Poprzednie częściJak kochać? - Prolog.

Jak kochać? - Część 5.

Między tchnieniami nocy i deszczem gwiazd, odnalazł swój oddech i poczuł zapach dnia. Skulił się w sobie jeszcze bardziej i wybudował wokół siebie mur z płatków białej róży.

Ciernie ścisnęły jego serce.

Zostało już tylko pięć dni. Pięć dni do spotkania z Kyungsoo. Kai czuł się tym niezwykle podekscytowany i zaczął wierzyć w to, że mu się uda. Sam nie wiedział, skąd się w nim wzięło tyle optymizmu, ale słyszał kiedyś, że jak się w coś mocno uwierzy, to tak się stanie. A on naprawdę bardzo mocno wierzył w Do i w jego świt, dlatego nie miał powodów do obaw. Z uśmiechem na ustach powędrował do zachodniego skrzydła, gdzie znajdowało się biuro szefa. Musiał mu zdać relacje z ubiegłego miesiąca i powiedzieć o jego planie „siedmiu dni", który nasunął mu się niezwykle spontanicznie.

W końcu stanął przed ogromnymi mahoniowymi drzwiami i zapukał w nie odważnie, a słysząc pomruk pana Do, wpakował się do środka.

Biuro pana Choi było ogromne, zdecydowanie większe niż reszta pokoi. Posiadało dwa ogromne okna, przedzielone ścianką z brązowawego kamienia, przed którą znajdowało się biurko CEO. Na lewej i prawej ścianie, a także na tej, na której zostało umieszczone wejście, znajdowały się ogromne regały z książkami, a gdzieś w kącie stała drabina, służąca pomocą w ściąganiu lektur z najwyższych półek. W drugim kącie znajdowały się dwa beżowe fotele ze stolikiem i małą, klasyczną lampką. Ogólnie wszystko bazowało na odcieniach brązu, beżu i elementach ciemnego drewna.

Kai był pod wrażeniem, ale to nie to było najważniejsze. Przywitał szefa miłym uśmiechem i lekkim ukłonem, po czym podszedł do biurka, przy którym siedział i usiadł naprzeciwko niego.

- Więc? – Ściągnął okulary do czytania i położył je na biurku. Splótł ze sobą dłonie i uważnie spojrzał na Jongina, który przez chwilę zastanawiał się, czy ten mężczyzna okazuje jakiekolwiek uczucia. Zmarszczył brwi i uznał, że w badaniu powodu zamknięcia się Kyungsoo będzie musiał wziąć to pod uwagę.

- Przez cały miesiąc jedyne co zrobił pański syn to zabieranie róż i jedzenia, które standardowo zostawiałem mu pod drzwiami oraz napisanie liściku, który już panu dałem, a poza tym... poza tym nie zrobił nic.

- Wygląda na to, że nie jesteś taki niezwykły, jak mówiła twoja siostra – zauważył, a jego uwaga mocno uraziła dumę Kaia. – Niektórzy twoi poprzednicy potrafili zrobić o wiele więcej.

Chłopak zmarszczył brwi, bo mimowolnie zrobił się zazdrosny.

- Potrafili nawet nawiązać z nim kontakt. Co prawda po pewnym czasie się urwał, ale mimo wszystko dokonali tego.

Prychnął ironicznie, przez co teraz to pan Do zmarszczył brwi.

- Doskonale pan wie, że Kyungsoo jedynie się nimi bawił. A jeśli myśli pan, że urażaniem mojej dumy mnie pan zmotywuje, to niestety muszę pana zmartwić, bo się pan myli.

- Muszę przyznać, że jesteś dość bezczelny.

- A pan dość chłodny – powiedział z westchnieniem. - Niech mi pan powie, czy okazywał pan swojemu synowi miłość tak, jak należało?

- Czy właśnie podważasz moją rolę ojca?

- Dokładnie tak. – Na twarzy prezesa zaiskrzyła złość. – Wiem, że pan naprawdę mocno kocha swojego syna, wiem też, że się pan o niego bardzo martwi, ale pańskie uczucia mogłem wyczytać jedynie między wierszami. – Westchnął. - Dlatego obawiam się, że Kyungsoo mógł nie odczuć pana prawdziwych zamiarów.

- Uważasz, że to przeze mnie się zamknął? – Coś pękło w jego kamiennej masce. Między jej szparami można było zobaczyć oburzenie zmieszane z goryczą.

- Nie, niekoniecznie. Mógł być to jeden z naprawdę wielu czynników.

CEO wstał od biurka i podszedł do okna, wpatrując się w rozpostarty za nim widok na pobliski las. Splótł dłonie za plecami i powiedział:

- Co zamierzasz teraz zrobić? – Starał się przełknąć gorzką uwagę młodszego.

- Ach, dobrze, że pan mi przypomniał. – Zaśmiał się. – Wyciągnę pańskiego syna w siedem dni, a właściwie to już pięć.

- Niby jak? - prychnął.

- Nie jestem jeszcze do końca pewien, a nie chciałbym pana okłamać.

- To ten twój nowy plan? - zakpił.

- Tak.

- Obawiam się, że jest niemożliwy – prychnął. – Jest pan przesadnym romantykiem, panie Kim.

Jongin uśmiechnął się, słysząc, że CEO zaczął zwracać się do niego oficjalnie. Czyżby w końcu zaczął brać go na poważnie?

- A ja myślę, że się uda – odpowiedział z uśmiechem.

- Co zamierzasz zrobić, jeśli twój plan się nie powiedzie? – Prezes odwrócił się z powrotem w jego stronę i spojrzał mu w oczy. Z niewiadomych powodów, zaczął kurczyć się pod poważnym spojrzeniem młodszego.

- Wtedy zamierzam odejść.

- Co?

Pan prezes uniósł wysoko brwi i spojrzał na niego z niemałym zaskoczeniem. W jego oczach Jongin zawsze był pasożytem, który w zasadzie nie brał nawet pod uwagę wyciągnięcia jego syna z tego cholernego pokoju. Myślał, że Susan podsunęła mu go, bo chciała mieć brata przy sobie. Dopiero teraz zauważył jak bardzo się mylił. Ten chłopak, Kim Jongin, był niezwykle zabawnym i interesującym człowiekiem.

- Obiecałem Kyungsoo, że wyciągnę go w ciągu tych siedmiu dób. Jeśli tego nie dokonam, złamię obietnicę, a on straci do mnie zaufanie. Sądzę, że późniejsze próby ratowania go nie przyniosłyby żadnego skutku, albo po prostu zacząłby się bawić mną jak poprzednimi ochotnikami, rozumie pan.

- Tak. – Pokiwał głową. – Sądzę, że rzucił się pan na pewną śmierć, panie Kim. A szkoda, bo w zasadzie to pana polubiłem.

- Naprawdę miło mi to słyszeć, ale wydaje mi się, że tak szybko się mnie pan nie pozbędzie.

- Miejmy taką nadzieję.

Nadzieja. Ciekawe, czy Kyungsoo ją ma.

W drodze powrotnej do swojego pokoju ciągle zastanawiał się nad swoją obietnicą, a później zobaczył drzwi do pokoju Kyungsoo i przystanął przy nich na chwilę. Nie rozmawiał z nim przez zaledwie 24 godziny, a już mu tego brakowało. Co z tego, że był to zaledwie monolog.

Uznał, że dzisiaj już mógł pogawędzić ze swoim kwiatem i to nie tylko przez chwilkę. Miał zamiar spędzić z nim więcej czasu, a mianowicie całą noc.

Zapukał do środka i powiedział D.O, że wróci wieczorem. Poprosił go również, aby na niego poczekał.

I miał głupie przeczucie, że on faktycznie to zrobi – że poczeka.

 

Wpadł do swojego pokoju, który był centralnie naprzeciwko jego i przyszykował rzeczy na dzisiejszą noc.

Noc. Skoro już tak uparcie zamierzał w niej trwać, postanowił, że mu w tym potowarzyszy. Poza tym chciał, aby Kyungsoo się uzależnił od jego obecności, chciał, aby zobaczył jak wiele wad ma noc spędzona w samotności.

Pobiegł również do kuchni, gdzie zwrócił się do Susan z prośbą o przygotowanie dwóch kubków kakao, mleka waniliowego, kawy i herbaty malinowej z kardamonem. Dziewczyna nie miała pojęcia po co chłopakowi tyle napojów, ale poprosił ją o niezadawanie zbędnych pytań. Wyjaśnił tylko, że to na rzecz Kyungoo. Podczas gdy ona przygotowywała jego zamówienie, chłopak rozłożył kołdry, koce i poduszki na korytarzu przed drzwiami chłopaka, przyniósł świeczki, kilka książek, a także laptopa i bukiet białych róż. Końcowy efekt zadowolił nie tylko jego, ale i Susan, która przyniosła tackę z parującymi kubkami.

- O mój Boże, Jongin! – krzyknęła zachwycona. – Kyungsoo to szczęściarz. Dla mnie nigdy nie zrobiłbyś czegoś takiego, nawet jeśli bym cię o to poprosiła – prychnęła naburmuszona, po czym oddała mu tackę i życzyła powodzenia.

Chłopak zaśmiał się i spojrzał na drzwi Kyungsoo.

- Słyszałeś? – zawołał. – Naprawdę się napracowałem, więc wyszedłbyś chociażby po to, by podziwiać moje dzieło.

Jongin usadowił się wygodnie na podłodze i włączył Gravity Coldplaya. Przykrył się jednym z koców, a poduszki ustawił w jedną wysoką kopkę, tworząc z nich siedzenie. Milczał przez chwilę wsłuchując się w przyjemną melodię, po czym zapukał do drzwi chłopaka jeszcze raz.

- Mam nadzieję, że nie śpisz – wyszeptał ciepło. – Mam zamiar spędzić z tobą całą noc i liczę, że podejmiesz się wyzwania wytrzymania ze mną przez te... 7 godzin? Tak, dokładnie. I błagam, nie rób ze mnie idioty i nie idź spać wcześniej, żebym nie musiał mówić sam do siebie przez całą noc.

Zastanowił się.

- Chociaż wiesz, do niczego cię nie zmuszam. Jeśli chciałbyś pójść spać to powiedz, albo daj jakiś inny wyraźny znak. Ale jeśli przebywanie ze mną sprawi ci przyjemność i zostaniesz ze mną aż do samego rana, będzie mi naprawdę bardzo miło – mówił z uśmiechem, po czym wziął do ręki randomową książkę i zaczął ją czytać Kyungsoo. Okazało się, że była to Śpiąca Królewna, która rażąco zaczęła mu go przypominać.

- Wiesz co, Kyungsoo? – zawołał po skończeniu opowieści. – Nie wiem, czym była igła, która cię zraniła, ale mam nadzieję, że nie będziesz spał przez to sto lat. – Zaśmiał się. – A jeśli zajdzie taka potrzeba, to wiesz, zawsze mogę być twoim księciem.

I wtedy nastąpiło coś, czego chłopak zdecydowanie się nie spodziewał. Kyungsoo po drugiej stronie... zakrztusił się? W każdym razie zaczął kaszleć, co na początku zaniepokoiło Jongina, a później już tylko zaczął się z niego śmiać.

- Aż tak bardzo cię to zszokowało? – Był dumny, że udało mu się wykrzesać z D.O jakąkolwiek reakcję. – Mam nadzieję, że to nie był ten „wyraźny znak", który miał mnie zawiadomić o tym, że idziesz spać. – Nie potrafił przestać się uśmiechać. Gdyby tylko Kyungsoo wiedział, co jego najdrobniejsza reakcja z nim robi...

Nastała cisza, wypełniona dźwiękami Fly on Coldplaya. Kai ciągle uśmiechał się pod nosem, aż w końcu jego wzrok natrafił na tackę z niemal wystygniętymi już napojami.

- Kurwa – syknął. – Właśnie sobie przypomniałem, że Susuan przyniosła nam coś do picia, ale tak trochę wystygło. Bardzo ci to przeszkadza? – zapytał, choć nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Westchnął głęboko. Zastanowił się, ile będzie musiał czekać na kolejny odzew ze strony Kyungsoo.

- W każdym razie – zaczął – co powiesz na zabawę w zaufanie? Ja ci podsunę kubek pod same drzwi, ty wychylisz rękę i je sobie weźmiesz. Obiecuję, że będę grzeczny i nie wparuję ci do pokoju.

Cisza.

Westchnął ciężko, po czym zaczął podsuwać pod drzwi mleko waniliowe, kakao, herbatę malinową i kawę.

- Nie wiem, co lubisz, więc przygotowałem się na wszystko. Wybór należy do ciebie.

Czekał przez chwilę aż Kyungsoo odważy się wychylić chociażby dłoń zza drzwi, ale nie zrobił tego.

Jakoś go to szczególnie nie zdziwiło, więc postanowił kontynuować swoją jednostronną rozmowę.

- Mam też białe róże. Tym razem jest ich znacznie więcej. – Zaśmiał się melodyjnie, opierając o zimną ścianę, po czym wziął bukiet do ręki i zaczął się mu przyglądać. – W twoim pokoju powinno być już takich kwiatów około trzydzieści, prawda? Większość z nich pewnie już zwiędła. – Zamyślił się. – Ale ty nie zwiędniesz, Kyungsoo. Ja cię będę pielęgnował.

Po chwili usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi, a gdy przechylił głowę w lewo, zobaczył wychudzoną porcelanową dłoń, która sięga po kakao, a później po mleko waniliowe. Drzwi ponownie się zamknęły, a Kai zaczął się śmiać.

Miał dzisiaj wyjątkowe szczęście. Kyungsoo zaskakująco z nim współpracował.

- Smacznego – wymruczał, po czym położył się obok drzwi D.O i zaczął wyobrażać sobie chudego, drobnego chłopaka, który okryty grubym kocem, z podkurczonymi nóżkami pije swój zimny już napój. Na ustach chłopaka mimowolnie pojawił się uśmiech. Dzieliły ich zaledwie drzwi, zwykły kawałek drewna, to niby tak mało, więc czemu Kai miał wrażenie, że między nimi był ogromny mur?

- Kyungsoo – szepnął delikatnie. – Kyunggie, Soo, D.O – wymieniał. – Dziękuję, że mi zaufałeś.

 

 

Przez następne dwie godziny Kai czytał mu różne baśnie, a także swoje ulubione momenty z wybranych powieści i poezję. Co jakiś czas wtrącał swoje własne komentarze i uwagi, a także tłumaczył mu, jak interpretuje dane fragmenty. Był tak zaabsorbowany tym zajęciem, że czas niemal przeleciał mu między palcami.

Jakoś będąc w pobliżu Kyungsoo, Jonginowi wcale nie chciało się spać. Ba! Był zrozpaczony tym, że będzie musiał się z nim wkrótce pożegnać. Nawet jeśli chłopak mu nie odpowiadał, to ciągle go słuchał. To było bardzo urocze. Swoją obecność zdradzał cichymi mruknięciami, czasami też pociągał nosem. Jongin nawet spytał się go, czy jest przeziębiony, ale ten standardowo nie odpowiedział.

- Coś czuję, że wraz z posiłkami będę musiał ci przynosić lekarstwa. – Westchnął. – Musisz o siebie dbać, Kyunggie. A przynajmniej do czasu, kiedy ja sam nie będę mógł tego zrobić, okej?

 

Godzina 3:45.

Przymknął oczy i zaczął wyobrażać sobie, że twarz D.O jest dokładnie naprzeciwko jego, że nie ma żadnych drzwi, ani murów i... sam nie wiedział dlaczego tak właściwie to robił. Nie wiedział, dlaczego Kyungsoo go tak pasjonuje, dlatego zaczął sobie wmawiać, że to przez fascynację i zwykłą ciekawość jego osobą.

- Kyunggie – wymamrotał sennie. Sam nie wierzył w to, jak słodko brzmi to imię w jego ustach. Jakby ich przeznaczeniem było wypowiadanie go z największym ciepłem i czułością, na jaką Kaia było stać.

A może on cały był przeznaczony Kyungsoo?

- Nawet nie wiesz o ile rzeczy chciałbym cię zapytać i ile odpowiedzi chciałbym dostać – wymruczał z ciągle przymkniętymi oczami. – Dobrze się czujesz? Zjadłeś dzisiejszy obiad? A smakował ci? Sam kroiłem ogórki! W końcu się tego nauczyłem i to dla ciebie, bo podobno lubisz równo i cienko pokrojone. Wracając, jaki lubisz kolor? A jakim kolorem jesteś? Bo dla mnie wyglądasz na czarny, ale to chyba przez to, że ciągle siedzisz w tych ciemnościach. Albo może... lubisz kiwi? Moja kuzynka tak kiedyś zagadała do faceta, który jej się podobał. Uznał, że to bardzo oryginalne, a więc... lubisz to kiwi, Kyunggie? – Już sam nie wiedział, co tak właściwie mówił. Język żył już własnym życiem, a sam Kai graniczył z jawą i snem. – Wiesz chciałbym też zapytać, czy podobają ci się róże, które ci zostawiam, ale jestem pewien, że tak, więc brzmiałoby to bardziej jak pytanie retoryczne. A może ja ci się podobam? – przerwał, po czym zmarszczył brwi i mówił dalej – Co ja pierdolę? Zmęczenie zdecydowanie mi nie służy. Zapomnij Kyunggie. Nie myślę już. Mój mózg jest ustawiony na auto wyłączanie o godzinie... o godzinie... o godzinie czwartej nad ranem, chyba. A która jest? W sumie to nawet nie chce mi się sprawdzić, ty sprawdź. I po drodze przynieś mi kawę, bo tu żywcem usnę, a nie chcę. Nie chcę, słyszysz? Chcę z tobą rozmawiać i w ogóle wszystko! Mieliśmy oglądnąć razem wschód. To miało być zwieńczenie dzisiejszej nocy, rozumiesz? Alegoryczny świt, wytrwałem z tobą w nocy i te sprawy. Cudowna metafora, jak w zasadzie wszystko, co w stosunku do ciebie robię. Bardzo się staram, żeby cię zainteresować. A powiedz Kunggie, podoba ci się to jak pachnę? Tak egzotycznie, co nie? Podobno tak też wyglądam, e g z o t y c z n i e. Śmieszna sprawa, bo ty wyglądasz jak szkielet, a przynajmniej tak wnioskuję po twojej chudej dłoni. Jedz coś, huh? Dla mnie chociażby. Bardzo się o ciebie martwię i widzisz, nie wiem co ci się tam w życiu przydarzyło i o to też chciałbym zapytać, ale to w swoim czasie. Nie musimy się... - ziewnął – spieszyć, dlatego nie czuj presji, rozumiesz? Powolutku dotrę do twojego drobnego serduszka i ogrzeję je z caaaaałej siły. I przytulę cię tak mocno, że pewnie cię złamię, jeśli nie przytyjesz.

Zaśmiał się.

- W zasadzie to byłoby smutne, gdybym zaraz po twoim wyjściu połamał ci wszystkie kości, a raczej łodyżki, bo kwiatem jak widać nie jesteś tylko alegorycznie.

Przerwał na chwilę i zdawać by się mogło, że zasnął, ale po pięciu minutach kontynuował:

- A powiedz, Kyunggie, czy ktoś kiedyś nauczył cię miłości? Bo z tego co mi się wydaje, to nie. Ech, to smutne, ale spokojnie. Podobno jestem dobrym nauczycielem, uwierz mi na słowo, bo wiesz, błogosławieni ci, który nie widzieli a uwierzyli, albo nie, nie bierz też tego do siebie, bo ja bym na przykład bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, baaardzo chciał cię zobaczyć. I twój uśmiech. I oczy, takie pełne szczęścia. I zarumienione policzki też.

Kai zapiszczał z rozkoszy wyobrażając sobie zarumienionego od śmiechu Kyungsoo.

- I chciałbym usłyszeć twój głos – mruknął, kiedy się już uspokoił. – Głos mojej najpiękniejszej róży - dodał z uśmiechem. - A teraz wybacz, Kyunggie, naprawdę nie chcę być tak śpiący, ale widocznie tych kilka nieprzespanych DZIĘKI TOBIE nocy daje się we znaki. Wyobrażasz to sobie? Nie mogłem przez ciebie spać! Tak mi się gdzieś wbiłeś w ten umysł, że teraz nie ma sposobu cię stamtąd wytarmosić. Dokładnie tak jak z tego pieprzonego pokoju. Ja nie wiem, co ty ze mną zrobiłeś. Zrób z tym coś, bo oszaleję, słyszysz? Kyunggie...

Zasnął.

Była już godzina 4:35. Kyungsoo mimowolnie uśmiechnął się, słysząc jak Kai bełkocze koniec swojego monologu, po czym wstał z podłogi i odczekał chwilę, by upewnić się, że chłopak faktycznie już śpi. Uchylił delikatnie drzwi i wypełznął z pokoju zabierając bukiet białych róż leżący obok śpiącego chłopaka.

D.O żałował, że twarz Jongina była wepchnięta w górę poduszek, bo nie mógł go przez to zobaczyć. Mimo to uśmiechnął się, widząc go skulonego i tulącego swoją kołdrę. Rozglądnął się dookoła i zgodnie z wcześniejszym życzeniem Kaia, zaczął podziwiać te wszystkie świeczki, porozrzucane książki i ciągle lecącą w tle muzykę. Ruszył, aby ją wyłączyć, a gdy zbliżył się do laptopa, charakterystyczny zapach egzotycznych owoców otoczył Kyungsoo, który z przyjemnością zaczął się nim zaciągać. Po raz ostatni spojrzał na Jongina i wrócił do pokoju. Włączył Talk me down Troye'a Sivana i przez chwilę żałował, że nie puścił tego wcześniej, by Kai mógł usłyszeć wszystko to, co miał mu do powiedzenia w tekście zwykłej piosenki.

Zostały cztery dni.

______________________

 

Polecam przeczytać tekst ostatniej piosenki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Tanaris 19.04.2017
    W końcu stanął przed ogromnymi mahoniowymi drzwiami i zapukał w mnie odważnie, - w nie*
    W drodze powrotnej do swojego pokoju ciągle zastanawiał się nad soją obietnicą - nad swoją*
    Bardzo świetnie opisujesz starania chłopaka. Tyle zaparcia, siły, młodości i ciekawe jak to się wszystko skończy. 5
  • MinYoongi 19.04.2017
    Dziękuję, lecę poprawiać błędy.
  • detektyw prawdy 19.04.2017
    jak ja juz mam dosc tych ,,anime opowiadan"... Kurwa mac, jestes w Polsce!
  • MinYoongi 19.04.2017
    Nie każdemu musi się podobać, rozumiem to.
    Jednak taka była moja wizja i nie opiera się ona na anime.
    Pozdrawiam
  • Tanaris 19.04.2017
    A ja nie wiem czemu wszystko wrzucasz do tego jednego wora, jakim jest anime. Już wiele razy spotkałam się z takimi komentarzami w twoim wykonaniu... Może przez imiona ma się takie wrażenie, ale to tylko tyle :) także będę dzielnie bronić tego opowiadania, bo jest naprawdę ciekawe i godne polecenia!
  • Pasja 19.04.2017
    Coś zaczyna się rozkręcić. Zawsze mówię, że muzyka jest lekiem na wszystko.
    Mnie się też podoba. A jeszcze nikt wszystkim nie dogodził. Pozdrawiam
  • KarolaKorman 25.04.2017
    Tekst utworu idealnie dopasowana do tego, co piszesz. Teledysk też. Skok na końcu mnie przeraził, zmroził krew w żyłach.
    Ciekawe postanowienie z tymi siedmioma dniami :) Ojciec trochę nie dowierza, ale chyba spodobał mu się Kai w swojej bezpośredniości i liczy, że może coś z tego wyjść. Więzień ciemności tez coraz bardziej jest zainteresowany. Końcówka tekstu świetna, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania