Charyzmatyk II - Wyspa Kukułek, rozdział 5

Zanim Koen skończył streszczać Sylvie wszystkie wydarzenia dnia - wizytę Doriana, przyjazd na Wyspę Kukułek, spotkanie miazmatu przy starym drzewie, zjawę przed Sosnowzgórzem i osobliwość w hotelu Nikolaia - zdążyli dotrzeć do zjazdu w las, gdzie czekała na nich łódka na Wyspę. Egzorcystka zaparkowała przy krawędzi szosy.

Koen spojrzał na zegarek. Była dziewiętnasta. Niebo mieniło się odcieniami różu i fioletu, przebijało pomarańczowym między drzewami.

Sylvie milczała. Zastanawiała się.

- Muszę to zobaczyć - powiedziała w końcu, wzruszając ramionami. Wiedziała sporo, ale nawet ona nie była chodzącą encyklopedią do spraw paranormalnych. - I też widziałam kogoś przed Sosnowzgórzem. Wyglądał jakby czekał na mnie.

Wysiadła z auta. Koen wyszedł za nią, oboje oparli się o maskę. Ona analizując sytuację i zastanawiając się, jak ugryźć sprawę, on przetrząsając kieszenie. Wyjął karty od Oxleya, lusterko kosmetyczne, zapałki, zapalniczki i pudełko Lucky Strike’ów. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że szkicownik, rzemyki i rewolwer zostawił w swoim samochodzie. O ile dwa pierwsze miał w głębokim poważaniu - nigdy nie egzorcyzmował rysunkami, a rzemyki to była specjalność Sylvie - tak brak rewolweru go zmartwił.

Jak gumka, powtórzył sobie w myślach, lepiej mieć i nie użyć.

Zapalił papierosa. Chociaż tyle mógł zrobić, kiedy Diczko myślała.

- To był on? - zapytał po chwili. - Facet czekał na ciebie przed Sosnowzgórzem?

- Coś paranormalnego, z pewnością. Nie zdążyłam się przyjrzeć, jechałam - odpowiedziała, bawiąc się rzemykami. Wpatrywała się skupiona gdzieś w pustkę, jedna jej strona dalej mieliła temat miazmatu na Wyspie, druga mu odpowiadała. - Tobie objawiła się ona?

- Tak - zaciągnął się, wypuścił - nie mogę pozbyć się wrażenia, że ona mnie zna. Ono. To coś. Stralczyk mówił, że każdy z jego ekipy widział kogoś innego. Dzieci. Kobiety. Nastolatków. Mężczyzn.

- A ta osobliwość w hotelu? Czemu mi nie powiedziałeś zanim wyjechaliśmy? Mogliśmy ją zbadać.

- Nie było sensu. Spłoszyła się.

- Mogła wrócić.

- Wyczułbym. - Koen wzruszył ramionami bez przekonania i zgasił peta. - Ale wiem do czego pijesz. Tak, to mogą być… - urwał na chwilę, szukając słowa - bliźniacze stworzenia. Cholera, Sylvie, nazwijmy to jakoś, będzie mi prościej.

- Obojętnie. - Sylvie naprawdę było to obojętne. - Jak wolisz?

Egzorcysta już miał w głowie gotowe imiona.

- Gówno na wyspie - Katrina. Osobliwość w hotelu - Marta.

- Uroczo - zadrwiła charyzmatyczka. - A więc Katrina i Marta to bliźniaczki. - Rozsiadła się wygodniej, jej ton przybrał ten naukowy, akademicki wydźwięk. Podsumowywała. Koen nie przerywał jej, jeśli ktoś ma dojść do jakichkolwiek wniosków tutaj, to tylko Sylvie. On polegał bardziej na cudownych olśnieniach i bliskich spotkaniach trzeciego stopnia niż dedukcji. Zapalił drugiego papierosa, kiedy charyzmatyczka mówiła dalej: - Obie składają się przynajmniej z kilku-kilkunastu dusz. Jedno z nich chroni. Drugie zabija, a przynajmniej doprowadza do próby samobójczej. Obie kręcą się dookoła Sosnowzgórza, ale tylko jedno widziałeś na Wyspie Kukułek. Również jedno bezpośrednio w Sosnowzgórzu. Policja dostała anonimowy cynk. W Sosnowzgórzu?

Chwilę potrwało zanim zorientował się, że zadała pytanie.

- Nie, tam nie ma policji. W okolicy jest jeszcze Dębowo, tam musi być posterunek. To po drugiej stronie lasu, jeśli dobrze pamiętam Google Maps. - Spojrzał na telefon. - Dalej zero internetu. Do listy zarzutów Katriny możemy dopisać zniszczenie delikatnej elektroniki.

- Skąd wiesz, że to nie Marta zakłóca sygnały?

- Nie wiem - przyznał Strass i posłał jej spojrzenie “nic lepszego mi nie przychodzi do głowy”.

- Wiesz w ogóle, czy zjawy przy Sosnowzgórzu są w jakikolwiek sposób połączone z Katriną? Może to inne zjawy.

- Kobieta spod drzewa i zjawa przy wjeździe to ta sama babka. Tyle wiem.

- Niewiele - stwierdziła, ku zaskoczeniu Koena, bez złośliwości lub dezaprobaty. - Czemu nie pojechałeś najpierw na ten posterunek policji?

- Kurwa, Sylvie - Strass zaczął się niecierpliwić. - Nie chciało mi się. Wszystko, co miałem dzisiaj zrobić, to przyjechać na wyspę, egzorcyzmować potwora, pojechać do domu i mieć wszystko w dupie. Nie chciało mi się bawić w detektywa, nie chciało mi się gadać z osobliwościami, to miała być dobra robota, więc następnym razem jak zobaczę Oxleya…

-...to pewnie znów ci coś wciśnie, Strass, kogo ty oszukujesz - wpadła mu w słowo. - Serio, Koen, za każdym razem, kiedy Oxley wciska ci robotę, gadasz to samo. Prędzej uwierzę, że rzucisz palenie.

Egzorcysta otworzył usta. Nie wyleciało z nich nic mądrego, więc westchnął po prostu i skinął głową zrezygnowany. Sylvie nie odpuszczała.

- Co jest, Koen? Zero śledztwa. Zero pytań. Zero przygotowania. Totalna amatorka.

Zrobił w głowie szybki rachunek sumienia. Prosta matematyka - obfita w oczywistości. Rozleniwił się. Nie zamierzał jednak dawać jej satysfakcji.

- Jedźmy na wyspę. Zobaczysz to gówno na własne oczy.

 

***

 

U egzorcystów strach stanowił jeden ze stałych elementów pracy - był jak ogień dla strażaków, krew dla chirurgów, trup dla grabarzy. Towarzyszy przy pierwszym odesłaniu. Przy drugim. Czasem przy trzecim. Potem zdawali sobie sprawę, że od tego nie można uciec i uczyli się sobie radzić ze strachem.

Dla egzorcysty przerażenie oznacza porażkę. A porażka zazwyczaj kończy się śmiercią - jeśli miał szczęście.

Dlatego też żadne z nich nie bało się, kiedy mijali pochylone nad drogą drzewa. Nie bali się też, kiedy zaparkowali na brzegu i wsiedli do skrzypiącej łódki. Niepokój dopadł Koena dopiero pośrodku jeziora, kiedy przestał wiosłować, wsłuchał się w ciszę odbijającą się od powierzchni wody i zdał sobie sprawę, że nie słyszy kukania.

Ku-ku.

Ku-ku-ku.

Rozbrzmiewało tylko w jego głowie.

Rozejrzał się pomiędzy drzewami. Spodziewał się dojrzeć migotanie małych, skrzydlatych punktów na tle wschodzącego księżyca, ale nic się nie wydarzyło. Najwidoczniej ten las nocą był martwy.

- Jaki jest cykl dniowy kukułek? - zapytał, dobrze wiedząc, że Sylvie nie będzie miała o tym pojęcia. Po prostu nie mógł znieść ciszy. Za mocno wkręcała się w trzewia.

- Koen skąd ja mam kurwa wiedzieć - wypaliła w swoim stylu. Zorientowała się z miejsca i zreflektowała. - Nie wiem. Czemu pytasz?

- Jak płynąłem tutaj ze Stralczykiem w południe to miejsce było pełne od ich ku-ku. Teraz - Koen wznowił wiosłowanie - teraz wydaje się tutaj cholernie pusto.

- To las, Strass. - Sylvie wzruszyła ramionami. - Tutaj zawsze jest pusto.

I właśnie dlatego płynęli na Wyspę Kukułek.

Bo było pusto.

Dobili do brzegu. Koen przywiązał niezdarnie czółno do wystających korzeni. W nozdrza intensywnie uderzał zapach żywicy i igliwia. Zeszli na piasek niezdarnie, depcząc po szyszkach.

- Koen - Sylvie wyciągnęła przed siebie dłonie, rozwiesiła jednym ruchem rzemyki. Wiązania ułożyły się w znak zatrzymania. - Jest tutaj.

Nie pamiętał, by wyciągał zapalniczkę. Zanim to do niego dotarło, trzymał już płomień przed twarzą. Przez pomarańczową łunę widział kształt - stała tam, obok drzewa. Czekała na nich.

Posłała mu to samo spojrzenie, co wcześniej. Jakby znała go od dawien dawna. Próbował przyjrzeć się jej twarzy, ale wymykała się wzrokowi - rozmazana i niejasna, nie mógł jej przyczepić do żadnego wspomnienia.

Skąd ona go znała?

- Kogo widzisz?

- Kobietę.

- Ja mężczyznę. To Katrina? - Sylvie spróbowała ją wyczuć. - Strasznie poplątana. Nie mogę nic złapać…

- Mówiłem ci - przerwał jej Strass. Musiał się skupić, nie byli tutaj sami, oprócz Katriny w powietrzu unosiło się coś jeszcze. - Marta też tutaj jest. Chyba. Wyczuwam coś jeszcze.

Świst.

Wiatr cisnął w nich igliwiem i piaskiem. Przymknęli oczy, nie odwrócili jednak wzroku. Koen ochronił dłonią ogień, skóra zapiekła od gorąca. Coś się poruszyło na krawędzi percepcji - nie mógł stwierdzić, czy to była osobliwość z hotelu, kolejna zmora czy po prostu dziwny konar.

- Nic teraz nie zdziałamy - krzyknął z trudem, dając Sylvie znak, by się cofnąć. - Do łódki!

Wiatr zmienił się w wichurę, zdmuchnął ogień zapalniczki. Kilka szyszek poturlało się po ziemi, zewsząd zaczął dochodzić ich trzask łamanych gałęzi. Piasek i ostre igiełki dostawały się wszędzie - do ust, do nosa, za kołnierz, do rękawów. Katrina broniła swojego terytorium, świadoma zagrożenia.

Koen nawet nie mógł jej winić. Zjawa przyłożyła palec do ust. W powietrzu rozległ się trzepot skrzydeł.

- Biegiem!

***

 

Sylvie nie odzywała się. Wpatrywała się w mężczyznę, wypuszczając powoli w jego stronę witki, badając na duchowym radarze strukturę i anatomię zjawiska. Katrina stała nieruchomo, lecz każdy bardziej doświadczony egzorcysta wiedział, że paranormalni nie musieli się poruszać, by działać.

Starczała ich obecność.

To, że widzieli personifikację Katriny świadczyło tylko o jednym - to była wiadomość. Będzie broniła swojego terytorium. Tak jak zwierzę przyparte do muru zaczyna walczyć.

Z jakiegoś powodu Sylvie ją rozumiała.

Wiedziona bardziej przeczuciem niż świadomością spojrzała w górę. Na gałęziach siedziały kukułki. Setki kukułek. Wszystkie zwrócone w ich stronę.

Wyczuła jak płomień Koena gaśnie gwałtownie. Stracił ochronę.

Katrina podniosła palec do ust. Dawała im znak.

Teraz zapadnie cisza.

- Biegiem! - Strass szarpnął Sylvie za rękaw. Razem runęli w dół, rzucili się między korzenie. Wiatr wył w uszach, furkot skrzydeł obijał się ich ramiona, głowy, trzask łamanych gałęzi wybijał rytm ich kroków, kiedy gnali na oślep, byle do przodu, byle daleko. Byle żywi.

Coś szarpnęło ją w drugą stronę - wydarło z uścisku Koena, porwało w wir piór, igliwia, zatkało nozdrza żywicą. Miała wrażenie, że opada, bezwiedna i bezbronna, rzemyki na dłoniach mrowiły szaleńczo, parzyły skórę.

A potem nagle wszystko zniknęło pod wodą.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Canulas 30.07.2017
    Jeszcze nie czytał, bo chcę zacząć od pierwszej, ale fajnie, że w końcu coś wpadło. Dziwnie tak by było zdominować ten gatunek.
    Pozdro
  • Canulas 30.07.2017
    Jeszcze nie czytał, bo chcę zacząć od pierwszej, ale fajnie, że w końcu coś wpadło. Dziwnie tak by było zdominować ten gatunek.
    Pozdro
  • Canulas 06.08.2017
    Już żem czytał. Lecę dalej. Ocena - wiadomo

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania