Poprzednie częściFioletowy motyl

Fioletowy motyl (Rozdział 7)

ROZDZIAŁ 7

 

Klara zadzwoniła do swojej mamy z pytaniem czy mogą zatrzymać się u nich z Anią na kilka dni. Ta zgodziła się od razu i zapytała czy stało się coś złego, na co Klara powiedziała, że wszystko wytłumaczy jej kiedy przyjadą. Pragnęła już przez telefon opowiedzieć matce o wszystkich niewytłumaczalnych zdarzeniach jakie miały miejsce przez ostatnie dwie noce. Mikołaj namówił ją jednak, aby na razie nie wspominała rodzicom o swoich koszmarach bo nie powinni ich niepotrzebnie straszyć. Stwierdził, że to w niczym nie pomoże. Najpierw znajdzie jakiegoś egzorcystę albo medium i sprawdzą na czym stoją. Ewentualnie później opowiedzą wspólnie o całej tej sytuacji. Klara przystała na to. Obawiała się jednak, że rodzice zauważą ślady na jej szyi i pomyślą jeszcze, że Mikołaj ją maltretuje. Ojciec jest byłym policjantem. Podejrzewała, że zanim wytłumaczyłaby mu co się dzieje, jej mąż mógłby być już martwy. Ubrała więc bawełniany, beżowy golf i spakowała do walizki kilka apaszek z nadzieją, że uda się ukryć siniaki do momentu gdy będą gotowi opowiedzieć o wszystkim rodzicom. Poza tym wiedziała jak bardzo mama i tata byli przejęci jej stanem psychicznym, kiedy walczyła z depresją po porodzie. Nie chciała im teraz, gdy już wychodziła na prostą, mówić, że tym razem musi stoczyć walkę z duchem małego, nieznajomego chłopca, który próbuje zabić ją w snach. Po pierwsze nie wiedziała czy uwierzyliby, a po drugie obawiała się, że uwierzyliby i byliby zrozpaczeni i bezradni. Bo niby jak mieli jej pomóc z tak niewiarygodnym i nadprzyrodzonym problemem.

Kiedy przyjechali do teściów, powiedzieli im, że Mikołaj musi wyjechać na kilkudniowe szkolenie architektów do Warszawy, a Klara nie czuje się na tyle pewnie, by zostać sama z niemowlakiem w domu. Obawia się czy sobie poradzi. Co prawda takie wyjazdy nie zdarzały się często zięciowi, ale rodzice to kupili. W sumie to ucieszyli się, że będą mieli swoją kochaną wnuczkę praktycznie na wyłączność. Klara kazała mężowi dzwonić do siebie i na bieżąco informować jak wygląda sytuacja. Ten obiecał, że tak zrobi, wsiadł w swoje audi i odjechał. Widziała po nim, że był przygnębiony i smutny. Miała nadzieję, że znajdzie kogoś, kto im pomoże. Była pewna, że zrobi wszystko, aby mogli wybrnąć z tej chorej sytuacji.

Mikołaj zdradził jej, że chłopiec z czarnymi oczodołami śnił mu się kilka razy i były to koszmarne wizje, ale zjawa nigdy nie próbowała go atakować, a tym bardziej zabić. Właściwie to w jego snach, duch ten nawet się nie odzywał, więc nie wiadomo czego może od nich chcieć. Klara nie wspomniała mężowi o tym, że w jej śnie chłopiec dusił ją w jego gabinecie, a gdy spotkała go w salonie, ten siedział z Mikołajem na sofie jakby byli sobie bardzo bliscy.

Teraz jednak, gdy popijała herbatę przy kuchennym stole rodziców i spoglądała przez okno, głęboko się nad tym zastanawiała. Dlaczego gdy pojawia się zjawa, ma to jakiś związek z jej mężem? Przypomniała sobie o dziwnej sytuacji gdy usłyszała w salonie dźwięki dobiegające z piwnicy. Poszła tam z córeczką na rękach, a kiedy zbliżała się do gabinetu Mikołaja, zrozumiała, że to głos jej męża niósł się po całym domu. Słyszała, że był wzburzony. Prawie krzyczał. Nie wyłapała konkretnych zdań, czy chociaż pojedynczych słów, ale widocznie z kimś rozmawiał. Tylko z kim? Gdy zapukała do drzwi gabinetu, rozmowa urwała się. Trochę ją to przeraziło. Kiedy Mikołaj otworzył wreszcie drzwi był wyraźnie spanikowany. Nie zauważyła czy miał przy sobie komórkę. Chyba nie. Na pewno nie. Przypomniała sobie, że jego telefon leżał na stoliku w salonie. Z kim więc do jasnej cholery gadał? Gdyby Mikołaj miał jakąś chorobę psychiczną już dawno by to dostrzegła. Był normalnym, zdrowym facetem. Świetnym mężem i ojcem. Normalni ludzie nie gadają do siebie. Może to stres? Sporo go ostatnio doświadczyli.

Nie wiedziała prawie nic o jego przeszłości. Mikołaj niechętnie opowiadał o swoim dzieciństwie w bidulu. Prawie w ogóle. Kiedyś, gdy się poznali, zapytała o jego rodziców. Odpowiedział, że oboje zginęli w wypadku samochodowym na półwyspie helskim. Czołowe zderzenie z ciężarówką. Miał wtedy osiem lat i pozostał sam. Rodzeństwa nie miał. Nie było nikogo z bliskiej rodziny, kto mógłby się nim zająć, więc trafił do domu dziecka. Już nigdy więcej nie wracała do tematu jego rodziców. Nie chciała rozdrapywać starych ran i czuła, że on też nie chce o tym rozmawiać. Rozpoczął nowe życie u jej boku, a przeszłość została pogrzebana raz na zawsze. Wydawało się, że jest szczęśliwy i to było najważniejsze.

Klara przypomniała sobie teraz jeszcze jedno. Gdy stała pod gabinetem i czekała, aż Mikołaj otworzy drzwi, usłyszała kilka odgłosów. Wszystkie wskazywały na pośpiech. Jakiś rumor, szelest papieru, cichy trzask, brzęk kluczy i wreszcie ten, który wciąż siedział jej w głowie i się powtarzał. Dźwięk, który znała ze swojego ostatniego koszmaru – głośne skrzypienie drzwi starej szafy. Przed oczami stanął jej niewielki, drewniany kuferek. Zamknięty na kłódkę. Dlaczego? Co takiego się w nim znajdowało, że Mikołaj postanowił go zabezpieczyć? Tego Klara nie wiedziała, ale poczuła nagle, że musi zajrzeć do tej skrzynki. Miała wrażenie, że to bardzo ważne i że zależy od tego przyszłość jej rodziny. W końcu fioletowy motyl, który, była o tym przekonana, symbolizował we śnie jej zmarłego synka, wskazał jej ten kuferek. Momentalnie postanowiła.

- Tato? - zagadnęła ojca, który właśnie wszedł do pokoju. - Pożyczysz mi swoje auto?

Klara zaparkowała nissana rodziców pod supermarketem, nieopodal swojego domu. Nie chciała, by mąż zauważył samochód teściów. Zadzwoniła do Mikołaja pytając jak idą sprawy związane z „oczyszczeniem” ich domu. Odpowiedział, że wszystko jest na dobrej drodze. Teraz musiał zajechać na chwilę do pracy, ale jest umówiony wieczorem z pewnym człowiekiem, który bada tematy nawiedzeń i podobno ma w tym doświadczenie. Klara dała mu do zrozumienia, że to ją cieszy, powiedziała, że go kocha i się rozłączyła. Miała wyrzuty sumienia, ale jakiś wewnętrzny głos podpowiadał jej cały czas, że musi to zrobić.

Wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę domu. Ostrożnie podeszła do furtki i wychyliła się przez bramę, aby spojrzeć czy Mikołaja rzeczywiście nie ma.. Jego auta nie było na podjeździe. Na szczęście wzięła do rodziców swoje klucze więc mimo iż czuła strach, otworzyła zamek i weszła do środka. Stanęła w korytarzu nasłuchując. Cisza. Od razu udała się do piwnicy. Schodząc po schodach, przystawała co chwilę i oglądała się za siebie. Obraz koszmarnego snu wciąż jeszcze był bardzo wyraźny. W połowie korytarza przestraszyła się, że być może mąż zamknął gabinet na klucz, ale drzwi były otwarte. Pomieszczenie w świetle dziennym, wpadającym przez okienko, nie wydawało się już takie złowrogie. Podeszła do szafy i otworzyła ją. Skrzypienie przypomniało jej zeszłą noc i poczuła lodowaty dreszcz na plecach. Kuferek tam był. Rzeczywisty jak jej ślady na szyi. Podniosła go i postawiła na biurku. Był zaskakująco lekki. Spojrzała na małą kłódkę. Gdzie jest klucz? Sprawdziła wszystkie szafki i szuflady w biurku, ale nic nie znalazła. Stanęła, rozglądając się po gabinecie. Jej wzrok padł na mosiężny pojemnik z inicjałami. Wysypała jego skromną zawartość na blat. Między pozłacanym długopisem, a ołówkiem leżał mały kluczyk. Wsunęła go w kłódkę i okazało się, że pasuje. Powoli podniosła wieko kuferka. W środku leżała pożółkła teczka na dokumenty, która kiedyś zapewne miała białą barwę. Wyjęła ją i położywszy na biurku, otworzyła. Zaczęła przeglądać niewielki stosik dokumentów. Świadectwa i legitymacje szkolne, jakieś zaświadczenia z przeróżnych kursów organizowanych przez dom dziecka w Gdańsku. Orzeczenia lekarskie, wyniki rozmaitych badań. Wszystko wystawione na nazwisko Mikołaj Marczuk. Były to wszelkie dokumenty jakie jej mąż uzbierał do momentu, aż stał się pełnoletni i samodzielny. Klara zrozumiała, że kuferek stanowił dla Mikołaja formę pudełka z pamiątkami. Pamiątkami po poprzednim życiu. Tylko dlaczego był zabezpieczony kłódką jakby skrywał jakieś wielkie tajemnice? To przecież tylko kilka niewiele znaczących świstków. Gdy wkładała dokumenty do teczki, spomiędzy kartek wypadła fotografia zrobiona polaroidem. Wylądowała na podłodze obrazem do dołu. Przeczytała wyblakły, wykonany kiedyś niebieskim długopisem, opis na odwrocie - „Grzesiek i Mikołaj - kumple do grobowej deski”. Podniosła fotografię i odwróciła. Zdjęcie przedstawiało dwóch chłopców w wieku około dwunastu, może trzynastu lat, obejmujących się ramionami na tle automatów do gier, które były niezwykle popularne w latach dziewięćdziesiątych. Uśmiechali się do obiektywu. Jeden z burzą rudych loków i piegowatą twarzą, drugi zaś...

Klara zrobiła wielkie oczy i otworzyła bezwiednie usta. Przez dłuższą chwilę nie mogła złapać tchu. Uderzyła w nią fala gorąca, a jednocześnie poczuła zimny pot na plecach. Drugi chłopak to był on. Duch z jej koszmarów. Nie miała wątpliwości. Te rysy twarzy, czarne jak smoła, krótkie włosy i brązowe oczy... jej męża.

- Co, do cholery? - szepnęła kiedy już odzyskała oddech.

Była przerażona. W głowie miała gonitwę myśli, jedna bardziej rozmyta i niezrozumiała od drugiej. O co tu chodzi? Dlaczego zjawa, która nękała ją w snach i próbowała zabić, przybrała wygląd małego Mikołaja? To nie trzymało się kupy. Zakradła się do własnego domu z nadzieją, że uzyska jakieś odpowiedzi, a to, co odkryła to jeszcze więcej pytań. Nogi się pod nią załamały i opadła na fotel przy biurku. Zrezygnowana i bezradna wpatrywała się w fotografię, trzymaną w dłoniach. Po chwili dotarło do niej, że jeśli chce naprawdę czegoś więcej się dowiedzieć, musi zbadać wnikliwie przeszłość swego męża. Oprzytomniała i odnalazła w dokumentach adres domu dziecka. Sfotografowała go telefonem. Tak samo zrobiła ze zdjęciem chłopców. Pozbierała wszystko i włożyła do kuferka. Zatrzasnęła na nim kłódkę i wstawiła do szafy. Kluczyk wrzuciła do pojemnika z inicjałami. Wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi. Kiedy kroczyła niepewnie, rozglądając się co chwilę, w kierunku parkingu pod supermarketem, już wiedziała co zrobi. Czekała ją wycieczka do trójmiasta...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Clariosis 03.06.2020
    Właśnie zaczęła mnie nachodzić teoria, że może to Grzesiek jest tą zjawą? W końcu był wspominany, ale tylko tak ogólnie. ;) Nadal wodzisz czytelnika za nos i doprawdy trudno tu znaleźć punkt zaczepienia, co może być tutaj poszlaką, a co nie. I to jest wspaniałe. Ode mnie pięć. ;)
  • Bajkopisarz 03.06.2020
    Świetny odcinek i pokręcona akcja. Najpierw wszystko wskazywało na martwego bliźniaka, który ma pretensje, ale nagle się okazuje że mały Mikołaj ma żal do dużego. A na koniec pewnie wyjdzie jeszcze trzecia konfiguracja.

    Dobrze to prowadzisz, nie ma dziur i nielogiczności w fabule. Wyjaśnia się nawet, czemu Mikołaj gadał z duchem jak z kumplem.

    Nadal bardzo mnie interesuje motyw działania takiego demona. Co chce osiągnąć przez zemstę, w czym poprawi swój byt. A jeszcze ciekawsze – kto mu na to pozwala ;)
  • Onyx 03.06.2020
    Fajnie napisane, ciekawe, zakręcona akcja. Ciekawi mnie, jaka tajemnicę skrywa Mikołaj...
    Mam tezę, że to stary kumpel Mikołaja, może być duchem. I motyw ducha. Dlaczego, on nęka Klarę? Potrafisz zainteresować ;) Piąteczka!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania