Poprzednie częściDrupe

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Drupe 4

Jenny rozpoznała czerwony kabriolet i stojącego obok uśmiechniętego faceta w garniturze. Wyszarpnęła zza paska i wycelowała w niego zdobyczny pistolet. Pstryknęła bezpiecznikiem. Gnat był nieco zbyt ciężki jak na nią, ale była wystarczająco zmotywowana.

– Czekaliśmy tylko na ciebie – powiedział facet.

– Czekaliśmy – dodał, przeciągając “ś” ten drugi. Bez żenady brał ostro od tyłu jakąś babkę, którą Jenny kojarzyła z bliżej nieokreślonej przeszłości. Coś kojarzyła… miała wrażenie. Ale co i skąd? Nie była w stanie wymyślić. Wciąż wszystko ją bolało. Myślenie, niestety, również.

Ten uśmiechnięty złapał rżniętą blondynkę za włosy, mocno, jak szmatę. I skierował jej twarz ku Jenny.

– Poznajesz?

Jenny popatrzyła na nią, wzruszyła ramionami.

– Ta seksowna mamuśka z wielkimi cycami, jak widzisz, to pani Tessa. Razem z panią Heleną doprowadziły do sytuacji, w której się obecnie znajdujemy. Tessa, przeproś panią Jenny za swoje zachowanie.

Pchnął blondynkę w jej stronę tak, by straciła równowagę, ale zatrzymał uchwyt na włosach, więc bezwładną kobietą szarpnęło, gdy już-już miała dotknąć ziemi. Zawyła z bólu w połowie słowa “przepraszam”, więc przeprosiny można było uznać co najwyżej za połowiczne.

Przyszedł ten drugi, ciągnąc za włosy drugą, podobną z wzrostu i budowy ciała blondynkę i jakiegoś faceta. Jenny patrzyła na nią, nie przestając celować w uśmiechniętego faceta. Poczuła deja vu: dwie blondynki w czerwonym aucie. Grove Street, gdzie mieszkali jej trzej poprzedni faceci, których odwiedzała po kolei we wtorki i czwartki. Jeden z nich, Joe, był żonaty. Jak przez mgłę pamiętała zdjęcia w salonie, w którym na szerokiej sofie brał ją od tyłu. Tam? Nie tam? A może wczorajsza noc w “Kitty Lounge” Tam czy tam? Tam i tam.

Nie zwracała uwagi na to, co mówią ludzie dookoła. Gdyby chcieli ją zabić, pewnie by ją zabili.

– Gdzie ten trzeci? – spytała. – Ten grubas, który mi to robił – wskazała siniaki na szyi i twarzy.

– Nazywam się Kuna – przedstawił się gość. – Ten tam, trzymający twoją drugą koleżankę, to Wąż. Trzeciego, obawiam się, straciliśmy. Hiena leży, o, tam – wskazał.

Spojrzała w tamtą stronę. Wielkie, rozchlapane od góry zwłoki stanowiły dosyć znaczący element krajobrazu. Jakieś krukowate siedziały już na pobliskich gałęziach i przyglądały się nieruchomemu trupowi. Rozpoznała jego spodnie i kurtkę. I wciąż sterczącego kutasa.

– Co mu się stało?

– Och, wiesz, jak to bywa… Stracił głowę.

Jenny nie potrafiła się nie uśmiechnąć na dźwięk tej makabrycznej informacji, przekazanej w tak zabawny, nonszalancki sposób. Miała podobne poczucie humoru, którego nie tolerowali jej rodzice.

– Kim jest gość bez majtek? – spytała, wskazując pistoletem Boksera.

– On? Może być nikim, może być kimś – rzucił Wąż, szturchając go. – Może umrzeć tu i teraz, a może ze starości, wpierdalając przesuszoną szarlotkę na rozjebanej kanapie w kratę, na samym końcu parku przyczep w sercu Idaho.

– Jenny, dołącz do nas – powiedział Kuna. – Potrzebujemy cię na trzeciego. Te cipy tutaj… Wsypały wam, czyli tobie i biednej Betty, klonazepam do drinków. Chciały, żeby was poniżono i zgwałcono, prawda? – zapytał Tessy, potrząsając jej głową.

 

Tessa widziała, co tamci zrobili Helenie. Nie miała sił protestować i po prostu pokiwała głową. Trzymający ją Kuna potrząsnął nią, zmuszając do nienaturalnego wygięcia kręgosłupa. Bolało ją, ale to było nic przy tym, co mogli zrobić.

 

Jenny zawahała się i opuściła pistolet. Stojący nieco po lewej Wąż podniósł Helenę i kopnął ją na rozpęd. Upadła na twarz, niezdolna nawet się zasłonić.

– Łap swoją dziwkę i wypierdalaj – odepchnął Boksera w stronę ledwo żywej postaci na ziemi. – Żyjcie… długo i szczęśliwie.

– To nie jest moja dziwka – burknął Bokser. – I chuj mnie ona obchodzi. Możecie ją zajebać, gówno mnie to obchodzi. I wy też, gówno mnie obchodzicie.

Kuna i Wąż popatrzyli na siebie, a potem na Jenny. Czekali.

– No? – spytała. – Czego ode mnie chcecie? Ja chcę tylko wrócić do domu.

– Nie ma już domu – rzucił Wąż.

– Nie ma powrotów – dodał Kuna.

– Wody… – wyjęczała Tessa. Kuna rzucił ją na ziemię, obok Heleny. Wylądowała u stóp Boksera. Podniosła na niego zbolały wzrok, ale Bokser odwrócił głowę.

– Dajżeż jej coś pić, człowieku. Wykrzesaj z siebie choć odrobinę ludzkich odruchów, zobacz, kobieta jest spragniona. Na twojej stacji! – Wąż sięgnął za pazuchę. Jenny uniosła pistolet w jego stronę. – Spokojnie… – wyciągnął papierośnicę, którą jednym ruchem otwarł i wydobył z niej zapalniczkę i dwa papierosy. – Odpalę ci też.

Jenny patrzyła, jak dwie kobiety wiją się na ziemi – jedna, nieprzytomna, skatowana i druga, właściwie nietknięta w porównaniu z pierwszą. Wąż odpalił papierosa i podał jej jednego.

– Gdzie zgubiłaś swój znak rozpoznawczy? – spytał Kuna.

– Co? Rozjebany ryj? Jest tutaj – wskazała na swoją opuchniętą, posiniaczoną twarz. – A jeżeli pytasz o buty…

– Pytał o buty – uśmiechnął się Wąż. Kuna skinął głową. Jego kąciki również były w górze.

– Zostały… wsadziłam je do plecaka. W aucie. Tam, gdzie Betty.

Wąż wyciągnął rękę w stronę Boksera, który samemu nie wiedząc dlaczego, podszedł do niego i dał się objąć.

– Pójdziesz teraz na stację, przyniesiesz trzy butelki wody i trzy kanistry na benzynę. Pospieszysz się.

– Znajdziesz też spodnie, żebyś nie gorszył naszej Jenny swoją okrwawioną nagością, rozumiemy się? Wiele ostatnio przeszła i może niekoniecznie chce, żebyś ją teraz straszył – skończył Kuna.

Bokser skinął głową i odszedł. Wąż patrzył za nim. Blondynki na ziemi wyglądały na ledwo żywe.

– Co z nimi? – spytała Jenny.

– Gdyby nie wsypały wam nic do drinków, pewnie wróciłybyście do domu i nigdy byśmy się nie spotkali. Betty nie rzucałaby się jak dzika i Hiena by jej nie poturbował, a ty nie…

– Ty nie pasowałabyś do kompanii – wtrącił się Wąż. Kuna pokiwał głową.

– Co z Betty? Co z nimi?

– O to już zatroszczy się nasz Bokser. Ale najpierw zalejemy benzyną oba auta i ustalimy, czy mamy jeszcze czas – Kuna pomacał się po lewym rękawie, pod którym miał zegarek.

– Czasss – syknął Wąż.

Gdy Bokser wrócił, miał ze sobą dwie butelki wody i pistolet. Szedł prosto na nich i wycelował w Kunę. Jenny bez namysłu podbiła pistolet i wystrzeliła mu prosto w twarz. Niemal od razu spuściła broń i pociągnęła spust dwa razy, trafiając w głowy obu kobiet. Po trzecim strzale zamek pozostał w tylnej pozycji, oznajmiając koniec amunicji.

– Proszę, jak nam się pięć problemów na raz rozwiązało! – uśmiechnął się Kuna. – Trzy puste łby z głowy! Cztery, licząc z Hieną. Twój pistolecik też przestał stanowić zagrożenie, możesz sobie wziąć ten od naszego kolegi Boksera, jemu już się nie przyda. Tobie też nie, ale wziąć możesz. Weź, zachęcam.

– Nie przyda ci śśśśsię – powtórzył Wąż.

Kuna i ona poszli do samochodu, gdzie zostawiła plecak. Walczyła z myślą, żeby wziąć nóż i pociąć tego wariata na plasterki. Ale nie pocięła. Zamiast tego wyciągnęła z plecaka zakurzone buty i wciągnęła je na nogi.

– A co z Betty? – przypomniała sobie, wstając z siedzenia swojego Buicka.

– Och, nic – uspokoił ją gestem. – Pojedzie z nami. Dostarczy nam niezbędnej rozrywki na szlaku. Przed nami jeszcze kawał drogi. Ale mamy czas. Jest czas.

– Jest czasss… – powtórzył Wąż, pompując paliwo do baku jej samochodu. – Jest czasss.

– Czasss – powtórzyła na próbę Jenny, idąc z powrotem ku kabrioletowi, gdzie w promieniu kilkunastu stóp od czerwieni samochodu były cztery plamy krwi. Trzy wciąż rosły.

Postanowiła nie schylać się, tylko kucnąć po pistolet. Ledwo-ledwo udało jej się nie wdepnąć w rdzawą kałużę. Zajrzała do magazynka i uśmiechnęła się. Był pełen błyszczących pocisków z dziurką w środku.

– Pojedziemy razem, a Wąż weźmie kabriolet. Słyszałaś, Jenny? – spytał Kuna, gdy razem z Wężem doprowadzili oba samochody do gotowości.

Odwróciła się do nich.

– Jestem Lis. I to ja poprowadzę kabriolet.

Następne częściDrupe 5 Drupe 6

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Tjeri 04.08.2019
    Skomentuję tu zbiorczo - także poprzednie części.
    Nie moja tematyka, ale nie sposób nie docenić sposobu pisania. Bardzo plastycznie, dynamicznie, pełna profeska. W pierwszej części gubiłam się nieco w postaciach, ale może to przez szok wywołany tematyką ;). Jakbym miała podsumować jednym zdaniem, to bym napisała: obrzydliwie dobry tekst. :)
  • Okropny 05.08.2019
    Dzięki za wizytex! Mam nadzieję, że całość spodoba się tak samo jak środek :-)
  • Angela 04.08.2019
    "– Co? Rozjebany ryj? Jest tutaj" - tym mnie zabiłeś.
    Jak ożyję. będę czekać na kolejne części.
  • Okropny 05.08.2019
    Czekam na wieści z finału :-)
  • Angela 05.08.2019
    Okropny przeczytane, tylko nie komentowane. W piątce zastanawiałam się, na chuj to wszystko,
    dopiero w finale ogarnęłam i jestem jak najbardziej na TAK.
    Dzięki za dobrą lekturę.
  • Okropny 05.08.2019
    Angela aaa, no, to wszystko jasne. Już mnie przyzwyczaiłaś do komentarzy i ciekaw byłem, co powiesz na końcu ;)

    Z pozdrowieniami :)
  • Canulas 05.08.2019
    "– On? Może być nikim, może być kimś – rzucił Wąż, szturchając go. – Może umrzeć tu i teraz, a może ze starości, wpierdalając przesuszoną szarlotkę na rozjebanej kanapie w kratę, na samym końcu parku przyczep w sercu Idaho." - za to serduszko <3
    Jeśli jednak Idaho, to być moze mamy do czynienia z ameryką. A jeśli tak, to:

    "– Czasss – powtórzyła na próbę Jenny, idąc z powrotem ku kabrioletowi, gdzie w promieniu pięciu metrów od czerwieni samochodu były cztery plamy krwi. Trzy wciąż rosły." - tu mozemy dać jardy czy cuś.
    Pozdrox
  • Okropny 05.08.2019
    Tam się jeblem, stopy są już poprawione, elo
  • Canulas 05.08.2019
    Chronić i służyć, młodzieńcze.
  • Okropny 05.08.2019
    Canulas och, jak jestem rad
  • 00.00 05.08.2019
    Co tu dużo gadać, jedna z lepszych Twoich serii.
  • jolka_ka 05.08.2019
    Sporo tych zwierzątek. A tak już serio: bardzo dobre pisanie. Śledzę dalej.
  • Okropny 05.08.2019
    Lis, hiena, kuna, wąż. Cztery. faktycznie, sporo XD
  • jolka_ka 05.08.2019
    Jeszcze z tyle pewnie dojdzie bo dwójkę usmiercisz ;d

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania