Brakuje mi ciebie cz.7
Budzik zadzwonił kilka minut przed ósmą. Pod kołdrą było mi tak ciepło, że nie miałam ochoty opuszczać łóżka. Jednak, gdy przypomniałam sobie, że babcia wychodzi dziś ze szpitala szybko wstałam i podeszłam do szafy. Założyłam moje ulubione dżinsy i sweter od babci. Włosy związałam w niedbałego kucyka i już byłam gotowa. Ojciec jeszcze spał, więc wzięłam jogurt z lodówki i zjadłam go z czekoladowymi płatkami. Była już 8.30, a nikt nie pojawił się w kuchni, ani salonie. Postanowiłam urządzić im wielką pobudkę. Włączyłam radio najgłośniej, jak tylko się dało. Po chwili po schodach zbiegł ojciec i wyłączył muzykę.
-Dziecko, co ty wyprawiasz?!- krzyknął
-Mieliśmy jechać po babcię!- również krzyczałam
-Weź pieniądze z kuchni i jedź taksówką. Odwiedzę ją wieczorem w domu.
-Nie musisz- powiedziałam z pogardą. Wzięłam torbę z najważniejszymi moim rzeczami i zadzwoniłam po taksówkę.
###
-Cześć babciu. Przepraszam za spóźnienie. Jesteś już gotowa?- powiedziałam, gdy zobaczyłam ją siedzącą na łóżku szpitalnym z wielkim uśmiechem
-Czekam tylko na wypis. A gdzie jest tata?- spytała miły głosem, z resztą jak zawsze.
-Pewnie jeszcze w łóżku. Pojedziemy do ciebie taksówką.
-Mam dla ciebie niespodziankę- mrugnęła jednym okiem
-Jestem ciekawa, co to za niespodzianka- zaśmiałam się już przed domem babci. Nie był on duży, ale malutki i drewniany. Były w nim trzy pokoje, kuchnia i łazienka. Ja tam nic więcej nie potrzebowałam. Było idealnie. Kochałam to miejsce. Zniosłam wszystkie nasze torby i mocno przytuliłam się do najukochańszej osoby na świecie.
-To co to za niespodzianka?
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
-Kto pyta, ten nie błądzi
-Ode mnie się tego nauczyłaś- zaśmiałam się i pociągnęła mnie na strych.
-Po co tu idziemy babciu?
-Gdy byłam w twoim wieku kochałam grać na gitarze.
-Co takiego? Nigdy nic nie mówiłaś
-Bo nie pytałaś. Wiem, że ty też kiedyś o tym marzyłaś.
-I dalej marzę.
-Kupiłam nową gitarę, ale moje palce już się do tego nie nadają, więc może chciałabyś się…
-Och Tak, babciu tak. Dziękuję. Kochana jesteś- mocno ją przytuliłam i zaczęłam skakać z radości.
-Ale po co wyniosłaś nową gitarę na strych?
-Och nie. Tamta gitara jest w salonie. Tutaj przyszłyśmy po inną gitarę. Moją ulubioną. Jak wymieni się struny i porządnie nastroi powinna się jeszcze na coś przydać.
-Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy
-Kochanie jesteś moją młodością- nie rozumiałam, o co jej wtedy chodziło, ale poczułam się tak jakoś lepiej.
Resztę dnia spędziłam ucząc się grać. Babusia pokazała mi kilka chwytów. Nie było to, aż takie trudne.
-Masz wrodzony talent- powiedziała
-Nie wydaję mi się. Chciałabym kiedykolwiek grać tak dobrze, jak ty.
-Zobaczysz, że do końca miesiąca będziesz o wiele lepsza niż ja.
-Babciu.. Mam do ciebie wiele pytań.
-Jutro kochanieńka, jutro. Dzisiaj już jestem trochę zmęczona. Pójdę się położyć. A ty wyjdź z domu. Spotkaj się z Miłosze. Cały dzień musiałaś siedzieć ze starą gadatliwą babką.
-Przecież wiesz, że o dla mnie przyjemność. I wcale taka nie jesteś.
-Idź już idź. Tylko nie wróć później niż o 22. Będę się martwić.
-Dobrze. Będę punktualnie. Kocham cię- pocałowałam ją w policzek i zadzwoniłam do Miłosza. Mieliśmy za 15 minut spotkać się w parku. Założyłam skórzaną kurtkę, trampki i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam zmierzać w stronę umówionego miejsca. Czułam się tak samo, jak rok temu. Tylko, że od tego czasu spełniło się wiele moich marzeń. Mieszkam z babcią i znów jestem z Miłoszem. Brakowało mi ich. W sercu czułam dziwną pustkę, jakby nikt mnie nie kochał. Osamotniona i bezbronna dziewczyna spędzająca całe dnie w swoim pokoju. Przemalowałam nawet ściany na czarno i tak samo zaczęłam się ubierać. Ludzie myśleli, że jestem gotykiem, albo Emo. Ale ja byłam po prostu zagubioną dziewczyną potrzebującą pomocy i wsparcia. Nikt mi nie pomógł, nawet rodzice. Nie mówiąc już o przyjacielach. To właśnie babcia była dla mnie największą oporą. Gdyby nie ona pewnie teraz nie było by mnie już na tym świecie. W pewnym momencie życia miałam myśli samobójcze, lecz ona pokazała mi jaki świat może być piękny. Ludzie o tym zapominają. Liczy się dla nich tylko praca i pieniądze. Ocknęłam się z tego smutku, dopiero gdy zadała mi pewne pytanie. Nie każdy umiał by na nie odpowiedzieć. ‘Czy gdybyś wiedziała, że kiedyś umrzesz chciałabyś się urodzić? Miałabyś wybór’. Wtedy do mnie wszystko dotarło. Zaczęłam widzieć świat w kolorach. Warto się urodzić bynajmniej po to by móc zobaczyć słońce, niebo i by poczuć smak przyjaźni i miłości. Człowiek musi się nacierpieć, by być w pełni szczęśliwy…
Komentarze (10)
Widze bledy, ale wymienie je jutro, bo jestem na tel i mi sie nie chce.
I spoko, przeczytam. Pierwszą część. A potem się zobaczy. I nie, nie robię tego ze złośliwości, ani z jakiejś chorej potrzeby niszczenia konkurencji, lecz z dobrej rady - daj czytelnikowi się oswoić. Czytelnik jest jak łania. Nie płosz łani siedmioma strzałami.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania