Poprzednie częściAlgavor cz. 1

Algavor cz.4

Po przebudzeniu Smith patrzył pustym wzrokiem w ścianę, nie mógł uwierzyć w to co powiedział tamtej nocy. Cały czas myślał, może jak pójdę i powiem przepraszam to będę mógł do nich dołączyć? Czy pokazać skruchę? A może, po prostu tam pójść? Były najemnik nie wiedział co począć, chciał żeby to wszystko co się wczoraj wydarzyło, było zwykłym snem, ale nie, to było naprawdę. Smith wstał z łóżka, mając na sobie swoją lekką zbroję, najwidoczniej musiał zapomnieć jej zdjąć.

Niebieskooki wszedł do karczy, po czym poprosił barmankę o piwo. Wolnym tempem pił swój niskoalkoholowy trunek.

-Uważaj jak chodzisz !- Powiedział brodaty krasnolud, mając w dłoni topór.

Starszy od naszego Smitha ale o zdecydowanej przewadze fizycznej człowiek, spojrzał na krasnoluda.

-Mój drogi, ale to ty na mnie wpadłeś- Uśmiechem dał znać, że nie boi się zdecydowanie mniejszego awanturnika.

-Rozlałeś moje piwo, teraz musisz mi je odkupić pacanie!- Z coraz groźniejszym głosem, można było się domyślić do czego to wszystko doprowadzi.

Smith, który dalej pił swoje piwo, patrzył tylko na rozwój wydarzeń, w ten dostrzegł za plecami krasnoluda, wysokiego blondwłosego elfa, który jednym machnięciem miecza ściął brudny, brodaty łeb konusa. Niebieskooki był zdumiony jak łatwo to zrobił, gdyż krasnoludy były bardzo dobrze znane ze swojej twardości, szczególnie w okolicach karku.

-Co za nieokrzesany... śmieć- Powiedział z lekkim uśmiechem mieszkaniec zachodnich lasów.

-Dlaczego to zrobiłeś?- Spytał się młody człowiek, dopijając piwo oraz prosząc o następne.

-A dlaczego miałbym tolerować byle śmierdzącego krasnoluda?-Odpowiedział pytaniem elf.

Smith nie wiedział co mógłby odpowiedzieć, przecież dobrze zna historię o nienawiści elfów do krasoludów, jak i wzajemnością, tylko przez swoją dawną kompanie, gdzie były elfy oraz krasnoludy, którzy się ze sobą bardzo dobrze dogadywali, zapomniał o tym.

-No dobrze, dziękuje ci Foly za pomoc- Uśmiechnął się starszy facet do długouchego-Ale nie muszę ci mówić, iż nie potrzebowałem twojej pomocy, prawda?

-Po prostu miałem ochotę, trochę pobawić się mieczem, wybacz-W zadowolonej minie, pokierował te słowa do przyjaciela.

Niebieskooki człowiek, dalej przyglądał się tej dwójce, zdał sobie sprawę, że nigdy ich nie widział w tym mieście.

-Skąd jesteście?- Spytał z pełnym spokoju w głosie, pijąc swój napój alkoholowy.

Elf spojrzał na swojego muskularnego przyjaciela, który pokiwał głową w jego stronę.

-Jesteśmy z dosyć daleka, mamy pewne zlecenie, może wiesz gdzie znajdziemy tego ogra ?- Spytał się wysoki blondyn. Smitha, aż zamroziło zobaczył zdjęcie swojego byłego kapitana oraz przyjaciela, wiedział, że dostali jedno proste zadanie, było to zabójstwo.

Foly oraz mężczyzna obok niego, wiedzieli już, iż nieznajomy bardzo dobrze wie o kogo pytają. Blondwłosy elf w szybkim ruchu wyciągnął swój miecz, natomiast były najemnik odpowiedział mu tym samym, nie mógł równać się z Bertardem, ale podczas licznych misji nauczył się co nieco.

-Może, zamiast rozlewu kolejnej krwi, powiesz nam, gdzie możemy go znaleźć?-Spytał się brązowowłosy mężczyzna, który jeszcze nie wyjął swojej broni.

Nagle z impetem, otwierają się drzwi od karczmy, był to młody ogr.

-Barman dwa piwa dla mnie, już !-Zaśmiał się, po chwili zauważył co właśnie się dzieje w barze. Bertard nie potrzebował specjalnego znaku, może Smith odszedł dobrowolnie, ale dalej miał go za przyjaciela.

-Kretynie nie podchodź, spierdalaj! Oni chcą twojej głowy!- Wykrzyczał ze łzami w oczach młody człowiek, który dalej trzymał miecz, ku górze, aby zatrzymać atak elfa, który dalej napierał swoim orężem.

-Kogo nazywasz kretynem, kretynie ?! Nikt nie może się równać z moich fechtunkiem!- Zdzierał gardło ogr.

Starszy brązowowłosy mężczyzna, w końcu sięgnął po swój oręż, były to dwa średnie topory. Ogr wraz z człowiekiem starli swoje ostrza, natomiast Smith odepchnął elfa w stronę, brązowowłosego.

-Simone uważaj!- Wykrzyczał Foly, w stronę przyjaciela.

Niestety mężczyzna za późno zareagował, przez co elf uderzył w niego z lekkim impetem, wtedy młody ogr zamachnął się z całej siły swoim długim żelaznym mieczem, Foliemu udało się uratować przed tym atakiem swojego towarzysza, który zamienił się z elfem przeciwnikiem. Smith nie wiedział co może zrobić, nie miał pojęcia jak walczyć z kimś kto posiada dwa topory, rzuci? Czy może będzie szarżował?

-Atakuj, debilu!- wykrzyczał Bertard do byłego wspólnika, ten posłuchał się jakby ogr właśnie rzucił magiczne zaklęcie. Niebieskooki mężczyzna ruszył w stronę przeciwnika i pewnym chwytem zamachnął się w Simona, który nie zdążył zareagować w porę, dzięki czemu Smithowi udało się porządnie zranić jego lewe oko. Ogr wraz z elfem raz za razem wymieniali się potężnymi atakami, niestety przez impet oraz siłę wiele osób, które się przyglądało straciło przez przypadek życie, a raczej przez ich nieuwagę. Bertard nie mógł się skupić teraz na swoim przyjacielu, gdyż Foly był bardzo solidnym przeciwnikiem, potężnych rozmiarów ogr, raz za razem dostawał obrażenia, natomiast długouchy, nie miał nawet zadrapania.

Jednostki wojskowe w pełnej szybkości weszły do karczmy by zatrzymać całą awanturę, niestety przez ten incydent Bertard spojrzał się za siebie w obawie, że może to być kolejny przeciwnik, w ten elf pewnym ciosem zaatakował po raz ostatni zostawiając na ogrze, solidny ślad, z którego krew sączyła się jak oszalała. To był koniec młodego przywódcy najemników, którego Smith podziwiał całym sercem, a gdy tylko go ujrzał, ból jaki poczuł w sercu był nie do opisania, przyjaciel, który oddałby za niego życie właśnie umiera na jego oczach. Ten niespodziewany incydent wybudził w rozżalonym człowieku coś nowego, coś niesamowitego, gdyż od razu pełną siłą odrzucił o dwie głowy, oraz o wiele cięższego Simona. Smith wpadł we wściekłość, zaatakował z niebywałą prędkością elfa, który nigdy by się nie spodziewał, że człowiek jego postury mógłby kiedykolwiek zaatakować z taką prędkością. Rudowłosy pewnym ruchem odciął głowę Foliemu, po czym spojrzał na jego towarzysza, który w tym momencie nie wytrzymał napięcia i posikał się w spodnie.

-N...Nie, błagam, proszę, nie rób tego, błagam-Leżąc w własnym moczu, ze łzami w oczach prosił, swojego przeciwnika o łaskę, ale kiedy spojrzał mu w oczy, zrozumiał, iż nie uda mu się niczego wybłagać. Oczy Smitha przypominały pustkę, ale nie taką białą, była to czarna pustka, w której nie ma miłości, radości czy litości, jedynie gniew i żal.

Strażnicy chcieli powstrzymać człowieka, który teraz w ich oczach przypominał Berserka, niestety jedynie odepchnął ich płaską stroną miecza. Stanął nad Semonem, spojrzał na jego szyję, brzuch, klatkę piersiową, myślał jak zadać mu największy ból. Smith powoli rozcinał brzuch bezbronnemu przeciwnikowi, wiedział że to go nie zabiję. Kiedy rozciął go na tyle by mógł trzymać jelita w dłoniach, powoli zaczął mu wbijać żelazną broń w jego nogi. Patrzył się z nieopisanym szczęściem na twarzy, czuł wtedy nawet podniecenie, wielkie podniecenie, myślał, że to rozsadzi mu spodnie. Przeciwnik, który jeszcze chwilę temu czuł się swobodnie w karczmie, teraz ledwo dycha ze swoimi wnętrznościami w ramionach, mając dziury w swoich udach, oraz z odciętym przyrodzeniem. Smith jedynie patrzył jak jego przeciwnik się wykrwawia oraz jak bardzo chciałby się zwijać teraz w bólu.

Kiedy Semone przestał oddychać, wtedy nasz Berserk ruszył w stronę wyjścia, odzyskał swój wzrok, nie wiedział co się właśnie stało oraz co zrobił, wiedział jedynie, że jego przyjaciel Bertard nie żyję. Kiedy przekroczył próg wejścia do karczmy, padł jak długi na ziemię.

Następne częściAlgavor cz.5 Algavor cz. 6

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Gregory Heyno pół roku temu
    "wysokiego blondwłosego elfa, który jednym machnięciem miecza ściął brudny, brodaty łeb konusa." łooo, a w sumie czemu nie ;) ahh te fikcyjne przygody, jakież one są nieprawdziwe...
    To jest jak w tej piosence :
    "Śpiewać każdy może,
    Trochę lepiej, lub trochę gorzej,
    Ale nie oto chodzi,
    Jak co komu wychodzi.
    Czasami człowiek musi,
    Inaczej się udusi,
    uuu"
    tylko tutaj trzeba zamienić śpiewać na pisać ;)
    ale czy da się to słuchać??? i sam sobie odpowiem, nie, nie chciałbym żeby taki utwór codziennie leciał w radiu 5 razy na dzień, z pewnością wywaliłbym radio za okno....

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania