Poprzednie częściBłazen - prolog

Błazen - rozdział 3

Zbliżał się wieczór. Z plaży widać było jak słońce powoli kieruje się w stronę horyzontu. Widok był bardzo ładny i można powiedzieć że ten dzień był udany. Cały klimat psuł widok zwłok. Tom przyjechał na miejsce. Udał się do miejsca zbrodni. Przeszedł pod taśmą.

- Dobrze że jesteś. Mamy tutaj ratownika Fernanda. Jajogłowi zbadali ciało pod względem obrażeń. Badania wykazały że został uduszony.

- Właśnie miałem się zapytać czemu ciało nie wygląda jak mięso mielone. Jest na nim wydziergany uśmieszek ? – spytał Tom.

- Jest. – wskazał na nadgarstek ofiary.

- I co to tyle ? Liczyłem na coś ciekawszego. A tak ogóle kto go wyłowił ?

- Miejscowy rybak.

- Dobra nie ma co szukać kolejnych wskazówek. Wracamy na posterunek.

- No dobra.

Obaj przyjechali na posterunek. Na koniec dnia poszli złożyć raport.

Weszli do gabinetu. Widać było że szef jest w złym humorze więc trzeba postępować ostrożnie.

- Zaskoczcie mnie. – powiedział ze podenerwowaniem w głosie.

Tom podał listy które wziął od szefa hotelu. Były na nich zaznaczone wszystkie informacje które wyciągnął od szefa.

- Więc wam się ustalić kto jest sprawcą z hotelu, możliwe że on jest Błaznem.

Od razu wystawiamy list gończy i zamykamy wszystkie drogi.

Do gabinetu wszedł jeden z informatyków. Miał minę jak tysiąc nieszczęść.

- Co się stało ? – spytał porucznik.

- Otóż mamy problem. Razem z zespołem przeszukaliśmy każdą możliwą bazę która, działa na terenie naszego miasta, potem stanu a na końcu całego kraju.

Żadna z nich nie zawierała w sobie osoby takiej jak Jack Santa.

Gdy porucznik usłyszał tę wiadomość, o mało nie rozniósł biurka na drobny mak.

- Że kurwa co ? Nie ma takiej person w całym jebanym kraju ! Miałem nadzieję że skończymy to w najbliższym czasie ! Spieprzać mi z biura ! Macie wrócić jak będziecie mieli jakiś konkretny trop !

Cała trójka wyszła w pośpiechu z gabinetu.

- Jesteś pewien że nikt taki nie istnieje ? – spytał Tom.

- Na sto procent.

- A skan twarzy ? Przecież można to zrobić, mamy nagrania.

- To tak nie działa jakbyś chciał. Owszem mamy nagrania, problem polega na tym że musimy widzieć całą twarz, nie kawałek, nie ćwiartkę, całą.

- No dobrze, dzięki za informację. Jak coś dzwoń. – rzekł Tom.

- Pamiętam. To na razie – informatyk się pożegnał i poszedł.

Chwile po jego odejściu podszedł do nich Arnold, pracował w prosektorium.

- Słuchajcie udało nam się coś odkryć. Musicie to zobaczyć.

Poszli z nim. Weszli do Sali która była oświetlona bladym słabym światłem. Czuć było że jest to inny świat. Był to świat który był przesiąknięty śmiercią. Na stole leżały zwłoki ratownika a obok stołu narzędzi wyglądające jak przedmioty tortur. Arnold zapalił wiszącą nad stołem lampę. Gdy ją zaświecił na plecach ofiary pojawił się napis : „Miej dobrych ludzi, czasem dobry zespół to skarb. Sojusznicy czekają. Znajdź ich, wyciągnij z mroku, wyciągnij z pudełka.”

Obaj nie wiedzieli co o tym sądzić. Zagadka nie była wskazówką lecz przestrogą. Możliwe że będzie trzeba posunąć się do niekonwencjonalnych metod.

- Dobra mu się zbieramy. Tobie również radzę kończyć na dziś.

- Spokojnie, tylko jeszcze coś sprawdzę. A zapomniałbym napis był wykonany markerem, odpornym na wodę.

- Warto wiedzieć. Do zobaczenia.

Wyszli z pomieszczenia. Wyszli z posterunku i wiedli do swoich samochodów i rozjechali się do swoich domów. Gdy Bob otworzył drzwi do domu, od razu poszedł się przebrać w jakieś lżejsze ciuchy. Po przebraniu się usiadł do laptopa i otworzył folder ze wszystkimi dowodami sprawy. Zaczął je przeglądać. W głowie miał tysiąc myśli na temat każdego z zabójstw. Spokoju nie dawał mu znaleziony dzisiaj na plecach napis. Po jakimś czasie stwierdził że niczego nie wymyśli. Zamknął laptopa i położył się spać.

Tom wstał o świcie. W głowie miał tylko myśl że dzisiaj znów się wydarzy coś co dowali mu jeszcze więcej pracy. Ubrał się, zamknął mieszkanie, szedł na dół i wsiadł do samochodu. Pojechał na posterunek zobaczyć czy pojawiła się jakaś nowa informacja. Zaparkował samochód. Wszedł do środka. Poszedł do gabinetu szefa zobaczyć czy jest jakaś sprawa do zbadania.

- Dzień dobry szefie. – przywitał się.

- Dzień dobry. – odparł.

- Nie widział szef gdzieś Boba ? Nigdy się nie spóźnia.

- Bob dostał dzień wolny, ty też masz dziś wolne. Pamiętaj że jutro masz przyjść do roboty punktualnie jak zawsze.

- Dziękuję. – powiedział i wyszedł.

Opuścił komisariat, wsiadł do samochodu. W głowie pojawił mu się napis z pleców. Chyba wiedział o jakich sojuszników chodziło Błaznowi.

Odpalił silnik i ruszył do biurowca który był jednym z wyższych konstrukcji w mieście. Zaparkował. Wszedł do środka i udał się do windy. Pojechał nią na ósme piętro. Tom znajdował się w części mieszkalnej, bowiem wieżowiec był podzielony na dwie części. Od pierwszego do ósmego piętra były normalne mieszkania a od dziewiątego do dwunastego, były biura księgowe.

Szedł do drzwi które, znajdowały się na początku korytarza.

Zapukał. Po chwili otworzył mu człowiek w masce która, okrywała mu całą twarz.

- Cześć Michael, dawno się nie widzieliśmy. – powiedział z uśmiechem na ustach.

- Po co przylazłeś ? – zapytał z goryczą w głosie.

- Musisz mi pomóc. Czy mogę wejść ?

- No dobra, wejdź.

Michael był dawnym znajomym Toma. Pracowali w jednym mieście zanim przyjechali tutaj aby ukończyć studia, Tom kryminalistyczne a Michael chemiczne. Maskę nosi ponieważ podczas jednego eksperymentu przedobrzył ze składnikami i lotna mieszanina wypaliła całą twarz. Mimo wielu operacji, lekarzom nie udało się złożyć twarzy na nowo. Obecnie jest dobrze opłacanym informatorem który, wie o wszystkim co się dzieje w mieście.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 10.07.2015
    ciekawe i dobrze się czyta , ale trochę dialogi sa jak by wymuszone tak chwilami na siłę; 4:)
  • Polski_Chan 10.07.2015
    Co do dialogów to zgodzę się z tobą NataliO, natomiast reszta jak dla mnie jest bardzo dobra.
    Na zachętę 5 :)
  • zaciekawiony 17.07.2015
    "- Dobra nie ma co szukać kolejnych wskazówek." - no bo przecież taki zarobiony jestem, że wskazówka doprowadzająca do mordercy to dla mnie nic pilnego...

    "Żadna z nich nie zawierała w sobie osoby takiej jak Jack Santa." - ciekawe, a na facebooku znalazłem trzech. No jeśli ten facet pracował w hotelu, to musiał podać "szafostwu" jakieś swoje dane. To może niech sprawdzą czy prawdziwe są te dane a nie szukają po nazwisku.

    "A skan twarzy ? Przecież można to zrobić, mamy nagrania.
    - To tak nie działa jakbyś chciał. Owszem mamy nagrania, problem polega na tym że musimy widzieć całą twarz, nie kawałek, nie ćwiartkę, całą." - oczywiście tak archaiczne metody jak wysłanie rysownika do hotelu i poproszenie pracowników o opisanie twarzy faceta, który z nimi pracował, czy sprawdzenie starszych nagrań i znalezienie takiego, na którym facet nie zasłania twarzy włosami, nie przyszło im do głowy.

    "Arnold zapalił wiszącą nad stołem lampę. Gdy ją zaświecił na plecach ofiary pojawił się napis " - jeśli napis był ot tak, bez problemu widoczny, to pokazuje że detektywi skrewili nie szukając śladów na miejscu, albo na ofierze.

    "Miej w dobrych ludzi" - morderca na bakier z gramatyką.

    "Poszedł do gabinetu szefa zobaczyć czy jest jakaś sprawa do zbadania." - no bo tą starą nie będzie się już zajmował. Bo oczywiście nikt go nie wyznaczył do tej sprawy, mimo że prowadzi ją od początku.
  • Siwy 17.07.2015
    Siemka zaciekawiony, mam nadzieję że czytasz ten komentarz.
    Muszę przyznać że naprawdę dobrze piszesz recenzje (można tak to nazwać)
    moich wypocin. Nie mniej, chciałbym ci powiedzieć że za poważnie piszesz, czyli przyczepiasz
    się do rzeczy które defakto mają być nie logiczne , jest to zabieg celowy.
    Twoje dopowiedzenia jeśli chodzi np o metody badania różnego rodzaju, są trafne, lecz chciałbym
    powiedzieć że jeśli bym to zastosował opowiadanie straciłoby sens jeśli chodzi o szukanie mordercy,
    stałoby się to za szybko. Faktem jest to że popełniam błędy, dobrze że je wypatrujesz bo wiem jak pisać
    dalsze rozdziały. Pamiętaj że jest to lekkie opowiadanie.
    Pozdrawiam.
  • zaciekawiony 18.07.2015
    Siemka.

    Problem w tym, że fabuła opowiadania traci sens jeśli opiera się na nielogicznych podstawach, w rodzaju niemożliwych elementów śledztwa (rozpoznanie rysopisu na podstawie nazwiska na liście) czy absurdalnych poczynań postaci (tapetujący morderca). A zwłaszcza gdy trafiają się w niej wewnętrzne błędy (policjanci którzy wiedzieli że ofiary zabito tępym narzędziem, ale dopiero po jakimś czasie uświadamiają sobie, że tym tępym narzędziem nie wykonano nacięć na brzuchu. Bo było tępe.). To trochę tak jakby w którymś z odcinków CSI detektyw przebrał się za klauna i tak prowadził śledztwo i nikt by na to nie zwracał uwagi przez cały odcinek a na dodatek nie byłoby to potem nijak wyjaśnione.
    Na razie wygląda na to, że za niepoważnie piszesz.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania