Poprzednie częściThe Bloody Beast - Rozdział 01

The Bloody Beast - Rozdział 03

Zaraz też Yeji wyciągnęła z za dekoltu sukienki srebrny łańcuszek, na którym owy pierścionek wisiał. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę i nic szczególnego w nim nie Yeji widziała. Mocno westchnęła i puściła łańcuszek, który trzymała, co spowodowało, że pierścionek opadł na dół, prosto na jej biust.

 

Zmęczona skierowała się w stronę pustego miejsca w kącie sali, bo nie miała ochoty z nikim gadać. I tak czuła się parszywie, bo doskonale wiedziała, że od jutra znowu ojciec będzie jej truł, aby sobie wybrała w końcu męża. A to tylko pogarszało jej i tak już paskudne samopoczucie. Zazdrościła innym dziewczynom, że mogą sobie same wybrać męża.

 

Nie musząc użerać się pod tym względem z rodzicami, tak jak ona. Widziała te napalone, wilcze spojrzenia mężczyzn na jej widok. Którzy zapewne wyobrażali sobie jak ją zaciągają do łóżka i omamiając, jacy będą dla niej dobrzy. Normalnie w tym momencie by splunęła, ale to nie było odpowiednie miejsce na takie zachowanie. Mogła tylko zacisnąć żeby i dłonie w pięści i jakoś dotrwać do końca tej farsy.

 

Myślami odlatywała Yeji do swojej wyimaginowanej krainy szczęśliwości, gdzie nawet ojciec dorwać ją nie mógł. Tylko tam czuła się szczęśliwa i wolna od wszystkich problemów i zmartwień. Ale zdawała sobie sprawę, że dopóki nie weźmie swojego losu we własne ręce, samo wyobrażanie nic nie da. Przez znowu na jej usta cisnęło się głębokie, aż z samych trzewi, westchnienie którego nie była wstanie zatamować.

 

Spuściła na chwilę głowę w dół, aby uniknąć spojrzeń obcych jej kompletnie osób. Nawet samej organizatorki tego przyjęcia nie znała. Czuła się jak obcy, którego nie powinno tutaj być. Te szepty, rozmowy i ukradkowe spojrzenia w jej stronę, tylko ja dobijały. Jednak musiała tutaj być i nic na to poradzić nie mogła. Mało nie podskoczyła na pół metra, kiedy ujrzała jakiegoś mężczyznę, grubo po czterdziestce, jak do niej podchodzi.

 

— Byle nie on... — przez umysł przeleciały Yeji owe słowa, na jego widok.

 

A to dlatego, że owy obleśny gbur, znajdował się na liście tatusia na odpowiedniego męża dla niej. Na samą myśl, zrobiło jej się niedobrze i słabo, które nie było związane z alkoholem. Innych jakoś udawało jej się zbyć, a ten był najgorszy. Rozwodnik, mający za sobą trzy żony, które zniknęły w niewiadomych okolicznościach.

 

Teraz skierował swoje łapy w jej kierunku, a Yeji nie miała zamiaru skończyć jak jego byłe żony, tego była w stu procentach pewna. Jednak nie miała już patentu, aby się go pozbyć. A alkohol robił swoje, a muzyka jej w myśleniu nie pomagała, bo była za głośna. Wtedy na nowo jej wzrok padł na obrączkę i zaświtał jej dość debilny pomysł, ale innego wyboru nie miała.

 

— Kogo ja tu widzę?! — odezwał się jak na złość owy gbur, którego imienia i nazwiska Yeji za nic w świecie nie pamiętała i spamiętać nie chciała.

 

— Czego chcesz?! Nie widzisz, że jestem zajęta?! — warknęła ostentacyjnie Yeji, próbując dać mu do zrozumienia, że nie ma ochoty z nim gadać.

 

— Jeśli myślisz, że mnie w tej sposób zbędziesz to się pomyliłaś! Lepiej będzie jak się zgodzisz... — nie dokończył, bo Yeji weszła mu w słowo.

 

— Po moim trupie! Jesteś za stary i obleśny, abyś się kwalifikował na kandydata na mojego męża! Poza tym jak tak bardzo chcesz to weź i ożeń się z moim ojcem, bo o mnie możesz zapomnieć! — stanowczo rzekła Yeji, ociekając jadem jak nigdy wcześniej.

Następne częściThe Bloody Beast - Rozdział 04

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania