Cyberumysł cz. 1

Notka: Trochę niedopracowane i tak stare, że aż zardzewiało, ale i tak postanowiłem wrzucić :) ΘΣ

 

Opowieści te od tysiącleci przekazywane są ustnie z pokolenia na pokolenie przez całe miliardy istot każdego gatunku, rozprzestrzenionych po wszechświecie. Mówią o wielkim podróżniku, potężnym wojowniku, nieśmiertelnej istocie, przemierzającej galaktyki wzdłuż i wszerz. Nazywano go Niezwyciężonym. W dzisiejszych czasach niewiele jest wiadomo o Niezwyciężonych. Większość uważa ich za mit, legendę z zamierzchłej przeszłości… historię minionej epoki. Wśród mieszkańców wszechświata byli jednak i tacy, którzy naprawdę wierzyli w istnienie tych niezwykłych istot. Według nich ta przedziwna rasa podobnie jak ludzkość wywodziła się z Ziemi – planety krążącej wokół gwiazdy o nazwie Słońce, leżącej na obrzeżach Pierwszej Galaktyki, dawniej zwanej również Drogą Mleczną. Mimo iż świat ten już dawno przestał istnieć, jego dziedzice po dziś dzień zamieszkują wszystkie krańce znanego nam wszechświata. W przeciwieństwie do Niezwyciężonych, którzy przeszli już do historii. Skoro jednak byli oni tak potężnym ludem, to dlaczego dziś są jedynie postaciami z legend? Otóż było ich bardzo niewielu i wyginęli oni już przed setkami tysięcy lat. Jeszcze zanim rasa ludzka rozprzestrzeniła się po wszechświecie. Pozostał tylko jeden… Ten, którego imię przepadło w mrokach kosmosu... Ten, który od dawien dawna podróżuje poprzez wszechświat, pchany przez nieustający zew, brzmiący w jego głowie… Ten, którego przyjście zapowiadają gwiazdy spadające z nieba… Ten, który zwiastuje zmiany i wzbudza strach w istotach, które nie są godne spojrzeć w jego pałające mocą oczy… Ten, który zmienia oblicza światów zawieszonych w pustce kosmosu… Ostatni Niezwyciężony.

 

Orbita jedenastej kolonii – Krios. Układ Sol 12. Rok ziemski 2738.

 

Niezwyciężony siedział w swojej kajucie i jak to od dawna miał w zwyczaju, odbywał swoją codzienną medytację. Jego świadomość sięgała daleko poza statek, na którym się znajdował. Starał wczuć się w otaczający go wszechświat, wsłuchać w jego rytm. Dawało mu to niezwykły spokój, a zarazem i moc. Gdyby nie medytował jego wspomnienia prawdopodobnie prędzej czy później doprowadziłyby go do obłędu. Posiadał ciało pięćdziesięcioletniego mężczyzny, ale tak naprawdę żył o wiele, wiele dłużej. Miał niemal trzy tysiące lat i doskonale pamiętał każdy dzień swojej egzystencji. Kiedyś nosił imię Marek Juliusz Divinksus, ale porzucił je. Nie mógł znieść jego brzmienia… Nie po tym, co się stało. Teraz świat znał go tylko jako Niezwyciężonego. Jego ciało też nie było kiedyś stare. Wyglądał dużo młodziej. Oddał jednak dwadzieścia lat swojego życia kobiecie, którą kochał i której zapewnić chciał nieśmiertelność. Został jednak zdradzony, jego ukochana umarła, a on został zamknięty w więzieniu bez wyjścia na ponad sto lat. Świat jednak go potrzebował… potrzebował bohatera, więc Marek odzyskał wolność. Od tamtej pory ciągle ucieka, gnając przez mroki kosmosu. Minęło pięć wieków, odkąd opuścił Ziemię, ale wspomnienia wciąż go prześladują.

Niezwyciężony potrzebował medytacji. Pomimo, że urodził się na Ziemi, to nie był do końca człowiekiem. Swoją moc czerpał z otaczającej go energii, wypełniającej cały wszechświat. Nie mógł umrzeć. Nie odnosił ran. Nie znał zmęczenia. Nie potrzebował jedzenia, ani snu. Był silniejszy, szybszy i zwinniejszy, niż każdy inny człowiek, a jego wyostrzone zmysły widziały wszystko. Czuł jednak dużo więcej, niż pozwalały na to ograniczenia fizycznego ciała. Swoim wewnętrznym, szóstym zmysłem był w stanie dostrzec niemal wszystko. Wystarczyło, by wczuł się w otaczający go świat. Jego myśli sięgały daleko wzdłuż i wszerz. Marek był w stanie zobaczyć zarówno strukturę atomu, jak i gromady galaktyk wolno, acz nieubłaganie pędzące w swoją stronę ku zderzeniu. Ludzkie ciało potrafił przejrzeć na wskroś. Od subtelnych drgań mięśni, aż po same myśli i emocje.

Mimo iż poznał ten świat od podszewki, to ciągle przemierzał jego przestrzeń, szukając nowych tajemnic oraz cudów. W swojej głowie słyszał dziwny, nieustający zew, który pchał go do przodu. Nie potrafił od niego uciec, choć bez przerwy próbował. Zaczęło się to stosunkowo niedawno. Pomimo swojej niezwykłości, Marek nie był jednak jedyny w swoim rodzaju. Dawno temu istnieli inni Niezwyciężeni… Setki. Wszyscy jednak zginęli. Gdy umarł ostatni z nich, pojawił się ów zew. Ostatni Niezwyciężony miał jakieś zadanie do spełnienia… cel, a owo tajemnicze wołanie ciągnęło go ku niemu w sam środek wszechświata.

Niezwyciężeni byli niezwykłymi istotami. Potrafili manipulować otaczającą ich energią. Przez ziemskich fizyków zwana ona była ciemną energią. Do dziś nie potrafią oni jej zbadać, ani określić jaką mogłaby pełnić funkcję we wszechświecie. Niezwyciężonym dawała jednak nadludzkie umiejętności. Sam Marek posiadał zdolność telekinezy – poruszał przedmioty samą siłą woli. Potrafił kontrolować także wyładowania elektryczne i wszystko co było z nimi związanie. Ponadto był w stanie przemieszczać się z miejsca na miejsce w błyskawicznym tempie dzięki teleportacji.

Marek Divinksus walczył w wielu wojnach, ale to było nic w porównaniu z tym, co przeżywał teraz. Wojował z obłędem, samotnością i wspomnieniami, jak fala wypływającymi z jego własnego umysłu. Dlatego nie spędzał całego czasu w podróży. Musiał się oderwać. Od czasu do czasu lądował na jakiś planetach i wracał tym samym do swojego dawnego życia. Walcząc i kochając…

- Kapitanie – tuż obok niego rozległ się kobiecy głos. Niezwyciężony otrząsnął się ze wspomnień i powoli otworzył oczy. Na środku pomieszczenia nagle pojawił się trójwymiarowy, holograficzny obraz kobiety. To tylko jego SI, pomyślał z ulgą, odrobinę wytrącony z równowagi tym nagłym przerwaniem jego medytacji. Oczy Marka były barwy czystego błękitu, teraz jednak nosiły na sobie widoczne znamię starości i zmęczenia. Kasztanowe niegdyś włosy mężczyzny pokryły się siwizną. Jego twarz o twardych, męskich rysach, poznaczyła się pierwszymi zmarszczkami. Jego opalenizna zbladła, a mięśnie rzymskiego legionisty skurczyły się. Mimo to siła życia nigdy w nim nie osłabła…

- Ewa? – odezwał się pytająco w kierunku hologramu. Przedstawiał on młodą kobietę o kasztanowych, sięgających do ramion włosach. Miała szczupłą, zgrabną figurę, a ubrana była w czarny kombinezon oficera Floty Imperialnej. Jej delikatna młoda twarz sprawiała wrażenie łagodnej i przyjaznej. Tylko oczy były inne. Szare, groźne… pełne ognia… To właśnie był statek Marka. Nie zaprogramował tego wizerunku. Ewa sama go wymodelowała. Mimo iż Niezwyciężony podziwiał jej kunszt artystyczny, to czasami wzbudzał on w nim strach. Ta SI była z nim niemal on samego początku. Można by więc rzec, że czuł do niej pewne przywiązanie. Po kilku udoskonaleniach z jego strony zachowywała się już teraz prawie jak żywa osoba. Jej kod był bardzo skomplikowany i umożliwiał samouczenie się. Wystarczyło pogrzebać trochę w jej głównej centrali kwantowej, zdjąć kilka blokad, a Ewa zyskała osobowość oraz pełnię świadomości. A jeśli komputer o tak olbrzymiej mocy obliczeniowej uczy się przez pięćset lat, mając dostęp do każdej dostępnej bazy danych na świecie, ciągle udoskonalając swój własny kod, to jego poziom inteligencji rośnie w zastraszającym tempie. Tak właśnie było z Ewą. Tak naprawdę to ona była tym statkiem. Zarządzała praktycznie wszystkim. Od pracy silnika do uzbrojenia. Można by więc powiedzieć, że ta jednostka żyła własnym życiem.

- Przepraszam, że przeszkadzam kapitanie, ale dotarliśmy na miejsce – poinformowała.

- Świetnie. Utrzymuj nas na orbicie – polecił Niezwyciężony, a w jego głosie słychać było entuzjazm. Cieszył się na ten postój. Już od dosyć dawna nie oglądał żadnej planety. SI kiwnęła głową, a hologram zniknął. Z głośników wciąż wydobywał się jednak jej głos:

- Silniki zatrzymane, stabilizatory włączone, uruchamiam nadajnik lokacyjny, staram się nawiązać kontakt ze stacją orbitalną planety – zakomenderowała. Silniki nagle ucichły, a delikatne drgania statku ustały. Marek nie był nawet pewien, czy zwykły człowiek byłby w ogóle w stanie zauważyć to wszystko. On jednak wiedział kompletnie o wszystkim, co działo się na pokładzie Zwycięzcy. Mężczyzna również i do niego był bardzo przywiązany i nie zamieniłby go na żaden inny. MAS-2 Zwycięzca był krążownikiem bojowym typu Hammer, wycofanym z użycia już w dwudziestym czwartym wieku. Niezwyciężony regularnie wprowadzał jednak do niego najnowsze ulepszenia. Obecnie Zwycięzca posiadał poszycie z najlepszej stali, wzmocnionej dodatkowo nanowłóknami i chmarą nanobotów, gotową łatać pancerz na bieżąco. Ponadto chronił go jeszcze generator, wytwarzający grube pole siłowe wokół statku, które mogło przyjąć na siebie nawet salwę wysokoenergetycznych pocisków plazmowych. Główne silniki były napędzane wytwarzaną na miejscu antymaterią i potrafiły błyskawicznie nadać mu maksymalną prędkość. Ponadto znajdowało się tu także kilkanaście repulsorowych silników manewrowych, których używało się już po wejściu w atmosferę. Wszystkie systemy krążownika napędzane były przez najnowszej generacji reaktor plazmowy, generujący moc rzędu dziesięciu tysięcy megawatów. Oczywiście przez większość czasu statek nie potrzebował nawet dwudziestu procent potencjału, jaki oferował reaktor. Bądź co bądź był to jednak statek bojowy. Wyposażony był w najnowsze dostępne systemy uzbrojenia: działa plazmowe i jonowe, bomby protonowe, systemy zagłuszania oraz kamuflażu. Niezwyciężony przygotowany był na każdą okoliczność. W środku krążownik był raczej niewielki. Miał jedynie dwa pokłady. Górny, na którym znajdował się mostek oraz maszynownia i dolny ze zbrojownią oraz kajutą dla załogi.

Marek skupił swoją wolę, a kiedy mrugnął oczami znajdował się już w fotelu na mostku. Przez szybę wykonaną z niezwykle wytrzymałych, przezroczystych nanowłókien, rozpościerał się przed nim niesamowity widok. Na tle błękitnego olbrzyma, świecącego w oddali mała, biała planeta błyszczała milionami świateł miast. Zwycięzca wolno sunął w jej stronę, mijając potężną stację orbitalną, stanowiącą centrum komunikacji w tym układzie, a także kontrolę lotów kosmicznych.

- Nawiązałaś już łączność? – spytał po paru chwilach, a w fotelu drugiego pilota natychmiast pojawił się holograficzny obraz Ewy.

- Wysłałam strumień fotonów w kierunku stacji, ale coś zakłóca sygnał. Postaram się to obejść. Spróbuję łącza szerokopasmowego – odparła SI, a na jej wirtualnej twarzy pojawił się wyraz niepokoju. Niezwyciężony go podzielał, nieustannie próbując sięgnąć świadomością do wnętrza bazy.

- Podaj mi informację o planecie – powiedział nagle, zwracając swoją uwagę z powrotem na krajobraz przestrzeni kosmicznej.

- Krios. Stolica: Alvea. Populacja 15 miliardów. Zasiedlona w 2343 roku. Obecny gubernator: Amos Thren. Koncentracja największych miast w pasie okołorównikowym. Doba wynosi 21,16 ziemskich godzin, a czas obiegu gwiazdy 512,27 dni. Długość równika 32549 kilometrów. Średnia temperatura waha się od -30 do 4 stopni Celsjusza. Obecność licznych lodowców. Obszary około zwrotnikowe porośnięte gęstą tajgą. Kolonia ta jest czołowym dostawcą żelaza i metali szlachetnych Imperium. Atmosfera stanowi mieszankę 65% azotu, 30% tlenu, 5% metanu i innych gazów. Średnia długość życia na planecie wynosi…

- Dobrze, już wystarczy – Marek przerwał jej szybko, wydając z siebie przy tym ciche westchnienie. To była właśnie jedna z nielicznych wad Ewy. Naprawdę nie wiedziała, kiedy skończyć… - Skoro Krios jest taki ważny dla Imperium, to czemu nie posiada żadnej obrony? Gdzie jest pole ochronne?

- Moje czujniki wykazują, że generatory satelitarne zostały uszkodzone – odparła Ewa po chwili.

- Uszkodzone? – powtórzył kapitan, któremu cała ta sytuacja coraz bardziej przestawała się podobać. Spojrzał z niepokojem na śnieżną planetę. – Stacja orbitalna wciąż milczy?

- Zgadza się.

- Zrób skan – polecił. Hologram Ewy zamigotał i zniknął, ale już po chwili z głośników rozległ się głos SI:

- Moje czujniki nie wykrywają żadnych oznak życia wewnątrz stacji. Zdaje się, że ze środka wyssano powietrze – odparła, a jej głos zdawał się odrobinę drżeć. Sam Marek popatrzył ze zgrozą w stronę stacji i ponownie spróbował ją zbadać, posyłając w jej kierunku macki swojej świadomości. Ewa miała rację! Wewnątrz rzeczywiście nie było powietrza!

- Jak to możliwe? – wydusił z siebie mężczyzna.

- Wygląda na to, że główny komputer wraz z systemami podtrzymywania życia został wyłączony.

- Kto mógł to zrobić?

- Brak wystarczającej ilości danych, potrzebnych do stwierdzenia przyczyny tej katastrofy… – odparła SI, ale Niezwyciężony przerwał jej gwałtownie:

- Nie obchodzi mnie to! Wykonaj potrzebne obliczenia – rozkazał.

- Tak jest! – odrzekła, po czym zamilkła. Marek wziął kilka głębokich oddechów i postarał się uspokoić. Dobrze wiedział, że to nie była wina Ewy. To było jego zadanie, by znaleźć jej potrzebne dane. Bez nich jego SI była bezradna.

- Ewo, przepraszam… - zaczął, ale w tym momencie czerwona kontrolka na panelu komunikacyjnym zaczęła nagle mrugać.

- Kapitanie, odbieram sygnał audio, wysyłany na częstotliwości awaryjnej – hologram Ewy pojawił się z powrotem koło niego.

- Połącz nas – polecił Niezwyciężony natychmiast, a z głośników na mostku wydobyły się jakieś trzaski. Kapitan zmarszczył brwi.

- Sygnał jest bardzo słaby – wyjaśniła Ewa.

- Dasz radę go wzmocnić? – spytał Marek, starając się ukryć swoje poirytowanie.

- Problem nie leży po naszej stronie – odparła. – Ktoś zagłusza ich sygnał…

- Możesz chociaż oczyścić dźwięk?

- Spróbuję – powiedziała SI i nagle pomiędzy trzaskami dało się już rozróżnić pojedyncze słowa. Marek odetchnął z ulgą i odezwał się w kierunku mikrofonu:

- Mówi kapitan krążownika bojowego typu Hammer. Możecie powtórzyć? Ledwo was słyszymy… Proszę o pozwolenie na lądowanie.

- Tu Centrum Dowództwa Kryzysowego… Na planecie obowiązuje ścisła kwarantanna… Opuśćcie orbitę, albo będziemy zmuszeni do użycia siły… - pośród trzasków słychać było głos mężczyzny. Niezwyciężony zmarszczył czoło.

- Kwarantanna? Wpuśćcie nas. Możemy pomóc! – powiedział błyskawicznie, ale trzaski ucichły.

- Połączenie zerwane – poinformowała Ewa, a następnie dodała: - Co pan zamierza?

- Wymarła stacja, dezaktywowana obrona, kwarantanna… To wszystko musi się jakoś łączyć… Sugestie? – zwrócił się do hologramu dziewczyny.

- Wciąż mam za mało danych. Nie mogę połączyć się z siecią na planecie. Musiałby pan udać się na powierzchnię i przesłać mi odpowiednie informacje – odparła SI bez chwili wahania.

- Mogłabyś uzyskać bezpośrednie połączenie z moim terminalem? – zapytał Niezwyciężony.

- Tak – potwierdziła, ale w tym momencie wszystkie mięsnie Marka spięły się w napięciu, jak gdyby w oczekiwaniu na walkę. Jego szósty zmysł ostrzegał go przed zagrożeniem. Czujniki statku także coś wykryły.

- Uwaga! Namierzyli nas! Pojedynczy strzał z powierzchni Kriosa! – krzyknęła Ewa, a kapitan zareagował niemal natychmiast:

- Podnieść osłony!

W tym momencie rozległ się silny wstrząs, a światła na mostku przygasły. Zaraz jednak wszystko wróciło do normy.

- Sytuacja?!

- To był wystrzał z działa jonowego. Brak zniszczeń, ale pole ochronne statku zostało przeładowane. Przywrócenie go zajmie mi 28 minut… - odrzekła SI.

- Rozpocznij procedurę naprawczą, wyłącz nadajnik lokacyjny i przejdź w tryb kamuflażu. Kurs na przeciwległą stronę planety – mężczyzna rzucał rozkazami, jak z rękawiczki.

- Tak jest – odparła Ewa i zmrużyła oczy, wypełniając wszystkie polecenia.

- To był tylko strzał ostrzegawczy… - Niezwyciężony odezwał się powoli. – Jak zdołał od razu dezaktywować nasze osłony?

- Nie zdążyłam w pełni aktywować generatora pola. W chwili uderzenia działał z wydajnością 10 procent – wyjaśniła SI.

- Byliśmy nieostrożni – powiedział Marek zły na siebie. – Mogłem zareagować szybciej.

- To nie twoja wina… Prawdopodobieństwo ataku ze strony jednej z głównych planet Imperium było znikome – odrzekła dziewczyna, pocieszającym tonem.

- Ustaw nas nad stolicą – polecił, w zamyśleniu obserwując miejsce, z którego dobiegł strzał. Marek miał bardzo poważne obawy dotyczące Kriosa. Centrum Dowództwa Kryzysowego nie zbierało się od tak i nie strzelało do gości na orbicie. Mimo iż Ewa nie potrafiła powiedzieć, co tam się mogło stać, on miał parę pomysłów. Planeta mogła zostać zwyczajnie podbita, a ktoś chciał to po prostu jak najdłużej utrzymać to w tajemnicy. Tyle tylko, że w pobliżu nie było żadnych śladów jakiejkolwiek bitwy… Jeśli natomiast na planecie wybuchł jakiś bunt albo katastrofa ekologiczna, to czemu nie powiadomili o tym władz Imperium. Marek nie wiedział, od jak dawna trwała ta cała kwarantanna, ale planeta stanowiła czołowego dostawcę surowców mineralnych i na Ziemi prędzej czy później zauważą brak łączności z jedną ze swoich głównych kolonii. Co tam się u licha mogło dziać?

- Nie uda nam się wylądować… - jego rozmyślania przerwała Ewa.

- Wiesz przecież, że mam własne sposoby – zaśmiał się kapitan odrobinę nerwowo, a po sekundzie znajdował się już z powrotem w swojej kajucie.

- Wiesz, że nie cierpię, jak to robisz – Ewa odparła z przekąsem.

- Nie lubisz, kiedy znikam z widoku twoim sensorom? – odezwał się Marek prowokacyjnie, spoglądając ukradkiem w kierunku głośników. SI nie odpowiedziała, a mężczyzna zaśmiał się pod nosem. Popatrzył przez chwilę na swój dobytek i westchnął cicho. Założył swoją starą, czarną, skórzaną kurtkę z pagonami przypiętymi na ramionach, które informowały o stopniu oficerskim właściciela. Do pasa natomiast przypiął dwie kabury z pistoletami plazmowymi. Tak naprawdę Marek od dawna nie służył już we Flocie Imperialnej. Lubił jednak tytuł kapitana, który to z resztą zachowuje się dożywotnio.

- Znajdujemy się tuż nad Alveą – poinformowała go Ewa, kiedy po paru minutach wrócił na mostek.

- Świetnie. Wrzuć na monitor jakieś zdjęcie głównego rynku, czy coś… Poszukaj w archiwach – odrzekł Niezwyciężony.

- Gotowe – zawiadomiła go po chwili. Marek zerknął w stronę monitora. Obraz przedstawiał główny rynek miasta. Brukowany plac, pośrodku fontanna o jakiś wymyślnych kształtach, a wokół niej kilkanaście ławek. Niezwyciężony zamknął oczy, utrwalając sobie w głowie ten obraz, a kiedy otworzył je ponownie, znajdował się dokładnie w tym samym miejscu, które jeszcze przed chwilą obserwował na zdjęciu.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (25)

  • alfonsyna 20.09.2015
    W sumie nie wiem za bardzo, dlaczego, ale obudziło to we mnie skojarzenia z cyklem "Hyperion" Dana Simmonsa, co uznaję za duży pozytyw, jako że "Hyperiona" bardzo przyjemnie mi się czytało :) Na pewno będę śledzić, bo fabuła bardzo w moim guście, chętnie się dowiem, jak to się dalej rozwinie :)
  • Numizmat 20.09.2015
    Dzięki wielkie za miłe słowa :) O Hyperionie nigdy nie słyszałem, ale zaintrygowałaś mnie. Poszukałem co nie co o tej książce i na pewno w niedalekiej przyszłości do niej zajrzę, bo z pewnością wpasuje się w moje klimaty.
  • alfonsyna 20.09.2015
    "Hyperiona" bardzo polecam, mile wspominam czas spędzony z tą książką :)
  • Ichigo-chan 20.09.2015
    Tekst jest długi, więc wyjątkowo nie wypisywałam błędów, ale w zasadzie najwięcej było ich w pierwszym akapicie. Sprawdź go, przeczytaj jeszcze raz, sądzę, że chociaż część wyłapiesz :)
    "- Nie uda nam się wylądować… - jego rozmyślania przerwała Ewa."
    "- Kapitanie – tuż obok niego rozległ się kobiecy głos. "
    I w przypadkach takich jak ^wyżej^ tekst, który mówi postać kończy się kropką, a część po myślniku zaczyna z dużej litery,
    Gdyby było np.
    "- Kapitanie – rozległ się kobiecy głos tuż obok niego. "
    też byłoby poprawnie.
    I nie wiem gdzie to było, ale jeszcze mi się rzuciło w oczy "w szerz" - powinno być "wszerz"

    Jeśli chodzi o fabułę całkiem mi się podobało :D Może na początku trochę się ciągnie, bo mało dialogów, ale część dalsza to po części rekompensuje
    Interpunkcja troszkę szwankowała, ale treść niezła, więc zostawię 4
  • Numizmat 20.09.2015
    Dzięki wielkie. Przed stawieniem przejrzałem tekst, ale zrobiłem to raczej na szybko i sporo rzeczy mogło mi umknąć, czego byłem w pełni świadom. Przejrzę raz jeszcze.
  • Anonim 21.09.2015
    Rzadko czytam coś takie - możliwe, że dlatego ciężko mi było się do tego przemóc i zaczęłam dopiero dzisiaj, nie mniej jednak mnie zaskoczyłeś. Akcja toczyła się płynnie, bez żadnych niedociągnięć, nie musiałam się denerwować, że czegoś nie wiem - skrupulatnie mi wyjaśniałeś. Dobrze zacząłeś, mimo iż nie lubię idealnych bohaterów, Niezwyciężony wydawał mi się przyjemny, zafascynował mnie, mimo iż jest idealnym bohaterem - mam nadzieję, że nie znudzi mi się szybko :) W każdym razie podoba mi się siła twojej wyobraźni i twoja wiedza na temat tego co piszesz, sama zdałam się wciągnąć w te wszystkie dzieła plazmowe itp. Ewa mnie urzekła - może dlatego, że jest robotem, który wciąż się uczy i chcę więcej i więcej :) Wydarzenia ciągną się w swoim tempie - wolnym, bo wolnym, jednak tak bardzo czytając tego nie widać, a wręcz przeciwnie czyta się przyjemnie. Dobrze wychodzą ci dialogi i doskonale działasz opisami na wyobraźnię :)
  • Numizmat 21.09.2015
    I znowu dzięki za słowa wsparcia Efrio. Nawet nie wiesz, ile one dla mnie znaczą. Masz też oczywiście absolutną rację. Niezwyciężony rzeczywiście jest bohaterem niemal idealnym, a na dodatek samotnikiem. Był jednym z moich pierwszych, kiedy to jeszcze nie do końca zdawałem sobie sprawę, że taki bohater może być na dłuższą metę nużący w czytaniu. Dlatego trochę pogniewałem się z nim po czasie i rozeszliśmy się w pokoju ;)
  • Slugalegionu 19.10.2015
    No dobra, lecimy zgodnie z listą Efrii. Jest w komach pod tym opkiem, jakby co:

    http://www.opowi.pl/wyzwanie-jakie-byloby-moje-zauroczenie-a9830/#comment-64137

    Błędy:

    1) W dzisiejszych czasach niewiele jest wiadomo o Niezwyciężonych. ~ Czemu nagle jest kilku Niezwyciężonych?
    2) [...] wywodziła się z Ziemi – planety krążącej wokół gwiazdy o nazwie Słońce, leżącej na obrzeżach Pierwszej Galaktyki, dawniej zwanej również Drogą Mleczną. ~ *Zgromadzeni w sali naukowcy wstają i biją brawo, kobiety mdleją, a NASA błaga Numi o to, aby do nich dołączył* Czy aby osiągnąć taką mądrość muszę zaprzedać duszę Diabłu?
    3) Pozostał tylko jeden… ~ Skoro ktoś z nich jeszcze żyje, to gatunek nie jest wymarły.
    4) Marek Juliusz Divinksus ~ Uno: To nie imię, a dwa imiona oraz nazwisko. Secundo: Zgrzyt kulturowy. Ergo, spadam, gdyż widzę typowe "To, co polskie, jest złem i trzeba to spalić".
  • Numizmat 19.10.2015
    Nie zgrzyt kulturowy, bo oba imiona są rzymskie. Czasem trochę mnie denerwujesz, wiesz Sakal?
  • Slugalegionu 19.10.2015
    No dobra, masz mnie. Generalnie, czemu Ciebie wkurzam? Nawet nie mów, a na drugi raz, kiedy widzisz kom w stylu "Brawo Sakal", pojedź po mnie, gdyż jak do tej pory jesteś, nie licząc Jacka, jedyną taką osobą: )
  • Slugalegionu 19.10.2015
    A i swoją drogą, Marek może se być rzymskie, ale jest już zbyt polskie, przez co ja, jako nie posiadający takiej wiedzy kundelek, odczuwam taki zgrzyt.
  • Numizmat 19.10.2015
    Całkowicie rozumiem, dlatego wyjaśniam. W pewnym czasie swojego życia moja postać długo mieszkała w Polsce, dlatego polskie znaczeniowo imię również jest adekwatne. Myśl o nim jak chcesz :)
  • Slugalegionu 19.10.2015
    Numizmat, no i spoko, ale trzeba było to dać wcześniej: )
  • Slugalegionu 19.10.2015
    A takie kombinowanie tylko Cię pogrąża. Zrobiłeś zgrzyt i tyle!
  • Numizmat 19.10.2015
    Slugalegionu, pierdolisz pan. Jak tworzyłem tę postać, miałem 13 lat i lubiłem to imię, bo to po moim tacie. A że mój bohater jest nieśmiertelny i żył zarówno w realiach rzymskich i polskich to się tylko dobrze złożyło. Często używał też jego wariacji w stylu Marcus. Nie przedstawiam go więc jednym imieniem.
  • Slugalegionu 19.10.2015
    1) Jak tworzyłem tę postać, miałem 13 lat ~ I? Jakbyś nie zauważył, dla mnie wiek = nic.
    2) Często używał też jego wariacji w stylu Marcus. Nie przedstawiam go więc jednym imieniem. ~ Stop! Przecież je porzucił, więc po co później i tak go tak nazywasz?
  • Anonim 19.10.2015
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Aureliusz
  • Numizmat 19.10.2015
    Porzucił w sensie już nim się nie przedstawia. A w narracji używam go dalej, bo mogę
  • Slugalegionu 20.10.2015
    Numi, chcesz zobaczyć na co mnie stać? Spoko *wyłamuje palce ze stawów*. Nie no, spoko, będę w miarę miły: )

    5) Pomimo, że urodził się na Ziemi, to nie był do końca człowiekiem. ~ No generalnie całość poprzedniego tekstu nam to mówiła, ale masz rację, czytelnicy to debile, więc lepiej powiedzieć to po raz tysięczny.
    6) [...] jego wyostrzone zmysły widziały wszystko. ~ Opowiedz mi, jakim cudem on widzi za pomocą słuchu, węchu czy też dotyku? No, chyba że ma jakąś inną percepcję. Na przykład czytałem książkę (tytułu nie pamiętam) w której główny bohater, jako wilkołak, widział zapachy.
    7) Marek był w stanie zobaczyć [...] gromady galaktyk wolno, acz nieubłaganie pędzące w swoją stronę ku zderzeniu. ~ Takie zderzenia zachodzą, to prawda, ale dominuje kierunek oddalania się ich od siebie.
    8) Sporo razy piszesz na przykład "swoją głowę". To błąd, gdyż części ciała z natury są swoje.
    9) Do dziś nie potrafią oni jej zbadać, ani określić jaką mogłaby pełnić funkcję we wszechświecie. ~ Potrafią określić jej funkcję. Gdyby nie masa, jaką generuje (e=mc^2, więc energia może zwiększyć masę), galaktyki rozpadły by się, gdyż ich grawitacja byłaby zbyt mała.
    10) Ponadto był w stanie przemieszczać się z miejsca na miejsce w błyskawicznym tempie dzięki teleportacji. ~ W takim razie wyjaśnij mu jedno. Po jasną cholerę korzysta ze statku kosmicznego, zamiast po prostu się teleportować na miejsce? A no tak, bo takie rzeczy są ważniejsze niż logika...
    11) - Kapitanie – tuż [...] ~ Czemu, kurwa jego mać, różne "kreseczki". Zawsze są różne! O co tutaj chodzi!
    12)[...] oficera Floty Imperialnej. ~ Aha... no to ja lecę w kosmos go zobaczyć...
    13) Obecnie Zwycięzca posiadał poszycie z najlepszej stali [...] ~ Już dzisiaj do super specjalnych pojazdów nie stosuje się stali, gdyż nawet taka najlepsza jest... słaba.
    14) - Krios. Stolica: Alvea. Populacja 15 miliardów. Zasiedlona w 2343 roku. Obecny gubernator: Amos Thren. Koncentracja największych miast w pasie okołorównikowym. Doba wynosi 21,16 ziemskich godzin, a czas obiegu gwiazdy 512,27 dni. Długość równika 32549 kilometrów. Średnia temperatura waha się od -30 do 4 stopni Celsjusza. Obecność licznych lodowców. Obszary około zwrotnikowe porośnięte gęstą tajgą. Kolonia ta jest czołowym dostawcą żelaza i metali szlachetnych Imperium. Atmosfera stanowi mieszankę 65% azotu, 30% tlenu, 5% metanu i innych gazów. Średnia długość życia na planecie wynosi… ~ Uno: Liczby słownie. Lata i np. ak-47 rozumiem, ale reszta ma być słownie. Secundo: Średnia długość życia jest inna dla różnych gatunków, więc średnia całego życia byłaby bezużyteczna. Nawet w wieku trzynastu lat powinieneś wiedzieć o takich rzeczach.
    15) - Tu Centrum Dowództwa Kryzysowego… Na planecie obowiązuje ścisła kwarantanna… Opuśćcie orbitę, albo będziemy zmuszeni do użycia siły… ~ bez przecinka. To są całe zdania, a nie pojedyncze słowa. Logika gościu, logika.
    16) To był tylko strzał ostrzegawczy… ~ Nope. Takie strzały nie mogą trafić.
    17) W chwili uderzenia działał z wydajnością 10 procent [...] ~ liczby słownie.
    18) Obraz przedstawiał główny rynek miasta. ~ Serio? Zdjęcie głównego rynku miasta przedstawia główny rynek miasta? Nie miałem o tym pojęcia, dziękuję, żeś mi to wyjaśnił.

    Ergo: 6/10. Dostałbyś siedem, ale skoro chciałeś taryfę ulgową za to, że byłeś wtedy młody, to masz za swoje.

    Całokształt:

    Moja propozycja: Skoro bohater nie chce używać imienia Marek, to w ewentualnej kontynuacji nazwij go Mary Sue, okej? Cały czas nawijałeś tylko, jaki to on jest super oraz jakie ma super-SI. No i musi mieć mega-statek, który musi być stary, aby podkreślić jego zajebistość. Mamy też moce, których nie wykorzystuje się logicznie. I nie, zdjęcie to za mało, gdyż skoro to główna kolonia, to raczej sporo jej zdjęć mógł znaleźć.

    3/10

    Pomysł:

    W sumie, to już go opisałem w całokształcie. Traktujesz czasami czytelnika tak, jakby był głupi.

    6/10

    Średnia w skali 1-5 ~ 2,5/5

    Ocena: 2

    Nie będę czytał innych części.

    Pozdrawiam, Sakal.
  • Numizmat 20.10.2015
    Slugalegionu, dzięki. Przynajmniej doczytałeś do końca, a taki komentarz jest przynajmniej nie bezpodstawny i lepszy od: nie podoba mi się imię, spadam.

    6. Zwykła przenośnia i uosobienie w dodatku. Wiadomo, że zmysły nic konkretnego nie robią. Ewentualnie działają albo nie.
    7. Rozszerza się, prawda. Jednak gromady galaktyk wciąż mogą się zderzać, bo jednocześnie wirują po różnych orbitach wokół "środka wszechświata"
    8. Przyzwyczajenie. Nie widziałem, że to błąd. Lepiej mi to brzmi.
    9. ciemna energia (wciąż hipotetyczna) działa przeciw grawitacji. Pewnie, to jej generalna funkcja. Prawdopodobnie chodziło mi bardziej o zastosowanie.
    10. Teleportacja nie działa na kosmiczne odległości. Dobrze też jest, gdy choć raz widział lub był w danym miejscu. Być może powinienem to wyjaśnić.
    11. specyfika worda. Jakbym dawał długie, to przy kopiowaniu nie przenoszą się do edytora opowi i muszę każdy jeden dodać. W dużym tekście to sporo roboty. Dlatego są małe punktory.
    14. Prawda, w domyśle oczywiście chodziło mi tylko o ludzi.
    12, 15. Nie mam pojęcia, o co ci tu chodzi.
    17. Liczb rzeczywiście zapomniałem poprawić. Sorki :)

    End: W kontynuacji nazywam go James Harper. Jakbyś czytał, to byś widział.
    Co w tym złego, że podkreślałem, to co napisałeś?

    No i the last bu not least: Nie prosiłem o żadną taryfę ulgową. Nie uznaje takich. Źle mnie zrozumiałeś. Wyjaśniałem ci tylko genezę imienia, które wymyśliłem jak miałem trzynaście lat. Sam tekst powstał przed rokiem.
  • Slugalegionu 20.10.2015
    the last bu not least ~ bu = but.

    12) Napisałeś, że nosi taki skafander, ale jak mam go sobie wyobrazić, skoro go nie opisałeś?

    15) Pisałeś, że słychać było pojedyncze słowa, ale używałeś pełnych zdań.
  • Numizmat 20.10.2015
    Aaa, ok :)
  • Vampircia 19.12.2015
    Obiecałam, że się za to wezmę i dotrzymałam słowa:) Może zacznę od samej treści. Widzę, że interesujesz się naukami ścisłymi i to widać. Bardzo się cieszę, że postanowiłeś poruszyć temat ciemnej energii, od dawna pragnęłam przeczytać o tym w s-f. Zaciekawiło mnie, pomysł, choć może na razie nie zdaje się jakoś szczególnie oryginalny, osobiście mi się podoba i na pewno daje pole do popisu. Niestety styl trochę kuleje, ale sam przyznałeś, że to stare i niedopracowane, a wiadomo, arcydzieła się od razu nie stworzy. Nie wiem, czy moje rady coś pomogą, bo przypuszczam, że od tamtego czasu poczyniłeś spore postępy, ale na wszelki wypadek powiem, co mi tu zgrzyta. Generalnie popełniłeś błąd, który popełnia jakieś 99% początkujących twórców: postawiłeś zbyt duży nacisk na opis głównego bohatera już na samym początku opowiadania. Co prawda zrobiłeś to i tak dużo lepiej, niż większość amatorów, ale generalnie to było niepotrzebne. Okej, główny bohater jest ważny, musimy go poznać, ale nie aż tyle tak szybko. Ta ilość opisów na początku niepotrzebna, spokojnie dałoby się to wpleść w dalszą fabułę. Ale w drugiej części rozdziału robi się już lepiej. Owszem, przydałoby się więcej złożonych zdań, bylica czasem bije po oczach. Wiem, że ciężko uniknąć stosowania słowa "być", ale tu momentami przegiąłeś:P Ale jak mówię, rozumiem, że to stare, rozumiem, że jesteś młody, potencjał jest ogromny i dostrzegam talent. Postaram się czytać dalej. I byłoby mi bardzo miło, gdybyś kiedyś coś opublikował na moim forum.
  • Numizmat 19.12.2015
    Vampiricia, dzięki za opinię :) Jeśli mogę spytać, to od jak dawna piszesz?
  • Vampircia 19.12.2015
    No będzie tak prawie 15 lat, ale przez większość czasu były to głównie fanfiki, więc z taką twórczością przez duże T nie jestem zbyt obyta.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania