Poprzednie częściDemoniczna Aureola Rozdział 1

Demoniczna Aureola, Rozdział 4, cz. 1

Po obiedzie postanowiłam udać się do biblioteki, żeby poszukać więcej informacji na temat Agaresa. Demony istniały przecież zawsze i niekiedy ujawniały się ludziom pod postacią opętania. To był jedyny pomysł, którego mogłam teraz zrealizować.

Postanowiłam się przejść korzystając z pięknej, wczesnojesiennej pogody. Drzewa przy chodnikach zmieniały powoli barwę tworząc kolorowy, miejski pejzaż. Zazdrościłam ludziom niewiedzy o zbliżającej się wojnie, która stawała się coraz bardziej realna. Bałam się, że jeśli do niej dojdzie ucierpi ktoś z mojej rodziny, bo przecież w każdej wojnie, nie istotne, czy ludzkiej czy demonicznej są ofiary.

"Jeśli ktoś zginie to tylko przez Ciebie" - Moja podświadomość syczała przybierając postać wściekłego byka. Musiałam przyznać jej rację i dlatego moim obowiązkiem było unicestwić Agaresa przed wybuchem wojny.

Z zamyślenia wyrwał mnie głośny pisk opon i zdałam sobie sprawę, że znajduję się na środku ulicy, a ludzie z przerażeniem przyglądają się całej sytuacji. Z motoru zsiadł mężczyzna, którego zmusiłam do gwałtownego hamowania.

- Czy Ty jesteś nienormalna, dziewczyno?! - Wrzasnął ściągając kask. - Chcesz się zabić?!

- Przepraszam, zamyśliłam się. - Spuściłam wzrok.

- Może nie powinnaś była wychodzić z domu, jak nie potrafisz skupić się na tym, co robisz! To jest droga, a nie pole, kurwa! - Nie ściszał głosu, wydawał się być jeszcze bardziej wściekły. Spojrzałam na niego i sparaliżował mnie chłód bijący z jego nieludzkich, turkusowych oczu.

- Przeprosiłam Pana! Teraz to Pan blokuje ruch. - Odparłam spokojnie mając nadzieję, że wreszcie pojedzie . On jednak przestawił motor na chodnik i nadal wpatrywał się we mnie z nienawiścią i oburzeniem. O co mu chodzi? Ja rozumiem, że to irytujące, jak ktoś wchodzi Ci pod koła, ale bez przesady!

- Już lepiej? - Warknął. - Mogłem Cię potrącić!

- Tak, wiem. Ale wyhamował Pan. - Przyznałam.

Nieznajomy przeczesał palcami włosy próbując się uspokoić. Wziął głęboki oddech.

- Ciesz się, idiotko, bo nie byłoby czego zbierać. - Zmrużył oczy.

- Cieszę, naprawdę. - Uśmiechnęłam się kąśliwie. Nie mogłam mu tego powiedzieć, ale w tym zderzeniu to raczej on nie wyszedłby cało. Moje ciało było znacznie bardziej odporne na uszkodzenia, niż jego. - Dziękuję, że mnie Pan nie rozjechał i przepraszam, że zmusiłam Pana do gwałtownego hamowania. Do widzenia.

Chciałam iść i zapomnieć o tej dziwnej sytuacji, jednak nieznajomy chwycił mnie mocno za rękę i przyciągnął do siebie. Dopiero w tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że znów wpakowałabym się pod koła.

- Kurwa! - Warknął. - Widzisz ten słup z zawieszonymi lampkami? - Pokazał na sygnalizację. - Jak jest czerwone, to stoisz grzecznie i przepuszczasz uczestników drogi!

Poczułam się, jak skończona idiotka. Chłopak, który wyglądał na dwadzieścia pięć lat puścił mnie i lustrował wbijając się pełnym obrzydzenia wzrokiem.

- Przepraszam. - Szepnęłam nie mogąc wyjść z szoku. - Dziękuję jeszcze raz za uratowanie życia.

- Nie wiem, czy ty dzisiaj żywa dojdziesz do domu. - pokręcił głową i założył kask. - Jadę, zanim będę Cię miał na sumieniu.

- Do widzenia. - Rzuciłam ruszając w stronę biblioteki.

Chciałam jak najszybciej zniknąć z oczu wścibskich przechodniów, którzy zatrzymywali się, by chociaż przez chwilę przyglądać się, jak nieznajomy na mnie krzyczy.

Skręciłam w pierwszą uliczkę i postanowiłam tym razem nie ryzykować życia innych i orbitować.

 

Zapach biblioteki ukoił moje nerwy spowodowane bardziej zachowaniem chłopaka, niż tym, że mogłam wpaść pod samochód. Byłam Nadprzyrodzoną, nie miałabym w związku z tym nawet najmniejszego zadrapania! Owszem, ten chłopak nie zdawał sobie sprawy, że istniejemy, ale czy to go upoważniało do tego, żeby nazywać mnie idiotką? Nawet, jeśli tak myślał powinien zachować to dla siebie. Albo chociaż nazwać mnie idiotką, pokazać środkowy palec i pojechać dalej, a nie robić scenę na środku zatłoczonej ulicy.

Chcąc jak najszybciej zapomnieć o tej żenującej sytuacji udałam się do działu książek poświęconym demonom.

Pierwszą wzięłam księgę Amrit, obita czarną skórą, na której wypalony był pentagram. Usiadłam przy stole i otwarłam księgę. Znalezienie Agaresa nie należało do najbardziej czasochłonnych zajęć, znajdował się na jednej z pierwszych stron.

 

"Agares

 

Najpotężniejszy Książę Piekła, wywodzący się z demonów Nephelim. Znajduje się pod zwierzchnictwem Baela. Po Wielkiej Bitwie został strącony do Tartaru za sprzeciwienie się woli Stwórcy. Odpowiedzialny jest za zgubę wartości duchowych i doczesnych.

Według przepowiedni może doprowadzić do zniszczenia Królestwa Niebieskiego tylko, jeśli zdobędzie duszę i krew potomka Dobra i Zła.

Przywołać można go jedynie za pomocą pieczęci ze złota. Ukazuje się jako potężny, wysoki mężczyzna z czarnymi oczami. "

 

Za wiele się nie dowiedziałam, ale przynajmniej wiem, jak go przywołać. Nie ma jednak wzmianki o tym, jak można tego drania unicestwić.

Sięgnęłam po drugą księgę, w której mogłam poznać na to odpowiedź. Danubii była najstarszą księgą pisaną przez wszystkie istoty nadprzyrodzone. Musieli więc wiedzieć, jak się go pozbyć.

 

"Unicestwienie Agaresa możliwe jest tylko przez istotę mu poddaną, z którą łączą go więzy pożądania. Ofiara złożona w akcie Rytuału Pragnień musi złączyć swoją krew z krwią demona i przebić jego serce Mieczem Zniszczenia.

Zadziała tylko w trzecią noc pełni krwawego księżyca"

 

O ile dobrze pamiętam krwawy księżyc jest za niespełna trzy miesiące! Jak stworzyć więzy, nawet pożądania, które zaowocują Rytuałem w przeciągu takiego czasu! Nawet najbardziej zdemoralizowany i brutalny demon nie zgodziłby się na takie coś i to, co było najważniejsze, nie wiem, czy byłam gotowa na wzięcie w tym udziału. Rytuał Pragnień, jak sama nazwa wskazuje polega właśnie na tym, na temat czego nie mam kompletnie pojęcia zważywszy, że jestem dziewicą. Świadomość, że miałam je stracić z obrzydliwym i brutalnym demonem napawała mnie obrzydzeniem.

Rozejrzałam się dookoła przyglądając się ludziom czytającym w skupieniu. Szczęśliwcy nie musieli zastanawiać się, czy stracić dziewictwo z demonem tylko dlatego, żeby ich tata nie dowiedział się o tajemniczym chłopaku z innego gatunku. Śmiertelnego i narażonego na znacznie więcej niebezpieczeństw, niż mój.

Każda normalna i w miarę rozumna istota we wszechświecie porozmawiałby ze swoim tatą i przyznała się, że popełniła błąd i znalazła się w sytuacji bez wyjścia. I z pewnością każda z tych istot bez oporu przyznałaby się, że nęka ją wredny Demon, który pragnie zniszczyć świat. A co ja robię? Obmyślam plan unicestwienia Najpotężniejszego Demona, żeby to się nie wydało!

Moja podświadomość z ironicznym wyrazem twarzy wstała z kanapy odkładając książkę i zaczęła klaskać w dłonie. Nawet ona uważała, że jestem idiotką. Która to już osoba dzisiejszego dnia? Jak tak dalej pójdzie, będę mogła ubiegać się o medal.

Odłożyłam księgi na miejsce i wyszłam z biblioteki orbitując w pustej alejce.

 

Musiałam koniecznie porozmawiać z kimś, kto potrafiłby odciągnąć moje myśli od obrzydliwego obrazu Agaresa dotykającego mnie swoimi brudnymi łapskami. Wyciągnęłam komórkę z torebki i wystukałam do Jonathana, czy możemy się spotkać zawierając równocześnie informacje, gdzie jestem. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

"Czekaj na mnie. Za 10 minut jestem. Jonathan"

Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i rozsiadłam wygodniej na ławce przy parku. Nie mogłam się doczekać naszego spotkania. Tęskniłam za nim, za jego poczuciem humoru i naturalnością. Był tak beztroski, że bez trudu zapominałam o wszystkich problemach wiążących się z byciem Nadprzyrodzoną i jednocześnie wnuczką Potomka Dobra i Zła.

W głębi mojej podświadomości usłyszałam stłumiony choć bardzo wyraźny szept.

"Ness, dlaczego się przede mną opierasz? Oddaj mi cześć, oddaj mi pokłon a spełnię wszystko, czego pragniesz. W Twoich żyłach płynie krew demona pożądania, a Ty wyrzekasz się swojego przeznaczenia"

Wiedziałam, że to jedyny moment, w którym mogłam zapewnić go o przynależności i uśpić jego czujność. Wątpiłam, czy robię dobrze, ale jeśli mogłam zaradzić wojnie, w której mogli zginąć moi najbliżsi, co miałam zrobić? Nadprzyrodzeni walczyli z tymi demonami, które nie skorzystały z miłosierdzia Stwórcy, to też był rodzaj walki. Bez rozlewu krwi.

- Nie chcę dłużej od Ciebie uciekać, Panie. - Szepnęłam tak pewnie, jak tylko potrafiłam.

W jednej chwili poczułam, jak mrok otula moją duszę, niczym zimny szal i zadrżałam pod chłodem tego doznania.

Pozornie nic się we mnie nie zmieniło. Rozejrzałam się dookoła, świat pozostał taki sam. Czy Agares domyślił i wycofał? Nie miałam pojęcia, a głos w moje głowie umilkł. Jedyne, co czułam to ogromny ciężar na sercu, jakby ktoś wrzucił tępo zaostrzone kamienie, które wbijały się w nie i zadawały ból. A może po prostu zwariowałam od nadmiaru stresujących sytuacji dzisiejszego dnia? No bo jak wytłumaczyć w inny sposób to, co przed chwilą się wydarzyło? Vanessa ma obsesję na punkcie czyhającego wszędzie Pana Obrzydliwego.

 

Jonathan znalazł się przy mnie dokładnie po dziesięciu minutach. Miałam nadzieję, że przy nim, choć na moment zapomnę o tym wariactwie ostatnich godzin. Przez najbliższy czas był tylko mój i chciałam wykorzystać ten fakt jak najlepiej. Bez przejmowania się Agaresem, w końcu w naszym małym, odizolowanym Świecie nie było Demonów, Aniołów ani Nadprzyrodzonych. Byliśmy tylko my.

- Cześć, Ness. - Przywitał mnie z uśmiechem, a następnie pocałował w usta.

Ubrany był w szary t-shirt i czarne jeansowe spodnie, które zwisały mu seksownie na biodrach. Włosy jak zawsze miał lekko zmierzwione, przeczesane jedynie palcami, ale właśnie to dodawało mu nonszalanckiego uroku, przez którego go uwielbiałam.

Stanęłam na palcach i zarzuciłam ręce na jego ramiona po czym zatopiłam swoje usta w jego. Szybko odwzajemnił namiętny pocałunek, a ja kompletnie zapomniałam o wszystkim. Musiałam nad sobą panować, żeby nie orbitować na środku zatłoczonej ulicy i nie przenieść nas do jakiegokolwiek łózka.

Po chwili oderwałam się od niego uspokajając oddech. Spojrzał na mnie z czułością, błyskiem namiętności w oku i z czymś, czego się nie spodziewałam. Po jego twarzy widziałam, że jest kompletnie zaskoczony moją reakcją.

- To było... - Zawahał się. - Najmilsze przywitanie, jakie kiedykolwiek mi dałaś.

Zaśmiałam się mimowolnie poprawiając kokieteryjnie kosmyk włosów spadający na policzki.

- Więc może po prostu chodźmy na nasze miejsce? - Nawet mnie zaskoczyła dwuznaczność pozornie zwyczajnych słów, ale Jonathan uśmiechnął się i ruszyliśmy przed siebie.

 

Rozmawialiśmy całą drogę nad jezioro, a ja nie mogłam opanować swoich myśli i skupić się na zapamiętywaniu tego, co do mnie mówił. Widziałam jedynie, jak jego wargi zwinnie się poruszają i - o Stwórco! - chciałam, by wykorzystał je w zupełnie inny sposób. Co jakiś czas oblizywał usta, co dodatkowo odwracało uwagę od jego słów.

Po dojściu na miejsce rozłożył koc, a ja nie czekając dłużej usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować poruszając biodrami. Moja podświadomość patrzyła z otwartymi szeroko ustami kompletnie zbita z pantałyku. No, to byłyśmy we dwie.

Nie mogłam opanować tego, co czułam. Pożądanie było teraz w każdej komórce mojego ciała i wiedziałam, że jeśli dłużej będę się hamowała to wybuchnę.

- Ness, co Ty robisz? - Wydyszał odrywając się ode mnie.

Uśmiechnęłam się kpiąco.

- A jak myślisz? - Szepnęłam wprost do jego ucha wywołując dreszcze na jego ciele. - Przecież czuję, że pragniesz tego tak samo, jak ja.

Odparłam pewnie i nie miałam na myśli jedynie jego przyspieszonego oddechu.

- Tak, pragnę Cię. - Wydyszał ściągając ze mnie bieliznę.

Patrzył na moje ciało z błyskiem w oku, a ja pragnęłam go jeszcze bardziej. Chciałam go, tu i teraz. Wszystko inne straciło sens, nawet Agares. Im dłużej mnie całował, tym bardziej byłam przekonana, że słusznie postępuję.

Szybkim ruchem Jonathan okręcił się tak, że teraz on leżał na mnie. I w końcu stało się to, na co tak długo czekałam.

- Jesteś piękna, Nessie. - Jego przyspieszony oddech docierał do moich uszu z wypowiadanymi szeptem słowami i dodatkowo pieścił moje zmysły.

Uśmiechnęłam się błogo drapiąc jego plecy. Wszystko przede mną stało się rozmazane, byłam jednym wielkim doznaniem. Spełnieniem wypełniającym moje jestestwo. Każdą moją komórkę zalała fala bezgranicznej rozkoszy.

Jonathan położył się obok mnie kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Oddychał ciężko, podobnie jak ja.

- To było niesamowite. - Uśmiechnęłam się na wspomnienie minionej chwili.

- Ty byłaś niesamowita. - Zaśmiał się. - Nie posądzałem Cię o takie umiejętności, grzeczna dziewczynko.

- Cóż, nie jestem taka grzeczna, jak Ci się wydawało. - Parsknęłam śmiechem. - Mogłabym tutaj zostać wieki.

- Możemy spróbować. Myślisz, że nas nie znajdą? - Spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam iskierkę rozbawienia. - Bez jedzenia i picia przetrwalibyśmy może... Tydzień. Ale później faktycznie bylibyśmy razem wiecznie.

- Tak, nasze gnijące ciała znaleźliby po miesiącu i z pewnością zakopali w grobach obok siebie. - Odparłam.

- Vanesso. - Prychnął kręcąc głową. Jego oczy jednak zdradzały rozbawienie. - Popsułaś tak romantyczną chwilę.

- Ach, bo miałam teraz powiedzieć coś o naszych szalejących w niebie duszach? - Mrugnęłam do niego.

Jonathan wstał i pomógł mi zrobić to samo. Zaczęliśmy się ubierać. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i przez moment sparaliżował mnie strach. Trzydzieści nieodebranych połączeń. Cholera! Przez to wszystko nie zauważyłam, że dochodzi północ. Spędziliśmy tutaj... Siedem godzin!

- Kiedy to zleciało! - Warknęłam spiesząc się. - Musimy wracać.

- Ness, spokojnie. Twoi rodzice pewnie już śpią i myślą, że robisz to samo. - Uspokajał mnie.

Nie mógł wiedzieć, że moi rodzice są Nadprzyrodzonymi i z pewnością ojciec wysłał już po mnie brygadę demonów, żeby mnie odszukały.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania