Poprzednie częściW parku część 10

W parku część 14

Niedziela to taki dzień, kiedy najbardziej czuje się samotny, to godziny, które nie można oszukać, że dobrze się bawisz, czytając, dłużej śpiąc, wyjadając co lepsze smakołyki. Nawet to, że Polska gra inauguracyjne spotkanie we Francji, nie może przyćmić wrażenia, że te ściany, plener, są dla ciebie cichym stąpaniem, bez ikry. Powiesz mi, ze przecież jest Ania, wczoraj spacer po ulicach, dziewicze odkrycie świata nocą, to powinno dać satysfakcję, poczucie wyjątkowości. Nie powiem, że to jest nic szczególnego, bo nie jest, tylko ja chcę, żeby ona była już moja, a to jest najbardziej widoczne w niedzielę.

Każdego dnia, będąc uwiązany do szarej egzystencji, akceptujemy taki stan, uważamy, że jak inni to i my możemy być zaabsorbowani. Ale w taką niedzielę nie możesz być szczęśliwy sam, jeśli doświadczyłeś przyjemności, byłeś z kimś, a ten ktoś, teraz krząta się w miejscu, które nie jest naznaczone twymi snami.

Trzeba ją dopieścić poprzez telefon, fakt, że tak należy, już przez dobrze rozumiane bycie razem, powinno się tak postąpić.

--Czy pani może wie jak wygląda niedziela z perspektywy pleneru?

--Wystarczy mi, że wczoraj tego doświadczyłam, dziś oddycham mym życiem, odciętym od świata, zgiełku, sama kontemplacja, przy muzyczce.

--No coś do mnie dolatuje, przepraszam, jeśli przeszkadzam.

Wiedziałem, że to ją musi pobudzić do aktywności, do konwersacji, nie można być obojętnym na głosy z zewnątrz, każda samotnia ma swój koniec, gdy przychodzi człowiek.

--Dobrze, że dzwonisz, myślałam o tobie.

--A przynajmniej to myślenie o mnie było pozytywne?

--W zdecydowanej większości, to i owszem.

--Mam się już bać?

Zaczerpnęła powietrza, jej oddech stał się cięższy, mniej już było polotu, finezji.

--Tak mi duszno, ta parnota mnie dobija. Leżę sobie we spuszczonymi nogami, które moczę w wodzie z solą. Po wczorajszej wędrówce dawnymi szlakami, moje nogi domagały się zadość uczynienia, a że spełniły swoje zadanie, jestem im to winna.

--Hipokrytka. Wstyd mi za twoje wynurzenia, którymi kierujesz mnie na tendencyjną rozmowę, o kobiecej delikatności.

--Nie sprowokujesz mnie do wymiany ciosów, jestem tak słaba jak liść osiki. W ogóle to moje mentalne podejście do dnia leży, nie mam nic do zaoferowania, przykro mi, ale twoja dyktatorka, oddaje ci ster.

Zdusiłem śmiech, bo takiej Ani to nie znałem. Owszem była, przybita, wycofana, ale obojętna na me zaczepki, na moje wodzirejstwo, no tego jeszcze nie grali.

--To jakaś nowa gra, testowanie gościa, by mu odwinąć?

--Ha, ha…yyyy, nie możesz korzystać, ja naprawdę jestem padnięta. Wiesz, że rano zjadłam tylko serek, zero kawy, nawet szarlotki mi się nie chce.

--Pani Aniu, toż to objawy chorobowe, czy aby nie dopadło cię wirusisko zadurzenia.

--A wiesz, że to może być to, bo i smętna muzyka mi towarzyszy, melancholia.

Oddałbym wiele, by zobaczyć jej twarz, by posiedzieć przy niej bez słów, tak milcząco licytować się stanem swego zaangażowania.

--Tak będziesz dziś oddawała się swemu wnętrzu.

--Nie, aż tak żle ze mną nie jest. Po południu, ma być u mnie Ala, moja siostra z Zuzią, to pewnie zahaczymy o jakiś plac zabaw, lody.

Nie słyszałem entuzjazmu w jej wypowiedzi, ale znając obyczaje panujące na karuzelach, drabinkach, to trzeba nie lada dyplomacji, by tam nie mieć wrogów.

--To współczuję, bo ja ze swego doświadczenia wiem, że młode mamy to apodyktycznie podchodzą do swego dziecka i wszelkie innowacje na jakie ja pozwalam, choćby na zjeżdżalni, rodzą u nich niechęć do mej osoby.

--Sam mówisz, że to innowacje, więc się nie dziw, każda chce by dziecko wróciło całe, a twoje pomysły są wrogiem tego. A tak na marginesie, to z kim jeśli można wiedzieć takie spustoszenie siejesz?

--A z moim siostrzeńcem, tylko nie spustoszenie, a bardziej pobudzamy do tężyzny fizycznej, do urozmaicenia wszelkich konserwatywnych schematów wykorzystania zabawek.

Chyba nie tylko z gorąca wciągała powietrze.

--A ty gdzie się będziesz obracał?

--Kolega prowadzi taki lokal, gdzie obstawia się wydarzenia sportowe, a przy okazji można pooglądać mecz, a że komentujemy więcej niż oglądamy to inna bajka.

--Tak się u nas mówi, że na polityce i sporcie to się każdy zna, więc nie dziwi mnie fakt, że deliberujecie jak stare kumoszki. No to nawet nie muszę ci życzyć udanego dnia, bo będzie, takie emocje, to warte jest wielu słów.

Wyczułem sarkazm, ale to dobrze, Ania wracała do życia.

--Zadzwonię do ciebie wieczorem, to może coś ustalimy, jak to z nami dalej będzie?

--Kacper, ja wiem, że dobrze będzie, byle chęci były, to czas się zawsze znajdzie.

--Cieszę się, że tak mówisz, to dobrze prognozuje.

Zaśmiała się, a mnie moje zdanie wydało się bardzo zniewieściałe.

--Podoba mi się jak tak mówisz, widać w tym szczere chęci, tego mi brakowało u tamtych chlopaków. Nie zawiedź mnie, za bardzo w to weszłam, by teraz odpuścić.

--I tym miłym akcentem zakończmy tą rozmowę. Ty! A stopy to ci się nie pomarszczyły, tak długo w tej soli trzymasz?

--Ale za to jak pięknie są wypielęgnowane, naskórek jest, jak pupa u niemowlaka, a w sandałkach to miodzio wygląda, no rewelacja.

--Chwalipięta.

--

Następne częściW parku część 15

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Kicz 23.06.2016
    No widzisz.. Ania już ,,tak daleko weszła" w tą relację, że teraz nie można jej zawieść. I tak chyba jest w każdym przypadku, kiedy człowiek zaczyna pokładać nadzieje w relacji z drugim człowiekiem.
  • Robert. M 23.06.2016
    To prawda, tylko stanę w obronie Kacpra, który jest jak każdy mężczyzna stonowany, ale również między wierszami daje sygnał, że on tez czegoś chce, czegoś więcej. Przynajmniej powinno tak być, nawet znajomość chwilowa, wzbudza nadzieje, pytania o siebie, o to co myśli dana osoba na mój temat
  • Miła 23.06.2016
    Czytam i zastanawiam się kiedy kolejna część się pojawi, bo naprawdę to opowiadanie mnie wciągnęło,chyba się uzależniłam
  • Robert. M 23.06.2016
    To może to trzeba leczyć? Trzeba omijać wszystko co ma inicjały RM , tak przez pół roku i duuużo przebywać na świeżym powietrzu. nie zaszkodzi pozytywne myślenie
  • Miła 23.06.2016
    Po co?, pisz dalej, a jakoś to zniose:)
  • Robert. M 23.06.2016
    Zrobię to na Twoją odpowiedzialność. A tak na poważnie, jeszcze 8 razy to pociągnę
  • Miła 23.06.2016
    Po co?, pisz dalej, a jakoś to zniose, ale inicjałów nie ominę, bo moje są GM, to M jest przerażające :)
  • Robert. M 23.06.2016
    M-u mnie czy u Ciebie jest przerażające
  • Miła 23.06.2016
    Raczej moje mnie przeraża:)
  • Robert. M 23.06.2016
    Ton zmień tak jak ja zrobiłem na Ula
  • Miła 23.06.2016
    No wiesz, ale w realu sobie nie zmienię.
  • Miła 23.06.2016
    No wiesz, ale w realu sobie nie zmienię.
  • Robert. M 23.06.2016
    Wystarczy przybrać nazwisko męża
  • Miła 23.06.2016
    Mi się nie śpieszy do ołtarza :)
  • Robert. M 23.06.2016
    A ja nie podawałem daty ,tylko okoliczności
  • KarolaKorman 26.06.2016
    ,, zadość uczynienia,'' - łącznie
    Uśmiechnęłam się do tej chwalipięty na koniec :D Jeszcze jedną mam część do nadrobienia, ale to już jutro, a raczej za dnia :) Zostawiam piąteczkę :)
  • Robert. M 26.06.2016
    Taki długi wyraz? No tego to się nie spodziewałem, trzeba to zapamiętać, choć rzadko takie sformułowania stosuję. ...Chwalipięta - taki wyszedł dowcip z podwójnym dnem. ...Dzięki Karola, że pamiętałaś.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania