Poprzednie częściThe Bloody Beast - Rozdział 01

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

The Bloody Beast - Rozdział 04

Aż wstała z miejsca, na którym siedziała, tak mocno była wściekła. Do tego stopnia, że nawet jej głos drżał, kiedy owe słowa wypowiadała. Jak śmiał coś takiego do niej powiedzieć i udawać, że wcale jej nie groził. Bo tak to odebrała i nie miała zamiaru się poddać z tego właśnie powodu.

 

Spoglądała na niego z odrazą, której nie raczyła ukrywać. Otrzepała sukienkę, którą miała na sobie w odcieniu krwistym, z motywem czarnych róż. Mając nadzieję, że w końcu da jej spokój, a na to się wcale nie zapowiadało. Wręcz przeciwnie, owy spaślak, tylko jeszcze bardziej zacierał swoje spocone, ochydne łapy, zmniejszając dystans między nimi.

 

Gdyby nie krzesło, na którym siedziała i ściana, miałaby możliwość zostawienia go w cholerę. Pluła sobie w brodę, że wybrała się na to przyjęcie. Najgorsze dopiero miało nadejść, kiedy owy gbur zaczął wyciągać rękę w jej stronę, aby ją dotknąć. Widać też było na jego twarzy obrzydliwy uśmiech, który mógłby wywrócić wszystko co się znajdowało w żołądku do góry nogami.

 

Aż zamknęła oczy, aby nie musieć na to patrzeć i tylko oczekiwała w ciszy, co się dalej stanie. Obrzydzenie jeszcze potęgowało jej przerażenie i niechęć, ale nic na to poradzić nie mogła. Nikt kompletnie nie zwracał uwagi na to się działo, tak jakby była niewidzialna dla innych ludzi. Może dlatego, że był wysoko postawionym urzędnikiem?

 

— Niedługo zmienisz zdanie, uwierz mi! Niedługo zostaniesz moją, bo i tak nikogo nie wybrałaś! — odparł po chwili, zamieniając swoje świńskie oczka w szparki, kiedy wypowiadał owe słowa.

 

— Po moim trupie! — wrzasnęła Yeji, odpychając jego spoconą łapę i zarazem otwierając oczy, aby na niego z furią spojrzeć.

 

— Ostra jesteś, a takie najbardziej lubię! — ponowił próbę dotknięcia Yeji, ale i ona się nie udała, tak jak poprzednia.

 

— W twoich zakochanych snach! Prędzej wyjdę za byle kogo, — tutaj zerwała łańcuszek z obrączką, którą miała na szyi — który oberwie obrączką, którą mam w ręku!: — dodała zaraz Yeji, tak jakby nie słyszała tego co do niej powiedział.

 

Gdyby ludzie potrafili ziać ogniem i strzelać piorunami z oczu, to pewnie ten spaślak byłby już martwy. A Yeji nigdy wcześniej tak wściekła i zdesperowana jak teraz nie była. Nie było teraz odwrotu, bo owa świnia, łapczywie pożerała nie tylko ja wzrokiem, ale i to, co miała w prawym ręku. Pewnie już sobie fantazjował, co z nią będzie robił i ile zarobi na owej obrączce, bo nie uwierzył jej, że tego mogła dokonać.

 

— Ta, już to widzę?! — stwierdził ironicznie, wybuchając przy tym obrzydliwym dla uszu śmiechem, który można było zakwalifikować jako kwiczenie knura.

 

— No to się za chwilę zdziwisz! — powiedziała z ironicznym uśmiechem wypisanym na twarzy Yeji, kiedy zaczęła zamachiwać się, aby móc porządnie rzucić obrączką.

 

Atmosfera na sali zagęściła się do tego stopnia, że można było ją kroić nożem. Wszystkie oczy skierowały się w ich stronę, ale ona tego nie zauważyła. Nawet szeptów, które rozchodziły się po sali. Teraz dopiero dochodziło do po niektórych, że ona nie była nim zainteresowana.

 

Tak jak sądzili na początku, a już chcieli dziewczynie współczuć, co było złą interpretacją. Teraz Yeji nie miała odwrotu, jak rzucić tą obrączką na chybił trafił. I modlić się, aby uderzyła w jakiegoś przystojnego i wolnego faceta. Inaczej będzie zmuszona poślubić tego knura, a to nie wchodziło w grę. Prędzej by popełniła samobójstwo, niż pozwoliła mu się dotknąć, nie mówiąc o samym seksie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania