Wojna na opowi, czyli świat równoległy...
Wojna na opowi, czyli świat równoległy...
Kiedy dostałem zaproszenie na zlot opowijczyków, zastanawiałem się, czy pojechać, czy nie. Z jednej strony chciałem poznać kilku z nich, ale z drugiej z kilkoma wcale nie chciałem mieć do czynienia osobiście. Tak minęło kilka dni i w końcu doszedłem do wniosku, że jednak pojadę i niech się dzieje co chce.
Spotkanie, co mnie bardzo zdziwiło, miało miejsce w ruinach starego, zbudowanego jeszcze w XIII wieku zamku. Nie byłem tam nigdy, choć miejsce znałem z wielu zdjęć, które sobie dokładnie obejrzałem w internecie. Teren był ogromny, a pozostałości murów rozciągały się na sporym wzgórzu, które wręcz idealnie nadawało się na budowlę obronną.
- Cóż – pomyślałem sobie – warto zobaczyć i zwiedzić, nawet gdyby samo spotkanie nie było zbyt udane.
Kiedy po sześciu godzinach znalazłem zamek, co zresztą nie było zbyt trudne, bo widać go było z bardzo daleka. Nagle poczułem się bardzo śpiący, pewnie te sześć godzin jazdy dało mi się we znaki. Zatrzymałem samochód i postanowiłem odpocząć. Nawet nie wiem, kiedy zamknąłem oczy. Kiedy się ocknąłem i spojrzałem na zegar w samochodzie, okazało się, że minęło tylko czterdzieści minut. Ruszyłem dalej i muszę przyznać, że rzeczywiście poczułem się lepiej.
Jednak jadąc dalej zacząłem mieć dziwne przeczucia. Coś mi tu nie pasowało, coś było nie tak. Pierwszym takim symptomem był fakt, że od jakiś dwudziestu, trzydziestu kilometrów nie napotkałem ani żadnego samochodu, ani żywego ducha. Kurdę przecież Polska południowa to czasami wieś koło wsi, wszędzie są samochody, ludzie czy nawet psy, a tu nic. Pusto. Gdy uzmysłowiłem sobie ów fakt, postanowiłem na chwilę zjechać na pobocze i spojrzeć na mapę. Być może tu akurat jest tak pusto. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że mój telefon nie działa. To znaczy fizycznie działa, ale nie ma z niczym połączenia. Próbowałem dzwonić do domu. Nic. Internetu też nie było. Przyznam szczerze, że takie coś już mi się przytrafiało, choćby na grzybach w Puszczy Noteckiej, ale tym razem ciarki przeszły mi po plecach. Nie dość, że jestem sam na jakimś zadupiu, to jeszcze głuchy i ślepy.
Zacząłem się zastanawiać, czy nie zawrócić. Z drugiej strony przecież mogło tu nie być zasięgu. Niestety jak się później okazało, nie posłuchałem tego głosu rozsądku. To, czego później byłem świadkiem, nie napisałby pewnie nawet Tom Clancy czy inny znany z thrillerów pisarz.
Kiedy podjechałem na coś, co wyglądało na parking, jakieś sto metrów od murów obronnych, nagle zupełnie bez żadnego ostrzeżenia mój samochód został ostrzelany. Nagle zobaczyłem, jak moja przednia szyba pokrywa się śladami dziurek.
Kurwa co się dzieje?
Padłem na siedzenie pasażera i słyszałem, jak kule trafiały w szyby, i w blachę samochodu. Leżałem sparaliżowany strachem. Nie. To nie był strach, to było totalne przerażenie.
Nagle usłyszałem serię, to musiał być Kałasznikow, bo tego dźwięku się nie zapomina. Po chwili nastała cisza i w tym momencie ktoś otworzył drzwi kierowcy. Poczułem nagłą falę jeszcze większego strachu.
- Ty kto? - usłyszałem. Chciałem odpowiedzieć, ale nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
- No... Ozar – wreszcie się udało.
- Markiz. Kurwa co tu robisz w tym burdelu? - jego słowa bardzo powoli przebijały się do mojego mózgu. Miałem nie tęgą minę, bo gość musiał to zauważyć, i tylko kiwnął głową.
- Dobra, kolejny gość z drugiego świata. Witam w świecie równoległym. Tu istnieją inne reguły. Jak ktoś chce, może się napierdalać, używając wszelkich środków. Reszta za chwilę, teraz spadamy, bo nas tu wystrzelają jak kaczki – krzyknął, a widząc moją minę, dodał.
- Rusz dupsko, bo za chwilę nie będzie już czasu na nic. Tam na resztkach wieży – tu wskazał palcem-mają ciężki karabin maszynowy i jak zauważyłem sporo amunicji.
Powoli, bardziej siłą woli niż mięśni zwlokłem się na asfalt, siadając za samochodem.
- Dobra, chyba sobie na razie darowali. Może myślą, że nas załatwili. Obudź się do cholery, tu jest jak na wojnie! - jego głos tym razem pewny siebie, a nawet dość ostry spowodował, że mimo przerażenia zacząłem w miarę normalnie myśleć.
- Jaka kurwa wojna? Co tu się dzieje? - spojrzałem po okolicy, lekko tylko wychylając się zza maski samochodu.
- Hahahaha w waszym świecie wszyscy opluwają się na portalu, tutaj jest inaczej. Możesz się umówić z innymi i w realu rozstrzygnąć kto ma rację. Co do mnie, to jeszcze niedawno byłem w oddziałach specjalnych i dzięki temu jakoś się tu ogarniam. Nie pytaj co i jak, ale wydaje mi się, że oba karabiny maszynowe wzajemnie się okładają. Pewnie z jednej strony bogumił i Betti, która mu podaje taśmy do CKM, a Tomek Bordo przynosi nowe skrzynki z amunicją, a z drugiej Puchacz, Dekaos, Niepowtarzalny i inni. A my niby nie jesteśmy żadną ze stron, ale co z tego, jak i jedni i drudzy walą do nas, bo nie wiedzą kim, jesteśmy. Dalej na tej baszcie po drugiej stronie zamku siedzą Nuncjusz, Ritha i Sensol. Mają tam MG 42, a to jak wiesz zabójcza broń. Walą seriami i wierz mi bardzo celnymi.
W tej samej chwili coś potężnie walnęło w jedną z wież zamku.
- O kurwa to chyba RPG, ja pierdolę to i to mają. Dobra wykorzystajmy to i na mój znak biegniemy pod mur, tam nas nie sięgną tak łatwo – po tych słowach wychylił się i dał znak. Powstałem i ile sił w nogach ruszyłem do odległego jakieś 100 metrów muru obronnego. Na szczęście nikt nie strzelał. Kiedy dobiegliśmy pod resztki muru obronnego, ledwie mogłem oddychać. Co mnie zdziwiło kilka metrów dalej, siedziało kilku ludzi. Kiedy nas zobaczyli podbiegli.
- Cześć jestem Zaciekawiony, a to reflux, Józef kemilk, Kapelusznik, Marian, Maurycy Leśniewski i krajew – widać było, że ci znani mi z opowi ludzi też wdepnęli w gówno i to po samą szyję.
- Cześć. Ja to Ozar, a to Markiz – moje słowa zagłuszyła seria z MG 42. Każdy, kto choć raz usłyszał ten dźwięk, zapamięta go na zawsze. Ten karabin nazwany "Piłą Hitlera" miał ogromną moc i każdy kto go usłyszał choć raz zapamięta na zawsze.
- My tu tylko staramy się jakoś przeżyć – głos chyba zaciekawionego ledwie był słyszalny przy hałasie, jaki robiły bijące na około karabiny maszynowe.
- Markiz kurwa przecież oni strzelają do nas!!! - odezwał się po chwili Maurycy.
- To inny świat niż wasz, tu tak można i albo to zrozumiecie, albo was zabiją jedni, albo drudzy – głos Markiza był ledwie słyszalny. Nagle poczułem senność i zamknąłem oczy wbrew temu, co się tu działo.
Kiedy się ocknąłem, byłem na poboczu drogi. Zamek stał na wzgórzu, ale jakoś nie miałem żadnej ochoty, żeby jechać dalej. Ruszyłem i zawróciłem, wracając do domu. Po tym, co mi się jak mniemam, przyśniło, nie miałem już żadnej ochoty na spotkanie z opowijczykami. Na szczęście spokojnie dotarłem do domu. Mam nadzieję, że to był tylko sen, ale kiedy spojrzałem na siedzenie pasażera obok mnie, zobaczyłem leżący na nim AK-47...
- O kurwa !!! - wymsknęło mi się automatycznie. Już nie byłem wcale pewny czy to był tylko sen.
Komentarze (57)
Mój pierwszy kom, to był żarcik, no ale to trzeba mieć odrobinę poczucia humoru, by to dostrzec. Wiem, że kochasz jak wszystko kręci się wokół ciebie, ale przestań mnie już wywoływać. Nie chce mi się z toba gadać
Jezu. Co ja muszę tłumaczyć...
Nie odpowiadaj mi już. Mam dość tej idiotycznej przepychanki o nic
Koniec tematu. Nie pozdrawiam
Nieważne. Sram na to
wstępu na t3 już nie masz, atencjuszu
Koniec i kropka. Sam to dokonałeś. Nie życzę sobie takiego osobnika jak ty na moim portalu
Jesteś zupełnie jak bogumił, którego organicznie wręcz nie znoszę, ale nawet on miał szansę
Niestety, podobnie jak ty, z tej szansy nie skorzystał, plując jeszcze na mnie perzy okazji
Baj
Tego typu głosy nie padły z mojej strony, ja ci wręcz w tym chciałem pomóc, wskazując jedyną sensowną drogę - pisząc na Kontakt bezpośrednio do admina a nie produkując się na forum
Napisałeś, gówno zdziałałeś i na tym się twoją odyseja skończyła
Cały czas dodupcasz się do mnie, że mam pretensje o tekst, a nie o to o co naprawdę mam pretensje, o wasze: twoje i bogumiła, z dupy komentarze kierowane do mnie. Gdybyście nie zrobili szamba pod moim wpisem - nie byłoby całej tej chryi
No ale ty, to jest pizdowata wersja bogumiła, a z takimi typami jak wy, nie chce mieć nic wspólnego
Tyle odemnie i kurwa, skońxcz z tymi odpowiedziami, bo dostaję o nich powiadomienia!
Czego ode mnie chcesz?
Jako rzekłeś, za stary już na to jestem
Co prawda brakuje mi trochę→Ataku Klonów
i wrednego, krwiożerczego paszkwila→ T-RexHumora,→ o cholera, to może ja:)? →ale cóż:))→I tak jest uroczo
Pozdrawiam serdecznie:))→5
Wydaje mi się, że jeszcze z nami nie jest źle. Strzelamy do siebie z broni róznych kalibrów, ale jeszcze nikt nikogo nie zabił - nawet w Twoim śnie.
Fajny tekst.
Pomysł nawet fajny, ciekawy i zabawny.
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania