Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Żniwa i Repopulacja. Rozdział II - Rozdrapane rany. (Bogdan) Ciąg dalszy.

(Miało być dłuższe ale wyszło jak zwykle :d. O ile historia Bogdana jeszcze się nie kończy w tym miejscu tak myślę czy dopowiedzieć jeszcze ten fragment czy zostawić go na inny moment.)

 

Klasycznie jak dla toru Bólowicza zostałem tylko w bojówkach. Koszulkę musiałem zdjąć przy tym łysym skurwysynie.

- Na tablicy zostaniesz zaznaczony jako 'Przystojniaczek'. Dobrze zbudowany, choć brakuje ci docięcia i separacji mięśni. Twoja jasna bródka zrobi się czerwona bardzo szybko, oczka też ci przejdą krwią. A szkoda, taki ładny niebieski... - Mówi jakby się podniecał.

- To zawody kulturystyczne czy handel ludźmi? A może mam podpierdolić komu trzeba że masz zapędy homoseksualne? - Odpyskowuję mu spokojnie.

- Do tego żartowniś, no proszę. Po naszym torze nie będzie ci do śmiechu. Zapierdalaj Robercik - pożegnał się podśmiechując.

Wszedłem na dużą halę i na dzień dobry dostaję ,,Sprint za ojczyznę''. Na czym to polega? Musisz jak najszybciej pokonać dystans 150 metrów, jednak co 50 jest inna nawierzchnia. Biegniesz przez pokruszone szkło potem po rozżarzonych węglach i na koniec spacer równoważny po Bagnecie czyli długi ostry pręt. Oczywiście na boso.

Całość zajęła mi 5 minut, z tego widzę po minie jakiegoś ważniaka to chyba jakiś mały rekord. Następnym zadaniem jest czołganie się na dystansie 100 metrów ale nade mną jest trampolina po której patusy z RCHP (Rycerstwo Chwały Polanii) skacze jak małe dzieci.

Pokonałem tor, ale siniaków i stłuczeń mam od skurwysyna. Kolejnym elementem jest ,,kołkownica'' czyli wbijają ci dość grube gwoździe w dłonie i masz za pomocą swoich 'kołków' wspiąć się na 15 metrów w górę pokonać po ściance dystans 10 i zejść z powrotem. A i pod ścianką jest basen pod prądem. Cudownie.

Dotarłem na górę, gdzieś na połowie ścianki coś przyblokowało gwoździe.

- Każdy z nas musi poczuć to samo co Jezus na krzyżu, dlatego powisisz tak teraz. - Odezwał się głos z głośnika.

No i wiszę, kwadrans. W końcu blokada puściła i zszedłem na dół ale mało brakło a pływałbym w naelektryzowanej wodzie. Niby prąd nic mi nie robi ale przykrywka byłaby spalona. Zszedłem, przychodzi znajomy drab, łapie mnie z całej siły za kark i mówi:

- To teraz już z górki.

Komora kriogeniczna o temperaturze - 300 stopni Celsiusza. 12 minut, mały rekord.

Krzesło elektyczne, 8 minut, tutaj spasowałem żeby nie budzić podejrzeń.

Podtapiali mnie 10 minut.

Komora hiperbaryczna - 20 minut. Trzymaliby dłużej, ale widać był jakiś limit czasowy bo przyszło dwóch 'Sebastianów' i mnie odłączyło. Wzięli mnie pod pachy i wrzucili do jakiegoś ringu.

- Na sam koniec został ci Sasza, życzę powodzenia - krzyknął jeden na odchodne.

Po chwili przez bramę wpuścili tego skurwysyna, jakieś 220 centymetrów wzrostu i chyba tyle też ważył, kawał chuja. Ciekawi mnie ile i czym go szprycowali. Patrząc na liczne blizny na twarzy i ciele widać że to on wygrywał. Mam wytrzymać pół godziny.

Zegar zaczął odliczanie.

Postanowiłem przejąć inicjatywę i zaatakowałem go dwoma sierpowymi. Czy coś to dało? Chwilę później pierdolnął mną jak lalką o ziemię, potem o przeciwległą ścianę. Otrząsnąłem się i ruszyłem na niego po raz kolejny tym razem kopiąc w kolano. Przyklęknął i kiedy miałem zasadzić kopa w jego jebany ryj ten zamaszystym ruchem lewej kończyny górnej strzelił w mój pysk. Znalazłem się na ziemi, ten mnie podniósł, zasadził mi 4 bańki i znów cisnął o ścianę. Przetarłem mordę z krwi i spojrzałem na zegar. Siedziałem dopiero 4 minuty. Kurwa, muszę coś wymyśleć. Staram się unikać jego ciosów, jednak nagle zacząłem kuleć na lewą nogę. Po kilku chwilach takiego tańca omijańca kopnął mnie z całej siły w brzuch a kiedy leżałem zdeptał mi lewą (kończynę) dolną. Mój HUD nie był skory do współpracy przez ostatnich kilkadziesiąt minut ale nagle zobaczyłem że wyskoczył mi komentarz:

,,Wykryto nieznany odłamek w podbiciu lewej stopy.''

Patrzę na tę stopę i faktycznie, kawałek szkła. Całkiem duży, dość duży żeby... WBIĆ W GARDŁO. Teraz jest mój myślę sobie! Dyskretnie wziąłem ten odłamek w lewą dłoń i zacisnąłem między środkowym a serdecznym. Ten chwycił mnie za gardło i zaczął dusić. Kończynę miał zgiętą, idealna odległość.

- Pchła nie pogryzła lwa. Jakieś ostatnie słowa, pierdoło? Zapytałem mnie głosem wyczerpanego psychopaty.

- Pchła nie, ale wilk tak.

Wpakowałem mu ten kawałek w gardło. Puścił mnie i wijąc się chwilę padł desperacko łapiąc oddech.

- Bracia, Robert Kondor zaznaczy się dziś jako ten kto pokonał Saszę! Wkrótce będziesz jednym z nas! - Krzyczy ten pseudo-komentator.

- Żebyś się nie zdziwił. - Mówię do siebie po cichu.

- Idź proszę doprowadź się do porządku, jeszcze jeden test przed tobą.

Jak powiedział tak zrobiłem. Wyszedłem udając kulawego i poobijanego. Od momentu wejścia na ring zacząłem się regenerować, ale nie o tym. Muszę pamiętać po co tu jestem. Muszę odnaleźć wtykę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania