Poprzednie częściUwięziony część 1

Uwięziony część 9

Arthur leżał na łóżku, wpatrując się w sufit, gdy ciszę panującą w izbie przerwało pukanie do drzwi. Sofia podniosła wzrok znad książki, a łowca z ociąganiem wstał i ruszył, by otworzyć.

– Pistolet – przypomniała, zanim chwycił za klamkę.

– Kto tam? – zapytał, sięgając po broń.

– Przybył książę – oznajmił Wilhelm. – Chce się z państwem widzieć.

– Świetnie – powiedział Eckstein, po czym spojrzał na Sofię. – Idziesz?

– Książę w podrzędnym zajeździe? – Zamknęła książkę i odłożyła ją na stole.

– Chyba najlepszym w mieście – zauważył.

– Tak czy inaczej, to dość dziwne. – Bez pośpiechu skierowała się do wyjścia. – Skoro zapragnął się z nami spotkać, powinien przysłać tu kogoś z zaproszeniem.

– Pouczę go, by następnym razem zachował się stosowniej – powiedział Artur.

– Żartujesz, prawda? – Spojrzała na narzeczonego, gdy ten zamykał drzwi na klucz.

Nie odezwał się, tylko pokręcił głową w geście zaprzeczenia, niezbyt starannie ukrywając lekki uśmiech.

 

Zeszli na dół w towarzystwie ochroniarzy, którzy zdawali się być wyjątkowo pobudzeni. Ich dowódca rozglądał się czujnie, jakby spodziewał się ataku.

W głównej izbie czekał na nich dość młody, jak na pełnioną funkcję, książę w płytowym, lśniącym napierśniku z wytłoczonym herbem rodu i zdobionym mieczem przy boku. Towarzyszyło mu sześciu, sądząc po jakości strojów, niezbyt zamożnych rycerzy oraz mężczyzna, który wyglądał na sługę bądź skrybę.

Łowcy czarownic siedzieli przy stole, nie przejmując się zbytnio wizytą arystokratów.

– Witajcie w moim mieście – zaczął władca, uważnie przyglądając się parze. – Co tu robicie?

– Nazywam się Arthur Eckstein, jestem zastępcą mistrza łowców czarownic w Temdorfie. Książę Otton Herst, jak sądzę?

– Zgadza się – potwierdził mężczyzna – a to jest moje miasto. Mieszkają tu ludzie, którzy wiernie mi służą. Niestety część z nich dziś zginęła… – Utkwił wzrok w rozmówcy. – Słyszałem, że macie z tym coś wspólnego.

„Tego się nie spodziewałam” – pomyślała Sofia.

– Fałszywe informacje wynikające z błędnych wniosków – odparł Eckstein bez cienia emocji. – Sądzę, że wkrótce problemy tego miasta znikną wraz ze złem, które czai się w świątyni od czasów wojny.

– Nie wyglądacie na najwyższych kapłanów, elfich magów ani nikogo kompetentnego do rozwiązania tego problemu – stwierdził książę. – O ile tego nie wiecie, oni wszyscy już próbowali i żadnemu z nich się nie udało.

– Tego typu sprawy są zazwyczaj bardzo delikatne i często wymagają spełnienia różnych warunków – zaczął Arthur. – Przyjechaliśmy tu, by na kilka dni wyrwać się z wielkiego miasta i odpocząć w zaciszu. – Uśmiechnął się ironicznie. – Nie przybyliśmy tu ratować miejscowych przed demonami przebywającymi w świątyni Valmora. Jeśli książę uważa, że to nadużycie gościnności z naszej strony, zaraz się spakujemy i wkrótce nas tu nie będzie. – Założył ręce na piersiach i wyzywająco uniósł głowę.

Przez chwilę władca z kamienną twarzą patrzył na Ecksteina w milczeniu.

– Czemu nie? Kochamy nasze zrujnowane miasto, przeklętą świątynię i nasze demony. Niech tak zostanie – oznajmił. – A teraz poważnie – wyraźnie się rozluźnił – co zamierzacie zrobić?

– Udało nam się poznać ich imiona, dzięki czemu egzorcyzmy, które wkrótce zostaną odprawione, z dużym prawdopodobieństwem zakończą się sukcesem – oznajmił Arthur. – Ja, kapłan Enbirra, miejscowy czarodziej i, mam nadzieję, kilku magów z Temdorfu, którzy zostaną wezwani, zmierzymy się z tymi bestiami. – Uniósł rękę, gdy spostrzegł, że książę zamierza coś powiedzieć. – Bez obawy, to nie będzie bitwa w mieście, raczej próba siły woli.

Sofia zerknęła na Wilhelma, który stał blisko niej i z uwagą przysłuchiwał się rozmowie.

– Wciąż tam tkwią, więc zakładam, że świątynia i jej mury nie straciły mocy Valmora – ciągnął łowca. – Demony pewnie są przez to osłabione, a to daje nam przewagę. Będziemy się z nimi mierzyć wielu na jednego, więc jestem bardzo dobrej myśli… – zamilkł na moment. – Niech nikt nie zbliża się do świątyni tak jak dotychczas. W zasadzie należałoby znacząco poszerzyć teren niedostępny dla mieszkańców.

Książę pokiwał głową.

– Co z niziołkami? – zapytał.

– A co z nimi? Czy któryś zachowywał się dziwnie, gdy strażnicy pod palisadą się zabijali?

Władca spojrzał na jednego z towarzyszących mu zbrojnych.

– Nie, panie – powiedział rycerz. – Zachowały spokój i w pełni zastosowały się do wytycznych.

– Wygląda na to, że nie. – Książę przeniósł wzrok na Ecksteina.

– Więc mogą się jeszcze przydać – stwierdził Arthur.

– Był u mnie kapłan Enbirra i prosił o żołnierzy – zaczął władca.

Łowca skinął głową.

– Muszą być dobrze opancerzeni i zaopatrzeni w kusze – zaznaczył. – Najważniejsze, by byli to ludzie zdyscyplinowani i pełni wiary w Valmora oraz w zwycięstwo.

– Takich u nas nie brakuje – zapewnił z dumą książę. – Ilu wam trzeba?

– Wykorzystamy wszystkich, których zdołacie zebrać. Myślę, że rytuały odprawimy w blasku słońca. Mam nadzieję, że jutro. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wieczorem będziemy mogli świętować uwolnienie miasta.

– Jeśli potrzeba wam czegoś jeszcze, nie krępujcie się prosić. – Arystokrata przeniósł wzrok na Sofię.

Hrabina od jakiegoś czasu uważnie go obserwowała, więc ich spojrzenia się spotkały.

– To pani ocaliła Estsharr przed kolejną groźbą zagłady? – zapytał.

– Byłam jedną z osób, które tego dokonały – odparła.

– W takim razie jestem spokojny o przyszłość mojego miasta. – Uśmiechnął się lekko. – Cieszę się, że odwiedziła pani Heimingen. – Popatrzył na swoją eskortę, po czym skierował się do wyjścia. – Do zobaczenia jutro – powiedział, zanim otoczony przez zbrojnych opuścił zajazd.

 

– Dobrze, że nam się trafił rozsądny władca – zaczął Arthur, gdy wracali do pokoju.

Sofia zerknęła na niego.

– Moim zdaniem jest dziwny – wyszeptała tak, by nikt poza nim jej nie usłyszał.

– Trochę, ale wydaje mi się, że w tej sytuacji to nie ma znaczenia.

– Obyś się nie mylił. – Zatrzymała się przy drzwiach, czekając, aż Eckstein je otworzy.

Gdy weszli do środka, od razu skierowała się w stronę stołu, usiadła na krześle i sięgnęła po książkę. Narzeczony przez chwilę jej się przyglądał, po czym podszedł do niej, położył dłonie na jej ramionach i pochylił się.

– Może później dokończysz lekturę? – zaproponował.

Zamknęła książkę i odsunęła ją od siebie.

– Chciałabyś gdzieś wyjść? – zapytał.

– Nie – pokręciła głową – nie mam ochoty na spacery w tym miejscu.

– Rozumiem, że nic nie słyszałaś od tamtej pory?

– Nie. – Popatrzyła na niego.

– To dobrze. – Pogładził ją po włosach. – Masz na coś ochotę?

– Nie mam pojęcia. – Wzruszyła ramionami. – Tu chyba nie ma zbyt wielu możliwości. Trzeba to przeczekać, zrobić, co trzeba, i wracać do domu.

– To miejsce źle na ciebie działa – stwierdził.

– A jak ma na mnie działać? Nawet nie wiem, jak to wszystko się skończy.

– Wybacz, masz rację. Przepraszam… – Usiadł na krześle. – Chodź do mnie. – Poklepał swoje udo.

Powoli podniosła się z miejsca, podeszła do niego i usiadła mu na kolanach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Karawan 18.08.2018
    Dziękuję za kolejną część przygód nieszczęsnej kobiety ;)). Sugerowałbym nieśmiało jakiś wesoły przerywnik (bójka w barze, kłótnia dziwek, etc.), który oderwałby czytelnika od zakochanych. Proszę jednak zważyć, że to tylko nieśmiała sugestia (item do Czepialskiego!).
    Dziękuję więc i pozdrawiam czekając na CD. :)
    Poniżej refleksje Czepialskiego.
    Ja, kapłan Enbirra, miejscowy czarodziej i, mam nadzieję, kilku magów z Temdorfu, - napisalbym: Ja, nadto kapłan Enbirra...
    zmierzymy się z tymi bestiami. - to sugeruje cielesne drapieżne byty, użyłbym; demony, duchy, widma, zmory, strzygi etc.
    W takim układzie jestem spokojny - użyłbym zwykłego " W takim razie".
  • Fanriel 18.08.2018
    Karawanie, dziękuję za kolejny komentarz. :)
    Myślę już o końcu tej historii, więc raczej nie pokuszę się o opisanie kłótni dziwek, aczkolwiek pomysł mi się podoba. :) Wykorzystam w innym tekście, jeśli nie masz nic przeciwko temu.
    "Ja, kapłan Enbirra, miejscowy czarodziej i, mam nadzieję, kilku magów z Temdorfu, - napisalbym: Ja, nadto kapłan Enbirra…" - nie ma tu błędu, więc zostawię, jak jest.
    "zmierzymy się z tymi bestiami. - to sugeruje cielesne drapieżne byty, użyłbym; demony, duchy, widma, zmory, strzygi etc." - myślę, że demony można nazwać bestiami, a chcę uniknąć powtórzeń. Kawałek dalej jest demon. Duchy, widma itd. to już inne byty, więc nie można tego tu użyć.
    "W takim układzie jestem spokojny - użyłbym zwykłego " W takim razie"." - racja, brzmi lepiej i już zmieniłam.
    Dziękuję jeszcze raz i przesyłam pozdrowienia. :)
  • Karawan 18.08.2018
    Fanriel Dzięki. Przyjemność czytania jak zwykle zostawiam sobie i nie oddawam!;)
  • Fanriel 18.08.2018
    Karawan, ok. :)
  • Margerita 18.08.2018
    Po raz kolejny mi się podobało pięć
  • Fanriel 18.08.2018
    Bardzo mnie to cieszy. :) Dziękuję i pozdrawiam.
  • Paradise 18.08.2018
    Kolejny świetny rozdział, jednak zastanawia mnie dlaczego demony się nie odzywają? Może coś szykują, żeby przekonać Sofie do siebie. A może wcale nie xD zostawiam. 5 i wyczekuje następnego rozdziału :)
  • Fanriel 18.08.2018
    Dziękuję bardzo, Paradise. :)
    Demony mogą mieć różne powody, by milczeć.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Elorence 23.08.2018
    Arthur wciąż ma u mnie kilometrowy minus. Nic się nie zmienia.
    Książę to jakiś taki dziwak. Mam wrażenie, że nie potrafi rozmawiać z ludźmi. Zresztą, co to za książę, który włada miastem, tuż pod nosem demonów? Już dawno powinni się przenieść... Aby raz na zawsze uwolnić się spod władzy magii, która w dużej mierze - chyba, to tylko moje zdanie - jest odpowiedzialna za brak chęci, ze strony ludzi, na odbudowę.
    No nic, pozostaje mi czekać :)
    Pozdrawiam ciepło :)
  • Fanriel 24.08.2018
    Witaj, Elorence. :)
    Masz rację - to magia wpływa na to, co dzieje się w mieście. Mieszkańcy pewnie już dawno zabraliby się za odbudowę, gdyby w świątyni nie było takich lokatorów.
    Dziękuję i również pozdrawiam. :)
  • Dobrze i tutaj byłem, więc musi być spoko. Ten książę podejrzany, ale szlachta wysoko urodzona jest podejrzana u mnie z zasady :)
  • Fanriel 27.08.2018
    Dziękuję. :) Fakt, podejrzany, co najmniej dziwak, jak zauważyła Elorence.
  • Kapelusznik 22.09.2018
    Nadal 5
    Ale mam jeden problem
    Czy sprowadzenie kuszników - nawet pełnych wiary, nic nie da jeśli zobaczą demona na własne oczy? Jak dla mnie plan otwarcia wrót i pokonania demona ze wsparciem żołnierzy jest cholernie ryzykowny - szczególnie że przecież demony już spowodowały rzeź w której brali udział strażnicy - najpewniej osoby pełne wiary by mogli strzec świątyni - mam nadzieję że to nie ruch by pchnąć fabułę do sytuacji jakiej pragniesz.
  • Fanriel 22.09.2018
    Ludzie są w stanie walczyć z demonami i pokonać strach, jaki budzą te istoty. Czy plan "jest cholernie ryzykowny"? Pewnie by był, gdyby stawiali na samych zbrojnych. Tu liczą też na magów.
    Zapewniam Cię, że to nie ruch, by pchnąć fabułę. Dokładny plan zdarzeń był gotowy, zanim zabrałam się za pisanie.
  • Fanriel 22.09.2018
    I oczywiście dziękuję! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania