Poprzednie częściWyspa Nawiedzona I

Wyspa Nawiedzona IV

Tak bardzo chciałem w końcu się obudzić. Przerwać ten koszmar, spróbować wymazać go z pamięci. Niestety, ja nie śniłem. Wszystkie te dziwne wydarzenia, które zaszły do tej pory, przypominały mi fabułę jakiegoś horroru. Razem z Jonasem byliśmy jego głównymi bohaterami…

Kątem oka dostrzegłem przyjaciela. Podobnie jak ja stał w miejscu i sprawiał wrażenie osoby kompletnie zszokowanej. O ucieczce mogliśmy zapomnieć. Z komórki było tylko jedno wyjście, poza tym żadnych okien, ani szczelin w rozpadających się drewnianych ścianach. Miałem wrażenie, iż jestem uczestnikiem eksperymentu polegającego na zatrzymaniu czasu. Falujące na wietrze liście drzew, poruszały się w zwolnionym tempie. Błyskawicę, która przeszyła niebo, bez problemu ujrzałem w pełnej okazałości. To, co w rzeczywistości trwało niewiele ponad kilka sekund, z mojej perspektywy ciągnęło się całą wieczność.

Tę magiczną, choć jakże przerażającą chwilę, przerwał tajemniczy przybysz. Niespodziewanie uniósł dłoń, w której trzymał nóż, kierując ją tak, że czubek ostrza znalazł się na wysokości mojej klatki piersiowej. Czyżby chciał mnie zaatakować?

Byłem na to gotów. Nie zamierzałem stawiać oporu, gdyż koniec musiał kiedyś nadjeść. Wolałem nie męczyć się zbyt długo.

– Kim jesteście?

Do naszych uszu dotarł niski zachrypnięty głos mężczyzny. Nie sprawiał bynajmniej wrażenia istoty pozaziemskiej, która miałaby nas zabić. Wręcz przeciwnie. Przed nami stał normalny człowiek.

– My tylko chcieliśmy… To znaczy… Już wychodzimy… – tłumaczył nerwowo Jonas.

– Pan nie jest tym… złym? – zapytałem niepewnie.

Wyciągnięta w naszą stronę ręka z nożem opadła. W pewnym momencie zauważyłem, że przybysz nieco się rozluźnił.

– Nie – odparł, po czym bez ostrzeżenia ruszył w naszym kierunku. Ominął mnie bez słowa komentarza, wyjął z kieszeni zapałki. Chwilę później całe pomieszczenie topiło się w słabym blasku świec.

Nieznajomy zamknął drzwi, zdjął płaszcz oraz kapelusz, a następnie usiadł na jedynym w komórce krześle. Nigdy nie byłem ekspertem w ocenianiu ludzi, a w szczególności ich wieku. Jednak bez wątpienia mężczyzna miał ponad pięćdziesiąt lat, o czym mogła świadczyć postrzępiona siwa broda i białe nitki okalające jego skronie. Największe jednak wrażenie zrobiło na mnie spojrzenie tajemniczego przybysza. Przeszywające, pełne mądrości, doświadczenia, choć zdradzające również zmartwienie.

– Czego chcecie?

– Dostaliśmy się tutaj przypadkiem… – zaczął Jonas.

– Nie – przerwałem. – Przybyliśmy z kilkoma kompanami zabrać legendarny skarb szwedzkiego kupca. Podobno zostawił go w swojej rezydencji. Wtedy doszło do wielu niespodziewanych zwrotów. Na wyspę dotarliśmy w grupie liczącej sześć osób. Teraz jest nas tylko dwóch. Nie mamy pojęcia, co się stało z resztą – wyjaśniłem zgodnie z prawdą.

Na twarzy mężczyzny zagościł wyraz rezygnacji i smutku. Z roztargnieniem przeczesał dłonią siwiejącą czuprynę.

– On wrócił – rzekł, nie patrząc na nas. – Zbudził się.

Zaskoczony spojrzałem na Jonasa. On jednak również wyglądał na zdezorientowanego.

– Spöke – dodał starzec.

Uruchomiłem wszystkie trybiki w głowie, by znaleźć odpowiednie tłumaczenie. Bez wątpienia było to słowo szwedzkiego pochodzenia. Po chwili znalazłem.

„Zjawa”.

– Kto to? – ocknął się Jonas.

– Prawie czterdzieści lat temu doszło na tej wyspie do tragedii – zaczął mężczyzna. – Tragedii, o której zapewne słyszeliście wiele, choć, jak się domyślam, żadna z tych informacji nie jest nawet cieniem prawdy.

– Chodzi panu o tego kupca ze Szwecji? Tego, który zamordował całą swoją rodzinę? – zapytał Jonas.

Nieznajomy z drwiącym uśmieszkiem pokręcił głową. On znał prawdę, byłem tego absolutnie pewien.

– Kupiec ze Szwecji nazywał się Ove Lindberg. Dorastał w Uppsali, był synem zamożnego prawnika i nauczycielki języka francuskiego, którzy od zawsze stawiali mu wysokie wymagania. Może właśnie dzięki temu oraz dzięki surowym zasadom wychowawczym Ove stał się w przyszłości milionerem. Pomoc finansową od rodziców dostał tylko raz, na starcie swego dorosłego życia. Później zupełnie sam zbił potężny majątek, umiejętnie handlując nieruchomościami. Nie był jednak człowiekiem dbającym o wartości moralne. Miał wiele powiązań z mafią. Wielokrotnie wspomagał gangi w przemycie różnych towarów, za co otrzymywał niemałą sumę pieniędzy. W wieku dwudziestu ośmiu lat poznał Zarę, prostą dziewczynę ze wsi, która pracowała na gospodarstwie swoich rodziców. Nieziemska uroda sprawiła, że Ove nie przywiązywał uwagi jej do „prostoty”. Zara była inteligentna, ale jej ogólna wiedza nie dorównywała Lindbegrowi, absolwentowi najlepszych szwedzkich uczelni. Może dlatego zgadzała się na wszystkie pomysły męża? Nawet wtedy, gdy postanowił, że przeniosą się na zakupioną przez niego wyspę? Wielce prawdopodobne. Kiedy doszło do przenosin z Uppsali, Ove miał już czterdzieści cztery lata i nastoletnią córkę – Agnes. Pierwsze miesiące życia na wyspie przebiegały im bardzo przyjemnie, z dala od miejskiej kakofonii i problemów dawnego życia. Na wyspie jednak czaiło się zło. Zło, które w krótkim czasie opanowało Ove. Mężczyzna z dnia na dzień tracił panowanie nad sobą. Bezbronna Zara chciała sprowadzić lekarza, jednak siła panująca na wyspie zupełnie odcięła ich od świata. Zostali uwięzieni w przerażającej pułapce. Pewnego dnia matka i córka postanowiły uciec, mimo wszystko. Jak się domyślacie, poniosły klęskę. Złe moce ukradły im dusze, a ciała ukryły w podziemnej komnacie rezydencji. One wciąż mogą żyć, ktoś jednak musi przegnać panujące tu zjawy. Duch Ove pozostał na wyspie i przez wiele lat słabł, gdyż nie miał kontaktu z żadną żywą duszą. Niedługo potem usnął. Ktoś jednak w ostatnim czasie go rozbudził. Obawiam się, że to wasza wina.

Po opowieści mężczyzny zapadła długa i krępująca cisza. On sam wydawał się być nieobecnym, jakby utknął w opowiadanej przez siebie historii. Z refleksji wyrwało go pytanie Jonasa:

– Skąd pan to wszystko wie?

Z napięciem spoglądaliśmy na starego człowieka. Nie odpowiedział, lecz wstał, podszedł do szafki, z której wyjął kopertę. Tę przekazał mnie. Była otwarta. Znajdująca się w środku kartka nosiła nazwisko odbiorcy. Zszokowany spojrzałem na mężczyznę. Ten kiwnął potwierdzająco głową.

Nazywał się Elias Lindberg. Był nieślubnym synem Ove.

 

Zapraszam na moją stronę:

https://kakarottoopowiadan.wixsite.com/kakarotto

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • detektyw prawdy 09.04.2017
    Bezblednie, klimaty takie jak lubie, ciekawie.piateczka
  • Kakarotto 09.04.2017
    Dzięki, detektywie!
  • fanthomas 10.04.2017
    Świetnie napisane, klimacik też jest. 5
  • Kakarotto 11.04.2017
    Dziękuję i pozdrawiam!
  • Tanaris 14.04.2017
    Leci 5, świetna historia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania