Z pamiętnika amerykańskiego wieśniaka - Nietypowi przyjaciele (Dziennik)
Nieopodal mojego domu jest dziwne skrzyżowanie. Właściwie dwa, umieszczone tak blisko siebie, że nieomal łączą się w jedno. Należy zatrzymać się na znaku stopu, następnie przejechać jakieś trzydzieści metrów i powtórzyć czynność. Dość irytujące, szczególnie kiedy człowiek się spieszy. Przy samym skrzyżowaniu stoi duży, stary dom, który kiedyś był częścią pobliskiej farmy, teraz zmienionej w osiedle domków jednorodzinnych.
Przejeżdżałem tamtędy pewnego razu, akurat nie mając nic lepszego do roboty, jak podziwianie widoków. Nie daleko za domem i pięknym, olbrzymim dębem, który zawsze przyciągał moją uwagę, stoi stara, rozpadająca się przyczepa mieszkalna. Tamtego popołudnia, po raz pierwszy przyjrzałem się jej dokładnie i zauważyłem na dachu dwa czarne kształty. Na tutejszych drogach, nie ma zbyt wiele ruchu, mogłem więc sobie pozwolić na to, by chwilę przedłużyć swój postój na skrzyżowaniu i dokładniej zbadać sprawę.
Wiele w życiu widziałem i ciężko mnie czymkolwiek zaskoczyć. Jednak w tamtej chwili aż otwarłem usta ze zdziwienia. Na czubku obskurnego campingu siedział sobie czarny kot w towarzystwie sępa. Zwierzęta były tak blisko siebie, że zdawały się ocierać. Obok mnie przejechał samochód, a nietypowa para podążyła za nim wzrokiem, synchronicznie obracając głowy. Mimo gorącego letniego popołudnia po plecach przeszedł mi lekki dreszcz. Gdyby jeszcze zbliżała się noc i siąpił deszcz, poczułbym się jak w horrorze na podstawie prozy Kinga.
Puściłem sprzęgło i zacząłem wolno toczyć się do drugiego „stopu” cały czas obserwując, niecodzienne duo, które teraz zaczęło przekręcać głowy i śledzić mój pojazd. Zrobiło mi się co najmniej nieswojo.
‑ Czym się przejmujesz stary? - powiedziałem sam do siebie. – To tylko sęp i czarny kot spędzający razem popołudnie na dachu opuszczonej przyczepy, obserwują sobie przejeżdżające samochody.
Nie pomogło, dalej było mi jakoś dziwnie. Jeżeli mieliście nadzieję, że teraz nastąpi jakaś kraksa, albo z lasu wyjdzie zamaskowany jegomość w ogrodniczkach wywijający piłą spalinową, to niestety muszę was zawieść. Nic takiego się nie stało. Dojechałem spokojnie do domu i spędziłem miłe popołudnie. Jednak nie jest to koniec historii.
Od tamtego czasu zawsze, kiedy przejeżdżałem przez to dziwne skrzyżowanie, wypatrywałem owej dwójki, jakbym chciał sobie udowodnić, że nie wymyśliłem całej sytuacji. Wielkiego czarnego kocura widywałem często, jak wylegiwał się w słońcu lub polował w wysokiej trawie. Kilka razy również udało mi się zastać go w towarzystwie sępa, w tym samym miejscu gdzie zobaczyłem ich po raz pierwszy; na dachu starej przyczepy. Zacząłem się zastanawiać, jak dochodzi do tych spotkań. Czy to sęp ląduje pierwszy i skrzeczeniem daje znać kotu, żeby wyszedł z domu pogapić się z nim na samochody? Czy może to kocur wdrapuje się na dach, gdy ma ochotę na towarzystwo i tym samym zaprasza kołującego w powietrzu ptaka na popołudniowe pogaduchy?
Odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, poznałem jakiś rok temu. Dojeżdżałem do drugiego skrzyżowania, jak zwykle wypatrując zwierzaków, gdy przed maską mojej ciężarówki, przeleciał czarny kształt i wylądował na trawniku przed starym domem. Sęp rozglądał się w prawo i w lewo, wyciągając swą czerwoną, nagą szyję, gdy z drugiego końca posesji wybiegł kot i pędem ruszył w jego stronę. Dopadł swojego celu, otarł się o niego przyjaźnie i odwrócił, ruszając w stronę przyczepy. Padlinożerca natomiast podążył jego śladem. Patrzyłem za nimi, jak idą obok siebie przez trawnik. Kot z grubym czarnym ogonem, sterczącym w górę jak antena, stawiał kroki energicznie i miękko a obok niego niezdarnie człapał sęp, rozwijając co chwila skrzydła, pomagając sobie w ten sposób łapać równowagę. Nie wyglądali już jak złowieszczy omen z horroru, ale komiczna para ze starej kreskówki.
‑ Niech mnie wszyscy diabli – sapnąłem. – Teraz widziałem już wszystko.
Bardzo długo myślałem jaką historię mógłbym o nich napisać. W końcu nie co dzień człowiek ma szanse oglądać podobne zdarzenia i trzeba czerpać z nich inspirację, kiedy to tylko możliwe. W głowie układały mi się różne scenariusze: bajka, horror, groteska, humoreska. Żaden z nich jednak nie przekonał mnie na tyle, bym zdecydował się go napisać. Postanowiłem więc opisać wszystko, tak jak się to odbyło. Doszedłem bowiem do wniosku, że jakiejkolwiek historii bym nie stworzył, będzie jej brakować czegoś naprawdę ważnego. Informacji, że gdzieś na świecie, w prawdziwym życiu istnieje czarne kocisko, które przyjaźni się z wielkim sępem i lubią oni razem przesiadywać na dachu starej przyczepy, patrząc na przejeżdżające samochody.
Komentarze (31)
A, no i jedna piątka już nie anonimowa - kliknęłam przed napisaniem komentarza. ;)
Widziałem kiedyś kota, który złapawszy mysz maszerował dumnie, przerazliwe dźwięki które wydawała były tak rozpaczliwe. Nikt sobie tego nie wyobrazi, ale teraz o jeżach. Wawa, Kępa, jeży jest w chuj, idę zabezpieczyć sobie wspomaganie świadomości. Siedzi przy jezdni, no jasne, że kombinuje jak przelezć, udaje , że go niema a wszyscy widzą, że jest. Pochyliłem się nad nim i podniosłem, pomyślałem przeniosę, przecież skurwiel kombinuje to samo, więc ułatwię mu.
- Co pan robi? Jakaś mama z córką zainteresowała się sytuacją, wybiła mnie z rytmu. Spróbowałem jej tłumaczyć, że jeż żeruje i jeśli to rozumiemy to możemy mu pomóc. Nie trafiło, obecność rozanielonej córki zabiła rezun mamy. Dałem spokój, niech będzie rozum mamy i radocha córki. Wracając ze sklepu zobaczyłem je niosące jeża w siatce, taka utopia czułości.
Ciekawe książki:Katzenbach "Opowieść szaleńca" i Koontz "Bez tchu"
tym samy zaprasza kołującego w powietrzu - samym*
No nie wierzę, jakie to urocze. Nawet nie wiem co napisać... Więc 5 zostawię ;-;
Jedyny minus - krótkie, jeszcze trzeba było opisać cokolwiek, bylebym jeszcze miała co czytać :P
5:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania