec, a lekkomyślny Thomas. Ona jest tępa i arogancka. Zbyt pewna siebie. A tacy padają

ostatnio jak muchy. Przykładem byli Clearwather'owie.

Ciocia zamilkła. Wiedziałam, że sprawiłam jej ból, wspominając o zmarłym synu, jak i o zamordowanej rodzinie przyjaciółki, ale nie miałam zamiaru przepraszać za prawdę. I

mój ojciec i Thomas i Glory Clearwather dali się podejść, bo nie uważali.

- Więc co proponujesz?- spytał Adrian.

- Dajcie jej człowieka obok. Dobrze wyszkolonego, silnego. Mądrego przede wszystkim. Idzie do szkoły, morderca może wmieszać się w uczniów, czy też nauczycieli. Przyda jej się ktoś, kto będzie ją pilnował. - powiedziałam.

Alice zamyśliła się.

- Traktuję ją jak córkę. Ciebie też.

- Wiem.

- Więc proszę cię, chroń Jasmine. Idź za nią do szkoły. I broń jej przed twoim wujem.

Zamrugałam, słysząc to. Byłam jednocześnie wściekła, jak i ucieszona takim obrotem

spraw.

- Ja już skończyłam szkołę.

- Nie ludzkie liceum.- powiedział Ian.

- Proszę cię, Vesper. Jesteś przebiegła i znasz umysł Josepha. Jasmine jest naszą nadzieją, ale ty jesteś jej.- powiedział Adrian.

Spuściłam wzrok, a następnie znów spojrzałam na ciotkę.

- Niech ci będzie, Alice, ale masz u mnie dług do końca życia.

 

Niby sprawdziłam rozdział, ale błędy to prawdziwe ninja, umieją się doskonale kamuflować. Za każde ewentualne przepraszam i będę je natychmiastowo poprawiać. :)

Następne częściStrony, 2. Strony, 3.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Neli 04.12.2015
    Nie potrzebnie w pół zdania zaczynałaś pisać od akapitu. To tylko pogarszało przyjemność czytania. Rozdział nie jest zły, ale zbytnio mnie nie zaciekawił. Zostawiam 4 :)
  • NataliaO 28.03.2016
    Ciekawe opowiadanie, dobrze się czyta; 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania