Coś się kończy, coś się zaczyna ~ Rozdział 5 "Jestem Cesarzem"

— Geralt? — wymamrotała czarodziejka, podnosząc się z zimnej, marmurowej podłogi — Nic ci nie jest?

— Chyba nie — odparł wiedźmin, próbując złapać równowagę.

Nasilające się mroczki zaciemniły mężczyźnie obraz i uniemożliwiały rozpoznanie miejsca, w którym stał. Spojrzał w górę. Sufit, a przynajmniej tak mu się zdawało, był pokryty malowidłami o tematyce wojennej. Zastępy czarnych jeźdźców goniło przerażonych, ubranych w kolorowe szaty ludzi, a towarzyszący im ogień trawił ciała już poległych. Poniżej na jednej ze ścian wiedźmin dostrzegł obraz w złotej ramie, przedstawiający nadąsaną dziewczynkę o dużych, zielonych oczach i popielatych włosach. Nosiła suknię z kloszem, a jej twarz była biała od pudru. Geralt szybko zorientował się, gdzie jest i ignorując ciemnienie w oczach, wyciągnął miecz.

— Yen. Zabierz mnie stąd — wyszeptał, robiąc krok w stronę okna.

— Nie tak szybko — usłyszał za sobą, lecz próba cięcia mieczem zakończyła się zawrotem głowy i upadkiem na posadzkę.

Po chwili wiedźmin poczuł jak dwóch, silnych osobników bierze go pod pachy i przywiązuje do jednej z nielicznych kolumn w komnacie. To samo zrobili z czarodziejką, dodając błyszczące bransoletki z dwimerytu i skórzany kaganiec, uniemożliwiający odzywanie się.

Nagle drzwi komnaty otworzyły się z rozmachem i do środka wszedł wysoki, ubrany w czarny dublet mężczyzna w masce. Stojący przy "włamywaczach" strażnicy padli na kolana i schylając głowy, wymamrotali coś w swoim języku.

— Cóż za spotkanie — rzekł szlachcic, odsyłając ochronę skinieniem ręki — Jak dobrze znów cię widzieć Yennefer. Ciebie Geralt również. Jeśli mnie pamięć nie myli, to kazałem ci zniknąć z mojego życia, a ty nachodzisz mnie w moim gabinecie.

— Skończ z tą formalnością — syknął wiedźmin, wypluwając krew, napływającą mu do ust po zderzeniu z podłogą — Gdzie jest Ciri?

— Na pokładzie Naglfara. Cała i zdrowa. Dziki Gon przywiezie ją tutaj za kilka tygodni, ale to już wiesz, prawda? Niejaki Letho z Gulety poinformował cię o wszystkim.

— Co ty knujesz Duny?

Na te słowa krew w ciele mężczyzny zawrzała i dając upust złości, szlachcic doskoczył do wiedźmina i robiąc zamach, uderzył go w brzuch. Fala krwi trysnęła na maskę, zmuszając wściekłego osobnika do zrobienia kilku kroków w tył.

— Jestem Emhyr von Emreis, Biały Płomień Tańczący na Kurhanach Wrogów. Cesarz Nilfgardu i już nie długo Imperator Północy. Nigdy więcej nie nazywaj mnie Dunym ani Jeżem z Erlenwaldu. Tamto życie mam za sobą.

— Co ty knujesz? — ciągnął Geralt, wiedząc, że prowokując cesarza, wydusi z niego wszystkie potrzebne informacje.

— Powiem ci, skoro tak chcesz wiedzieć — odparł cesarz, ciskając skórzaną maską w kąt komnaty — Poszedłem na układ z Avallachem. On chce mocy Starszej Krwi, a ja pragnę odzyskać córkę. Uczciwa wymiana.

— Jemu nie można ufać — wtrąciła Yen, zrzucając z ust kaganiec — Wykorzysta talent dziewczyny i najedzie nasz świat. Nilfgard ucierpi pierwszy.

— Jak ty to zdjęłaś? — zdziwił się Emhyr — Z resztą nie ważne. Oni chcą tylko powstrzymać Białe Zimno, które nawiedza ich wymiar. Z mocą Ciri dokonają tego, a ja odzyskam córkę i doczekam się w końcu dziedzica dynastii.

— Więc o to ci chodzi?! — wrzasnęła Yen — Moc, a nawet i życie dziewczyny w zamian za przedłużenie rodu? I ty śmiesz nazywać siebie dobrym ojcem?

— Historia nas wszystkich oceni.

Nagle odgłos przerywanego sznura był ostatnim dźwiękiem, jakim usłyszał cesarz nim gruba, ćwiekowana rękawica wyrżnęła go w skroń, odbierając przytomność. Podchodząc do czarodziejki, Geralt rozwiązał ją, jednocześnie, wstawiając na jej miejsce Emhyra.

— Co teraz? — wyszeptała Yen, opierając się na ramieniu mężczyzny.

— Letho nie powiedział nam wszystkiego. Wie gdzie i kiedy złapano Ciri oraz co jest potrzebne do wyssania z niej magii. Za późno na odwrót. Pojadę do króla Henselta z Keadwen i poproszę o pomoc największego szpiega na świecie.

— Serio myślisz, że Dijsktra będzie rwał się do współpracy?

— Nie — odparł wiedźmin, zabierając z dębowego biurka opasłą księgę, do połowy zapisaną czarnym atramentem — Ale prywatny dziennik przyszłego Imperatora Północy będzie moją kartą przetargową.

— A co ja mam robić?

— Odszukaj Triss i razem znajdźcie Jaskra. Przekaż mu pozdrowienia ode mnie i napomknij o złotej liście Zoltana. Zrozumie.

Szybkie pożegnanie między wiedźminem a czarodziejką zakończyło się bez słów. Każde z nich podążyło własną drogą.

Geralt wykorzystując sytuację, wybiegł z prywatnego gabinetu cesarza i obezwładniając strażników, wymknął się z zamku. Pod postacią ślepca w kapturze, zaciągnął się na ostatni statek płynący do Vergen.

Yennefer postanowiła zostać. Rozwiązując cesarza, przywróciła mu przytomność i wyjaśniła całą sprawę. Gdy było po wszystkim, zniknęła w blasku pomarańczowego światła.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania