Poprzednie częściThe Bloody Beast - Rozdział 01

The Bloody Beast - Rozdział 02

Tak jakby kompletnie zapomniał, że świat ruszył do przodu i takie rzeczy były już przedawnione. Wiedziała Yeji, że się o nią martwił, ale z drugiej strony, nie miała zamiaru utknąć w związku. Który nie miał żadnej przyszłości, gdzie nie było żadnego uczucia, tylko dlatego, aby go zadowolić. Nie miała zamiaru męczyć się z kimś, tylko dlatego, aby ojciec był zadowolony i dał jej spokój. Dlatego jeszcze bardziej szoku dostała, kiedy usłyszała jego kolejne słowa, których i tak się spodziewała, bo nie było mowy, aby je przemilczał.

 

— Jak śmiesz smarkulo się do mnie tak odzywać! Jeśli nie wybierzesz sobie kogoś z tych, których ci wybrałem, sam ci go osobiście wybiorę i wówczas nie będziesz miała nic do gadania! — odparł po chwili jej ojciec, waląc dłońmi o biurko i spoglądając na nią z mordem w oczach, tak jakby dalej brnął w swoim postanowieniu i nie miał zamiaru zrozumieć, że nie jest już małą dziewczynką.

 

— Że co proszę?! Niedoczekanie twoje! Prędzej umrę niż wyjdę za kogoś, kogo wcześniej na oczy nie widziałam! Czy ty chcesz mi zniszczyć życie takim bezsensownym małżeństwem, gdzie ani jedna strona nie będzie darzyła się uczuciem? Czy ty chcesz, abyśmy tylko byli małżeństwem na papierze, między czasie mając kogoś na boku? To chore, jesteś nienormalny?! Nie wiem jakim cudem moja matka za ciebie wyszła, to jest jakieś nieporozumienie! I ostrzegam, jak tylko dowiem się o wybranej dacie ślubu, skończę ze sobą tego dnia, nim do tego dojdzie! A teraz wybacz, ale muszę przygotować się do imprezy, na którą uparłeś się, abym się zjawiła! — ryknęła Yeji i nie czekając na jego odpowiedź, odwróciła się na pięcie i wyszła z jego gabinetu, po drodze z całym impetem trzaskając drzwiami.

 

Nie była wstanie określić emocji, jakie nią obecnie targały, bo one zmieniały się z sekundy na sekundę, niczym jak w kalejdoskopie. Czuła jak wściekłość, złość mieszały się ze sobą, do tego stopnia, że aż nią trzęsło. Jedyne co ją teraz obchodziło, to opuszczenie tego zakichanego miejsca, gdzie jednego była pewna, nigdy więcej jej noga nie powstanie. Tak mocno się na nim zawiodła, widać było jak na dłoni, że nawet nie zwróciłby uwagi, gdyby naprawdę popełniła samobójstwo.

 

Dla niego nic by to nie znaczyło i pewnie jeszcze kazałby temu, którego jej wybierze wyjść za jej martwe ciało. Przynajmniej duchem byłaby wolna od tego tyrana, ale nie miała zamiaru tak szybko ze sobą skończyć. Resztę tego dnia pamiętała przez mgłę, a jeszcze czekała nią ta durna impreza, gdzie miały pojawić się znane osobistości, w tym jakiś zespół, którego nazwy nie znała. Westchnęła cicho, czując, że jeśli nie wypije porządnej ilości alkoholu, po prostu nie da razy ze sobą samą. Wówczas nie przypuszczała, że to był największy błąd w jej dotychczasowym życiu.

 

— Też mi brednie... — mruknęła Yeji pod nosem, przypominając sobie słowa babci, która kazała jej za wszelką cenę chronić pewien srebrny pierścionek, który był w ich rodzinie przekazywany z pokolenia na pokolenie.

 

— I tak nie mam nic do stracenia! — dodała pod nosem, wypijając kolejny kieliszek szampana, nie zwracając uwagi na to co się wokół niej dzieje.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania