Poprzednie częściAnioł czy Diabeł? cz 1

Anioł Stróż 1

Witajcie, to opowiadanie już tu kiedyś gościło, ale było to w czasach, kiedy stawiałam tu pierwsze kroki.

Miało masę wszelakich błędów i generalnie całe się rozjeżdżało. Od czytania bolały zęby.

Mam nadzieję, że jest ciut lepiej.

 

 

Przez wysokie sięgające sufitu okna do gabinetu wpadało słońce, pieszcząc złotymi promieniami masywne mahoniowe meble. Bogaty wystrój pomieszczenia miał za zadanie onieśmielać podwładnych.

Mężczyzna siedzący przy biurku nawet nie uniósł głowy znad komputera, kiedy rozległo się ostrożne pukanie do drzwi.

- Wejść! - padło polecenie rzucone oschłym tonem.

W progu stanął młodzieniec. Jego biała koszula i spodnie, prawie że zlewały się z potężnymi skrzydłami na plecach. Jedynymi barwnymi akcentami były ciemne, po żołniersku przystrzyżone włosy i niebywale wręcz szafirowe oczy.

- O co chodzi Michaaszu?- zapytał przełożony, nadal nie odrywając wzroku od monitora, ale głosem zdecydowanie już łagodniejszym.

- Chciałem złożyć podanie o zmianę podopiecznego.

Dopiero teraz mężczyzna przy biurku spojrzał na przybysza z zainteresowaniem. W zasadzie nie zdarzało się, by anioł stróż, występował z taką prośbą.

- Zajmujesz się Leną, prawda?- Kiedy Michaasz skinął głową, kontynuował. - Dziewczyna jest dobra i czysta. Ma ósemkę, w dziesięciostopniowej skali, a to nie mało. Dziewięć otrzymują święci, a jedyną dziesiątką była Maria, matka Jezusa.

 

Białoskrzydły chłopak odetchnął głęboko, zanim odpowiedział. Starannie przygotował się do tej rozmowy.

- Za życia mieszkałem w klasztorze, a później, już jako opiekun, zajmowałem się samymi mężczyznami. Nic nie wiem o nastoletnich panienkach. W ubiegłym miesiącu niemalże nie doszło do tragedii, kiedy to Lenę zaczepiło dwóch mężczyzn.

Przełożony pogrzebał chwilę w stercie papierów na biurku; aż wreszcie wyciągnął dotyczący sytuacji raport.

- Nie było w tym jej winy, w żaden sposób nie prowokowała napastników. A ty świetnie sobie poradziłeś, sprowadzając w to miejsce policjanta.

Anioł stróż skinieniem głowy przyjął pochwałę zwierzchnika, jednak nadal wydawał się stać przy swoim postanowieniu.

Brązowe oczy z uwagą wpatrywały się w zielone.

- Dlaczego?

Michaasza oblał krwisty rumieniec.

- Ona wodzi mnie na pokuszenie- zdołał wreszcie wykrztusić.

Przez chwilę w gabinecie panowała niezmącona cisza.

- Jest sezon urlopowy- po pewnym czasie odezwał się szef,- Nie mamy na chwilę obecną żadnych aniołów na zastępstwo. Będziesz musiał zaczekać jakieś dwa tygodnie, do powrotu Ględy. Ona przejmie Twoje obowiązki. A tymczasem idź i módl się.

Dwa tygodnie, myślał chłopak, opuszczając gabinet i sekretariat. Tyle chyba wytrzymam.

 

Ósemka łamie przepisy, z niezadowoleniem pomyślał Michaasz, ziewając. Jego podopieczna, sprawnie i cicho, niczym indiański tropiciel przemknęła się obok budki obozowego stróża, by po chwili zniknąć pomiędzy drzewami w lesie. Do powrotu Ględy i przejęcia przez nią podopiecznej zostały tylko trzy dni, i to właśnie teraz Lena musiała wymknąć się na nocną przechadzkę.

Nikogo nie powiadomiła, gdzie idzie, potępiał jej zachowanie anioł, zmuszony przedzierać się przez leśne ostępy za filigranową postacią.

Dziewczyna na moment przystanęła, zastanawiając się nad wyborem ścieżki, aż wreszcie wybrała tą prowadzącą nad niewielkie jeziorko. Noc była parna i duszna, więc Michaasz, aczkolwiek niechętnie rozumiał pomysł Leny, by szukać ożywczego chłodu nad wodą. Sam za życia postąpiłby nie inaczej.

Posiedzą tu chwilkę, a później grzecznie wrócą do obozu, przynajmniej taką miał nadzieje. Przycupnął na zwalonym pniu, obserwując, jak podopieczna zsuwa z nóg obuwie i bosą stopą sprawdza temperaturę wody. Rude loki zafalowały, gdy odwróciła się i spojrzała dokładnie w to miejsce, w którym siedział i stróżowi przez moment wydawało się, że jest widzialny.

Ludzie nie widzą aniołów, natychmiast zganił się w myślach za tak niedorzeczny pomysł. Tymczasem Lena nie poprzestała na pozbyciu się butów, szybkim ruchem ściągnęła przez głowę bawełnianą sukienkę, i beztrosko rzuciła ją na trawę. Oczy Michaasza zrobiły się wielkie ze zdumienia, gdy blask księżyca opromienił mlecznobiałe półkule piersi.

Próbował skromnie odwrócić wzrok, jednak półnaga postać miała w sobie coś magnetycznego. Jak Rusałka, nimfa wodna.

Gdy ręce dziewczyny powędrowały w okolice koronki majteczek, nie wytrzymał, zerwał się z pnia i jak oparzony, ciężko łapiąc powietrze, uciekł między drzewa.

Ojcze Nasz Któryś Jest w niebie... powtarzał raz po raz, usiłując uspokoić rozszalałe zmysły. Czym zasłużyłem na tak ciężką próbę, pytał, niemo spoglądając w rozgwieżdżone niebo.

Nim doszedł do siebie, komunikator umieszczony na ramieniu zamigotał czerwienią i zapikał złowróżbnie.

Gdy wrócił, nad jeziorem panowała niczym niezmącona cisza, tafla wody była jak lustro, gładka i nieruchoma. Nigdzie ani śladu Leny, tylko na trawie nadal leżały jej rzeczy.

 

Czyściec jest dla mnie zbyt łagodną karą, myślał Michaasz, stojąc przed drzwiami gabinetu przełożonego, czekając na wezwanie. Był gotów przyjąć każdą karę, jaką tylko planowano mu wymierzyć, co i tak nie mogło zmniejszyć bezmiaru winy, jaką odczuwał. Lena była taka młoda, miała przed sobą całe życie, a teraz już jej nie ma.

Z za drzwi dało się słyszeć oschłe „Wejść”, więc chłopak z pokornie pochyloną głową przestąpił próg. W środku szef nie był sam, odwrócona w stronę okna stała jakaś postać. Srebrne skrzydła otulały ją miękko, uniemożliwiając dojrzenie jakichkolwiek szczegółów.

Pewnie ktoś z zarządu, pomyślał anioł, czyli czeka mnie piekło.

- Ktoś chce cię poznać - odezwał się przełożony.

Czas przystanął na kilka sekund. W stronę Michaasza obróciła się rozpromieniona Lena.

- Miło Cię znów zobaczyć - uśmiechnęła się psotnie.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi 18.12.2018
    Ładnie napisane i ciekawie się zapowiada. Urwane we właściwym momencie. Do dentysty nie muszę pospieszyć:) Pozdrawiam 5
  • Angela 04.01.2019
    Miło mi, tym bardziej, że bez dentysty : )
    Dziękuję.
  • Ellie Victoriano 18.12.2018
    "- Wejść!- padło polecenie" ~ spacja przed "-".
    "Jego biała koszula i spodnie, prawie że zlewały się z potężnymi skrzydłami na plecach." ~ Szczerze to mam tu wątpliwości co do przecinka i tego "że"... bo wydaje mi się, że przecinek jest postawiony poprawnie, ale równocześnie mam wrażenie, że nie powinno go tam być... Dlatego osobiście wywaliłabym i przecinek, i to "że", ale to luźna sugestia.
    "W zasadzie nie zdarzało się, by anioł struż, występował z taką prośbą." ~ stróż
    A co to za przerwa enterowa między "Dziewięć otrzymują święci, a jedyną dziesiątką była Maria, matka Jezusa." a "Białoskrzydły chłopak odetchnął głęboko, zanim odpowiedział. Starannie przygotował się do tej rozmowy."? :o
    "a później, już jako opiekun zajmowałem się" ~ Dałabym przecinek przed "zajmowałem się", by z "już jako opiekun" powstało wtrącenie, ale też luźna sugestia.
    "Brązowe oczy z uwagą wpatrywały się w zielone." ~ W zielone? Przed chwilą było, że Michaasz ma szaforowe czyli intensywnie niebieskie oczy...
    "na biurku; aż wreszcie" ~ Też luźna sugestia, ale myślę, że przecinek w zupełności by wystarczył.
    https://www.ortograf.pl/zasady-pisowni/srednik-opis-zasady-uzycia ~ może pomoże ;D
    "pokuszenie- zdołał"~ To samo, co wyżej.
    "- Jest sezon urlopowy- Po pewnym czasie odezwał się szef- Nie mamy" ~ To samo, co wyżej. Myślę też, że "po" powinno być napisane małą literą, a po "szef" powinna być kropka.
    "dwa tygodnie, do powrotu Ględy" ~ zbędny przecinek.
    "trzy dni, i to właśnie teraz" ~ zbędny przecinek.
    "wybrała tą prowadzącą" ~ w domyślę jest tam "ścieżkę", więc wydaje mi się, że zamiast "tą" powinno być "tę".
    "więc Michaasz, aczkolwiek niechętnie rozumiał pomysł Leny" ~ luźna sugestia, ale z "aczkolwiek niechętnie" zrobiłabym wtrącenie i całość oddzieliła przecinkami lub myślnikami.
    "w którym siedział i stróżo przez moment" ~ stróżowi?
    "Ojcze Nasz Któryś Jest w niebie...powtarzał raz po raz" ~ chyba powinno być "Ojcze Nasz Któryś Jest w niebie..., powtarzał raz po raz", ale nie jestem pewna. Z pewnością brakuje za to spacji po wielokropku.
    "Z za drzwi dało się słyszeć oschłe „Wejść”" ~ Zza
    "Srebrne skrzydła otulały ja miękko" ~ ją
    "- Ktoś chce cię poznać- odezwał się przełożony." i "- Miło Cię znów zobaczyć- uśmiechnęła się psotnie." ~ spacja przed myślnikami.

    No jednak jest trochę tych błędów ;( Ale nie odebrało mi to przyjemności z czytania. Pomysł z aniołem przed komputerem mnie rozwalił XD Hm, chyba nawet nie czytałam u Ciebie pierwotnej wersji tego opowiadania, więc chętnie sprawdzę, jak potoczy się historia. Zajrzałam nawet pod usuniętą, pierwotną wersję i zgadzam się, że temat popularny, ale sama lubię motyw aniołów itd. Poza tym wiem też, że lubisz zaskakiwać.
    I nawet przyznam szczerze, że śmierci Leny się nie spodziewałam. Myślałam, że Michaasz złamie zasady i uratuje Lenę, przez co będzie miał problemy, a ona jednak zginęła... Choć tego, że Lena również będzie aniołem stróżem już się spodziewałam.
    Sam tekst jest krótki, więc nie mam za bardzo jak się rozpisać. Dodam jeszcze, ze podobał mi się ten opis kąpieli Leny w jeziorze, jakoś mnie tak ujął.
    Czekam na następną część!
  • Angela 04.01.2019
    Ups, a wydawało mi się, że poprawiłam, jak widać nie wszystko : /
    Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania