Poprzednie częściSystem; Jan Akt I

System; Jan Akt IV

To ważny deal, muszę dowieźć..

Szef cisnął go o to już kilka miesięcy. Co najmniej 220 tysięcy. I tak do końca roku ma skomitowane jeszcze 1,5 bańki, ale to jest ważny deal, jak się uda to wystąpi na Company Meetingu i będzie mógł się chwalić sukcesem przed całą firmą. Każdy o tym marzy, ale jemu się uda. Klient, z którym dziś się widzi jest już urobiony, wystarczy pojechać napić się, trochę jeszcze poopowiadać o tym jak wspaniały i wszechstronny jest Produkt i może nawet zamknie 250. Co prawda Tadek jest trochę dziwaczny. Jest znany z zadawania niekomfortowych pytań i ma odpychający charakter, ale Janek wiedział co jest jego celem i wiedział, że musi dowieźć. Mało kto umie sprzedawać Produkt, ale on myślał o nim codziennie, zna go tak dobrze jak to możliwe i jest jednym z najlepszych sprzedawców Produktu w Polsce. Jak on nie da rady, to kto?! I to dzisiaj, 18 październik 2018. 20 lat po wydarzeniu, które ukształtowało jego zycie. Musi się udać.

Spotkanie wymagało wyjechania do Wrocławia. Najchętniej pojechałby pociągiem, ale w końcu dostał samochód służbowy w tym celu. Pojedzie samochodem.

Po lunchu, na którym dostał jeszcze motywacyjnego kopa od swojego managera, wsiadł w samochód i ruszył w drogę. Nawigacja pokazuje 3:30, ale on na pewno będzie w stanie nadrobić. 3:10 to jego maksymalny cel, i to z zatankowaniem. Ma czas to zrobi calle z innymi klientami. Dawno nie rozmawiał z Techex, oni mają kupić w maju, trzeba im się przypomnieć. Wybiera numer i głośniki zaczynają mruczeć oczekiwanie na odebranie.

- Tomek Kalinowski, Techex, słucham?

- Heeeeeeeeej Tomek, Janek z Korporacji, co u Ciebie?

- O, hej. Dobrze, dzięki, idziemy do przodu.

- Nooooo widziałem wywiad z Tobą w Forbsie, powodzi Wam się! Ile teraz dostaliście inwestycji 2,3 miliona? Gratuluję stary!

- Nie uwierzysz w ogóle, jest niesamowicie.. Nawet nie wyobrażałem sobie nigdy, że dojdę do takiego miejsca. Tyle czasu zajęło znalezienie odpowiednich ludzi, budowanie prototypu a teraz? Nawet nie mamy w pełni gotowego produktu a tu dzwonią inwestorzy z każdej strony i wszyscy chcą nas kupić!

- A jak tam się sprawuje Produkt? Nie zawodzi? Korzystaliście już z nowej Funkcji?

- Nie, na razie nie mamy czasu, rozbudowujemy funkcjonalność naszego produktu i nie potrzebowaliśmy Funkcji, za to nie mogę się doczekać aż zobaczysz jak działa nasz nowy algorytm! Zespół siedział nad tym 3 miesiące, ale działa jak marzenie. Jest nawet lepszy niż ten, który Wy oferujecie.

- Ale Funkcję moglibyście może wykorzystać do optymalizacji przepływu danych Waszego algorytmu?

- No, może byśmy mogli.

- I nie jest droga, Funkcja jest teraz w Preview i kosztuje grosze, jak tylko ją ogłosiliśmy to od razu pomyślałem o Was.

- Dzięki, to na pewno fajne i chętnie byśmy popróbowali, ale to za jakiś czas.

- Super! To będę w kontakcie. Trzymajcie się, powodzenia!

- No cześć.

Rozłączył się i zadowolony przeliczał w głowie ile może kosztować wdrożenie Funkcji produktu w Techexie. Manager się ucieszy.

To kto teraz?

Data Miners. Oni wszystko mają u siebie i nie korzystają z żadnych produktów. Rozważali Produkt kilka miesięcy temu, ale wychodziło im za drogo. Konkurencja miała taniej, ale i tak nie przeniesli się nigdzie. Janek widział, że Korporacji byliby w stanie zaufać ze swoimi danymi, nie to co innym. Musi tylko przekonać ich, że mają fundusze i inwestycja w Produkt szybko sie zwróci. Sam nie do końca w to wierzył, ale target to target, zrealizować trzeba.

- Słucham?

- Hej, tu Janek z Korporacji. Jadę właśnie do Wrocławia i pomyślałem o Was. Jak tam Wam się wiedzie? Zdecydowaliście się w końcu na konkurencję?

- Hej Janek. Bardzo mi miło, że dzwonisz! Na nic się jeszcze nie zdecydowaliśmy, bo jak wiesz, wolelibyśmy skorzystać z Produktu, ale budżetowo wciąż mieliśmy wątpliwości.

- Oczywiście, że o Was pamiętam. Jeśli będziecie zainteresowani, to teraz sprzedajemy Produkt też na 2 letnie kontrakty i to w sumie wychodzi taniej, a dodatkowo dorzucamy Wam opiekuna i support — będziecie mogli dzwonić o każdej porze a pracownicy Korporacji zrobią wszystko, żeby Wam pomóc.

- Serio?

- Tak, mamy teraz taki program, że pomagamy klientom, którzy zdecydują się używać dużo Produktu, możemy Wam nawet pomóc zaprojektować jak ma działać Data Miners, żebyście zużyli odpowiednią dla Was ilość Produktu. Czas pracownika Korporacji jest wart tysiące złotych, a możemy Wam udostępnić 1–2 pracowników, żeby Wam pomogli.

- Wow, to brzmi naprawdę świetnie.

- Bo jest! I to najlepiej jak się zdecydujecie niedługo, bo nie wiem ile firm będziemy mogli tak wesprzeć.

- Przekażę to Radzie Nadzorczej i na pewno będziemy to rozważać, a słuchaj, mam jeszcze jedno pytanie odnośnie Produktu. Słyszałem, że można też ….

Telefon zaczyna piszczeć. Połączenie przychodzące od Ani. Wkurzony odrzuca.

- Przepraszam, czy możesz powtórzyć? Nie dosłyszałem ostatniego zdania.

- Wszystko w porządku?

- Tak, tak. Po prostu się rozporoszyłem… Co tam z Produktem?

- Słyszeliśmy, że ma się pojawić jakaś nowa forma zakupu, że będziemy mogli kupić z góry trochę Produktu, ale nie aż tak dużo jak Ty chcesz nam sprzedać.

Wiedział o tej opcji. Wychodziła ona taniej dla klienta i w sumie była wygodniejsza, ale niestety… nie wliczała się w jego target. Rafał z innego działu by się ucieszył na taki prezent, ale on pracuje na siebie i swojego szefa.

- Taaaaaaaaaaak, będzie dostępna za kilka miesięcy.

Znowu piszczenie. Kolejne połączenie od Ani. Odrzuca.

- Czy wszystko ok? Słyszę, że ktoś sie do Ciebie dobija?

- To nic takiego. Przepraszam… Wracając do tematu. Za kilka miesięcy będzie można kupić mniejsze ilości produktu. I może sie wydawać, że taniej, ale jak doliczysz to, że kupując więcej dorzucamy Ci całe nasze wsparcie i jest to rozłożone na dwa lata, to to tak naprawdę wychodzi to samo. Nie sprzedawałbym Ci czegoś, jeśli to nie byłoby korzystne. Ja chcę, żebyś używał produktu, ale moja oferta jest po prostu lepsza.

- No, masz rację. To wsparcie byłoby bardzo drogie, gdybyśmy chcieli je dodatkowo wykupić.

- No właśnie. Wiesz co, przemyślcie sobie to wszytko dzisiaj i jak chcesz to ja może wpadnę na kawę do Waszego biura jutro rano. I tak będę we Wrocławiu.

- Dobrze, brzmi bardzo dobrze. Zaproszę prezesa. O 10?

- Tak, 10:00 u Was w biurze.

- To do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Kolejna udana rozmowa. A już był tak blisko wkurzenia się i rzucenia słuchawką po drugim telefonie Ani.

Ciekawe czego znowu chce… Ciągle coś. Nieważne, skup się. Tadek zainewstował ostatnio w startup produkujący beacony..

Zatopiony w swoich myślach jechał dalej.

20 minut później telefon znów zadzwonił. Ania.

- No hej, co tam?

- Cześć. O której dziś wracasz?

- Dzwonisz 3 razy jak ja prowadzę ważne rozmowy, żeby zapytać o której wracam?!

- Ojej, uspokój się, nie mam na myśli nic złego. Po prostu źle się czuję, mam gorączkę i pomyślałam, że może mógłbyś wrócić wcześniej i kupić po drodze jakieś leki…

- Ja jestem teraz w drodze do Wrocławia, będę jutro po 15 najwcześniej.

- Nie mówiłeś mi, że wyjeżdzasz.

- Wydaje mi się, że mówiłem. To tylko jedna noc. Połóż się, zadzwoń do Karoliny. Mieszka niedaleko i na pewno chętnie posiedzi z Tobą i pomoże Ci z Julką.

- Tak, pewnie masz rację.

- No jasne, że mam. Głowa do góry. Weź jakieś leki, połóż się, a ja wrócę jutro i ugotuję Ci rosół. Zawsze mi pomagał jak byłem chory. A jak tam Julka się czuje? Nie zaraziłaś jej?

- Nie, wydaje się zdrowa, chociaż na pewno byłoby lepiej jakbyś się z nią czasem pobawił.

- Przecież się staram! Wrócę i spędzimy sobie rodzinny weekend, ok?

- Ok, dobrze. To czekam na Ciebie. Powodzenia we Wrocławiu. Kocham Cię…

- Dzięki! Ja Ciebie też! Zdrowiej!

Biedna Ania. Znowu chora. Musi zacząć bardziej o siebie dbać. Praca i dziecko, mówiłem, żeby jeszcze nie wracała do pracy. Zawsze taka ambitna na siłę. Tadek też jes na siłe ambitny, ale jak mu to dobrze wychodzi. Tak dobrze dba o swoją firmę, pomimo jego dziwactw, rośnie minimum 40% rok w rok, a istnieją już 20 lat. Co jest jego sekretem?

Reszta podróży minęła mu na rozważaniach o tym jak sprzedać Tadkowi więcej Produktu.

Gdy podjechał pod bramę domu Tadka, pojawiła się myśl, że wolałby się jednak spotkać w biurze czy knajpie, ale już trudno. Nie zaprotestował i teraz musi wejść do tego klocowatego domu. Zbierał się w sobie kilka minut i sprężystym krokiem ruszył do drzwi. Znalazł dzwonek i donośnym Bim-Bam obwieścił światu swoje przybycie. Dość długo czekał i nie było słychać, żeby ktoś miał mu otworzyć. Bim-Bam. Bim-Bam. Bim-Bam.

Czy on sobie robi jaja? Przecież się umawialiśmy!

Podniósł rękę, żeby zaBimBać jeszcze raz, ale wtedy powoli otworzyły się drzwi. Tadek przywitał go w marynarce narzuconej na piżamę. 70 latek wyglądał jakby był co najmniej 20 lat starszy i dopiero wstał z łóżka. Janek wyobraził sobie swojego dziadka.

Otrząśnij się, przyjechałeś sprzedać, nie się rozczulać.

- Cześć Tadek! Wszystko ok? Moge dać Ci chwilę i poczekać aż się ubierzesz, a potem może skoczymy na jakiś obiad, co? Robię się głodny.

- Witaj Janku. Przepraszam, że witam Cię w taki sposób. Ostatnio nie czuję się najlepiej, ale biznes to biznes, potrzebujemy produktu, więc nie chciałem przekładać tego spotkania. Wejdź do środka, moja córka przyniosła gulasz i mogę Ci odgrzać trochę, jeśli jesteś głodny. Ja z racji swojego stanu, wolałbym raczej nigdzie dziś nie wychodzić.

Był w szoku. Wcześniej rozmawiał z Tadkiem tylko przez telefon, widział także wywiady z nim w prasie i telewizji, nie spodziewał się jednak, że zastanie coś takiego. Wszedł niepewnie do ciemnego i trochę zatęchniałego domu.

- Nie wiedziałem, że jestes chory, mogliśmy to załatwić przez telefon.

- Nie, nie, nie. Ja może jestem starej daty, ale poważne interesy wolę załatwiać osobiście. Poza tym, nie czuję się tak źle jak wyglądam, nic się nie bój. To nagrzać Ci może tego gulaszu?

- Nie, dziękuję, nie chcę Ci zabierać czasu, może po prostu od razu przejdziemy do oferty.

- Nie spieszy nam się tak bardzo. Rozsiądź się wygodnie w salonie. Nalej nam trochę koniaczku, a ja zaraz wracam.

Gdy Tadek znikał w kuchni, jedyne o czym mógł myśleć to gulasz przyrządzony tymi starymi rękoma i to że będzie go musiał zjeść i wychwalać. Wcale nie jest głodny, chciał tylko wyjść do neutralnego miejsca. Napije się, na pewno poczuje się pewniej.

Podszedł do stolika barowego, włożył kilka kostek świeżego lodu do dwóch, kryształowych szklanek, po czym zalał koniakiem.

Courvoisier, nieźle.

Popijał słuchając odgłosów z kuchni. Przeglądał biblioteczkę. Oprócz kilku tytułów, które znał — motywacyjne bestsellery “Getting things done”, czy “The Power of Habit”, półki były zapełnione pozycjami historycznymi i filozoficznymi. Po polsku, angielsku, francusku i czesku(?).

Kiedy on ma czas to czytać. Kogo w ogóle obchodzą te bzdury.

- Widzę, że zainteresowała Cię moja biblioteczka.

- Zdecydowanie! Masz tu wiele niezwykłych pozycji. Zawsze interesowałem się Wojnami Perskimi, a widzę, że masz tu książki na ten temat w kilku różnych językach.

- Ooo, naprawdę? Ten wieczór zapowiada się jeszcze lepiej! Persja i jej dzieje, oraz to co się stało z jej ziemiami i to jak to postrzegamy jako zachodnia cywilizacja, to moim zdaniem jedna z najważniejszych lekcji jakich możemy się nauczyć w życiu… Słyszałeś, że Artakserkses I Długoręki stłumił powstanie Inarosa w Egipcie z pomocą zaledwie dwóch generałów i 4 żołnierzy? Dotychczas myślano, że to była rzeźnia, ale ostatnio przeczytałem, że te 6 osób dokonało zamachu na 22 głównych prowodyrów, wykradli im ateńskie pieniądze i powstanie upadło juz samo z siebie.

- Niesamowite. Nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, że tak mogło się stać… Aaaaaaa… co z tym gulaszem?

- No tak, tak, już biegnę, chciałem się tylko upewnić, że masz wszystko, ale jak zacznę mówić o historii to nic mnie nie może powstrzymać. Już za sekundkę wracam.

Zainteresowany wojanami perskimi? Co mi odbiło?! Idiota, przecież jak zada mi jakieś pytanie to padnę, muszę tylko unikać tematu…

Rozsiadł się na kanapie popijając koniak.

Będzie dobrze… Te meble musiały chyba kosztować fortunę, jak taki dziwak był w stanie stworzyć tak dobrze prosperującą firmę. Może… Może jest reptilianinem, ale oni lepiej się maskują.. Może mu doradzają. To miałoby sens. Przestań! Ile razy możesz do tego wracać. Nie ma kosmitów. Może ten dziadek jest po prostu geniuszem? Ale przecież dziś jest 20 rocznica. Czy to przypadek?

- Uwaga! Idę z gorącym talerzem!

Gospodarz postawił miskę ze złotymi graweram, wypełnioną błotnistym gulaszem na stoliku kawowym przy kanapie. Obok na porcelanowym talerzyku od kompletu leżało kilka kromek pokrojonego koślawo białego chleba.

Jak ja mam to jeść. Nie dość, że wygląda obrzydliwie, śmierdzi to ten stolik jest na wysokości moich kolan…

- Wygląda apetycznie! A Ty nie zjesz ze mną?

- Nie, nie, ja już dzisiaj swoje zjadłem ale teraz chętnie się napiję. Nalałeś mi też trochę koniaczku?

- Tak, stoi na barze.

Pochylił się nad miską.

A moze naprawdę jest kosmitą i chce mnie otruć.. Przestań, zjedz chociaż trochę. Produkt.

Nałożył łyżkę i próbował się schylić, żeby trafić do buzi i nie wylać zawartości na spodnie. Praktycznie położył się na swoich kolanach.

- Bardzo smaczne. Proszę przekazać córce, że wyśmienicie gotuje.

Wyprostował się i poczuł, że nie chce się kłanić w pas Tadkowi, który właśnie usiadł z drinkiem na przeciwko niego.

- Oczywiście, cieszę się, że Ci smakuje.

Wziął miskę do ręki. Zaczęła do parzyć. Odstawił na kolana. Parzyła go w kolana. Odstawił ją z powrotem na stół.

- Nie spiesz się Janku, zaraz trochę ostygnie.

Co za protekcjonalne traktowanie! Może Ty kup sobie stół, z którego da się jeść. Koniec tego.

- Jak już siedzimy to opowiadaj, co tam nowego w Twojej firmie? Słyszałem, że przejęliście Beaconize.

- To prawda. Bardzo dobry produkt, zdolne chłopaki. I dziewczyna. Mają jedną dziewczynę u siebie. Co to się teraz porobiło, czuję się jak człowiek przyszłości, w każdym zespole co najmniej jedna dziewczyna! I do tego jaka piękna! Pani doktor biotechnologii, z PW chyba.

- Taka blondynka z Ukrainy?

- Tak. Przepiękna! Znasz ją może?

- No… chyba razem mieszkaliśmy w akademiku. Moja miłość od pierwszego wejrzenia. Zastanawiałem się w sumie jakiś czas temu co u niej. Dobrze, że pracuje w dobrej firmie, chociaż, ogólnie te parytety to nie jest chyba taki najlepszy pomysł. Nie rozumiem co wspólnego ma biotechnologia z beaconami na przykład. Na dane stanowisko powinna być brana najlepsza osoba, a nie taka, która akurat urodziła się z…. w spódnicy.

- Nie upraszczałbym tego w ten sposób, w moim odczuciu to wspaniałe, że dożyjemy czasów, gdzie kobiety są zachęcane do pracy i nawet jeśli w Twoim pokoleniu ludzie tego nie docenią, to za 20–30 lat być może doczekamy w końcu równości i parytety nie będą potrzebne, bo naturalnym będzie, że w każdym zespole jest nie jedna, ale co najmniej połowa kobiet. To smutne, że jest jedna znana pani doktor biotechnologii. Powiedziałem Ci, że piękna kobieta, a Ty od razu wiedziałeś o kogo chodzi!

- Oczywiście masz rację, powinno być jak najwięcej kobiet, ale obecnie jednak jeśli chcę zatrudnić programistę to wypada, żebym zatrudnił do zespołu chociaż jedną kobietę, ale na to jedno miejsce mam jedną kandytatkę z przeciętną wiedzą i naście kandydatów z duzym doswiadczeniem i lepszą wiedzą, dlaczego jest narzucane, że mam zatrudnić kogoś mniej wykwalifikowanego?

- Wydaje mi się, że zbyt mocno ekscytujesz się tą dyskusją. Nie chcę Cię na siłę przekonywać, nic to nie zmieni, ale proszę, pomyśl chwilę nad długoterminowymi skutkami i korzyściami wynikającymi z krótkoterminowego braku optymalizacji zatrudnienia. Mam córkę. Najmądrzejsza osoba jaką znam! Z tego co wiem, Ty też masz małą córeczkę. Przez to, że dziś dopłacimy do rozwoju kobiet, w przyszłości Twoja córka będzie miała takie same szanse jak mężczyźni. Jeśli będzie miała więcej kobiet w otoczeniu, którym się udało, przykładowo w IT, od dziecka będzie mogła rozpatrywać to jako możliwość dla siebie, będzie bez skrępowania mogła rozwijać swoje zainteresowania i jak przyjdzie moment zatrudnienia, to nie będzie dziewczyną z “przeciętną wiedzą”, tylko będzie tak samo dobrą kandydatką. Na to stanowisko będzie aplikowało więcej takich zdolnych kobiet.

- Masz rację, lepiej porozmawiajmy o czymś mniej kontrowersyjnym, w końcu i tak klient ma zawsze rację. Opowiedz o tym Beaconize, chcesz z tym wyjść globalnie czy chcecie wdrożyć to do Waszego produktu?

Wziął znów miskę do ręki i próbował wmusić w siebie jeszcze chociaż trochę gulaszu.

- Hmmm.. jak się domyślasz, po tylu latach w Polsce kończą nam się już możliwości sprzedaży. Rozważaliśmy wyjście z kraju, ale też ponowne poszerzenie portfolio. Z tym, że to drugie już powoli mi sie nudzi, a wiem, że nasz produkt jest lepszy niż zachodnie, więc planujemy ekspansję.

Mów dalej, mów dalej, nie mogę przełknąć całego tego gulaszu na raz.

- Acha.

- Tak więc najpierw oczywiście Niemcy i Wielka Brytania, chociaż po ich wyjściu z Unii wydaje się to nieoczywiste, ale z naszych wstępnych badań wynika, że to najlepszy rynek. Anglojęzyczny, a niedaleko.

- To wspaniale! Dobrze widzieć, że kolejna polska firma ma szansę odnieść europejski sukces! Czy jest cokolwiek co ja czy Firma może zrobić, żeby Ci w tym pomóc?

- Może najpierw jeszcze szklaneczkę koniaczku i zabiorę już ten talerz, bo chyba nie będziesz już jadł.

- Tak, tak, dziękuję, było pyszne.

Mam go! Ten dziwak planuje wyjście na 2 rynki. Może nawet uda się 300 koła. Dobry dzień. Dobry wieczór. Warto było zjeść to gówno.

- Twój koniak. Zaraz wracam.

Kiedy Tadek zniknął, rozemocjonowany nowymi możliwościami sprzedaży znów wstał i zaczął się rozglądać po pokoju. Podszedł do ściany, na której było widać rodzinne zdjęcia. Tadek z córką i synem. Córka z mężem. Córka z mężem i dzieckiem. Syn w wojsku. Córka prowadzi z nim firmę, a syn?

- Ciągle tylko biegam i biegam. Już siadam i na spokojnie sobie wypijemy.

- Nigdzie się nie spieszę, chociaż przyznaję, że Twój plan ekspansji jest ekscytujący i chciałbym jakoś Ci pomóc od razu. Za ekspansję!

- Za ekspansję!

Podnieśli szklanki i wychylili do dna. Tak nie wypada, ale w końcu słuszna sprawa.

- Tadek, to Ty już siedź, a ja doleję.

- Powiem Ci, że niewielu osobom, o tym mówiłem jeszcze, ale Ty się wydajesz naprawdę porządny. I interesujesz się historią. Mądrzy ludzie zawsze interesują sie historią. Tylko z historii można wysnuć prawdziwe wnioski.

- Jeśli mówi to taki mądry człowiek jak Ty, to czuję się zaszczycony.

- Słuchaj… Pytałeś w czym mógłbyś mi pomóc.

- Tak, oczywiście, co tylko w mojej mocy.

- Na początek potrzebowałbym kontaktu do osoby z Firmy w Londynie. Ale nie jakiejś tam osoby. Potrzebuję osoby, która ma kontakty z ich Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Kogoś kto zna ich ludzi od IT. Czy mógłbyś to dla mnie zrobić?

- No wiesz, to nie będzie takie proste, w Firmie pracują tysiące ludzi i znalezienie kogoś w Londynie, który nawet nie leży w naszym regionie to może zająć trochę czasu.

- Janek, za przeproszeniem, nie pierdol, mówiłeś mi w tamtym roku, że jak się będziemy potrzebowali pomocy za granicą to nam pomożecie. To teraz czas dotrzymać słowa. Tym bardziej, że nie prosze Cię o złote góry, tylko o kontakt do osoby w firmy, to chyba nie jest takie trudne, co?

- Nie jest też takie proste, no ale zrobimy. Znajdę tę osobę i połączę Cię z nią w ciągu tygodnia, ok?

- No, to rozumiem. To za pomocnych ludzi w Londynie!

- Za pomocnych ludzi w Londynie!

- Wiesz co, jak nam tak miło idzie, to może już nie dolewaj nam szkockiej, tylko tam na dole są kieliszki i na barku powinien być zmrożony Belvedere. Co prawda wyjąłem go z zamrażarki już ze 2 godziny temu, ale powinien być jeszcze chłodny.

- To, to rozumiem!

- Ja bym już nie wstawał, przynieś nam jeszcze zakąseczke. W lodówce cały talerz czeka na tę okazję.

Kuchnia była dużo jasniejsza, przyjemna. Zrobiona w nowoczesnym stylu, który w niczym nie przypominał reszty do domu.

W sumie wolałbym się tu przenieść z tego zatęchłego salonu… Jaki bajer! Czajnik, który może się wyłączyć przy dowolnej temperaturze! Wyślę Ani fotkę, pewnie będzie chciała kupić, żeby sobie robić te herbatki. Ech, herbatki sratki, jedna przysługa juz w drodze, więc czas na Produkt.

Wysłał zdjęcie, wziął talerz i wrócił do salonu.

- Piękną masz kuchnię, taką nowoczesną.

- No tak, tak wyszło… Wiesz, do zakąseczki to trzeba by wypić.

- No to już! Za nowoczesność!

- Tak, za młodych.

Wypili i zagryźli kawałkiem kiełbasy. Polał.

- To jak taką ekspansję planujecie, wyjście na Anglię, to na pewno przyda Wam się trochę więcej Produktu. Już teraz, tylko na Polskę zużywacie prawie wszystko, prawda?

- No tak, ale to najpierw musimy się rozeznać, jacy klienci, ile będą chcieli. Tak z góry kupować to ja nie mogę. Ja wiem, że Wy tam macie swoje cele, ale ja na teraz to potrzebuję tyle co w zeszłym roku, jak coś się uda za tą granicą to wtedy dokupimy, ale ja się nie zobliguję, że cokolwiek więcej.

- Ale Tadek, przecież Wy rośniecie o 40% rok do roku, to nawet lokalnie musicie mieć 40% więcej Produktu w tym roku.

- Musimy albo nie musimy. Chłopaki zoptymalizowali ostatnio aplikację i dużo mniej zużywamy teraz. Nawet zapas mamy.

- A do tej Waszej aplikacji to przecież moglibyście użyć naszej nowej Funkcji! Dzięki niej mielibyście większy wgląd w dane i mogli optymalizować swoją usługę nie tylko wydajnościowo, ale też perosnalizując ją pod klientów.

- Ech.. pewnie tak. Wypijmy za wytrwałość!

- Za wytrwałość!

Wypili, zagryźli. Tadek polał.

- To co może na początek, do testowania nowej Funkcji, dam Wam kilkaset dolarów, a poźniej zobaczymy jak się będzie Wam sprawować, co?

- Powiem Ci, że zawsze facynowały mnie takie osoby jak Ty. Takie młode wilki. Ja założyłem firmę po śmierci żony. Musiałem mieć coś, czym mógłbym się zająć, ale motywacje młodych.. tego nie rozumiem do dziś. Nie wydajesz się pazerny. Nie jeździsz Ferrari, a przejeżdżasz pół Polski, żeby spotkac się ze starym człowiekiem i wepchnąć mu więcej jakiegoś produktu niż potrzebuje.

- Ja… ja nie chcę wepch…

- Nie zrozum mnie źle. Cieszy mnie Twoje towarzystwo i nie uważam Twego zachowania za nachalne, nie gościłbym Cię w moim domu, gdyby tak było. Umówmy się tak. Umówmy się już teraz, że ja kupię te 40% więcej w tym roku. Nie potrzebuję tyle, nie wiem czy będziemy w stanie tyle zużyć, ale żeby zdjąć z Ciebie tę presję, kupię. 140% zeszłorocznego kontraktu. 220 tysięcy dolarów, tak? W zamian chcę tylko, tego połączenia przez Firmę z MSZ w Anglii i Twojej szczerości do końca tej rozmowy, ok?

- Yyyyym….

220 tysięcy. Plan minimum. Ale nie muszę nawet nic robić, tylko pogadać sobie z tym starym dziwakiem. Ale trochę mało..

- Yymm.. dośc nietypowa propozycja, ale co tam. Umówmy się na 220, a najwyżej na koniec rozmowy może coś jeszcze wyniknie.

- No dobrze. Jak nie umiesz odpuścić to niech tak będzie. Za szczerość!

- Za szczerość!

Wypili, zagryźli. Tadek polał.

- Tak więc… zacznijmy. Dlaczego podjąłeś się bycia sprzedawcą w Firmie?

- Wiesz jak to jest. Poznałem dziewczynę, zakochałem się, wtedy jeszcze pracowałem dorywczo i zajmowałem się też … innymi rzeczami. No ale miesiące mijały, zaczęliśmy myśleć o ślubie, o mieszkaniu, dziecku. A do tego potrzeba pieniędzy. Zawsze interesowałem się technologią, a w IT dobrze płacą, więc zacząłem szukać. Chciałem znaleźć szybko, a w sprzedaży było najwięcej miejsc. I o. Cała historia.

- Czym zajmowałeś się wcześniej?

- Naprawiałem samochody, elektronika. Studiowałem elektronikę na Politechnice Warszawskiej.

- Skąd zainteresowanie?

- Zawsze lubiłem świecące się przedmioty, hipnotyzowały mnie.

- Naprawdę? Tylko tyle? Obiecałeś mi szczerość. Nie podpiszę tego kontraktu jak nie dotrzymasz swojej strony umowy.

- Hmmm… Interesujesz się historią. Co wiesz o Sumerach?

- Sumerowie… to lud, z Mezopotamii. Około 600 lat przed naszą erą. Czytałem, że być może pochodzili z Polinezji. Pamiętam też, że mieli bardzo zaawansowaną technologię jak na tamte czasy i otaczała ich aura tajemniczości.

- No właśnie pojawili się nie wiadomo skąd, nie wiadomo skąd mieli technologię, nie byli jak żaden inny lud, który ich otaczał. Powiedzmy, że interesowałem się głównie rzeczami, które były odstępstwami od normy.

- Paranormalnymi?

- ….

- Nie wstydź się mnie. Bądźmy po prostu szczerzy. Na odwagę!

- Heh, na odwagę!

Wypili, zagryźli. Tadek polał.

- Nie rozmawiałem z nikim na ten temat od dobrych kilku lat. Wiesz, żona, codzienność.

- Rozumiem, każdy ma swoje niecodzienne zainteresowania. Ja np. przez kilka lat rozkoszowałem się rozstrzaskiwaniem kości zwierząt na polowaniach, fascynowało mnie zabijanie. Mój …znajomy, z poczucia bezsilności został kulturystą. Każdy sobie radzi jak umie.

- Heh… Ja… Ja wiem, że ONI istnieją. Są setki dowodów na to, ale ilekroć nawet komuś o tym wspomnę to mają mnie za idiotę.

- ONI? Kosmici? Dla mnie to wiara jak każda inna. Opowiedz mi o tym coś więcej.

- Hmmm.. Jeśli się przyjrzysz jak zmanipulowani są ludzie, żeby traktować wszystkie osoby takie jak ja za świrów, to sam uznasz, że coś musi się za tym kryć. Propaganda amerykańska zaczęła się od tego wystąpienia, kiedy gubernator Arizony na oficjalną konferencję prasową w 1997 roku po “Phoenix Lights”, wprowadził jakiegoś aktora przebranego nieudolnie za kosmitę i robił sobie z tego jaja w publicznej telewizji. Tysiące ludzi widziało wtedy niezidentyfikowane obiekty latające, są setki nagrań, ale jedna ogólno krajowa konferencja prasowa i wszyscy mają się zamknąć. Jak najłatwiej zatuszować prawdę? Ośmieszyć ludzi, którzy ją znają. A to był tylko początek. W podobnym czasie wyszedł “Dzień Niepodległości”, gdzie straszyli nas złymi kosmitami. 75% filmów gdzie są pokazywani kosmici, są przedstawiani jako najgorsi wrogowie. Pozostałe 20 to komedie. To jest po prostu nie do pomyślenia.

Są DOWODY, które potwierdzają, że kosmici lądowali na ziemii, ale nikogo to nie obchodzi. Ludzie poświęcają swoje życia, żeby pokazać prawdę. Ale wtedy jesteś świrem. Nikt nie traktuje Cię poważnie. Nikt nie chce z Tobą rozmawiać. Ja mam rodzinę. Ja mam jakieś życie. Jakbym poszedł tą drogą to nie miałbym nic. Nic.

- Może byłbyś bardziej ustatysfakcjonowany?

Nie myśl o tym.

- Ale ja jestem! Mam żonę, dziecko, kredyt, dom. Mój szef jest zadowolony. Moja żona jest zadowolona. Ciągle dzieje się coś nowego. Ciągle gdzieś jeżdżę. Dobrze zarabiam. Mam swój American Dream. Doszedłem do tego od zera! Z małej miejscowości, bez perspektyw, a teraz mam wszystko! Mam szacunek!

- Hej, uspokój się, wierzę Ci. Naprawdę. Cieszę się, że Ci się udało.

- No jasne, że mi sie udało! W pracy ludzie patrzą na mnie z podziwem. Jestem jednym z lepszych sprzedawców! Dostałem w zeszłym roku nagrodę z rąk samego CEO. Wszyscy mi zazdroszczą.

- Hmmm.. to za Twój sukces!

- Za sukces!

Wypii, zagryźli. Tadek polał.

- Wypytujesz mnie ciągle, teraz moja kolej. Co się dzieje z Twoim synem?

- Z moim synem?

- Tak. Na zdjęciu za Tobą jesteś z żoną, córką i synem. Córka pracuje u Ciebie. Co z Twoim synem?

- To prywatna sprawa.

- Czy moje życie nie jest prywatne?

- Jest, ale wymieniłeś swoją prywatność, w zamian za podpisanie kontraktu.

- Nie wydaje się to bardzo fair, ale masz rację. Zaakceptowałem te warunki. Jak kontrakt z diabłem he, he. Ale proszę, zachowaj wszystko co padnie w tym pokoju dla siebie. Naprawdę nie wiem co mi odbiło, że Ci to wszystko powiedziałem… W końcu zacząłem sobie dobrze radzić, nie chcę teraz wyjść na wariata.

- Oczywiście.

- A powiedz mi chociaż jedno. Dlaczego w ogóle tak bardzo Cię inteteresuję? Dlaczego Cię obchodzi kim naprawdę jestem?

- Wiesz, w mojej opini są dwa rodzaje ludzi. Jedni, których interesują rzeczy i drudzy, których interesują ludzie. Większość ludzi w biznesie jest skupionych na słupkach, diagramach, celach. Mnie bardziej interesują motywacje ludzi, co nimi kieruje i dlaczego. Jak zrozumiesz człowieka, to zrozumiesz świat.

- Haha, to powiedz mi jak zrozumienie Ciebie pozwoli mi sprzedać Produkt za 1,5 miliona.

- Dziś? Nijak. W zasadzie w Twojej pozycji to może nie być aż tak ważne, ale jakbyś miał stworzyć swój produkt, to lepiej jakbyś go stworzył tak, żeby ludzie sami go chcieli i nie potrzebowałbyś wtedy tysięcy sprzedawców i nie musiałbyś zmuszać ich do sprzedawania tego 1,5 miliona.

- Mmmmm…

- No to… wypijmy.

- Tak.

Wypili, zagryźli. Tadek polał.

Tym razem nikt nie zagajał rozmowy. Siedzili przez chwilę w ciszy.

- Nie tego się spodziewałem przyjeżdżając tu dzisiaj.

- A czego się spodziewałeś?

- Na pewno nie tego, że opowiem Ci o kosmitach! Ha, ha, ha, ha. Nie wierzę.

- Ha, Ha. No tak, to było zaskakujące, ale naprawde się nie przejmuj. Nie powiem o tym nikomu. Swoją drogą — bardzo Ci dziękuję, że mi zaufałeś z tym.

- Taki kontrakt, co nie?

- Ha, Ha, tak. To powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Kiedyś Twoim celem było odkryć i dzielić się prawdą o kosmitach. A dziś? Co dziś jest Twoim celem?

- Dziś…… rodzina? No. Rodzina. Julka. Ania. To chyba dla nich teraz żyję. Praca. Ale nie, rodzina.

- Hmmm.. no to za rodzinę!

- Za rodzinę!

Wypili, zagryźli. Tadek polał.

Obudził się następnego ranka skulony na kanapie w tym samym zatęchłym salonie, w którym wczoraj pili. Jest przykryty starym, ciężkim kocem.

O kuuuuuuuurwa. Coo się stało? Dlaczego ja tu jestem? Jak boli… Ja jebie, dlaczego nie jestem w hotelu…

Pamiętał toast za rodzinę, pamiętał, że później opowiadał o rodzajach UFO i później nie pamięta nic. Próbując się podnieść opiera się na stole na którym jest rozlana wódka. 0.7 prawie puste stoi na stole jako dowód jego wczorajszego upodlenia. A gdzie jest Tadek? Pewnie śpi na górze. Musi stąd wyjść. Nie może jechać samochodem. Trzeba go było wczoraj zostawić w hotelu i wziąć taksówkę.

Która w ogóle jest godzina?

Sprawdza telefon. Rozładowany.

No kuuuuuuurwa.

Podnosi się i człapie w stronę torby, ale zanim to… woda. Dużo wody. Wypija 3 szkłanki wody z kranu, z trudem znajduje ładowarkę i podłącza telefon. Próbuję włączyć. Nic. Czeka sekundę. Próbuję znów włączyć. Nic. Powoli się wkurza. Próbuję znów włączyć. Nic. Kładzie się z powrotem na kanapę.

Jestem w takiej dupie. Co ja w ogóle sobie myślałem. Zabawa w prawdę czy wyzwanie z 80 latkiem. Muszę podładować telefon i stąd uciec. W końcu 220, tak? 220 też jest ok. Tylko już muszę stąd wyjść. I wziąć coś przeciwbólowego. Głowa mi zaraz pęknie.

Telefon się zaświecił. W końcu się włączy. Janek siada, kręci mu się w głowie, ale wpisuje pin i nie zauważa nawet, że już jest 11:00, bo zalewa go fala powiadomień. 26 nieodebrane połaczenia, 7 smsów, nieskończony potok wiadomości na Facebooku, powiadomienia z Twittera i z Instagrama. 28 nowych maili.

Ja jebie. Jeden wieczór… Najpierw telefony. 13 od Ani, 7 od Rafała z Data Miners, 3 od Managera, 2 od mamy, 4 z nieznanego numeru. Ech… Zaczynamy.

- No heeeej, już sie martwiłem, że coś się stało!

- Haaaaa, wiesz jak to jest, trochę popłyęliśmy wczoraj, ale na pewno będzie 220, tak jak forcastowałem.

- A nie udało się nic więcej? Nowa Fukcja nie zażarła?

- No nie, ale planują ekspansję, więc teraz 220 i za kilka miesięcy myślę, że się uda jakiś upsell.

- No dobra. Dobra robota. Ale…. wiesz. Dzwonił do mnie chwile temu Prezes Data Miners. Ponoć miałeś się z nimi dziś spotkać. Nie wiem co Ty odpierdalasz, powiedziałem mu, że na pewno musiałeś mieć jakiś wypadek albo coś Ci się stało, bo nigdy bys tak ich nie wystawił, ale Janek, kurwa, ogarnij się i napraw to.

- O kurwa, totalnie zapomniałem, Ten jebany Tadek mnie wczoraj przetrzymał i padł mi telefon… Na pewno to ogarnę. Przepraszam. Jakoś to odkręcę.

- No ja myślę, przecież masz z nich dowieźć 300 tysięcy. Nie zjeb tego.

- Nie no, nie zjebię, już się za to zabieram, przepraszam…

Ech….

Wybiera numer.

- Jezu! Janek! Co się dzieje????!!!!! Wszystko w porządku???? Wysyłasz mi zdjęcie czajnika, przestajesz odpisywać, jest już 11:00!!!!!!!!!

- No wiem, przepraszam…

- Tyle godzin! Ja tu się martwiłam!!!

- No wiem, przepraszam…

- Wiesz, że źle się czuję, prosiłam żebyś przyjechał do domu jak najszybciej!!!

- No wiem, przepraszam…

- W ogóle Cię nie obchodzimy, ani ja ani Julka. Leżę tu chora, muszę prosić koleżanki o pomoc z Julką bo mój mąż ma mnie w dupie i nawet nie raczy mi z niczym pomóc!!!

- No wiem, przperaszam, już się będę zaraz zbierał…

- Zbierał?! Jesteś jeszcze we Wrocławiu?!

- No tak, tak wyszło, trochę wczoraj za dużo wypiłem…

- Pffff… Pff…. ja… ja nawet już nie wiem Janek. Ja nie wiem co się z Tobą dzieje. Co Ty w ogóle masz w głowie. Wódka i praca ważniejsza niż rodzina… Ja ja nie wiem… I nawet zapomniałeś, że mamy rocznicę… Tak. Mamy dziś rocznicę. Mógłbyś pamiętać chociaż ze względu na tych swoich wymyślonych kosmitów!

O kurwa. Dziś jest 18 października.

Rozłączyła się. Ona sama zmusiła go praktycznie, żeby wziął tę pracę, a teraz to. Wie, że powinien zadzwonić, przeprosić, powiedzieć, że to wcale nie tak, ale głowa strasznie go boli, a ma jeszcze jedne telefon do wykonania. Do mamy zadzwoni później. Wybiera numer.

- No w końcu! Gdzie jesteś? Byliśmy umówieni na 10:00.

- Tak, ja przepraszam, miałem wypadek. Nie byłem w stanie przyjechać.

- Umawialiśmy się. Zaprosiłem prezesa. Czekaliśmy na Ciebie, dzwoniłem. To strasznie nieprofesjonalne. Prezes nie chce mieć nic więcej wspólnego z Korporacją. Dzwonił do Twojego szefa. Wiesz, że zawsze wybieraliśmy Wasze produkty, ale no, zjebałeś.

- Ja przepraszam, naprawdę, nie panowałem nad tym co się stało i jeszcze padł mi telefon. Ja przyjadę zaraz. Mogę być u Was za pół godziny. Albo później. Proszę. To chwilowa niedyspozycja, nigdy nie przekreśliłbym świadomie Waszego zaufania. Proszę.

- Prezesa już nie ma. Miał lunch na mieście i później gdzies jechał. Ma być jutro od rana. Możesz przyjść i spróbować go przeprosić osobiście, ale nic nie gwarantuję.

- Jasne, dziękuję. Na pewno przyjdę. Jesteście dla nas naprawde ważnym klientem.

- Nie wygląda jakbyśmy byli, ale próbuj.

- Będę jutro. Obiecuję. Do zobaczenia.

- Cześć.

Jeden wieczór zapił i tyle dramatu. Położył się znów na kanapie. Musi zadzwonić do Ani i powiedzieć jej, że wróci jutro. To będzie ciężka rozmowa, a nawet jeszcze nie sprawdził smsów. Nie da rady.

Z drzemki obudził go Tadek. Przyszedł z kawą i jajecznicą.

- Wyglądasz jakby mogło Ci się to przydać.

- Ja… ja przepraszam. Ja nie wiem jak to się w ogóle stało, powinienem był iść do hotelu.

- Nie, nie, nalegałem, żebyś został. Nie wiadomo co by Ci się mogo stać po drodze, a tak przynajmniej się wyspałeś. Pewnie pierwszy raz od jakiegos czasu.

- Czuję się podle. Jak Ty jesteś w ogóle na nogach?

- To już moja trzecia kawa.

- A.

- Nie przejmuj się tak dużo i nie przepraszaj za wszystko. Ja idę na swój codzienny spacer. Jak będziesz gotowy to po prostu wyjdź. Drzwi same się zatrzaskują. Dziękuję Ci za wczoraj. Umowę prześlij do mojego biura i niezwłocznie ją podpiszę. Miłego dnia.

Miłego dnia???????

Tadek wyszedł, a on został sam tępo gapiąc się w ścianę z poczuciem, że życie wymknęło mu się spod kontroli.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bajkopisarz 11.08.2021
    Doczytałem do części IV. Błędy masz te same, które już wcześniej wypisałem, doszło jeszcze naprzemienne pisanie Produkt i produkt i inne podobne. Zdecydowanie należy je poprawić, bo trochę psuja to bardzo dobre opowiadanie. Jest wciągające i dobrze napisane, więc treść się sama broni. Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec i wyjaśnisz, co za UFO widział Janek.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania