Pokaż listęUkryj listę

Z pamiętnika amerykańskiego wieśniaka - Dzień rzęcha cz3 ostatnia (Dziennik)

Po dojechaniu do celu bezzwłocznie zabrałem się za ściąganie pługa. Wybiłem kliny czterokilowym młotem i pozwoliłem lemieszowi po prostu spaść. Następnej zimy pewnie nakopię sobie za to do dupy, ale do tego momentu zostało wiele czasu, więc nie przejmowałem się tym zbytnio. Solarka jednak to dużo trudniejsza operacja. Stupięćdziesięciokilowa konstrukcja wykonana ze stali nierdzewnej po takim upadku byłaby zniszczona. Zwykle do jej założenia i ściągnięcia używamy koparko-ładowarki, która właśnie była na robocie, ewentualnie w ostateczności może tej operacji dokonać dwóch silnych chłopów. Ja jednak do dyspozycji miałem tylko mechanika Jeffa, który właśnie człapał w moją stronę. Niestety to mężczyzna grubo po pięćdziesiątce i nie wygląda jakby kiedykolwiek należał do tych szczególnie mocnych.

‑ Co robimy? – zagaił przyjaźnie.

‑ Ściągamy solarkę.

‑ Nie da rady. Nie ma czym – pokręcił łysą głową i cmoknął. – Jutro coś się wykombinuje. Wszystko z tobą w porządku? Słyszałem o twoim pożarze.

‑ Chuj z pożarem, Jeff! - zgrzytnąłem. – Myśl lepiej jak to gówno ściągnąć z ciężarówki!

‑ Chłopaku, powiedziałem ci, że nie ma jak! Daj spokój, dziś zrobimy przegląd, jutro ściągniemy... - Nie wiem, co mówił dalej, wyciszyłem go w swojej głowie.

Rozglądałem się po placu w poszukiwaniu rozwiązania problemu, czując jak do mojej bańki spokoju wlewa się coraz więcej lodowatej furii. Nagle mój wzrok spoczął na starej ładowarce przegubowej częściowo schowanej za naczepą. Ta olbrzymia maszyna stała tam od kilku miesięcy, z powodów, o które nigdy nie przyszło mi do głowy zapytać. Nie było to idealne narzędzie do operacji, którą chciałem przeprowadzić. Same koła tego kolosa są prawie tak wysokie, jak ja i pewnie nie miałbym większych problemów, żeby podnieść za jego pomocą całą ciężarówkę.

‑ O czym myślisz? - zapytał podejrzliwie mechanik Jeff.

‑ Myślę, że gdybym się golił, robiłbym to maczetą – odpowiedziałem, uśmiechając się, a on podążył za moim wzrokiem.

‑ Nie! Nie! Nie! - zrozumiał od razu, co mi chodzi po głowie. – To za duże, Jackie-boy! Rozwalisz coś! Zresztą tam padła skrzynia biegów!

‑ Całkiem padła? Jakoś to tu musiało dojechać – to mówiąc, zacząłem iść w stronę maszyny.

‑ No cieknie z niej, ma gdzieś pęknięcie w pokrywie! W każdej chwili może ją do końca rozwalić! - nie odpuszczał Jeff, drepcząc za mną.

‑ Czyli oleju ubywa, tylko jak pracuje. Znaczy, trzeba się spieszyć – rozważałem na głos. - Nic się nie bój, będę delikatny.

‑ Nie wydaje mi się, żebyś wiedział, co to słowo znaczy! - krzyknął mi w ucho.

‑ Daj spokój – burknąłem, nie patrząc na niego i postawiłem nogę na pierwszym stopniu drabinki.

‑ Kurwa... Jackie-boy, ty w ogóle wiesz jak tym operować? - zapytał mnie z rezygnacją w głosie.

‑ Jasne, że tak! - odparłem z pewnością siebie. – W każdym razie za chwilę się nauczę – dorzuciłem już ciszej.

‑ Co?

‑ Pytałem, czy masz fajkę?

‑ Mam, chcesz?

‑ Nie – odparłem i zacząłem wspinać się do kabiny.

W środku było naprawdę niewiele miejsca. Ledwo udało mi się wcisnąć na siedzenie. Szybko obrzuciłem spojrzeniem kokpit. Wajchy, przełączniki zegary, wydało mi się, że wiem, do czego służy większość z nich. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, rozrusznik zaczął zgrzytać i mielić, długo niepalony diesel nie chciał jednak zaskoczyć. Spróbowałem raz i drugi. Nic.

‑ Zarżniesz akumulator! - zawył z dołu Jeff.

Wiedziałem, że ma rację. Moją uwagę przykuła puszka rozpuszczalnika w sprayu walająca się na podłodze pośród śmieci i narzędzi. Złapałem ją, wyskoczyłem z kabiny i zacząłem wspinać się po masce w stronę pokrywy filtra powietrza. Rozpuszczalnik ma znacznie niższy flash point niż ropa (zapala się w niższej temperaturze), jeśli rozpylić go u wlotu powietrza do silnika zapłon mieszanki paliwowej następuje szybciej, wspomagając rozruch — tak w wielkim skrócie. Szybko odkręciłem pokrywę i uniosłem puszkę.

‑ Nic mi tam, kurwa, nie lej! - wrzasnął stary mechanik. - To ma świece żarowe! Rozdupisz silnik!

‑ Skrzynia i tak już rozdupiona, więc co za różnica?! - odkrzyknąłem i wypsikałem całą zawartość puszki.

Rzuciłem się pędem z powrotem do kabiny. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, wciskając gaz do podłogi. Maszyna zaskoczyła od razu, budząc się do życia.

‑ Znajdź łańcuch! - wrzasnąłem, po czym wbiłem bieg i ruszyłem.

Maszyny przegubowe zdarzało mi się obsługiwać wcześniej, chociaż nic nawet w połowie tak ogromnego. Trudność polega na tym, że koła w nich nie skręcają, zamiast tego, cały pojazd „łamie” się w pół, przez to można łatwo zahaczyć coś, co znajduje się z boku. Dodatkowo, wielkość urządzenia znacznie ogranicza widoczność rzeczy, znajdujących się w bliskim otoczeniu. Kiedy więc mechanik Jeff założył już łańcuch na łyżkę i pokazał mi, gdzie mam się ustawić, nie tylko nie widziałem solarki, którą miałem ściągnąć, ale cała ciężarówka znikła mi z oczu. Mogłem polegać więc wyłącznie na niejasnych sygnałach rąk współpracownika, starając się nie tylko dokonać tego, co sobie zamyśliłem, ale również nie zniszczyć urządzenia, wywrotki, ładowarki i nie zabić swojego kolegi. Delikatnie, milimetr po milimetrze, przesuwałem łyżkę, w końcu zgrzytnęło, huknęło i zobaczyłem dyndającą na łańcuchu solarkę. W tamtym momencie uzmysłowiłem sobie, że od jakiegoś czasu nie oddychałem, więc nabrałem haust powietrza i ruszyłem dalej zaparkować maszynę.

Po chwili dołączyłem do Jeffa, który stał koło Macka, wycierając chustką pot z łysej głowy.

‑ Zrobisz przegląd? - zapytał z nadzieją w głosie.

‑ Jasne, dzięki za pomoc. Dalej sam dam sobie radę.

Stary mechanik uśmiechnął się z wdzięcznością i poczłapał z powrotem do warsztatu. Sprawdziłem olej, hamulce, płyn wspomagania, słowem wszystko, co należało sprawdzić. Na sam koniec zostawiłem chłodziwo. W tym modelu samochodu zbiornik wyrównawczy płynu znajduje się na górze chłodnicy. Oznacza to, że aby sprawdzić stan, należy wspiąć się po kołach i piórach na szczyt silnika i trzymając się maski, balansować tak, by przypadkiem niczego nie urwać i również nie spaść na głowę dwa metry w dół. Chciałbym znaleźć gościa, który tak to zaprojektował i zapytać go, czemu jest takim sadystycznym dupkiem. Nie mniej, zaopatrzyłem się w galon chłodziwa i rozpocząłem wspinaczkę. Gdy odkręciłem korek, okazało się, że faktycznie stan jest dość niski. Starając się nie spaść, odkręciłem trzymaną w ręku butelkę i zacząłem przelewać zielony płyn do zbiornika. Coś mi jednak nie grało, nie wyglądało jak należy. Ciecz w zbiorniku nie zachowywała się tak, jak powinna, wyciągnąłem z kieszeni nóż i zanurzyłem go w niej. Gdy wyciągnąłem go ponownie, z jego ostrza kapał czarny, przypalony olej silnikowy.

- No, kurwa... - szepnąłem do siebie.

Pozakręcałem wszystko i zlazłem na dół zrezygnowany. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer szefa.

‑ Sprawdziłem Macka – zacząłem bez zbędnych wstępów. – Mam chłodnicę pełną oleju. Pieprznęła uszczelka pod głowicą. Parkujemy go czy rozbieramy silnik?

Po drugiej stronie panowała cisza. Czekałem.

‑ Jesteś tam? - zapytałem w końcu.

‑ Zajeździj skurwysyna, póki nie wybuchnie, jeśli musisz. Wracaj na robotę - odpowiedział Jim spokojnie i bez cienia emocji.

‑ Tak jest, Szefie – powiedziałem i rozłączyłem się.

Wychodzi na to, że nie tylko ja mam swojego Gremlina. Cóż, przynajmniej tym razem nie była to elektryka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (24)

  • alfonsyna 26.06.2016
    Wychodzi na to, że Ty jednak bardzo tę adrenalinę kochasz, i to chyba z wzajemnością. XD A tak w ogóle, to można sobie z tego wyciągnąć kilka ciekawych patentów, jakby ktoś się nie znał, a kiedyś potrzebował. Plus świetnie zbudowane napięcie, autoironia i nieco przewrotny humor. A i z przecinkami tym znów lepiej! ;)
    "Stu-pięćdziesięciokilowa konstrukcja" - chyba bym z tego "stupięćdziesięciokilowa" zrobiła całkiem jedno słowo, bez myślnika, aczkolwiek nie wiem, czy takie istnieje, tak mi tylko podpowiada intuicja
    "jakby kiedykolwiek, należał" - bez przecinka
    "do mojej bańki spokoju, wlewa się" - bez przecinka
    "Zawył z dołu Jeff" - "zawył" małą literą, bo przypuszczam, że wycie liczy się za czynność "gębową" ;)
    "widoczność, rzeczy znajdujących się" - przecinek dałabym po słowie "rzeczy" zamiast przed nim
    "pokazał mi(,) gdzie mam się ustawić"
    "Delikatnie(,) milimetr po milimetrze" - bo potraktowałabym "milimetr po milimetrze" jako wtrącenie i dlatego z dwóch stron oddzielone przecinkami
    "zapytał z nadzieją w głosie?" - tu chyba miała być kropka zamiast znaku zapytania
    "po kołach, i piórach" - bez przecinka
    "zapytać go(,) czemu jest takim sadystycznym dupkiem"
    "nie wyglądało, jak należy" - bez przecinka
    "Ciecz w zbiorniku, nie zachowywała się" - bez przecinka
    "kapał, czarny przypalony" - przełożyłabym przecinek - zamiast przed, dałabym go po słowie "czarny"
    "(-) No, kurwa... - szepnąłem do siebie"
    "Parkujemy go, czy rozbieramy" - bez przecinka
    "puki nie wybuchnie" - póki
    Ogółem - za taką przyjemną i pouczającą lekturę należy się piątka. ;)
  • Nazareth 26.06.2016
    Dziękuję. Patentów mam jeszcze sporo :D chociaż wszystkich pewnie nie zdradzę. Jak mawia mój majsrer: Nauczyłem Cię wszystkiego co umiesz, ale nie wszystkiego co ja umiem! Cieszę się, że ci się podobało i tym razem udało mi się nie dostarczyć ci za dużo rozrywki w polowaniu na przecinki XD
  • Ritha 26.06.2016
    Naz jakiś Ty uparty:) Jeden błąd wychwyciłam "puki" :p Faceci i autka. A ja kiedyś przejechałam 30 km z uchylonymi drzwiami od strony pasażera, nie zauważyłam nie sprawdziłam. Ale opierdziel zarobiłam od mojego mena, że pozabijam ludzie itp. Ale co, urawały się? Nie. To jaki problem. xDDD Fajnie się czyta nawet o oleju i chlodnicach, jakżebym mogla piątki nie zostawić ;) Będzie dalsza część?
  • Ritha 26.06.2016
    Część 3 ostatnia, ok przeczytalam sobie tytuł, geniuszka, lol ;)
  • Nazareth 26.06.2016
    Ritha Tak na szczęście dzien rzęcha skończył się na tym :) Ale mam jeszcze sporo innych sytuacji, które mogę opisać. Pamiętam, że obiecałem ausek część wieśniaka pod tytułem: Dlaczego mój sąsiad mnie niecierpi. z dedykacją dla niej :D
    A z tmi drzwiami to twój chop przesadza, póki gwałtownie nie cofniesz albo nie wpadniesz w ostry zakręt nic nie będzie. Kiedyś przejeździłem całą śnieżycę, z urwanym zamkiem w drzwiach ciężarówki. Nic się nikomu nie stało ;P
  • Ritha 26.06.2016
    Naz no u też tak myślę, pomijając, że były otwarte potem całą noc xD. No pisz pisz, publika żądna treści :)))
  • Ritha 26.06.2016
    Ps. Wiem, że mam zaleglości we wcześniejszych tekstach, już nic nie mówię:)
  • Nazareth 26.06.2016
    Ritha to nadrabiaj ;) Dużo tego nie ma :P
  • Ritha 26.06.2016
    Zapominam ciągle... Wybacz ;)
  • Nazareth 26.06.2016
    Ritha Wybaczam ;)
  • KarolaKorman 27.06.2016
    Przefajnie się czytało :) Pamięć mnie zawodzi więc i tak nie spamiętam dobrych rad, które można by wykorzystać w razie W :) Podziwiam ludzi, którzy z brną do celu, a Ty widzę do takich należysz. Żadna złośliwość rzeczy martwych Ci nie straszna. Pisz dalej karty pamiętnika, bo świetnie się to czyta, 5 :)
  • Nazareth 27.06.2016
    Cieszę sie ze ci sie podobało Karolko. Złośliwość rzeczy martwych bywa strasznie wkurzająca a czasem i straszna w zależności od okoliczności. Napewno pojawia sie następne części, nie wiem co prawda kiedy ale napewno kiedyś ;)
  • Lucinda 27.06.2016
    No, tu było jeszcze więcej mechaniki, co mnie bardzo cieszy :D Ale przydałoby się chyba trochę bardziej od początku. Niewątpliwie dało się zauważyć u Ciebie pomysłowość. Trochę pod tym względem przypominało mi to mojego tatę, który również lubi takie "eksperymenty" jak i kombinowanie, co tu zrobić, żeby wyszło tak, jak powinno. Dialogi jak zwykle naturalne, świetnie się je czytało. Z przyjemnością czytałam o tych mniej i bardziej ryzykownych zabiegach, naprawdę mnie zainteresowałeś, choć to też nie było by takie znowu trudne :) Szkoda mi tylko, że nie mam takiej praktycznej wiedzy na ten temat. Tym razem też chyba już skończę, bo nie chciałabym się jeszcze bardziej powtarzać, przy innym tekście może lepiej mi się uda rozpisać. Dodam tylko, że chętnie przeczytałabym jeszcze kiedyś tekst z pojazdami w roli głównej :)
    ,,Myśl lepiej (przecinek) jak to gówno ściągnąć z ciężarówki!";
    ,,czując (przecinek) jak do mojej bańki spokoju wlewa się coraz więcej lodowatej furii";
    ,,Same koła tego kolosa są prawie tak wysokie, jak ja" - bez przecinka;
    ,,ty w ogóle wiesz (przecinek) jak tym operować?";
    ,,Wajchy, przełączniki (przecinek) zegary";
    ,,jeśli rozpylić go u wlotu powietrza do silnika (przecinek) zapłon mieszanki paliwowej następuje szybciej";
    ,,Dodatkowo, wielkość urządzenia znacznie ogranicza widoczność rzeczy" - bez przecinka;
    ,,Nie mniej, zaopatrzyłem się w galon chłodziwa i rozpocząłem wspinaczkę" - ,,niemniej" w tym znaczeniu łącznie. 5 :)
  • Nazareth 27.06.2016
    Dziękuję, praktyczną wiedzę można nabyć z czasem, poprzez narażanie się na takie właśnie sytuacje ;) Cieszę się, że podobają ci się teksty o samochodach bo ten motyw napewno nie raz jeszcze przeinie się przez "Wieśniaka" :)
  • Przeczytałem obie części za jednym zamachem, tak samo też skomentuję. Świetna robota, trzymałeś w napięciu przez wyszystkie trzy części i zmusiłeś mnie do zadawania sobie pytania ,,co jeszcze się rozpieprzy?" po zakończeniu każdej części :D
  • Nazareth 29.06.2016
    Dzięki Szymonie. Uwierz mi ja również cały dzień zadawałem sobie to samo pytanie :D
  • vilemo 29.06.2016
    Już się pogubiłam w tych dobrych radach. Chyba zrobię sobie spis. Przyda się na przyszłość. I pomyśl jak zakasuję swojego faceta taką znajomością rzeczy. Wszystkie trzy części są świetne. Fajnie się czytało. Tylko ta ocena taka ograniczona, dałabym 6 a muszę zadowolić się piątką.
  • Nazareth 29.06.2016
    Dzięki, cieszę się, że się podoba i jeszcze ma praktyczne zastosowanie ;)
  • Okropny 29.06.2016
    Nazareth that's what he said
  • Nazareth 29.06.2016
    Okropny yes, she did ;)
  • Neurotyk 29.06.2016
    Jestem pod wrażeniem dokładności relacji ze zdarzeń we wszystkich częściach "Dniu rzęcha". Czy miałeś świeżo po wydarzeniach opisanych w opowiadaniu spisane to na brudno, czy masz taką fotograficzną pamieć? :)
  • Nazareth 29.06.2016
    Dziękuję. Na brudno nic nie spisywałem, a pamięci fotograficznej też chyba nie mam ;) Poprostu takich dni jak "dzień rzęcha" nie da się łatwo zapomnieć choćby się chciało XD
  • GeraltRiv 22.07.2016
    I co? Zajechałeś grata? Było rozpędzić się do maksa i przytulić parę drzew jak hipis. W ameryce jest ich sporo (drzew jak i hipisów). 5
  • Nazareth 23.07.2016
    Nie zajechałem, połamałem pióra, bo za ciężko zawsze ładuję. ;)Ale to dobre auto mimo że stare, naprawimy je i znowu wróci do pracy :) A przytulać drzew nie mam ochoty, mam nadzieję że wyczerpałem już przydział wypadków w tym życiu :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania