Poprzednie częściDemoniczna Aureola Rozdział 1

Demoniczna Aureola, Rozdział 3, cz. 2

Fanuel podjechał pod dom nie przestając wpatrywać się w moją uśmiechniętą twarz. Nie mogłam tego opanować i przez całą drogę szczerzyłam się, jak idiotka. Nawet moja podświadomość patrzyła na mnie z dezaprobatą spoglądając wściekle zza książki.

- Mam pytać, co jest powodem Twojego głupkowatego uśmiechu? - Spojrzał na mnie przenikliwie. Jedyne, na co było mnie stać to pokręcenie głową. - Ness, litości. Nie szczerz się tak!

- Przepraszam, nic na to nie poradzę! - Uśmiechnęłam się jeszcze promienniej, a niesforny rumieniec oblał moje policzki. - Mam bardzo dobry dzień.

- Bardzo dobre wyczucie czasu. - Prychnął.

- Mam płakać z powodu Agaresa? Fanu, czy to coś zmieni? Wiem, jak poważna jest sytuacja, ale właśnie teraz trzeba zachowywać się rozsądnie.

- Wszyscy Nadprzyrodzeni są w gotowości, zostały zwiększone treningi i powołani Strażnicy. Nawet zajęcia zostały odwołane. - Westchnął.

Że co? Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, a głupi uśmiech zszedł mi z twarzy. Mój ojciec był apodyktyczny i nadopiekuńczy, ale nigdy nie był nierozsądny. Sytuacja musiała więc być jeszcze bardziej poważna, niż mi się wydawało. Żołądek ścisnął mnie tak bardzo, że zrobiło mi się niedobrze.

- Muszę dołączyć do treningów. - Szepnęłam. - Czego mi nie mówicie?

Fanuel spojrzał na mnie pobladły.

- Powinnaś o to zapytać swojego ojca, Ness.

- Przestańcie mnie traktować, jak małą dziewczynkę, która ze strachu przed niebezpieczeństwem zakryje się kołdrą. - Zmarszczyłam czoło ze złości. - Jak mam się bronić przed Agaresem, skoro nie chcecie mi niczego powiedzieć.

- Zapytaj. Swojego. Ojca. - Syknął akcentując każde słowo.

Odpuściłam wiedząc, że dyskusja z Fanuelem do niczego mnie nie doprowadzi.

Nie chciałam tracić czasu na drogę do domu, dlatego użyłam teleportacji i w ułamku sekundy znalazłam się w kuchni.

 

Malachai siedział przy stole pijąc kawę z białej, porcelanowej filiżanki. Przeglądał jakieś papiery, które na mój widok od razu odwrócił tak, żebym nie mogła ich zobaczyć. Ubrany był w czarny kombinezon z żółtą kamizelką, która ochraniała przed kulami ognia i zabezpieczała przed Mieczem Zniszczenia.

Wspaniale. Mój własny ojciec ma przede mną tajemnice, a do mnie ma pretensje.

- Witaj, córeczko. - Uśmiechnął się. Starał się być naturalny, ale zdenerwowanie odznaczało się czerwonymi plamami na jego szyi. - Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną.

- Ty mi powiedz. - Warknęłam. - Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć wszystkiego, co pomogłoby mi walczyć z Agaresem?

Westchnął i przeczesał włosy dłonią.

- Wiem, że chcesz mnie chronić, ale musisz zrozumieć, że ja też chciałabym wiedzieć, o co dokładnie chodzi. Nie możesz wiecznie trzymać mnie w kokonie, bo nawet tam Agares może wejść. Tylko, jeśli będę wiedziała wszystko, mam szansę się obronić. - Uspokoiłam się.

- Kiedy Ty tak wyrosłaś? - Zaśmiał się smutno. Chwycił mnie za rękę i spojrzał z miłością. - Masz rację, nie powinienem ukrywać przed Tobą niczego, co jest z nim związane. Nie sądziłem, że wróci tak szybko, że będzie nękał moje dzieci, że będzie chciał je opętać. To ja jestem Jego celem, chce się na mnie zemścić za to, że odwróciłem przyszłość. To nie jest Twoja wojna, Ness.

- Dlaczego Agares miałby się na Tobie mścić? - Zapytałam zdumiona.

- Dorastałem w świecie, w którym Agares sprawował władzę nad wszystkimi Nadprzyrodzonymi i Ludźmi. Gdy Jane trafiła do Tartaru, on sprytnie wykorzystał jej żal i zasiał w niej nić nienawiści, która po kilkudziesięciu latach wykiełkowała. Z jej pomocą przywołał Jeźdźców Apokalipsy... - Urwał, przypominając sobie makabryczne wydarzenia. - Ziemia wyglądała jak jedno, wielkie gruzowisko po pożarze. Dlatego postanowiłem wykorzystać swoją umiejętność podróżowania w czasie i pomogłem Azazelowi wydostać ją z Tartaru zanim Agares zdołał ją omotać. Przyrzekł, że się zemści, że nie odpuści... A wie, że wy jesteście moimi największymi skarbami.

Wpatrywał się we mnie przez chwilę po czym spuścił wzrok. Czułam ból bijący z jego wnętrza, przerażenie i niepewność. Niewiele myśląc usiadłam mu na kolanach i przytuliłam do niego mocno.

- Miłość jest luksusem, na który możesz sobie pozwolić dopiero wtedy, kiedy twoi wrogowie zostaną wyeliminowani. Do tego czasu, wszyscy, których kochasz, to zakładnicy, wysysający z ciebie odwagę i nie pozwalający ci podejmować rozsądnych decyzji. - Zacytował spokojnie wtulając głowę w moje włosy.

-Tak może jest w przypadku ludzi, tato. My jesteśmy Nadprzyrodzonymi, mamy Archanioła i dwa potężne demony. - Odparłam zdecydowanie.

- Archanioł, który chleje, jeden demon trafił do piekła chyba przez pomyłkę, a drugi cały czas walczy ze swoim pragnieniem. - Prychnął przewracając oczami. - To nie jest dobry początek stworzenia Armii, która mogłaby unicestwić Agaresa, Ness.

- Ja mogę tworzyć tarczę wokół was, Ray i Ares są świetnymi wojownikami... - Wymieniałam. - Agares może i jest Panem Ciemności, ale my mamy w sobie światło. Światło zawsze wygna mrok, jak potężny by nie był.

Uśmiechnął się i delikatnie zsunął mnie z kolan. Wstał po czym podszedł do blatu. Odwrócił się w moją stronę.

- Herbatki?

- Poproszę. - Uśmiechnęłam się.

Zawsze uważał, że herbata będzie lekiem na wszystko. Ale wiedziałam, że tym razem dla niego ta rozmowa była zbyt ciężka.

Wstawił wodę, a ja przez cały czas biłam się z myślami, czy powiedzieć mu o snach. Nie chciałam dokładać mu kłopotów, ale powinnam pójść za głosem rozsądku, który cały czas krzyczał, żebym w końcu z nim o tym porozmawiała.

Wypiliśmy herbatę rozmawiając tak, jakby nic się nie zmieniło. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, opowiadałam mu o nauczycielu angielskiego, z jaką pasją prowadzi lekcje i jak docenia uczniów, którzy się uczą. Lubiłam go najbardziej, bo bardzo przypominał mojego ojca.

Za każdym razem, kiedy chciałam powiedzieć mu o moich snach i przede wszystkim o Jonathanie coś nie pozwalało mi wydusić słowa.

Wstałam od stołu i złożyłam pocałunek na czole Malachiego.

- Idę do siebie. - Odrapałam przechodząc przez próg i zostawiając go samego.

Przez całą drogę do pokoju czułam na sobie czyjeś przenikliwe spojrzenie, chociaż nikogo w pobliżu nie było. Mama jak zwykle siedziała w Szkole Demonów, a Ray umówił się z Aresem na trening przed międzynarodowymi zawodami Walk Nadprzyrodzonych.

Szybko zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam do komputera. Sprawdziłam pocztę czując ukłucie rozczarowania, kiedy okazało się, że nie ma żadnej wiadomości od Jonathana. Jestem idiotką do potęgi entej, że ciągle o nim rozmyślam, że czekam na wiadomość od niego, choć dobrze wiem, że nie powinnam. To wszystko mogłoby sprowadzić nieszczęście na moją rodzinę. I jeszcze ten przeklęty Agares, który nie dawał mi spokoju!

Musiałam coś z tym zrobić. Wymyślić plan, który nie obejmowałby mówienia o wszystkim Ojcu. Miał dość zmartwień na głowie, żeby przejmować się krnąbrną córeczką, która nie potrafi dotrzymać obietnicy.

 

Obudziłam się w środku nocy cała rozdygotana. Wstałam pospiesznie i poszłam do łazienki opróżnić pęcherz, który nie dawał spokoju.

Co za przeklęty sen! Agares był znacznie lepszy w dotrzymywaniu danego słowa ode mnie. Powiedział, że będzie wszędzie i wkradał mi się nawet do snów. Bezczelny demon! Muszę go unicestwić, choćbym miała przejść najgorsze męki w Tartarze. Inaczej nie da nigdy spokoju ani mnie ani mojej rodzinie. Swoją drogą mam nadzieję, że Rayowi chociaż odpuszcza część erotyczną tych makiawelicznych i bardzo realnych snów.

Może powinnam powiedzieć o wszystkim chociaż Aresowi? On, jako potomek Boga Wojny na pewno by coś poradził. Tylko co? Wymachiwanie Mieczem Zagłady w stronę potężnego demona nie jest najlepszym pomysłem, a tym bardziej narażanie jego życia dlatego, że Agares postanowił zemścić się na moim ojcu używając do tego mnie.

Wróciłam do łóżka z poczuciem ulgi i usiadłam wtulając się mocno w poduszkę. W moim pokoju zmaterializował się Malachai z dwoma kubkami w rękach.

Krzyknęłam z przerażenia myśląc, że to Agares, a moja podświadomość pokręciła z dezaprobatą głową i machnęła ręką.

- Nie chciałem Cię wystraszyć. - Przygryzł wargę, żeby ukryć uśmiech.

Wzięłam głęboki oddech, by moje serce się trochę uspokoiło.

- Mogłeś zapukać, a nie skradać się, jak złodziej. - Prychnęłam. - Jak demoniczny złodziej!

- Nadprzyrodzony. - Poprawił mnie.

Usiadł na łóżku przy mnie i podał mi kubek.

- Kakałko dla mojej córeczki. - Wyszczerzył zęby.

- Dziękuję, tatuś. - Uśmiechnęłam się biorąc łyk. - Niesamowite! Wyszło Ci!

Wydął usta oburzony.

- Wątpiłaś w umiejętności swojego ojca?

- Nigdy. - Zaśmiałam się. - Skąd wiedziałeś, że nie śpię?

- Cóż, muszę przyznać, że nie masz zbyt delikatnego chodu. - Puścił mi oczko, a ja zmrużyłam gniewnie oczy. - Słyszałem, że spuszczałaś wodę!

Zaśmialiśmy się oboje.

- Pomyślałem, że skoro nie możemy zasnąć to przynajmniej porozmawiamy. - Dodał spokojnie. W jego głosie było tyle czułości, że ścisnęło mnie serce.

- Tato... - Zaczęłam niepewnie starając się zebrać myśli. Spojrzał na mnie wyczekująco i ręką zachęcił do kontynuowania. - Tak sobie pomyślałam, że może powinnam zrezygnować z ludzkiej szkoły. Teraz bardziej przydam się tutaj.

Spuścił wzrok biorąc łyk kakao. Widziałam, że bardzo się nad tym zastanawia.

- Tak byłoby najbezpieczniej, miałbym Cię przy sobie. - Uśmiechnął się smutno. - Ale nie mogę zabronić Ci normalnego życia. Fanuel będzie Cię pilnował, a Agares nie jest dość silny i głupi, by zaatakować przy ludziach.

- Cóż, dyskutowałabym na temat jego głupoty. - Zaśmiałam się. - Próbuje się zemścić na Tobie, bo udaremniłeś mu próbę podbicia świata. Większość demonów skorzystała z łaski Stwórcy, a on nadal idzie w zaparte.

- Bo to On uważa się za Boga. Chce, żeby wszyscy jemu składali pokłon, a nie Stwórcy. - Chwycił mnie za rękę. - Każda dusza, która mu się oddaje sprawia, że jest silniejszy. Wywodzi się od Nephelim i przez to ma większą moc przyciągania do siebie kobiet. O ile Rayowi podsyła same makiaweliczne obrazy zniszczonego świata, tak Tobie... - Urwał nagle i zarumienił się.

- Dobra, wiem! - Chwyciłam w obie dłonie kubek. Byłam pewna, że moje policzki były już purpurowe.

Mogłam rozmawiać z nim o wszystkim, ale ten jeden temat wywoływał w nas zażenowanie i wstyd. Swoją drogą, jak na potomków Nephelim mieliśmy bardzo zdrowe relacje.

- Ness. - Zaczął spokojnie po długim milczeniu. - Wiem, że chcesz mi coś powiedzieć. Widzę to.

Cała krew spłynęła z mojej twarzy pozostawiając ją białą, jak ściana. Wiadomość, którą najbardziej chciałam mu przekazać, nie przechodziła mi przez gardło. Strach przed jego reakcją paraliżował mnie do tego stopnia, że niepotrafiłam powiedzieć: "Tato, zawiodłam Cię. Złamałam przysięgę, zauroczyłam się w pewnym ludzkim chłopaku i teraz Agares wykorzystuje tą słabość do wkradnięcia się w moją duszę".

- Jest coś... - Starałam się znaleźć w głowie coś, co chociażby zbliżyło mnie do powiedzenia prawdy.

Malachai spojrzał na mnie wyczekująco, gestem ręki zachęcając, bym mówiła dalej.

- Jakiś czas temu pewien chłopak zaprosił mnie na bal organizowany przez szkołę.

Jego twarz kolejno stawała się blada, czerwona, by na końcu stać się purpurowa. Przełknął głośno ślinę i westchnął.

- Jaki to chłopak? - Mruknął. - Może przyprowadź go do domu.

- Nie! - Pisnęłam. - Jak to sobie wyobrażasz? Nie możemy przyprowadzać ludzi. A jak Azazel akurat wpadnie? Albo Ariel będzie chciał po raz kolejny powachlować anielskimi skrzydłami?

Zaśmiał się głośno. Cóż, cieszyłam się, że w takiej sytuacji nadal potrafię go rozbawić.

- Wszystko będzie wyglądało jak w każdym, normalnym, ludzkim domu. - Westchnął. - Uprzedzę wszystkich.

- To nie jest najlepsze rozwiązanie, tatuś.

- Nie puszczę Cię na imprezę z kimś, kogo nie znam. - Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.

- Zachowujesz się, jakbym chciała iść na bal z samym Szatanem! - Zmarszczyłam czoło. - Litości. Jestem Nadnaturalna! Jeśli groziłoby mi niebezpieczeństwo bez mniejszych problemów poradziłabym sobie, nie uważasz?

- Różnica jest znacząca. Szatana znam, a tego Twojego chłopaka nie.

- Więc co stoi na przeszkodzie, żebyś go po prostu poznał? - Wydusiłam, nim zdążyłam pomyśleć. Malachai otworzył szeroko oczy i przez moment wydawało mi się, że nieznacznie zbladł.

- To człowiek. Jak Ty sobie to wyobrażasz, Ness? - Westchnął. - Obiecywałaś mi coś.

Poczułam ukłucie w sercu. Faktycznie obiecywałam ojcu, że nie przywiążę się do żadnego człowieka, ale czy mam wpływ na to, co się stało? Stwórca mi świadkiem, że starałam się o nim nie myśleć, unikałam go. To, co do niego poczułam było silniejsze.

"Oni Ciebie nie zrozumieją, Vanesso. Pójdź za moim głosem, a będziesz miała wszystko, czego zapragniesz" usłyszałam wysoki, nieludzki baryton dudniący w dalszych zakamarkach umysłu. Od razu rozpoznałam, że to Agares. Wzdrygnęłam się,co nie zostało niezauważone przez ojca.

- Coś się stało, bestyjko? - Zapytał z czułością.

- Nie. - Pokręciłam głową by jeszcze bardziej umocnić moje słowa. - Jestem po prostu śpiąca.

Pokiwał potakująco głową, choć miałam wrażenie, że nie do końca wierzy w moje słowa. Wstał, poprawił koszulkę i pocałował mnie w czubek głowy życząc kolorowych snów.

Spojrzałam w jego niebieskie oczy, które roziskrzone były miłością. Mój kochany, troskliwy i niekiedy bardzo apodyktyczny tata.

Wychodząc, odwrócił się jeszcze raz moją stronę i szepnął, że bardzo mnie kocha.

- Ja Ciebie też, tatuś. - Odszepnęłam kładąc głowę na poduszce.

Byłam jednocześnie przerażona i sfrustrowana czując obecność Agaresa. Miałam wrażenie, że jest obok, niemal czułam jego oddech na swojej szyi. Nie mogłam jednak o tym powiedzieć ojcu, bo od razu by mnie zabił. Jakie miałam wyjście z tej sytuacji?

"Zakończ związek z Jonathanem" Syknęła moja podświadomość, a rozum tym razem jej przytaknął. Utulona wściekłymi słowami dudniącymi w mojej głowie zapadłam w sen.

 

Obudziłam się zaskakująco wypoczęta. Otwarłam oczy przeciągając się i leniwie ziewając. Niespiesznie wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Nalałam do wanny gorącej wody i dolałam olejku do kąpieli, którego przyjemna woń unosiła się w całym pomieszczeniu. Zamknęłam oczy i wdychałam ożywczy zapach Ylang - Ylang z nutą pomarańczy. Szybkim ruchem pozbawiłam się piżamy i weszłam do wanny, zanurzając się w zmysłowym zapachu otulonym gorącą wodą.

Od dłuższego czasu nie czułam się tak spokojna i zrelaksowana. Na dalszy plan zszedł nawet Agares wkradający się coraz bardziej bezczelnie do moich myśli. Tego właśnie potrzebowałam, by skupić myśli.

Zaczęłam układać w głowie plan, który miał raz na zawsze pozbyć się Agaresa z życia mojej rodziny i tym samym pozwolić mi cieszyć się obecnością Jonathana bez obawy, że tata dostanie zawału. Najpierw musiałam przekonać bezczelnego demona do tego, że chcę przejść na jego stronę. Poznać jego słabe punkty, jego strategię i sprawić, żeby mi zaufał, dopiero później mogę wykraść od Strażników Miecz Zagłady i zakraść się do Agaresa, kiedy ten nie będzie się tego spodziewał. Tylko czy to wystarczy? Czy można zgładzić tak potężnego demona samym Mieczem Zagłady? Nawet nie miałam komu się tego zapytać! Ojciec od razu nabrałby podejrzeń, Azazel z pewnością od razu poszedłby z tym do Malachiego i miałabym ich oboje na karku. Moja mama pochłonięta jest szkołą, a Ray zajęty jest treningami do Turnieju. Pozostaje jeszcze Ares, ale po naszym ostatnim spotkaniu z pewnością unosi się dumą i jestem pewna, że nie chce mnie widzieć. Tak więc zostałam pozostawiona sama sobie.

Chcąc uniknąć podłego nastroju gestem dłoni włączyłam odtwarzacz CD z niezastąpioną Barbar Gough, której dźwięczny głos rozbrzmiał cicho w moich uszach sprawiając, że zatraciłam się w chwili.

Wyszłam z wanny, gdy woda stała się chłodna. Ubrałam się w białą, luźną bluzkę opadającą na jedno ramię, szare leginsy i białe bambosze przypominające balerinki. Włosy spięłam w kok na czubku głowy, a na rzęsy nałożyłam jedną warstwę tuszu.

 

Tata leżał w salonie pochłonięty książką. Towarzyszył mu Ray, który zaspany przełączał kanały w telewizji. Uniosłam się w powietrzu i z impetem opadłam na łóżko obok ojca.

- Cześć, chłopaki! - Pisnęłam.

- Co Ty masz taki dobry humor od samego rana? - Ray obserwował mnie uważnie.

- Dzień dobry, bestyjko. - Odparł po chwili Malachai nie odrywając wzroku od powieści Charlotte Bronte. - Jak się spało?

- Krótko, bo w nocy przyszedł do mnie ktoś z kakao. - Zaśmiałam się i zwróciłam w stronę brata. - To nas od siebie różni, że ja od samego rana mam energię.

Pokręcił głową z dezaprobatą.

- I radzę Ci wykorzystać jej nadmiar w walce z Agaresem. - Prychnął wracając do oglądania.

- Co? - Usiadłam wygodnie czekając na rozwinięcie jego myśli.

- Ray, nie strasz siostry. - Westchnął odkładając książkę na stół.

- Ale ja chcę wiedzieć, czy coś planujecie.

Ray spojrzał na mnie z miną w stylu "Domyśl się, idiotko".

- Cóż, trudno to nazwać planem. Na razie zbieramy Nadprzyrodzonych. - Tata uraczył mnie z pewnością okrojoną wersją. Poczułam się zirytowana. Dlaczego on ciągle coś przede mną ukrywał? Fanuel miał rację, że zbierają żołnierzy.

- Przypuśćmy, że znajdziecie Nadprzyrodzonych, którzy zgodzą się stanąć z nim do walki. Ale co dalej? Żaden z nas nie ma takiej mocy, Agares zawsze będzie o krok naprzód. - Odparłam.

- I ma po swojej stronie Jeźdźców Apokalipsy. - Ray przyznał mi rację.

- Ale nie ma Was, a sądzę, że oprócz zemsty któreś z Was jest mu do czegoś potrzebne. Na razie próbuje skusić Ciebie, ale kiedy uzna, że nie zdoła Cię przekonać, wtedy zacznie nękać Vanessę. - Tata chwycił się za skronie i potarł je, jakby nad czymś się mocno zastanawiał.

- Dopóki Agares znajduje się w Tartarze nie ma dość mocy, by powołać Jeźdźców. Ale jak w takim razie potrafi wkradać się do snów? - I nie tylko, dodałam w myślach.

- Na wizje nie działają przestrzenie światów, są połączeniami wyobraźni i Tartar nie jest wstanie tego zablokować. Projekcje astralne są najpotężniejszą mocą, jaką posiada większość obdarzonych. Demony mogą nią manipulować wkładając do nich swoje pragnienia. - Tłumaczył z zaangażowaniem. - Dlatego sny Raya są takie realistyczne i pełne makiawelizmu.

- Nie da się nic zrobić, żeby Ray był odporny na te wizje? - Pytałam, choć miałam bardziej egoistyczne pobudki, niż dobry sen mojego brata.

- Niestety nie jesteśmy wstanie tego powstrzymać. Tarcza może obronić Cię przed mocami, ale nie obroni przed wizjami, bo to wykracza poza stan realizmu. O tyle, o ile kula ognia może Cię fizycznie skrzywdzić, tak nękanie astralne ma początek i koniec w granicach twojej podświadomości.

- Najbardziej męczące są te obrazy i świadomość, że ja tego dokonałem. Zawsze stoję na czele gwardii Agaresa. - Westchnął.

Przypomniałam sobie lekcje demonologii i puknęłam się w czoło.

- Ray! - Pisnęłam. Oboje zwrócili się w moją stronę z wyraźnym zaskoczeniem. - Pamiętasz, jak na Demonologii mama nam mówiła o czarach? - Kiwnął potakująco głową. - Nie wiem, czy to zadziała, ale co szkodzi spróbować?

- Ale do czego zmierzasz? - Patrzył na mnie, jak na idiotkę.

Zmrużyłam oczy, by przypomnieć sobie więcej. Wyciągnęłam rękę, na której w ułamku sekundy znalazła się książka i otwarłam na stronie poświęconej czarom.

- Furis Nefas, czar demonicznej aury mającej na celu wzmocnić siłę Tarczy. - czytałam. - Trzeba zmieszać amestyt, krwawy mech i siarkę.

- Córciu, ale nie sądzę, żeby to pomogło. - Ojciec zwinął usta w cienką linię próbując powstrzymać uśmiech. - Demonologia tak naprawdę mało ma wspólnego z rzeczywistością. A tak, jak Ci już powiedziałem, nawet Tarcza nie będzie wstanie powstrzymać wizji.

Westchnęłam zrezygnowana odkładając książkę.

- Trzeba po prostu pokonać Agaresa. I tyle. - Ray znów powrócił do oglądania. Leciał właśnie jakiś mecz piłki nożnej.

- I pamiętaj, to nie jest Twoja wojna, Ness. - Malachai zwrócił się do mnie tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 29.05.2015
    no dyskusja faktycznie do niczego nie prowadziła hehe
    TEN FRAGMENT MNIE UJĄŁ:
    - Dorastałem w świecie, w którym Agares sprawował władzę nad wszystkimi Nadprzyrodzonymi i Ludźmi. Gdy Jane trafiła do Tartaru, on sprytnie wykorzystał jej żal i zasiał w niej nić nienawiści, która po kilkudziesięciu latach wykiełkowała. Z jej pomocą przywołał Jeźdźców Apokalipsy... - Urwał, przypominając sobie makabryczne wydarzenia. - Ziemia wyglądała jak jedno, wielkie gruzowisko po pożarze. Dlatego postanowiłem wykorzystać swoją umiejętność podróżowania w czasie i pomogłem Azazelowi wydostać ją z Tartaru zanim Agares zdołał ją omotać. Przyrzekł, że się zemści, że nie odpuści... A wie, że wy jesteście moimi największymi skarbami.
    a WOGÓLE TO JA LUBIĘ NESS :) 5:) ja wiem, że lubicie długie rozdziały, ale proszę skrócie je troszkę
  • joana 29.05.2015
    Bardzo się cieszę, że ją lubisz :) I mam nadzieję, że tak pozostanie! :) Dziękuję za dobrą ocenę :) Jeśli chodzi o długie rozdziały, to widocznie muszę je przedzielać na więcej części. Poprawię się :)
  • Anonim 29.05.2015
    Hmm widzę, że mogłoby przejść mi koło nosa całkiem składne fantasy story. Za tą część daje 5, a w weekend zaznajomie się jeszcze z 1 i 2 pozdrawiam :)
  • joana 29.05.2015
    Dziękuję bardzo za pozytywną ocenę. :) Mam nadzieję, że pozostałe rozdziały również Ci się spodobają. Pozdrawiam. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania