Poprzednie częściArchiwum X - Złodziejka, część 1

Archiwum X - Złodziejka, część 2

Księżyc oświetlał dach domu Sevillów srebrzystym blaskiem. Gwiazdy wesoło mrugały na niebie. Panowała nadzwyczajna cisza. Irin siedziała w krzakach nieopodal wejścia do budynku. Czekała na odpowiedni moment. Strażnik przysypiał, ale gdy tylko głowa opadła mu na pierś natychmiast odzyskiwał czujność. Jak tak dalej pójdzie to nawet nie dotknę drzwi. Nie wydając żadnego odgłosu sięgnęła do kieszeni. Wyjęła z niej woreczek wypełniony żółtawym proszkiem. Wzięła garść substancji po czym resztę schowała. Stąpając jak najciszej się dało zbliżyła się do mężczyzny. Nadal pozostawała w osłonie krzewów. Ugięła kolana. Oceniła odległość. Zaczekała aż cel znowu przyśnie. Wyskoczyła ze swojej kryjówki. Sypnęła tym co miała w dłoni prosto w twarz wartownika. Wylądowała w roślinach po drugiej stronie ścieżki. Schroniła się za nimi. Po jakichś pięciu minutach usłyszała głośne chrapanie. Bez przeszkód weszła do środka. Przypomniała sobie plan posiadłości. Zaczęła od sypialni Marii Sevill. Kobieta spała mocno. Dziewczyna przeszukała wszystkie zakamarki. Nic nie znalazła. Kolejną lokacją do sprawdzenia była biblioteka. Spędziła tam dużo czasu. Niestety nie przyniosło to żadnych efektów. Zajrzała dosłownie wszędzie. Nic. Zero. Sprawę utrudniała wielkość szukanego przedmiotu. Łatwo go ukryć. Zmarszczyła brwi. Podążyła do biura Dannyla. Znowu nic. Zrezygnowana usiadła przy biurku. Kiedy grzebała w szufladzie pióro wypadło z niej na podłogę. Schyliła się by je podnieść. Wtedy ujrzała dziwne wybrzuszenie pod spodem blatu mebla. Palcami poszukała jakiegoś mechanizmu pozwalającego zobaczyć co jest środku. Usłyszała kroki. Na sekundę zamarła. Potem zamknęła wciąż otwartą szufladę. Weszła na krzesło. Chwyciła się belek na suficie. Objęła rękoma i nogami zimne drewno. W pokoju pojawił się nie kto inny jak sam Dannyl. Arystokrata spojrzał na rzeźbę stojącą w kącie pomieszczenia. Przedstawiała ona słonia z wysoko uniesioną trąbą. Przekręcił ją na dół. Ukryta klapa otworzyła się i wypadła z niej cienka książeczka. Mężczyzna schylił się by ją podnieść. Cholera. Irin czuła, że palce jej sztywnieją. Długo tak nie wytrzyma. Tymczasem lord rozsiadł się w fotelu tuż pod nią. Drżącymi palcami otworzył tomik na pierwszej stronie. Jasna cholera. Muszę coś zrobić. Lewą ręką sięgnęła do noża. Zeskoczyła na podłogę nie wydając żadnego dźwięku. Wymierzyła i uderzyła magnata w głowę rękojeścią kozika. Wydał z siebie cichy jęk. Głowa opadła mu na pierś. Stracił przytomność. Irin pozwoliła sobie na odetchnięcie z ulgą. Wzięła książkę. Wyszła z dworku przemykając obok nadal śpiącego strażnika.

...

Blaze po raz kolejny siedział w karczmie Pod dziurawym dzbanem. Tym razem dostał stolik z którego mógł obserwować całą salę. Bawił się kieliszkiem wina. Obracał naczynie w dłoni patrząc jak jasnoczerwona ciecz migocze w blasku lampionów. Co chwila zerkał na wejście. Nie chciał znów dać się zaskoczyć. Usłyszał głośne plasknięcie tuż przy nim. Podskoczył na krześle. Kielich poleciał do góry , z gracją akrobaty wywinął salto ochlapując ściany płynem i w końcu upadł na ziemię z głośnym brzękiem. W przybytku zapanował całkowita cisza. Po chwili wszyscy parsknęli donośnym śmiechem. Arystokrata zaczerwienił się po czubki uszu. Kiedy zainteresowanie przestało się na nim skupiać przyjrzał się temu, co złodziejka rzuciła na blat. Z niedowierzaniem otworzył oczy i usta. Irin cudem zmyła z twarzy uśmiech i zmusiła się do powagi. Magnat wyglądał teraz jak ryba wyjęta z wody, próbująca nabrać powietrze.

- Niestety pojawiły się drobne komplikacje. - zaczęła.

- To znaczy? - spytał.

Po krótce streściła mu przebieg wczorajszego wieczoru.

- Nic takiego się nie stało. W końcu nawet cię nie widział. - zbył jej relację machnięciem ręki.

- Jeżeli chodzi o zapłatę to należy się 15 suwerenów. - wbiła w niego spojrzenie niebieskich oczu.

- To dosyć wygórowana cena. - wydął wargi.

- Masz zamiar się targować, lordzie Blaze? - w jej głosie dało się wyczuć gniew.

- Owszem. Dam 10 i ani miedziaka więcej. - rzekł stanowczym tonem.

- Och, doprawdy? 10 kosztuje wykonana robota. 5 jest za milczenie. - w jej słowach czaiła się groźba.

- Spryciula z ciebie... No dobrze, 15 suwerenów. - wyjął sakiewkę i zapłacił należną sumę.

- Dobrze się robi z panem interesy, lordzie. - mruknęła na odchodnym.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Lynthia 31.08.2014
    Przeczytano 5 razy i 0 kom. XD super.
  • Drassen Prime 31.08.2014
    Niezalogowani robią taką awanturę :P
  • Lynthia 31.08.2014
    XP Ano zauważyłam. Tak swoją drogą to ogólnie na tym portalu nie ma zbyt wielu osób.
  • Ant 31.08.2014
    Tłumów nie ma :-)
  • Ale ci co są, są geniuszami :)
  • Drassen Prime 31.08.2014
    Jest dużo, ale nie wchodzą :P
  • Lynthia 31.08.2014
    Jestem geniuszem ? XD
    byście przeczytali, kurde a nie! XD
    won czytać i komentować. :P
  • Sorry ale takie dyskusje pod opowiadaniami się zdarzają. Opowiadanie jest bardzo fajne. Dałem ci czwórkę więc to chyba mówi samo za siebie.
  • Nikey 31.08.2014
    Ja dałam 5, czuję że to będzie jedno z moich ulubionych opowiadań ^^
  • Lynthia 31.08.2014
    no luzik, luzik, tak tylko gadam. xP
    Jednak komentarz bardziej motywuje. ^^
  • NataliaO 12.10.2014
    świetnie opisujesz otoczenie i w ogóle całokształt jest dobry, daje 5
  • Lynthia 12.10.2014
    dziękuję bardzo. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania