Poprzednie częściAlgavor cz. 1

Algavor cz. 6

Rozprawa trwała dosyć szybko, sędzia oraz zebrani świadkowie zdarzenia nie dali dojść do głosu oskarżonemu, zdruzgotany Smith mógł jedynie patrzeć na przebieg tego spektaklu.

Kara mogła być tylko jedna okrutna lecz jak najbardziej prawdziwa, był to wyrok śmierci. Sędzia wskazał dwóch rycerzy stojących obok wyjścia z sali rozpraw, był to znak, który oznaczał, iż mają zabrać niebieskookiego sprawcę do celi.

Żołnierze, grzecznie wykonali rozkaz. Smith smutnym wzrokiem oznaczającym brak nadziei, szedł wraz z strażnikami. Mężczyźni w złoto-czarnych zbrojach z wyrytym herbem kraju na piersi wrzucili niewinnego do celi.

Młody Smith czekał tylko na czas wykonania wyroku, gdy nagle usłyszał krzyki strażników, którzy mieli go pilnować, lecz był zbyt zdruzgotany wcześniejszymi wydarzeniami, a jego wola walki jak i wola życia niemal przygasły, więc nawet się tym nie zainteresował. Z korytarza było słychać raz za razem odbijające się od siebie miecze. Po kwadransie była już całkowita cisza.

-Wstawaj pacanie, nie siedź jak skulony pies- mówiła ciepłym spokojnym głosem kobieta, Smith lekko zaskoczony spojrzał ku górze w kierunku krat, gdzie stała ów kobieta, była to blond włosa, wysoka elfka, w lekkim pancerzu, w prawej dłoni trzymała długi sztylet.

-Kim ty jesteś? Po co tutaj przyszłaś? Jeśli chcesz mnie zabić za zamordowanie kogoś z tamtej trójki, to się nie krępuj- w jego głosie nie było słychać ani grama chęci do życia, albo chociaż zainteresowania daną sytuacją. Młoda elfa lekko się po irytowała całą sytuacją oraz reakcją młodego mężczyzny.

-Widziałam całą sytuację, wiem dobrze, że niesłusznie ciebie oskarżyli, a jeśli chodzi o powód, to cóż. Jeśli mogę jakkolwiek zajść za skórę temu kraju, to zrobię to bez powodu, więc wstawaj i wyjdź z tej celi- Z uśmiechem mówiła do Smitha. Wtedy też młody mężczyzna zrozumiał, iż ta osoba nie ma złych zamiarów, ale dalej nie rozumiał po co go ratowała. Smith jednak chciał skorzystać z okazji ucieczki, a w jego oczach widać było znowu chęć do życia.

-Jestem Almira- dodała blond włosach elfka. Rudowłosy uśmiechnął się w jej stronę.

-Ja mam na imię Smith- odpowiedział szeptem.

Oboje ruszyli szybkim tempem w stronę wyjścia, gdyż znalezienie ciał w lochach przez straże zajmie tylko chwilę. Biegli ile w sił w nogach drogą, którą przyszła Almira, Smith nigdy nie uważał że w zamku, może być tyle tajnych przejść, ale jeszcze bardziej był zaskoczony, iż jego nowa towarzyszka o nich wiedziała, w tym momencie nie był pewny, czy dobrze zrobił, że z nią poszedł. Po trzech minutach szybkiej ucieczki udaje im się wydostać z zamku, kiedy położyli stopy na trawie usłyszeli głośny zamęt za nimi, był to znak, że strażnicy znaleźli ciała. Były najemnik patrzył na pałac z przeraźliwym okiem, natomiast elfka patrząc na tego mężczyznę, nie mogła uwierzyć, że to ten sam facet, którym była zaintrygowana w karczmie. Chwyciła go za dłoń i pognała przed siebie.

-Szybko w tą stronę będzie mój koń, weź mi trochę pomóż- Powiedziała przestraszona, lecz zmotywowana Almira. Smith zrozumiał w końcu, w jakiej sytuacji się znajduję, zaczął biec za elfką, już nie musiała go trzymać za dłoń. Po czterystu metrach dotarli do miejsca, gdzie stał duży, biały koń, widać było jego majestat, dawny najemnik był po wielkim wrażeniem tego rumaka, niestety nie mógł długo się nadziwić, tym zwierzęciem bo musieli uciekać. Pierwsza na wierzchowca wskoczyła wysoka elfka za nią Smith.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • BigSmok pół roku temu
    Dziękuję za wszelkie rady oraz wszelką krytykę
  • Gregory Heyno pół roku temu
    ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania