Błazen - rozdział 4
Michael zaprowadził Toma do małego salonu po czym poszedł do kuchni. Wrócił z dwiema kawami, postawił je na stole i usiadł w fotelu na przeciw Toma i zdjął maskę.
-Chyba ci to nie przeszkadza ? – spytał kierując palec na twarz.
-Nie, skądże. Jest lepiej niż przy ostatnim spotkaniu. – wziął łyka kawy.
-Co chciałbyś wiedzieć ? Wiem że prowadzisz sprawę która wróciła do ciebie niczym bumerang. Od razu ci powiem że nie wiem nic na temat tego kto jest tym całym Błaznem.
-Jak widać przyszedłem do ciebie na próżno. Każdy wie że jeśli ma problem może prosić
o pomoc Maskę.
-Nawet ja nie wiem wszystkiego, musiałbym być samym Bogiem.
-To prawda. – odpowiedział i zawiesił wzrok w kubku który, był już w połowie pusty.
Obaj siedzieli pogrążeni w milczeniu przez dobre dziesięć minut. Gdy Tom wypił kawę odstawił kubek z powrotem na stół, wstał i udawał się w stronę drzwi wyjściowych.
Gdy ubierał płaszcz, słyszał jak Michael odbiera telefon. Stojąc tak i czekając na niego aby się pożegnać i podziękować za kawę, zamyślił się. Z tego letargu wyciągnął go Michael który szedł w jego kierunku z telefonem w ręce.
-Jeszcze raz było miło mi cię widzieć. Dzięki za gościnę i kawę, była wyborna. – uśmiechnął się.
-Ten uśmiech zatrzymaj na następną okazję. – stwierdził sucho. –Nie wiem czy jesteś zajęty czy też nie ale właśnie załatwiono tobie zajęcie na kolejne dni.
-Co chcesz przez to powiedzieć ?
-Tylko tyle że, jeden z waszych patrolowców został zaatakowany we własnym domu. Właśnie zabierają go do szpitala. Życzę miłego dnia – powiedział z sarkazmem w głosie i uśmiechnął się.
Tom odwrócił się bez słowa i zaczął schodzić szybkim krokiem po schodach na dół.
Komentarze (1)
W niektórych miejscach są błędy, ale sama je robię (nawet dużo)
Pozdrawiam KjMk ;*
Jak zawsze 5 ^.^
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania